Walki w Afryce Północnej podczas II wojny światowej


„Nie mamy broni, nie mamy czołgów, nie mamy samolotów, nie mamy nawet koszul dla żołnierzy” to samobójstwo - taka była reakcja Marszałka Badogliego na plan Duce dotyczący przystąpienia Włoch do wojny. „Potrzeba nam tylko kilka tysięcy poległych, by zasiąść przy stole jako strona wojująca” - odparł Mussolini nie zważając na przestrogi specjalistów. Zignorował wszelkie ostrzeżenia, że walki będą trwały długo. 10 czerwca 1940 r. Włochy przystąpiły do wojny.

Erwin Rommel w 1942

W 1936 roku dyktator zdążył podbić już Abisynię, trzymając tam, a także w Erytrei oraz włoskiej części Somalii, ćwierć miliona żołnierzy i zagrażając tym samym nielicznym brytyjskim garnizonom w Kenii oraz Sudanie. W Libii stacjonowało czternaście włoskich dywizji. Te właśnie siły zamierzano rzucić na Egipt, który miał znaczenie strategiczne, ze względu na Kanał Sueski.

13 września 1940 roku Włosi wyruszyli z Libii do Egiptu. Na jego terytorium zajęli pozycje obronne, budując trzydziestokilometrowy pas fortyfikacji polowych. Dziewiątego grudnia Brytyjskie Siły Powietrzne dowodzone przez gen. Richarda O’Connora zaatakowały niemal pięciokrotnie silniejsze oddziały włoskie. Mimo tak ogromnej przewagi, po trzech dniach walk w niewoli angielskiej było już czterdzieści tysięcy Włochów. Przez cały styczeń 1941 roku Włosi wycofywali się wzdłuż wybrzeża, tracąc po kolei: Bardiję, Tobruk i Dernę. W pobliżu Beda Fomm siły O’Connora zablokowały Włochom drogę odwrotu, a 7 lutego dowódca Brytyjczyków przyjął kapitulację 10 armii. Do niewoli trafiło sto trzydzieści tysięcy Włochów, a do rąk zwycięzców dostało się około pięćset czołgów i ponad osiemset dział, przy stratach angielskich wynoszących dwa tysiące żołnierzy. Zwycięskie oddziały dostały rozkaz przerwania marszu. Wojsko było potrzebne w Grecji zaatakowanej przez Mussoliniego.

Wojska brytyjskie i hinduskie pod dowództwem generała Platta zaatakowały włoską Erytreę. Generał Cunningham, posuwający się na czele Anglików z Abisynii, wyparł Włochów z Somalii. Włosi wszędzie ponosili klęski (także w Grecji i na Bliskim Wschodzie). Pod koniec czerwca 1941 roku z afrykańskiego imperium Mussoliniego pozostały marne resztki.

W dniu 8 grudnia 1940 roku pierwsze oddziały niemieckie wysłano do Afryki. Wojska te przyjęły nazwę Deutches Afrika Korps (DAK). 13 lutego 1941 roku dowództwo nad nimi objął Erwin Rommel. Niemcy chcieli wzmocnić Włochów już w listopadzie poprzedniego roku trzecią dywizją pancerną, lecz nie zgodził się na to Duce, który wierzył jeszcze w sukces na miarę tego, który osiągnął Hitler we Francji. W momencie, gdy do akcji w Afryce wkroczyli Niemcy, był on zdania, że Włosi utrzymać swe terytoria na czarnym lądzie zdołają jedynie dzięki wojskom sojuszniczym.

Rommel uderzył zanim skoncentrowały się jeszcze jego siły. 31 marca 1941 roku wojska brytyjskie zostały rozbite na dwie części. Australijska dziewiąta dywizja piechoty wycofała się do Tobruku. Reszta uciekła na granicę libijsko-egipską. Wojska osi w wyniku wyczerpania żołnierzy i warunków atmosferycznych nie przechodziły do ataku, a skupiły się jedynie na oblężeniu Tobruku.

Jesienią alianci ruszyli do ofensywy. Wojska niemiecko-włoskie poniosły ogromne straty i musiały się wycofać. Zła sytuacja państw osi w Afryce była spowodowana przerzuceniem części lotnictwa do walki z ZSRR. Pod koniec roku oddziały te powróciły. Na początku 1942 roku sytuacja zmieniła się na korzyść państw osi. 21 stycznia 1942 roku Rommel rozbił Brytyjczyków i zajął kilka ważnych punktów strategicznych. Nastąpiła krótka przerwa na uzupełnienie paliwa itp., a pod koniec maja wznowiono działania zaczepne. 21 czerwca Tobruk został w końcu zdobyty. W jego obronie wsławiła się polska Samodzielna Brygada Strzelców Karpackich pod dowództwem Stanisława Kopańskiego.

