Maria Antonia - austriacka arcyksiężniczka, królowa Francji i Nawarry


Życie Marii Antoniny jest dowodem okrucieństwa losu w stosunku do bezbronnego przeciętnego człowieka, któremu przemocą każe wyrosnąć ponad jego własne ludzkie rozmiary i możliwości. Żyła 38 lat, a przez 30 –szła drogą przeciętnej kobiety, ale w niezwykłych okolicznościach. Niewątpliwie należy do pokolenia XVIII w. 

Maria Antonia

Maria Antonia

Biografia Marii Antoniny Stefana Zweiga rozpoczyna się od zaślubin bohaterki, ponieważ było przełomem w jej życiu indywidualnym. Wydarzenie to było doniosłym, bo oto po walkach Burbonów z Habsburgami o pierwszeństwo w Europie, oba te rody zmęczyły się. Dostrzegli, że konflikt pomiędzy nimi otworzył drogi innym domom panującym, jak w Brandenburgii, Rosji. W 1766 r. dochodzą starania, a przy tym idące intrygi, do sojuszu politycznego poprzez małżeństwo. Początkowo planowano ożenić jedną z księżniczek Habsburgów z Ludwikiem XV, który nie wykazywał chęci i był stary. Józef II owdowiały również nie zamierzał żenić się z jedną z córek króla francuskiego. W końcu postanowiono, że wnuk Ludwika XV ożeni się z jedną z córek Marii Teresy. Początkowo Toinette nie była brana pod uwagę, stąd nie przykładano uwagi na jej kształcenie, ale po śmierci najstarszej z córek Marii Teresy, Maria Antonina została wybranką na żonę Ludwika XVI.

Była to dziewczynka drobna, wdzięczna, szczupła i ładna. Pełna temperamentu więcej uwagi poświęcająca zabawie niż nauce. Kompozytor Gluck, który był jej nauczycielem muzyki, zauważył, że wtedy przyswajała sobie wiedzę, jeśli uczył ją w formie rozrywki. Toinette nie chciała zajmować się niczym poważnym. Wyniknęło stąd, że nie przyzwyczajono jej do koncentracji. Według Glucka i wielu innych miała w sobie ogromny potencjał, który przy wykorzystaniu mógł stworzyć z niej wspaniałą postać na arenie międzynarodowej czy w kraju. Jej zaletami były dobroć, serdeczność, żywy pojętny umysł i szczera wrażliwość na ludzką niedolę. Zaś wadami – niedojrzałość, rozbawienie, lekkomyślność i roztrzepanie. Cechy te pozwalają spojrzeć na tę postać od strony człowieka zwykłego.

Przybycie piętnastoletniej dziewczynki z pełnym przepychu orszakiem do Wersalu oraz wesele stanowiło jej pożegnanie ze wszystkimi i wszystkim co łączyło ją z domem Austrii. Dodatkowo, jak nakazuje etykieta, Toinette mogły okrywać jedynie wyroby francuskie. Jej przybycie do Strasburga wywołało euforię wśród ludu francuskiego. Było to niezapomniane święto, bowiem przez dziesiątki lat miasto to nie widziało królowej, a może nie oglądał „równie czarującej jak to jasnowłose, wysmukłe dziewczątko”. Z karocy uśmiechała się do tłumów. Długo nie mogła zatrzymywać się w Alzacji, gdyż król Francji oczekiwał ją w Compiegne. Tam też się spotkał z żoną swojego wnuka. Ludwik XV przywitał ją serdecznie, a w karocy to on rozmawiał z nią, podczas gdy właściwy małżonek przysłuchiwał się. W trzydzieści lat później co ciekawe spotkał się w tym samym miejscu Napoleon z Marią Luizą, której uroda nie dorównywała ponoć Toinette. 16 maja odbył się ślub w kaplicy Ludwika XV w Wersalu, ale nie w obecności prostego ludu francuskiego, ale w otoczeniu arystokracji. Po skończonej ceremonii król wraz z całą rodziną odprowadził nowożeńców do wspólnej sypialni. Ludwik i Maria Antonina zostają po raz pierwszy sami.

Ludwik XVI

W czasie nocy poślubnej nie dokonało się nic. Małżeństwo nie zostało skonsumowane. Ta tragedia, jak pisze Zweig, odbiła się na obu, ale w dużej mierze na Marii Antoninie. Sprawa nabrała rozgłosu i stała się aferą polityczną, że na wielu dworach szydzono z obu małżonków. Ludwik XV i Maria Teresa poczęli pewne kroki, aby rozwiązać ten problem. Okazało się, że Ludwik XVI cierpiał na impotencję, która wymagała wtedy operację, którą następca tronu odwlekał. Tę ułomność ukrywał w chęci do polowań i ukazywaniu swojej męskości w inny sposób. Zweig podaje analogię, jeśli nie można być Wenus, to pojawia się wtedy Hefajstos. Szukał ucieczki w polowaniach i kuźni. Z powodu tej ułomności zrozumiałe staje się duchowe nastawienie Ludwika XVI. Z wszelką dokładnością wykazał on wszystkie typowe oznaki kompleksu niższości, wypływające z płciowej słabości mężczyzny. Zahamowanemu w życiu osobistym brak też w życiu oficjalnym siły do inicjatywy. Nie udaje mu się naturalność, szczerość i pewność, próbuje występować z pewnym autorytetem, nadając sobie pozór męskości. Nie będąc jednak władcą w sypialni, nie potrafił być królem wobec innych. Niebezpieczeństwem jednak było skryte poczucie bezsiły w jego duchowym ustosunkowaniu się do żony. Nie lubił jej towarzystwa, irytowały go głośne zabawy, marnotrawstwo i swoboda. Seksualna impotencja Ludwika XVI wywarła również wpływ na jego żonę. Pasywna gotowość kobiety do oddania się nie napotyka zrozumienia. Powstaje rozdrażnienie, nienaturalne podniecenie. Toinette była z natury istotą zupełnie normalną, kobiecą i tkliwą, powołaną do wielokrotnego macierzyństwa i oczekującą chwili by ulec prawdziwemu mężczyźnie. Właśnie to jest powodem żywotności królowej i poszukiwanie wrażeń. Upadek królewskiego autorytetu nie miał swojego początku w Bastylii, ale właśnie w Wersalu. Sprawa stała się polityczna z powodu żywiołów w rodzinie dążących do władzy i majątku. Jak bracia Ludwika XVI.

W Wersalu za życia Ludwika XV Toinette była najnormalniejszą dziewczynką. Tymczasem był tam konflikt między córkami króla, a jego nową konkubiną Madame du Barry. Córki króla podburzyły tę małą dziewczynkę i wywołały wojnę, w którą ostatecznie wplotły się wszystkie siły polityczne Habsburgów i Burbonów. Maria Antonina ulegała jedynie autorytetowi swojej matki. Afera ta na scenie politycznej nie była w dogodnym czasie dla Marii Teresy, gdyż jej wpływy malały na korzyść jej syna oraz planów rozbioru Polski. Matka wydała rozkaz swojej przekornej córce aby przeprosić Madame du Barry. List z tym poleceniem córka w końcu posłuchała. Był to jednak drugi apel. Pierwszy – wystosował Mercy, przekonał Toinette, ale w chwili przeproszenia Barry, jej ciotki podburzyły ją na nowo. Maria Antonina w końcu przeprosiła ją w siedmiu zdaniach „Dużo osób zebrało się dzisiaj w Wersalu!”. Tych kilka słów ma głębokie znaczenie. Przypieczętowano nimi polityczną zbrodnię: kupiono za nie milczącą zgodę Francji na podział Polski. Nie tylko Maria Antonina została poniżona, ale cały naród polski.

Poniosła klęskę i musiała ugiąć kark, po raz pierwszy i ostatni do egzekucji na gilotynie. Obiecała sobie, że nie powie ósmego słowa do Madame du Barry, która szukała sposobu aby zaprzyjaźnić się niedawnym młodym wrogiem, ponieważ jej zwycięstwo napawało lękiem.

Ważnym momentem w życiu Toinette była pierwszy wyjazd do Paryża. Za zgodą króla wraz z małżonkiem udała się do tego miasta. Zdobyła je, ale mieszkańcy ją zdobyli, bo przybywała tutaj często. Uświadomiła podczas tej wycieczki rangę swojego tytułu, ale nie była świadoma jego odpowiedzialności. Pisała, jak łatwo zdobyła radość prostego ludu z racji tego, kim jest. Często odwiedzała w Paryżu opery, teatry i muzea, ale szpitali, domów opieki nie odwiedziła. Chciała się bawić. Pomogła Gautowi w zdobyciu Paryża. Jego premiera „Ifigenii” była tryumfem, ale Marii Antoniny, bo zmusiła do przybycia na nią cały dwór i nawet męża, który wolał polowanie od muzyki. Było to jej pierwsze zwycięstwo, manifestacyjne wystąpienie młodej kobiety przed całą Francją. Od tej wizyty w Paryżu zaczynała dojrzewać jako królowa.

27 kwietnia 1774 r. w czasie agonii Ludwika XV rozpoczęła się wolność Marii Antoniny oraz władza. Od tego momentu z książęcej pary wyrosła królewska para. Wszyscy padli przed nią na kolana i obsypywali pochlebstwami, aby uzyskać sobie przychylność nowych władców Francji. Jedynym człowiekiem naprawdę wstrząśniętym i przerażonym śmiercią Ludwika XV była Maria Teresa, dręczona posępnymi przeczuciami. Była świadoma słabostek i wad swojej córki. Znała ciężar korony. Pragnęła najszczerzej odsunąć w jak najdalszą przyszłość moment wstąpienia jej córki na tron. Napisała do swojego zaufanego posła o losie córki „Zdaje się, że najpiękniejsze jej dni już minęły”.

Krótko dodam, że Ludwik XVI był świadomy swojej niższości wyrażonej ociężałością stąd usuwał się w cień aby nie przyćmić światła żony. Lubiła swojego męża za jego postawę i była wdzięczna , ale jak napisał Józef II, nie kochała go, gdy on był jej wierny.

Maria Teresa dostrzegała w tym symptom „pauvre homme”, jak małym poważaniem cieszył się Ludwik XVI w małżeństwie i kołach dworskich. Został podkopany autorytet króla, więc wg myślenia starej cesarzowej, miała to być zapowiedź katastrofy.

Maria Antonina próbowała nacieszyć się władzą, a nie z niej korzystać, co okazało się błędem. Bawiła się. Dopiero rewolucja przemocą uświadamia ogrom jej pomyłki, późno, ale nie za późno. Dopiero po stracie korony, gdy zabawa staje się groźną rzeczywistością, Toinette nabiera prawdziwie królewskiego majestatu. W ciągu dwudziestu lat zajmowała się błahostkami, a pomijała ważniejsze sprawy. Swoje panowanie zamknęła w sześciu pałacach, które objechać można w kilka godzin.

Jej lekkomyślność jest przewiną, ale usprawiedliwiają ją pokusy, którym niezdolny byłby się oprzeć charakter nawet o wiele silniejszy. Z dziecięcego pokoju zaprowadzono ją do małżeńskiego łoża, z drugorzędnych pokojów pałacu doszła w półśnie do najwyższej władzy w przeciągu jednej nocy. Nie mając jeszcze ukształtowanego charakteru, prosta, ufna i nie zbyt spostrzegawcza kobieta stanęła nagle otoczona podziwem, niby słońce pośród planet. Wszystko, co czyniła było wykonywane, a co mówiła – mądre. Brak krytycyzmu. Pozostało tylko naokoło jej uwielbienie. Stała się przedstawicielką pokolenia XVIII wieku oraz królową rokoka. Marnotrawstwo, zabawa, lekkość ducha bez świadomości ducha, wdzięczność, pozór bycia królową. Jest dokumentem obyczajów i form XVIII wieku, którego czar i urok skończył się wraz z nią. Jako królowa uważała za swój obowiązek czy przywilej za bycie modelem „mody” w kosmetykach, wyglądzie zewnętrznym. Nadmierne strojenie, które tak krytykowała jej matka, a ona zbywała słowami pociesznymi dla matki, ale robiła dalej swoje.

Kolejną troską była możliwość zabawy. Na słowa przestrogi swojej matki powiedziała posłowi Mercy’emu „Boję się nudy”. Te słowa stały się hasłem tej epoki i ludzi. Maria Antonina była tylko rozbawioną damą. Całe znudzone otoczenie dworu nie słyszało i nie widziało nadchodzącego niebezpieczeństwa, aż do momentu kiedy nie będzie możliwości ucieczki i życie będzie przegrane. Tak jak w okresie agonii Ludwika XV, który dojrzał konsekwencje swoich czynów dopiero na ostatniej spowiedzi w swoim życiu. Po otrzymaniu prezentu od męża letniego pałacu Trianon, przeniosła się tam i wymieniła starych na młodszych w towarzystwie, z powodu „starzy są tacy nudni i brzydcy”.

W 1776 przybył do Wersalu brak Toinette Józef II, aby porozmawiać z swoim szwagrem po męsku o drażliwej kwestii nie spełnionych obowiązków małżeńskich oraz umocnić sojusz francusko-austriacki. Ukrył się w skromności i pojechał do Paryża jako hrabia Falkenstein. Jego skromna wizyta w Francji wykrystalizowała legendę o dobroduszności i skromności cesarza. Odniósł sukces w szczerej i uczciwej rozmowie z swoim szwagrem. Józef II nabrał nawet szacunku dla niego „Jest to człowiek słaby, ale niegłupi”. Skarcił swoją siostrę o marnotrawstwo oraz za brak czytania. Rozstrzygał to karcenie dyplomatycznie, najpierw obsypał ją komplementami.

Stworzył instrukcję dla siostry, jak powinna się zachowywać na wysokim stanowisku i przypominał o jej wieku dorosłości, ile czasu zmarnowała. Skrytykował jej zabawy i filtry. Przypominał swojej siostrze dawne rady matki. Dążył do uświadomienia jej odpowiedzialności za rządzenie. „Drżę o ciebie, ponieważ tak dalej być nie może, rewolucja będzie okrutna”. Tymi słowami ostrzegł Toinette, lecz dopiero w rok później zrozumiała ich znaczenie.

Wizyta Józefa II uzdrowiła Ludwika XVI. Od 1777 r. królowa pisała swojej matce o dzielności swojego męża, ale radosne uniesienia młodej kobiety okazały się wczesne. Wiedeń i w kościołach francuskich zaczęto oczekiwać ciąży Marii Antoniny. 5 maja długo oczekiwana ciąża pojawiła się a 18 grudnia przy ogólnym poruszeniu dworu narodziła się córka. Małżeństwo zostało umocnione i ustalone. Ludwik XVI stał się pewnym siebie, a Maria Antonina poważną i sumienną matką. Tylko Maria Teresa nadal była zaniepokojona o potomstwo męskie. Nadal jej córka oddaje się zabawie. Kolejna ciąża zakończyła się poronieniem w 1780 r. i w tym samym roku umarła Maria Teresa, mając dwie prośby: ujrzeć przed śmiercią wnuka (nie spełniło się) oraz aby nie dożyła chwili gdy jej dziecko wpadnie w nieszczęście (spełniło się). Dopiero w 1781 r. narodził się syn. Jeszcze dwukrotnie Maria Antonina stała się matką: w 1785 r. urodziła drugiego syna, a w roku następnym – córkę, która przeżyła zaledwie 11 miesięcy. Wreszcie nastała w jej duszy cisza, podczas gdy na świecie rozpoczął się niepokój.

Nie sprawowała władzy i raczej oddalała się od politycznego myślenia, ale wtrącała nieraz się podburzona przez kilku swoich Polignaców. Wrogiem królowej między stronnictwami reakcyjnym a rewolucyjnym był Ludwik XVIII. Od 1785 r. wrogość wobec niej była już jawna. Oddawała się zabawie, marnotrawstwu i modzie w operach i na spektaklach w teatrach, nie zważając na honor królewskiej rodziny. Maria Antonina nie tylko zapraszała kompozytorów do Francji, ale także interesowała się budową nowych teatrów. 1 czerwca 1780 r zainaugurował działalność teatr w Trianon, zaprojektowany przez Richarda Mique’a. Odbędą się w nim prywatne przedstawienia oper Grétry’ego, Glucka i Sacchiniego, przy okazji wizyt cesarza Józefa (1777 i 1781), przyszłego cara Pawła I (1782) i króla Szwecji Gustawa III (1784). Spośród wszystkich królowych Francji Maria Antonina opiekowała się sztuką w ogóle, a muzyką w szczególności, z największym zaangażowaniem. Wywarła niemały wpływ na ewolucję gustów muzycznych pod koniec XVIII w., wspierając rodzące się romantyczne prądy estetyczne. Jest doskonałym przykładem wrażliwości i smaku charakterystycznych dla tej epoki.

Pewnego letniego dnia 1785 r. królowa Francji, Maria Antonina, otrzymała list od żydowskich jubilerów, Böhmera i Bassenge, w którym dziękowali jej oni za nabycie kosztownego klejnotu. Królową list nieco zdziwił, gdyż niczego od nich nie kupiła, ale sprawa ta nie przyciągnęła jej uwagi. Jednak jakiś tydzień później owi Żydzi zaczęli uskarżać się, iż nie otrzymali obiecanej im pierwszej raty za diamentowy naszyjnik. Maria Antonina była zdziwiona. Jaki diamentowy naszyjnik? Tym razem królowa postanowiła sprawę wyjaśnić i kazała Böhmerowi stawić się 9 sierpnia przed jej obliczem. Jubiler posłusznie przybył w wyznaczonym terminie. Historia, którą opowiedział, zupełnie wytrąciła królową z równowagi. Z opowieści wynikało, iż zaufana przyjaciółka królowej, hrabina Valois, oświadczyła jubilerom, że Maria Antonina pragnie nabyć w tajemnicy piękny naszyjnik, który powstał jeszcze za panowania Ludwika XV z myślą o faworycie króla, pani du Barry. Naszyjnik składał się z 650 oprawionych w złoto diamentów i wart był fortunę: 1 600 000 liwrów. Żydzi włożyli w jego wykonanie majątek, który pozostawał zamrożony, gdyż do sprzedaży nie doszło wobec śmierci Ludwika XV. Oszczędny Ludwik XVI nie zamierzał bowiem wydawać tak ogromnej sumy na jakieś świecidełka. Zainteresowanie naszyjnikiem wykazywała za to Maria Antonina. Czy można się zatem dziwić, że jubilerów ucieszyła wiadomość, iż zamierza ona potajemnie nabyć ten klejnot? Pośrednikiem miał być kardynał de Rohan, któremu naszyjnik przesłano. Maria Antonina, wysłuchawszy tej opowieści, nie kryła zdumienia. Wśród jej licznych faworyt nie było żadnej o nazwisku Valois. A z pewnością nigdy nie uczyniłaby swoim pośrednikiem kardynała de Rohan, którego nie cierpiała. Niechęć do jego osoby wpoiła jej matka, cesarzowa Maria Teresa. Kardynał był bowiem w swoim czasie ambasadorem francuskim w Wiedniu. To, że poziomem umysłowym nie dorastał do tego stanowiska i kompletnie nie nadawał się na dyplomatę, uszłoby mu może jeszcze w oczach cesarzowej, ale to, że będąc kapłanem prowadził rozrzutny, frywolny i światowy tryb życia, już nie. W Wiedniu panowała inna obyczajowość niż we Francji, choć była ona raczej narzucana odgórnie przez władczynię, niż wynikała z przekonań jej poddanych. Nic dziwnego, iż Ludwik de Rohan, późniejszy kardynał, zyskał nawet pewną popularność. To jeszcze bardziej rozsierdziło Marię Teresę. Duchowny siejący takie zgorszenie! Nie dziwmy jej się zanadto. Trudno oczekiwać wyrozumiałości dla duchownego, który wozi ze sobą prostytutki przebrane za księży. Kanclerz Kaunitz szydził nawet z ówczesnego dyplomaty złośliwie: „Nie wiedziałem, że we Francji kobiety mogą być duchownymi.”

Ogólnoświatowe znaczenie procesu o naszyjnik polegał na tym, że rzucił ostre światło poznania na królową i dwór w Wersalu, a stać na widowni publicznej to w niespokojnych czasach rzecz zawsze niebezpieczna. Aby obudzić w niezadowoleniu tłumu tę nienawiść, która go porwie, potrzebny był impuls i postać. Impulsami stała się afera o naszyjnik i sprawozdanie ministra finansów Colonne’a o stanie państwa. Ludzie dowiedzieli się o astronomicznym zadłużenia za rządów Ludwika XVI, które minister wycenił na miliard dwieście pięćdziesiąt milionów. Naród zaczął się budzić. Debatowano, pisano w ulotkach i gazetkach i radzono. Ochotnicy i żołnierze z wojny amerykańskiej opowiadali o równości i wolności. Po raz pierwszy Maria Antonina stała się posłuszna opinii publicznej. Było za późno w odpowiedzi na wszystkie jej starania. W chwili nacisku opinii publicznej Maria Antonina doprowadziła do stanowiska ministra finansów Neckera, objęła ją trwoga o poczucie odpowiedzialności za ujęcie w niedoświadczone ręce wielkiego koła losu. Zdała sobie teraz z ogromu ceny jaką trzeba płacić za wysokie stanowisko. Zaczęła szukać teraz ciszy i samotności. Czuła się pewniejsza jako matka, a nie jako monarchini. W chwili gdy pragnęła uciec w cień, zniknąć z areny publicznej, los pcha ją naprzód i każe brać udział w najważniejszych zdarzeniach historycznych.

W 1789 r. król zwołał Stany Generalne. Lud był jednak świadomy działań arystokracji i króla, który zwołał stany, bo został zmuszony, a nie z dobroci. Dążono do pojednania ludu z królem. Maria Antonina przeżywała w tym czasie chwile smutku. Podczas gdy ona musiała przebywać na Zgromadzeniu Narodowym, jej syn umierał, a wcześniej zmarła jej jedenastomiesięczna córka. Naród zapowiedział, że zgromadzenie nie zostanie rozwiązane dopóki nie spełni się wola narodu. Dwór był niezdecydowany, z jednej strony – rozprawić się siłą, a z drugiej za namową Neckera iść na ustępstwa. Król przechylał szalę z jednej na drugą stronę rację. 11 lipca król zanotował, że Necker wyjechał. Zdymisjonował go, a to stało się czynnikiem zapalającym pod powstanie. 12 lipca informacja dotarła do Paryża. 14 lipca lud zdobył Bastylię, a więc definitywnego zdruzgotania władzy monarszej. Tymczasem w Wersalu nikt nie ma pojęcia o zdarzeniach dnia. Ludwik XVI zachowuje cały czas spokój i nawet gdy poseł zbudził go i przekazał wieści, że Bastylia padła, skwitował „ależ to bunt!”, poseł tymczasem poprawił „nie, sire, to rewolucja!”.

Para królewska nie przewidywała ogromu w skutkach rewolucji i zburzenia Bastylii, jak nikt nie mógł przewidywać, kiedy dopiero rewolucja się rozpoczynała. Maria Antonina nie traktowała poważnie rewolucjonistów i nie była świadoma o nowych prądach wśród gminu francuskiego. Jej błędem była niechęć zrozumienia istotnego stanu rzeczy. Osądzała rewolucję tylko przez pryzmat tych, którzy ją prowadzili. Uznała rewolucję za wroga, która była wymierzona głównie w królową, ponieważ król był tak bojaźliwy i nieśmiały, że łatwo go było można przekonać do żądań.

17 lipca Ludwik XVI poniżył swoją godność przed swoim przeciwnikiem tak nisko, że korona spadła mu z głowy. Zalegalizował powstanie i zorientował, że lud nie cieszy się na jego cześć, ale ze swojej siły. Maria Antonina tymczasem opuszcza swoich towarzyszy Polignaców i hrabiego d’Artois, którzy otoczeni są ogólną wzgardą oraz zostają wydaleni z granic państwa. Wszyscy jej przyjaciele ją opuszczają poza jednym, Hansem Axelem von Ferensem, który kochał ją z wzajemnością. On jeden pozostał przy królowej w chwili, gdy przyjaźń z królową nie przyniósłby zaszczytów, zysków i poważania, a wymagał odwagi i bezgranicznego poświęcenia. W dramacie serca Marii Antoniny Hans Axel von Ferensem odegrał rolę główną, a nie jak sądzono podrzędną. Pojawiają się stronnictwa czy był kochankiem (jak chcą biografowie rewolucyjni i republikańscy) czy nie (jak chcą rojalistyczni i reakcyjni biografowie). Można odpowiedzieć na ten problem stawiając pytania. Pytanie pierwsze: kto jej to zarzucał? Napoleon, Talleyrand i minister Ludwika XVI Saint-Priest, twierdzą bezapelacyjnie, że Fersen był kochankiem Marii Antoniny. Pytanie drugie: kto z z współczesnych lub naocznych świadków uważa za potwarz oskarżenie, że Fersen był jej kochankiem? Nikt. Nikt, nawet Mercy, nie wspominał o nazwisku Fersen w swoich raportach i dokumentach. Przez całe stulecie utrzymuje się spisek milczenia i pierwsze oficjalne biografie nie wspominają o tym człowieku. Historyczne badania stały przez długi czas przed zawikłanym zagadnieniem. Kiedy jednak zawodzi paleografia, tam zaczyna działać psychologia, której prawdopodobieństwa na zasadzie logiki, są często bardziej możliwe niż rzeczywista prawda akt i faktów. Wyczucie wie o człowieku zawsze o wiele więcej niż wszelkie dokumenty. Jakże uboga byłaby historia, gdyby nie było nic więcej oprócz dokumentów. Hans Fersen był człowiekiem porządku i z pedantyczną ścisłością prowadził dziennik. Po swojej śmierci w 1810 zostawił wzorowo uporządkowaną registraturę całego swojego życia, a więc bezcenny skarb historycznych dokumentów. Nic się z nim nie stało. Dopiero jego potomek opublikował ten dziennik, co ciekawe wiele kartek z rozdziału „Józefina” zniknęło, a całe wiersze zaznaczone są kropkami. Klinkowstroem utrzymał, że w oryginale są nieczytelne. Któż mógł to zrobić? Być może sam Fersen, ale dlaczego? Na to jego potomek z zakłopotaniem odpowiadał, że niemiłe uwagi do królowej czy polityczne tajemnice. A wszystkie notatki pokazywał królowi. Mógł jednak przedstawiać wybrane kartki. Dziwne. Zaszyfrowane elementy (kropki) odnośnie całości tekstów nie miały nic wspólnego z polityką. Niestety to nie były oryginały. Do roku 1900 listy Marii Antoniny leżały starannie uporządkowane w bezpiecznym schowaniu na dziedzicznym zamku Fersenów. Nagle znikły czy zostały zniszczone. Zniszczenie dowodów łączy się z winą. Alma Sjoderhelm odkryła w przeglądaniu pozostałych papierów własnoręcznie przez Fersena zrobiony odpis jednego z listów Marii Antoniny, którego w swoim czasie wystawcy nie spostrzegli właśnie dlatego, że był kopią (a „nieznana ręka” być może oryginał spaliła). Dzięki temu odkryciu otrzymaliśmy intymny bilet królowej in extenso i tym samym klucz, a raczej erotyczny kamerton do wszystkich pozostałych listów. To sprawdziło, że jednak był romans królowej z Fersenem. Królowa poszła za głosem serca, postąpiła jak zwykły śmiertelnik, stąd była wg swojego uznania, najbardziej królewską. Ludwik XVI wiedział o zdradzie żony, ale ta łatwo mogła wymusić jego uznanie tego związku. Toinette spełniła swoje obowiązki wobec rodziny i królestwa, a więc mogła być wolna.

W ostatnim dniu, kiedy miał się dokonać atak na pałac w Wersalu, dwór aż do południa 5 października nie wiedział o nadciągającym niebezpieczeństwie. Król udał się na polowanie, a królowa sama udała się do Trianon. Kiedy Saint-Priest poinformował ją, że lud idzie na Wersal i królowa powinna wrócić do pałacu, wtedy wróciła, podobnie król zaskoczony i rozdrażniony wrócił z polowania. Ostrożniejsi radzą by król wycofał się do Rambouillet, aby zamach na tron nie powiódł się. Wiecznie niepewny Ludwik XVI tymczasem znów się ociągał. Znowu dzięki swej chwiejności pozwala wypadkom wziąć nad sobą górę, zamiast samemu wydać im walkę. Zrazu powstańcy pod Wersalem nie chcieli napadać na króla więc wysłali delegację, która została serdecznie przyjęta. Para królewska jednak udaje się na swoją ostatnią noc w Wersalu.

Wśród okrzyków w nocy król pyta się o radę generała La Fayette’a, co robić dalej. Maria Antonina siedzi blada z gniewu. Jej kroki paraliżuje duma i odziedziczona niezniszczalna godność, a nie strach. Wszyscy spoglądają na nią z zakłopotaniem. Kiedy wyszła do na balkon, nie zgięła głowy. Skrzyżowanie dwóch spojrzeń królowej i ludu, to zetknięcie się dwóch prądów, jest tak mocne, że przez chwilę, olbrzymi plac zalega śmiertelna cisza. Kiedy La Fayette podszedł do królowej, pokłonił się i ucałował rękę, cały lud zaczął krzyczeć „Niech żyje królowa!”. Po powrocie z balkonu wszyscy w pałacu jej powinszowali, a ona przeczuła dobrze wypadki, bo ludu nie uspokoił teraz pusty ukłon. Lud był wzburzony by zniszczyć wszystko co miało związek z monarchią, z uściskiem. O drugiej po południu para królewska opuściła Wersal w karocy na zawsze. Skończył się rozdział w historii świata, tysiąclecie królewskiej autokracji we Francji. Powrót Marii Antoniny i Ludwika XVI do Paryża miał charakter karnawału ludu, a pogrzebu monarchii. Przydzielono ich w ciasnym i opuszczonym pałacu, rezydencji od lat nie zamieszkanej. Maria Antonina nie była zadowolona. Tę rezydencję uważała za wiezienie. W liście do Mercy’ego napisała „nigdy nikt mi nie uwierzy”. Zgromadzenie Narodowe na chwilę opamiętało się, rewolucja w 1789 nie była świadoma swojej potęgi i przeraziła się własnej odwagi.

Królowa w zmaganiu się i przeciwstawianiu rewolucji uciekała się dotąd do jednego sprzymierzeńca – czasu, ale ten trzyma zawsze stronę silniejszego, nie można na nim polegać. Jeszcze w Mirabeau dwór znalazł sposób porozumienia z rewolucją. Mirabeau służył potajemnie dworowi, Maria Antonina posługiwała się trybunem ludowym. Wraz z jego śmiercią zniknęła możność pośredniczenia między monarchią a ludem. Teraz królowa i rewolucja stanęły z sobą oko w oko.

Dworowi pozostały dwa wyjścia: zgnieść rewolucję albo kapitulacja. Wybrał drogę pośrednią, najnieszczęśliwszą – ucieczkę. Po ciągłych wahaniach oznaczono dniem ucieczki 19 czerwca, ale przewleczono na 20. Wieczorem tego dnia 1791 uciekli do Varennes. Podróż rodzina królewska traktowała jako przejażdżkę po mieście w przebraniu za służących naturalnie. Para królewska nic nie wie o świecie poza pałacem. 21 czerwca 1791 r. Maria Antonina weszła po raz pierwszy do domu francuskiego obywatela. Huzarzy jednak złapali wszystkich, gdy ci postanowili odjechać do wiernych królowi wojsk, które swoją drogą spóźniały się na umówione spotkanie. Ucieczka do Varennes rozpoczęła nowy okres rewolucji. Do tej pory Zgromadzenie Narodowe było rojalistyczne. W dniu 21 czerwca 1791 r. zrodziła się partia republikańska. W zbliżających się wyborach za stanem trzecim, mieszczanami, pojawił się stan czwarty – proletariat. Maria Antonina odkryła, że jej nieudana ucieczka pomogła ucieczce brata króla, który zbiegł do Brukseli, gdzie ogłosił się regentem króla do czasu aż ten był więźniem w Paryżu. Przewrotnie utrzymywał ten stan w miarę możności. Królowa walczyła z podwójnym wrogiem: republikanizmem w kraju i książętami za granicą. Było to zadanie nadludzkie i zupełnie nie wykonalne dla samotnej, słabej i znękanej kobiety. Jako bronią w polityce posłużyła się kłamstwami i oszustwami, aby przeżyć. Przekonywała swojego brata i innych władców, aby nie rozpoczynali wojny z Francją. Klęska czy zwycięstwo Francji przyniosłoby tragedię dla Ludwika XVI i dla niej.

10 sierpnia Maria Antonina przekonywała swojego męża, aby dodał otuchy gwardzistom. Wystarczyło jedno jego słowo, aby długo się bronić przed rewolucyjną nawałnicą. Lecz zamiast króla ożywionego bohaterskim duchem był człowiek ociężały i niezgrabny. Przemówił niepewnie do żołnierzy, ale to nie wystarczyło. Walka się skończyła, zanim ją rozpoczęto. Kiedy Maria Antonina oglądała to żałosne widowisko powiedziała „wszystko skończone”. Niezdecydowany król w końcu zdecydowanie idzie wraz z królową do Zgromadzenia Narodowego. Prezydent Vergniaud zapewnił o lojalności do władzy króla i obrony praw ludu. Powołał się pedantycznie na stary porządek prawny. W czasie obrad zgromadzenia rozpoczęła się obrona już pustego pałacu. Posłowie zdecydowali o zdetronizowaniu króla i królowej. Maria Antonina była świadkiem tchórzostwa polityków. Vergniaud, który gwarantował bezpieczeństwo rodzinie królewskiej, osobiście postawił taki wniosek. 13 sierpnia przeprowadzono królową i króla do więzienia. W dzień aby lud mógł oglądać w drodze do więzienia. „Niech Francja wie, ze od 13 sierpnia nie rozkazuje w kraju Ludwik XVI, lecz rządzi w nim terror”. Uwięzienie było poniżeniem, ale także bezpieczeństwem. Z powodu nieustannie patrolujących ich straży przypominało im się, że obca władza nimi rozporządza i przypomina o niepewności jutra. Gdyby nie patrole to mogliby żyć spokojnie kilka ostatnich chwil. Król nie okazał swoich uczuć, nadal był obojętny wobec tego obrotu spraw. Król udał się na gilotynę wcześniej od żony. Maria Antonina była więźniem aby wymusić Austrię do uległości. Konwent jednak się pomylił. Cesarz Franciszek nie był skory do uczuć oraz chciwy, nie myślał by ratować krewną wyjąć z szkatułki floreny. Maria Antonina mogłaby powtórzyć słowa, które jej mąż wyrzekł kiedyś do Fersena: „Cały świat mnie opuścił!”. Zachowała jednak przedziwną zdolność pozyskiwania sobie ludzi. Postanowiła, nie skrępowana wiecznym niezdecydowaniem Ludwika XVI, podjąć próbę ucieczki. Jarjayes wraz z Toulanem zaproponowali ucieczkę w danych warunkach tylko jej. Tymczasem królowa z szlachetnością odparła, że nie opuści dzieci by ratować siebie. Jedynie przekazała pamiątki (sygnet i pasmo włosów) zaufanemu posłowi królowej. Napisała listy do Fersena oraz braci. Odebrano jej również dziecko, które radośnie bawiło się na podwórzu, nie wiedząc, że jego matka obserwowała go z łzami w oczach z więziennej wieży.

Gdy odczytano jej wyrok śmierci pospiesznie zbiegła na dół wieży, zapomniała się schylić i uderzyła czołem o futrynę. Radni miasta zapytali czy bardzo ją boli, a ona miała na to odpowiedzieć spokojnie „Nie, teraz nic mnie już zaboleć nie może”. Tak zakończyło się życie królowej Marii Antonii. Maria Antonina nie była ani wielką świętą rojalizmu, ani rozwiązłą ladacznicą, ową „grue” rewolucji, ale postacią nader pospolitą. Była zwykłym śmiertelnikiem, który został obrzucony pochwałami i prezentami oraz wywyższony na najwyższe stanowisko w Francji obok króla.

Bibliografia:

  1. Stefan Zweig, Maria Antonina, Katowice 1984.

Więcej o historii Francji przeczytasz klikając na poniższą grafikę:

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

2 komentarze

  1. ... pisze:

    Czy autor zna gramatykę języka polskiego oraz fakty historyczne?

  2. Iza pisze:

    Rozumiem, że jest to artykuł z 2009 roku, ale zasady języka polskiego cały czas są takie same. Tekst jest napisany niedbale, brak w nim interpunkcji, a niektóre zdania brzmią jak nieudolna próba tłumaczenia z innego języka. Trudno było przebrnąć przez całość.

Zostaw własny komentarz