Obie strony ponosiły dotkliwe straty. Po trudnej walce Brytyjczycy zostali zmuszeni do wycofania się z Cyrenajki. Wojska włosko-niemieckie zajęły już Mersa Matruh, a w pierwszych dniach lipca dotarły do rubieży obrony Brytyjczyków pod El-Alamein. Linia ta była korzystnie położona, a alianci zdążyli już dokładnie umocnić te pozycje. Rommlowi zabrakło środków do przełamania frontu z marszu. Dało to czas Brytyjczykom, na uzupełnienie i unowocześnienie swego sprzętu bojowego oraz na poszerzenie liczebności lotnictwa. Tymczasem nastąpiła zmiana na stanowisku dowódcy 8 armii brytyjskiej. Generała Ritchiego zastąpił Bernard Montgomery. Zanim jednak Brytyjczycy zupełnie przygotowali się do walki Rommel błyskawicznie uderzył i wyszedł poza El-Alamejn. Wysunął się poza linię umocnień, aż o trzydzieści kilometrów. Tam jednak jego czołgi wpadły na pola minowe. Przetrwała jedynie połowa z nich. „Pustynny lis” - bo tak nazywali Niemcy Erwina Rommla - cały czas domagał się posiłków. Jednak one nie nadchodziły ze względu na przewagę w powietrzu aliantów - każdy transport był od razu rozbijany. W październiku 1942 roku Montgomery rozpoczął ofensywę mającą na celu przedarcie się, aż do Tunisu, gdzie miał nastąpić wielki desant sprzymierzonych wojsk amerykańsko-brytyjskich. Dzięki dostawom ze Stanów Zjednoczonych armia aliancka posiadała dwukrotnie więcej pojazdów i lotnictwa. Z taką przewagą generał Montgomery rozpoczął atak, który miał zmienić układ sił w kampanii libijskiej.

Uderzenie udało się głównie dzięki zaskoczeniu wojsk osi. Spodziewały się one uderzenia od strony morza, ponieważ tam było przejście najłatwiejsze dla jakże ważnych dla aliantów dywizji pancernych. Jednak atak nastąpił inną stroną. Po oczyszczeniu pól minowych przez piechotę i saperów, utorowaną w ten sposób drogą ruszyły czołgi. Lekka artyleria niemiecka została obezwładniona przez górujące nad nią działa brytyjskie. Wojska państw osi zostały odcięte od tyłu i w bitwie pod Akkakir rozbite (ponad 260 czołgów strat). Generał Thoma dowodzący pokonanymi oddziałami oddał się do niewoli wraz z ośmioma tysiącami swoich rodaków. Wczasie całej tej ofensywy Rommel utracił ponad pięćset czołgów, tysiąc dział, prawie sześćdziesiąt tysięcy żołnierzy zabitych, rannych i wziętych do niewoli.

Odwrót resztek Afrika Korps był zarówno szybki, jak i długi. Przebyły one tysiąc trzysta kilometrów, aż do Tunisu. Pościg brytyjski był zaś zbyt powolny (głównie z powodu niszczenia zapasów przez wojska osi i ulewne deszcze), aby dogonić i doszczętnie zniszczyć DAK. Dlatego też Brytyjczycy skupili się na przerabianiu Trypolisu na potężny fort, który miał posłużyć, jako baza zaopatrzenia dla aliantów, mających uderzyć na Sycylię, a potem na same Włochy. Pierwszą zapowiedzią tej operacji było lądowanie wojsk anglo- amerykańskich w Afryce Północnej (kryptonim Torch).

8 listopada 1942 roku rozpoczął się wielki desant. Głównym dowódcą sił ekspedycyjnych został mianowany Dwight Eisenhower. Początkowo miał pewne problemy, gdyż lądowanie odbywało się na terenie Francji, sprzyjającej Hitlerowi. Jednak po trzech dniach skapitulowała i inwazja przebiegała bez zakłóceń. Pod koniec tego miesiąca oddziały Wolnych Francuzów zajęły stolicę Senegalu, likwidując ostatnie przedstawicielstwo rządu Vichy na czarnym kontynencie.

Na odpowiedź nie należało długo czekać. Hitler błyskawicznie zajął pozostałości Francji w Europie, oraz próbował opanować flotę wojenną stacjonującą przy Tulonie (co jednak mu się nie udało, ponieważ dowódcy francuscy zatopili własne okręty, blokując przy tym port wrakami). Z dużymi stratami przerzucił oddziały niemieckie do Afryki. Wojska te połączone z resztkami Afrika Korps zdołały w szybkim czasie umocnić Tunis, zagrażając przy tym rozciągniętym siłom alianckim. Operację Torch spowalniały dodatkowo ulewne deszcze, tak, że dopiero 25 listopada rozpoczęły się pierwsze walki o Tunis. Do końca roku trwały bezowocne ataki słabą 1 armią brytyjską, wzmocnioną przez Francuzów. Jeśli chodzi o feldmarszałka Erwina Rommla, to w tym czasie próbował opóźnić natarcie aliantów na terenie Trypolitanii. Wszystkie wojska zmierzały do Tunisu, gdzie miała się rozstrzygnąć cała wojna afrykańska.

Wraz z początkiem nowego roku wojska państw osi zaczynały zdobywać przewagę. W styczniu udało się nawet obrońcom Tunisu odrzucić przeciwników na znaczną odległość. Sukcesy odnosił Rommel - który dowodził nieoficjalnie całymi siłami afrykańskimi - także w styczniu. Dążył do przecięcia linii komunikacyjnych wroga i może udałoby mu się to, gdyby nie jedna pomyłka, która doprowadziła do ostatecznej klęski w Afryce.

22 lutego wojska Rommla próbując okrążyć oddziały sprzymierzonych wpadły pod ogień 500 dział pancernych i kontratak 400 czołgów. Feldmarszałek został zmuszony do wycofania. Cała sytuacja uległa gwałtownej zmianie. Alianci zdołali się połączyć i zepchnąć wszystkie wojska przeciwnika do Tunisu. Zanim to się jednak stało Erwin Rommel został odesłany do Europy pozostawiając dowództwo generałowi Arnimowi. Rommel już wcześniej uważał, że nic oprócz wycofania wojsk z Afryki, nie da się zrobić. Bronił Tunisu jedynie dlatego, że tak sobie zażyczył Führer. Wiedział, że w momencie, gdy opuszczał Afrykę Północną walka była przegrana.

Tymczasem sytuacja z dnia na dzień się jeszcze pogarszała. Siły niemiecko-włoskie liczące sobie 250 tysięcy ludzi liczyły już tylko na szybką ewakuację. Miała ona jednak nigdy nie nastąpić. 7 maja Brytyjczycy opanowali miasto, 9 maja skapitulowała niemiecka armia pancerna, a 13 maja włoska. Oprócz pięćdziesięciu tysięcy zabitych, ponad ćwierć miliona żołnierzy broniących Tunisu poszło do niewoli. Stracili oni dodatkowo 250 czołgów, 2300 samolotów i 232 okręty, które próbowały bezskutecznie ewakuować obrońców.

Należy także wspomnieć, chociaż pokrótce o roli Polaków w tej kampanii. Oprócz bohaterskich walk na pustyni (szczególnie obrona Tobruku przez SBSK o której już wspomniałem) ważną rolę nasi rodacy odegrali w wywiadzie morskim. Polską Służbę Wywiadowczą „Afryka” zorganizował kapitan marynarki wojennej Tadeusz Jekiel. Sztab brytyjski przez cały okres wojny w Afryce otrzymywał z tego źródła bezcenne informacje na temat rozmieszczenia i sił wojsk nieprzyjaciela. W kampanii walczyło też kilkanaście okrętów (m.in. „Dzik”, „Sokół”, „Piorun” i „Garland”). Polaków nie brakowało też w powietrzu. Na afrykańskim niebie działał tzw. „Cyrk Skalskiego”. Służyli w nim najlepsi polscy lotnicy z samym Skalskim na czele. Anglicy uważali, że przynależność do tej formacji jest dużym zaszczytem i wyróżnieniem. Byliśmy więc godnie reprezentowani zarówno na lądzie, jak na morzu i w powietrzu.

Alianci w Afryce wygrali. Co jednak byłoby, gdyby stało się inaczej? Hitler zamierzał po zdobyciu Egiptu wraz z Kanałem Sueskim, opanować cały Bliski Wschód, skąd dokonałby agresji na klejnot korony brytyjskiej, czyli Indie. Tam spotkałby się z Japończykami. Wtedy Niemcy zdobyliby nie tylko bogate w surowce tereny (przede wszystkim ropę naftową), lecz także by posiadali ważny przyczółek do inwazji na Związek Radziecki od południa. Gdyby akcja potoczyła się w ten sposób, historia całej drugiej wojny światowej mogłaby się potoczyć zupełnie inaczej. Na szczęście nie stało się tak. Jednak możliwość takiego biegu wydarzeń nie pozwala patrzeć na kampanię w Afryce z lekceważeniem.

Bibliografia:

  1. Biegański W„ Szczurami Tobruku ich zwali, Warszawa 1988.
  2. Fraser D., Żelazny krzyż,  Warszawa 1997.
  3. Kur T. (autor tekstu wiodącego), II Wojna Światowa: Wojna w Afryce Północnej 1940-1943, Warszawa 1982.
  4. Monelli P., Mussolini, Warszawa 1975.

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz