Konstytucja kwietniowa (23 kwietnia 1935 r.)


Ostatnim aktem konstytucyjnym Polski międzywojennej była tzw. konstytucja kwietniowa z 1935 r., wprowadzająca fundamentalne zmiany w ustroju państwa1.

Jej analizę zacząć wypada od pewnej, znaczącej ciekawostki związanej z potoczną nazwą tego aktu. Ta ustawa zasadnicza nosi nazwę kwietniowej od daty podpisania jej przez Prezydenta Ignacego Mościckiego. 23 kwietnia 1935 r. podpisał on tekst konstytucji i wpisał aktualna datę. Tym samym złamana została tradycja (obowiązująca zresztą i dziś), określająca datę aktu ustawodawczego według dnia ostatecznej uchwały Sejmu (ewentualnie Zgromadzenia Narodowego)2. Gdyby używać tradycyjnej terminologii wypadałoby zatem stosować wobec tej konstytucji określenia „styczniowa”, gdyż została uchwalona przez Sejm - skądinąd w nader kontrowersyjnych okolicznościach, o czym niżej – w dniu 26 stycznia 1934 r.

U źródeł konstytucji kwietniowej stoją fakty, które niestety w sposób istotny ciążą na ocenie tego aktu prawnego. Przede wszystkim została uchwalona w okresie narastających tendencji autorytarnych w polskiej polityce, mających swoje źródło w zamachu majowym z 1926 r. i była ustawą zasadniczą dostosowaną do potrzeb dyktatorskiego sprawowania władzy, nie akceptującą szeregu rozwiązań typowych dla krajów demokratycznych. Po drugie została uchwalona przez parlament powstały w wyniku tzw. wyborów „brzeskich„, które odbyły się w listopadzie 1930 r., a poprzedzone były m.in. aresztowaniami pośród członków opozycji i brutalną pacyfikacją wsi ukraińskich w południowo-wschodniej Polsce. Co prawda w ich wyniku sanacja nie otrzymała pożądanej przez siebie jej większości ”konstytucyjnej„3 (Bezpartyjny Blok Współpracy z Rządem miał w Sejmie 247 mandatów na 444), niemniej opozycja słusznie zwracała uwagę na szereg nieprawidłowości towarzyszących wyborom.

Warto przypomnieć jak opisywał te wybory znany autor podziemnych wydawnictw z lat 80., czasów kiedy darzono szczególnym sentymentem przedwojenną Niepodległą, jako antytezę Polski Ludowej: „Kampania przedwyborcza odbywała się w warunkach uniemożliwiających swobodną grę polityczną. Administracja państwowa włączyła się do niej w jeszcze większym stopniu niż w 1928 r. Minister Sławoj-Składkowski polecił wręcz starostom, by doprowadzili do triumfu »idei marszałka Piłsudskiego«. Próbowano rozbijać partie opozycyjne. (...) Przez unieważnienie list głównych partii opozycyjnych rząd wyeliminował poważniejszą konkurencję w czwartej części okręgów„4.

Nie bezzasadne jest zatem pytanie, czy parlament wybrany w 1930 r. miał w ogóle właściwą legitymację do uchwalenia konstytucji, a nawet do tego, aby funkcjonować jako ustawodawca „zwykły”?

Wreszcie, pozostaje faktem bezdyskusyjnym, że konstytucja kwietniowa została uchwalona z poważnym naruszeniem prawa – może nawet czterokrotnym, nie licząc drobniejszych usterek legislacyjnych.

Ustawa zasadnicza z 17 marca 1921 r. („konstytucja marcowa”), przewidywała trzy procedury, z zastosowaniem których można było dokonać jej zmiany, czy rewizji (art. 125):

  1. zasadniczo konstytucja była zmieniana przez Sejm i Senat (izb nie łączono w Zgromadzenie Narodowe), większością 2/3 głosów, w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów czy senatorów. Wniosek o zmianę ustawy zasadniczej musiał być podpisany co najmniej przez 1/4 ustawowej liczby posłów i zapowiedziany co najmniej na 15 dni (przed poddaniem pod głosowanie);

  2. drugi z rzędu Sejm wybrany w okresie obowiązywania konstytucji marcowej mógł dokonać jej rewizji własną decyzją (bez udziału Senatu), większością 3/5, w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów;

  3. co 25 lat konstytucja miała zostać poddawana rewizji przez Zgromadzenie Narodowe (połączone izby) większością zwykłą5.

W przypadku uchwalenia konstytucji kwietniowej wchodził w rachubę tylko sposób przestawiony wyżej w punkcie 1, gdyż Sejm wybrany w roku 1930 nie był drugim z kolei parlamentem wybranym w trakcie obowiązywania konstytucji marcowej, a rewizja konstytucji po upływie 25 lat z oczywistych względów nie wchodziła w grę.

Czy jednak na pewno tak było – tzn. czy powinno rozważać się w latach 30. zastosowanie rozwiązania wymienionego w punkcie 1? Warto przy okazji zwrócić uwagę na pomijane przeważnie przez dokonujących analizy legalności konstytucji kwietniowej, a bardzo istotne dla tego zagadnienia rozróżnienie pomiędzy terminami „zmiana„ i „rewizja„, użytymi w art. 125. Zasadniczo w prawie konstytucyjnym za „zmianę” uważa się wprowadzenie pojedynczych poprawek do tekstu, za ”rewizję” – zmianę całościową, w tym także uchwalenie nowej konstytucji6. W tym kontekście warto przypomnieć opinię przedwojennego profesora W. Komarnickiego, który tak zinterpretował regulację z art. 125 konstytucji marcowej:

„Mówimy o rewizji jako o zmianie zasadniczej, czyli o zmianie pojęć zasadniczych, zmianie systemu, w odróżnieniu od zmiany zwykłej, tj. częściowej, więc w punktach o znaczeniu ograniczonem, nie dotykającem całości konstytucji. Rozróżnienie to potwierdzają przepisy art. 125 konstytucji, określające warunki zmiany i rewizji konstytucji (…) Perjodycznarewizja ustawy konstytucyjnej odbywa się co lat 25 (…) Nadzwyczajnej rewizji ustawy konstytucyjnej może dokonać własną uchwałą, t.j. bez udziału senatu drugi z rzędu na zasadzie konstytucji z 17 marca 1921 wybrany sejm (…) Myśl twórców konstytucji jest jasna: biorąc pod uwagę okoliczności, w jakich uchwalona została konstytucja, wśród wojny wschodniej, zamętu wewnętrznego, powodowanego anarchiczną agitacją sąsiadów, chcieli oni dać możność drugiemu z kolei sejmowi rewizji uchwalonej w tych warunkach konstytucji. Tak uchwalona powtórnie konstytucję chcieli uczynić stałą w swych zasadach, obliczając jej trwałość na wiek jednego pokolenia, co przeciętnie wynosi 25 lat (…)„7.

Wniosek z powyższych uwag jest oczywisty. Jeden z najwybitniejszych konstytucjonalistów przedwojennych, jeszcze przed zamachem majowym wyraźnie twierdził, że rewizji ustawy zasadniczej mógł dokonać tylko „drugi z rzędu na zasadzie konstytucji z 17 marca 1921 wybrany sejm„ lub Zgromadzenie Narodowe po 25 latach. W 1934 i 1935 roku obydwie te przesłanki nie były spełnione. Sejm ówczesny nie był ”drugim z kolei”, a do upływu 25-letniego terminu było jeszcze daleko. Można było zatem dokonać jedynie zmiany konstytucji w trybie art. 125 zdanie 1, ale nie jej rewizji. Tym samym uznać wypada, iż mamy do czynienia z chyba najważniejszym naruszeniem prawa przy uchwalaniu konstytucji kwietniowej, sprowadzającym się do tego, że w latach 1934/1935 parlament nie miał w ogóle prawa uchwalić nowej konstytucji, mógł – ewentualnie – znowelizować marcową. Do zgodnej z prawem rewizji trzeba by było czekać aż do 1946 r.8.

Zatem pierwszego naruszenia prawa przy okazji uchwalania konstytucji kwietniowej – skądinąd „zapomnianego” przez naukę polską - można by doszukiwać się w naruszeniu regulacji konstytucyjnej, pozwalającej w roku 1935 tylko znowelizować istniejącą konstytucję, nie zaś uchwalić nową ustawę zasadniczą.

Drugie, o wiele bardziej znane, naruszenie prawa dotyczyło samej procedury uchwalenia ustawy zasadniczej. W dniu 26 stycznia 1934 r. odbywało się posiedzenie Sejmu przeznaczone na debatę nad tezami nowej konstytucji, przygotowanymi przez odpowiednią komisję konstytucyjną9. Referentem był poseł S. Car, późniejszy (1935-1938) Marszałek Sejmu. Jak wiadomo pojęcie tez nie oznacza jeszcze formalnego projektu – w rozumieniu inicjatywy ustrojodawczej, nie była to zatem debata nad projektem nowej konstytucji, lecz nad tezami (założeniami) tego projektu. Przemówienie referenta nie kończyło się żadnym wnioskiem, który izba miałaby uchwalić, gdyż uchwała komisji konstytucyjnej uprawniała go wyłącznie do złożenia Sejmowi sprawozdania z dotychczasowego stanu prac komisji10.

Po przerwie w debacie, wobec nieobecności na sali posłów opozycji (z wyjątkiem S. Strońskiego), która konsekwentnie nie chciała brać udziału w zmianie podstaw konstytucyjnych ustroju11, poseł Car uznał, że „[…]opozycja nie interesuje się zagadnieniami naprawy ustroju, przeto sądzę, że nie ma przeszkód, aby załatwić tę sprawę od razu„. I wniósł „[…] ażeby tezy, które dziś przedłożyliśmy, a które były przez trzy lata dyskutowane w naszej komisji, uznać za projekt Konstytucji„. Konsekwentnie proponował by nazwę „tezy konstytucyjne„ zamienić na ”ustawa konstytucyjna”, uzupełnić odpowiednio porządek dzienny i uchwalić konstytucję zgodnie z regułami skróconego postępowania formalnego (tzn. bez druku wniosków i sprawozdań oraz bez odsyłania do komisji). Mimo protestów S. Strońskiego, Sejm propozycje S. Cara dotyczące porządku obrad przyjął, a później niezwłocznie w kolejnych czytaniach uchwalił konstytucję. Przy czym dokonano to w głosowaniu zwykłym, czyli przez powstanie z miejsc, większość 2/3 była ”widoczna”, ale nie ustalano nawetquorum12. Oczywiście za kontrowersyjne uznać należy samo uchwalanie konstytucji w trybie przyspieszonym, ale szczególnie naganny był fakt, że poprzez „cudowną” zamianę tez w projekt złamano art. 125 konstytucji marcowej, który mówił o tym, że wniosek o zmianę konstytucji musi być podpisany co najmniej przez 1/4 ustawowej liczby posłów i zapowiedziany co najmniej na 15 dni przed głosowaniem13.

Sam marszałek Piłsudski uznał, ze uchwalanie konstytucji „dowcipem i trikiem” nie jest dobre i polecił zatrzeć złe wrażenie poprzez szczegółową debatę w Senacie14.

Niestety po pracach w Senacie15, po raz trzeci doszło do złamania prawa. 23 marca 1935 r. Sejm głosował nad poprawkami Senatu. Za odrzuceniem ich głosowało 139 posłów, za przyjęciem 260. Uznano, że Sejm, zgodnie z art. 35 konstytucji marcowej poprawki przyjął. Szkopuł polegał na tym, że w tym przypadku nie miał zastosowania art. 35 odnoszący się do ustaw zwykłych i mówiący o przyjęciu przez Sejm poprawek Senatu zwykłą większością głosów, lub odrzuceniu większością 11/20, lecz art. 125 traktujący o trybie zmiany konstytucji, wymagający konsekwentnie do jej uchwalenia większości 2/3 (266 głosów poselskich). Taka zresztą była praktyka ustalona już w 1926 r. przez Marszałka Sejmu M. Rataja w porozumieniu z rządem16.

Oprócz wzmiankowanych wyżej, trzech głównych naruszeń konstytucji (dokonanie rewizji, a nie tylko zmiany konstytucji, manipulacje podczas uchwalenia nowej ustawy zasadniczej przez Sejm oraz podczas przyjmowania poprawek Senatu), można doszukać się także kolejnego naruszenia prawa, którego wówczas się dopuszczono. Dotyczyło ono autonomii Śląska. Mowa tu o – zdaniem autora - niedopuszczalnej zmianie przez art. 81 pkt 3 konstytucji kwietniowej statutu organicznego województwa śląskiego. Nowelizacja polegała na odstąpieniu od konieczności uzyskiwania zgody Sejmu Śląskiego na zmianę owego statutu17.

Autonomia śląska miała relatywnie szeroki charakter. Śląsk posiadał własną „konstytucję„, czyli statut organiczny - wprowadzony ustawą konstytucyjną z dnia 15 lipca 1920 r., własny Sejm Śląski o dosyć szerokich uprawnieniach, egzekutywę – wojewodę i Radę Wojewódzką, skarb śląski, ”Dziennik Ustaw Śląskich” itp. Wyodrębnione były nawet lokalne formacje policyjne. Olbrzymi wręcz zakres uprawnień władz lokalnych widać szczególnie po lekturze art. 4 statutu organicznego. Autonomia Śląska miała być rozwiązaniem trwałym, którego istnienie było uzależnione zarówno od decyzji władz centralnych, ale także (a może – przede wszystkim) od akceptacji władz autonomicznych. Decydował o tym artykuł 44 statutu organicznego, wprowadzający zasadę, że ustawa zmieniająca ustawę konstytucyjną zawierającą statut organiczny województwa śląskiego, ograniczająca prawa ustawodawstwa lub samorządu śląskiego (w szczególności chodziło tu o zmianę art. 1, 4-33, 36-42 i 44 statutu) wymagała zgody Sejmu Śląskiego.

Szeroki charakter kompetencji władz lokalnych, a także fundamentalne znaczenie art. 44 statutu czynią całkiem sensownym pytanie – czy ówczesne relacje Śląska z Polską da się jeszcze sklasyfikować w ramach tradycyjnego pojęcia autonomii? Autonomia oznacza bowiem przekazanie części kompetencji ustawodawczych przez państwo unitarne regionom (prowincjom). Podstawową różnicą pomiędzy autonomią przyznaną regionom, a federacyjnym charakterem państwa jest fakt, że w przypadku autonomii przekazanie kompetencji następuje na drodze jednostronnej decyzji władz centralnych, bez gwarancji zachowania ich na przyszłość18. W przypadku śląskim mamy jednak do czynienia z innym rozwiązaniem - ewidentną gwarancją ze strony centrum, dotyczącą zachowania lokalnej autonomii. Oceniając taki stan rzeczy, piszący w okresie przedwojennym W. Jaworski uważał nawet, że relacja Śląska do Polski jest właściwie unią realną dwóch państw, a nie statusem prowincji autonomicznej19. Nie znalazło to jednak potwierdzenia zarówno w opinii pozostałych naukowców, jak i w praktyce politycznej, gdyż konsekwentnie uważano Śląsk tylko za jednostkę autonomiczną.

Nie mniej wypada zauważyć, że była to autonomia szczególna, bardzo bliska w swej istocie federacji. Związek Śląska z Polską miał charakter swoistej umowy (co istotne, jej warunki zostały ustalone a priori przez Polskę, jeszcze przed przyłączeniem do niej ziem Śląska pruskiego), której zmiana wymagała zgody Śląska wyrażonej decyzją Sejmu Śląskiego. Nawiązując do terminologii cywilnoprawnej można powiedzieć, że była to swoista umowa adhezyjna20. Śląsk, a raczej jego ludność, w istotnej części manifestując wolę przyłączenia się do Polski w powstaniach i plebiscycie, zawarł z Polską swoistą umowę na warunkach określonych uprzednio przez nasze państwo. Umowę opatrzoną gwarancją wymogu uzyskania zgody obydwu stron dla jej zmiany. Niestety, jedna ze stron tej umowy ewidentnie naruszyła jej postanowienia.

Do naruszenia umowy polsko-śląskiej doszło 15 lat po ustaleniu jej warunków. Konstytucja kwietniowa potwierdziła co prawda fakt istnienia autonomii śląskiej, ale w bardzo istotny sposób zmieniła jej istotę. Art. 81 tej ustawy zasadniczej, utrzymując w mocy statut organiczny województwa śląskiego, uchylił jego art. 221 i zmienił – najważniejszy z punktu widzenia niniejszej analizy - art. 44. Dotychczasowe brzmienie artykułu zostało zastąpione nowym: „Zmiana niniejszej ustawy konstytucyjnej wymaga ustawy państwowej”. Ewentualne zmiany śląskiej autonomii zależały teraz wyłącznie od woli odpowiednich centralnych organów Rzeczypospolitej.

Konstytucja kwietniowa różniła się zasadniczo od swej poprzedniczki nawet jeżeli chodzi o systematykę. Zwraca szczególnie uwagę to, że rozdziały dotyczące parlamentu zostały „wypchnięte” za rozdziały odnoszące się do zasad naczelnych, Prezydenta, a nawet Rady Ministrów. Świadczyło to dobitnie o pogardzie twórców konstytucji dla instytucji parlamentu. Ponadto uderza brak preambuły, oraz fakt, że konstytucja kwietniowa jest zdecydowanie krótsza od swej poprzedniczki i generalnie poprzestaje na przepisach dotyczących organizacji aparatu państwowego. Konstytucja ta właściwie nie zawiera własnej regulacji dotyczącej praw i wolności obywatelskich. Do nielicznych wyjątków należy chociażby jej art. 68 odnoszący się m.in. do prawa do sądu, wolności osobistej, nietykalności mieszkania, tajemnicy korespondencji. Nie oznacza to jednak, że to ważkie zagadnienie jest całkowicie przez ustawę zasadniczą pominięte. Otóż konstytucja kwietniowa utrzymała w mocy nieliczne przepisy konstytucji marcowej. Chodzi tu o art. 99 dotyczący przede wszystkim zasady poszanowania własności i art. 109-118 i 120 odnoszące się m.in. do praw i wolności obywatelskich. Odrębnym zagadnieniem jest, na ile prawa te były respektowane w warunkach państwa autorytarnego, nawet gdy autorytaryzm ten nie był szczególnie restrykcyjny na tle wielu podobnych reżimów.

Konstytucja kwietniowa wprowadzała odmienne od swej poprzedniczki zasady naczelne. Nie znajdziemy w niej chociażby zasad suwerenności narodu22, przedstawicielstwa, podziału władz itp. Jak pisał W. Komarnicki: „Odrzucają oni [twórcy konstytucji – przyp. aut.] pojęcie narodu, jako źródła władzy zwierzchniej i piastuna zwierzchnictwa narodowego, uważając tę doktrynę za fikcję, na której opierało się państwo dotychczasowe, wywodzące się od haseł W. Rewolucji francuskiej„23. Za fundamentalne zasady tej konstytucji uznać natomiast należy: solidaryzmu, prymatu państwa nad jednostką, elitaryzmu, jednolitej i niepodzielnej władzy Prezydenta24.

Idea solidaryzmu (solidarystycznej koncepcji państwa) nie była czymś szczególnie oryginalnym w ówczesnej Europie. Wiele państw poszukiwało swoistej trzeciej drogi pomiędzy liberalną koncepcją państwa, zasadą umowy społecznej, czy w skrajnej postaci wizją państwa ograniczonego tylko do roli „nocnego stróża”, a koncepcją totalitarną, państwa wszechobecnego, wszystkowiedzącego i wszechwładnego. Wystarczy wspomnieć tu chociażby o długoletnim dyktatorze Portugalii A. Salazarze i jego wizji Estado Novo („Nowego Państwa”)25. Takie nowe państwo chciała budować też sanacja. Państwo, będące zgodnie z art. 1 konstytucji kwietniowej „wspólnym dobrem wszystkich obywateli”, swoistą własnością całego narodu, połączonego w pracy dla owego wspólnego dobra.

Konstytucja konsekwentnie wprowadzała też zasadę prymatu państwa nad społeczeństwem. Zakładając zgodną współpracę pomiędzy Rzeczpospolitą, a jej obywatelami w myśl zasady solidaryzmu, jednak konstytucja to państwo ustawiała w pozycji dobra nadrzędnego, przed którym ustąpić muszą partykularne interesy jednostki. Świadczą o tym chociażby postanowienia ustawy zasadniczej, że to w ramach państwa i w oparciu o nie kształtuje się życie społeczeństwa, że państwo zapewnia mu swobodny rozwój, a gdy dobro powszechne tego wymaga, nadaje mu kierunek lub normuje jego warunki, a żadne działanie nie może stanąć w sprzeczności z celami państwa, wyrażonymi w jego prawach, a w razie oporu państwo stosuje środki przymusu (art. 4 i 10 konstytucji kwietniowej).

Za szczególnie kontrowersyjną można uznać zasadę elitaryzmu. Pojawiła się ona już w pracach nad projektem konstytucji – przybierając postać tzw. Legionu Zasłużonych, projektowanego przez W. Sławka (idei jednak w tej formie nie zrealizowanej). W konstytucji jest ona zawarta już w art. 7 ust. 1: „Wartością wysiłku i zasług obywatela na rzecz dobra powszechnego mierzone będą jego uprawnienia do wpływania na sprawy publiczne„. I nie była to tylko czcza deklaracja, gdyż chociażby tryb wyborów do Senatu czy prezydenckich potwierdzał szczególne znaczenie elity. Można powiedzieć, że w zakresie praw politycznych konstytucja ta lekceważyła jedną z najbardziej podstawowych zasad współczesnego państwa – równości wobec prawa. I nie zmieniało tego zastrzeżenie z art. 7 ust. 2, uzupełniające zasadę elitaryzmu: ”Ani pochodzenie, ani wyznanie, ani płeć, ani narodowość nie mogą być powodem ograniczania tych uprawnień”.

Wreszcie zasada chyba najbardziej charakterystyczna, albowiem nawet osoby nie interesujące się historią ustroju Polski, pamiętają, że Prezydent był według konstytucji kwietniowej odpowiedzialny tylko przed „Bogiem i historią„ – zwierzchnictwa, jednolitej i niepodzielnej władzy Prezydenta. Konstytucja odrzucała podział i równoważenie władz, zastępując je kumulacją władzy w rękach głowy państwa. To właśnie Prezydenta dotyczą najbardziej dobitne i jednoznaczne artykuły konstytucji kwietniowej. Wspomnieć tu można art. 2: „(1) Na czele Państwa stoi Prezydent Rzeczypospolitej. (2) Na nim spoczywa odpowiedzialność wobec Boga i historii za losy Państwa„. (...) W jego osobie skupia się jednolita i niepodzielna władza państwowa”. Równie charakterystyczny jest art. 3: ”(1) Organami Państwa, pozostającymi pod zwierzchnictwem Prezydenta Rzeczypospolitej, są: Rząd, Sejm, Senat, Siły Zbrojne, Sądy, Kontrola Państwowa”. W tym ostatnim wypadku dziwi nie tyle zaliczenie Sił Zbrojnych do kategorii organów państwa, lecz fakt, że nawet władza ustawodawcza czy kontrolna pozostaje pod zwierzchnictwem głowy państwa. Wobec tak jednoznacznego brzmienia przepisu dalsze komentowanie istoty zasady zwierzchnictwa Prezydenta należy chyba uznać za zbyteczne.

Pozostaje odpowiedź na pytanie – jaki system rządów wprowadzała konstytucja kwietniowa? Chyba należy przyjąć, że niekiedy spotykane określanie go jako zracjonalizowany parlamentarno-gabinetowy (formuła półprezydencka, czy prezydencko-parlamentarna), nie oddaje jednak istoty systemu opartego na omnipotencji głowy państwa. System parlamentarno-gabinetowy, nawet w postaci bardzo zmodyfikowanej poprzez silne wzmocnienie pozycji ustrojowej głowy państwa, zakłada jednak jakąś formę partnerstwa pomiędzy legislatywą a egzekutywą, a przede wszystkim nie podporządkowuje jednoznacznie jednej z nich drugiej. W konstytucji kwietniowej o jakimkolwiek partnerstwie mowy być nie może26. Świadczą o tym zarówno zasady naczelne, chociażby ta wyżej opisana, jak i przepisy szczegółowe. W takiej sytuacji najbardziej racjonalnym wydaje się nazwanie systemu wprowadzonego przez konstytucję kwietniową mianem swoistego systemu prezydenckiego. Swoistego, gdyż oczywiście nie prezydenckiego w rozumieniu ustroju USA i innych krajów demokratycznych o podobnym systemie rządów, lecz właśnie o charakterze sui generis koncepcji autorytarnej.

Analizę szczegółowych przepisów ustawy zasadniczej zacząć można od określonej w niej procedury nowelizacji, już bowiem nawet jej przedstawienie pozwoli dojść do generalnych wniosków o charakterze tej konstytucji i ujętej w niej roli głowy państwa. Zgodnie z art. 80 tego aktu, zmiana konstytucji mogła być dokonana z inicjatywy Prezydenta, Rządu lub 1/4 ustawowej liczby posłów. Inicjatywa prezydencka była uprzywilejowana: wniosek przedstawiony przez niego mógł być głosowany tylko w całości lub ewentualnie ze zmianami, na które wyraził zgodę rząd w imieniu Prezydenta. Ponadto zmiana konstytucji z inicjatywy Prezydenta wymagała uchwał Sejmu i Senatu powziętych zwykłą większością (izby nie łączyły się, tylko głosowały oddzielnie), natomiast zmiany z inicjatywy rządu lub posłów wymagały większości, ale liczonej od ustawowej liczby posłów czy senatorów. Innymi słowy – wniosek prezydencki mógł być tylko zaakceptowany lub nie (chyba, że egzekutywa wyraziła zgodę na inne postępowanie) i był uchwalany w łatwiejszy sposób. Ponadto Prezydent posiadał prawo weta zawieszającego – zwrócenia zmiany konstytucji do Sejmu z żądaniem ponownego rozpatrzenia. Ale było to weto szczególne – gdyż jego rozpatrzenie mogło nastąpić dopiero na następnej kadencji. Warto sobie uzmysłowić, że gdyby głosowanie nad zmianą konstytucji odbyłoby się na początku kadencji (i nie zostałaby ona później skrócona) – to głosowanie nad weto nastąpiłoby dopiero po upływie prawie 5 lat (tyle trwała normalna kadencja izb). Mało tego, o ile nowe izby ustawodawcze uchwaliłyby projekt bez zmian (i tym samym odrzuciły weto) Prezydent mógł zaakceptować to, podpisując nowelizację lub rozwiązać Sejm i Senat, kończąc tym samym całą procedurę. Jak widać z powyższego, jakakolwiek zmiana ustawy zasadniczej bez zgody głowy państwa nie była możliwa.

Prezydent Rzeczypospolitej stojący na czele państwa i będący zwierzchnikiem wszystkich organów państwowych musiał mieć odpowiednią legitymację do sprawowania tak szerokiej władzy. Konstytucja kwietniowa dokonała zatem radykalnej zmiany, jeżeli chodzi o sposób wyboru głowy państwa. Nie zdecydowano się jednak na wprowadzenie jednoznacznej zasady wyborów powszechnych. Otóż prawo wysuwania kandydata na stanowisko Prezydenta posiadało Zgromadzenie Elektorów (nowa instytucja, wprowadzona przez konstytucję kwietniową). Następnie w ciągu 7 dni ustępujący Prezydent miał prawo wskazania innego kandydata (w domyśle – kiedy nie godził się z kandydaturą wysuniętą przez Zgromadzenie Elektorów). W takim przypadku odbywały się wybory powszechne. Jeżeli ustępujący Prezydent ze swojego prawa nie skorzystał, kandydat Zgromadzenia Elektorów automatycznie zostawał nowym Prezydentem, bez przeprowadzania wyborów powszechnych. Trudno określić, czy zakładano jako regułę wybory powszechne, czy wybór tylko przez Zgromadzenie Elektorów, tym bardziej, że nigdy wybory prezydenckie w Polsce w tym trybie się nie odbyły. Prezydent Mościcki, wybrany na drugą kadencję w 1933 r., po uchwaleniu konstytucji nie ustąpił ze stanowiska i kontynuował kadencję (wbrew sugestiom W. Sławka - znanego polityka obozu sanacyjnego). Wybory miały się odbyć w roku 1940, kiedy na podstawie uzgodnień politycznych następcą Mościckiego prawdopodobnie zostałby E. Śmigły-Rydz. Wydaje się jednak, że w ówczesnej sytuacji politycznej to wybór przez Zgromadzenie Elektorów byłby regułą. Jak słusznie zauważył W. Komornicki:

„Plebiscyt [wybory – przyp. aut.] wchodzi więc w grę na trzecim dopiero planie, w razie różnicy zdań pomiedzy ustępującym Prezydentem a Zgromadzeniem Elektorów i ograniczony jest do rozstrzygnięcia pomiędzy dwoma kandydatami.„27

Warto odnotować ciekawy skład Zgromadzenia Elektorów. Mimo swej roli organ ten nie pochodził z wyborów powszechnych i bezpośrednich. 50 elektorów wybierał Sejm, 25 Senat. Wyboru miano dokonywać „spośród obywateli najgodniejszych”. Zgromadzenie składało się także z 5 wirylistów. Mianem tym określamy osoby, które wchodzą w skład jakiegoś organu nie z racji wyboru, lecz pełnionej innej funkcji. Na przykład w zaborze austriackim do Sejmu Krajowego autonomicznej Galicji wchodzili z urzędu arcybiskupi, biskupi, rektorzy uniwersytetów (później także rektor politechniki lwowskiej i prezes Akademii Umiejętności w Krakowie). Zgodnie natomiast z konstytucją kwietniową wirylistami w Zgromadzeniu Elektorów byli: Marszałek Senatu (przewodniczący Zgromadzenia), Marszałek Sejmu (zastępca przewodniczącego), premier, Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego i Generalny Inspektor Sił Zbrojnych.

Konstytucja nie zawierała żadnych ograniczeń co do ponownego wyboru głowy państwa. Długotrwałość kadencji określono (ponownie) na lat siedem. Mogła ona ulec wydłużeniu w dwóch przypadkach: jeżeli zarządzono wybory powszechne następcy (wówczas ustępujący Prezydent miał urzędować jeszcze przez czas potrzebny na ich przeprowadzenie) i w czasie wojny (okres urzędowania przedłużano do upływu trzech miesięcy od zawarcia pokoju). Wcześniejsze opróżnienie urzędu prezydenckiego mogło natomiast nastąpić w razie: śmierci Prezydenta, zrzeczenia się przez niego urzędu, uznania urzędu z opróżniony na skutek trwałej niemożności jego sprawowania – uchwałą Izb Połączonych, podjętą większością 3/5 ustawowej liczby członków Izb (posłów i senatorów). W razie opróżnienia urzędu Prezydenta zastępował Marszałek Senatu (ewentualnie, w razie rozwiązania izb – Marszałek rozwiązanego Senatu), dysponując pełnią uprawnień Prezydenta.

Rozległe kompetencje Prezydenta podzielone zostały na dwie grupy. W przypadku pierwszej z nich obowiązywała dotychczasowa zasada kontrasygnowania aktów prezydenckich. Akty urzędowe Prezydenta wymagały zatem dla swej ważności podpisu premiera i właściwego ministra. Wprowadzono jednak nową kategorię uprawnień - tzw. prerogatywy (uprawnienia osobiste, dyskrecjonalne). Akty urzędowe Prezydenta, wynikające z jego prerogatyw nie wymagały kontrasygnaty. Prerogatywy obejmowały m.in.: rozwiązywanie Sejmu i Senatu przed upływem kadencji; wskazywanie jednego z kandydatów na urząd Prezydenta i zarządzanie głosowania powszechnego; wyznaczanie na czas wojny Prezydenta Rzeczypospolitej; mianowanie i odwoływanie premiera, Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego, Prezesa Najwyższej Izby Kontroli, Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych, Naczelnego Wodza; powoływanie sędziów Trybunału Stanu i tych senatorów, którzy byli powoływani przez głowę państwa i oddawanie członków rządu pod sąd Trybunału Stanu. Warto zauważyć, że rozwiązywanie parlamentu nie było opatrzone koniecznością spełnienia jakichkolwiek warunków, zatem Prezydent mógł rozwiązać izby w każdym momencie, mocą samodzielnej decyzji.

Utrzymana została możliwość wydawania przez Prezydenta aktów z mocą ustawy, z tym, że ilość kategorii tych aktów uległa zwiększeniu. Zmieniono także ich nazwę – z rozporządzeń z mocą ustawy (według noweli sierpniowej z 1926 r.) na dekrety. Konstytucja traktowała dekrety na równi z ustawami za kategorię aktów ustawodawczych (art. 49). Prof. Komarnicki uznawał, że:

„Ustawodawstwo dekretowe nie posiada [w konstytucji kwietniowej – przyp. aut.] charakteru ustawodawstwa wyjątkowego lub tymczasowego, podlegającego kontroli parlamentu, lecz staje się formą odrębną, po części niezależną i przeważającą pod względem liczebnym.„28

Dwa pierwsze rodzaje dekretów prezydenckich właściwie powielały rozwiązania już znane z noweli sierpniowej (z niewielkimi korektami):

1) W razie konieczności państwowej, gdy Sejm był rozwiązany, Prezydent mógł wydawać dekrety z mocą ustawy, bez upoważnienia zawartego w ustawie. Nie mogły one jednak dotyczyć: zmiany konstytucji, ordynacji wyborczej do Sejmu i Senatu, budżetu, nakładania podatków i ustanawiania monopoli, systemu monetarnego, zaciągania pożyczek państwowych, zbywania i obciążania nieruchomego majątku państwowego, oszacowanego na kwotę ponad 100 000 złotych.

2) Ustawa mogła upoważnić Prezydenta do wydawania dekretów w zakresie i w czasie przez nią oznaczonym. Upoważnieniem tym nie mogła być tylko objęta zmiana konstytucji.

Powyższe dekrety były wydawane na wniosek Rady Ministrów i zmieniane lub uchylane tylko aktami ustawodawczymi (innym dekretem lub ustawą).

Ponadto konstytucja kwietniowa wprowadzała jeszcze dodatkowo dwie nowe kategorie dekretów:

3) W sprawach zastrzeżonych do wyłączności Prezydenta. Otóż, dekrety dotyczące organizacji rządu, zwierzchnictwa sił zbrojnych, organizacji administracji rządowej mogły być wydawane przez głowę państwa w każdym czasie, a zmieniane lub uchylane tylko przez kolejne dekrety. Oznaczało to, że jeżeli Prezydent zdecydował się ww. kwestie unormować dekretem to wyłączał je spod kompetencji ustawodawczych parlamentu, gdyż ustawy już ich regulować nie mogły.

4) Czwartą grupę dekretów, jak się – niestety – okazało bardzo przydatną, były akty wydawane przez Prezydenta w czasie trwania stanu wojennego. Podczas tego stanu Prezydent miał prawo wydawać dekrety bez upoważnienia parlamentu, dotyczące każdej materii z wyjątkiem zmiany konstytucji.

Konstytucja radykalnie rozwiązywała kwestię odpowiedzialności Prezydenta. Wprowadzając odpowiedzialność „wobec Boga i historii za losy Państwa” wykluczała jednocześnie odpowiedzialność Prezydenta – zarówno polityczną (co oczywiście nie dziwi, bo jest rozwiązaniem typowym, zarówno w systemie parlamentarno-gabinetowym, jak i prezydenckim), ale także konstytucyjną (sic!). Prezydent za swe akty urzędowe nie był odpowiedzialny (art. 15 ust. 1), za czyny nie związane ze sprawowaniem urzędu natomiast nie mógł być pociągnięty do odpowiedzialności w czasie urzędowania (art. 15 ust. 2). Ten ostatni przepis zawierał jedyny ślad jakiejkolwiek odpowiedzialności Prezydenta (oprócz tej „wobec Boga i historii”). Otóż wprowadzając swoisty immunitet, zakładał jednak, że za czyny nie związane z urzędem Prezydent mógłby, po odejściu ze stanowiska, odpowiadać – już jako osoba prywatna. Chodzi tu np. o ewentualne popełnione przestępstwa karne, natomiast nie o delikty konstytucyjne, bo te siłą rzeczy byłyby związane ze sprawowaniem urzędu.

W systematyce konstytucji, kolejne miejsce po Prezydencie zajmował rząd. Ustawa zasadnicza wprowadziła zasadę domniemania kompetencji Rady Ministrów, deklarując, że kieruje ona sprawami państwa, nie zastrzeżonymi wyraźnie dla innych organów władzy. Rząd składał się z premiera i ministrów. Jak już nadmieniano, mianowanie i odwoływanie premiera należało do prerogatyw Prezydenta (czynił to „według swego uznania”). Ministrów też powoływał Prezydent, ale na wniosek premiera. Zmieniono reguły dotyczące odpowiedzialności politycznej rządu. Tym razem członkowie rządu byli odpowiedzialni politycznie w całej rozciągłości przed Prezydentem i mogli być przez niego w każdym momencie odwołani. Oprócz nowej odpowiedzialności – przed głową państwa, utrzymano odpowiedzialność polityczną przed parlamentem, ale w nader ułomnej postaci. Warto przy tym zauważyć, że do egzekwowania odpowiedzialności politycznej rządu został uprawniony także Senat, nie tak jak dotychczas – tylko Sejm. Sejm miał prawo zażądać ustąpienia rządu lub ministra. Podobnie jak w noweli sierpniowej głosowanie nie mogło się odbyć na posiedzeniu, na którym został zgłoszony wniosek. Wniosek mógł być ponadto zgłoszony tylko na sesji zwyczajnej. Decydowano zwykłą większością głosów. W takiej sytuacji Prezydent miał do wyboru: odwołać rząd (lub odpowiednio – ministra), rozwiązać Sejm i Senat, albo milczeć – wówczas sprawa była rozpatrywana przez Senat na najbliższym posiedzeniu. Jeżeli Senat poparłby wniosek uchwalony przez Sejm, Prezydent mógł odwołać rząd (ministra) lub zakończyć całą procedurę rozwiązaniem Sejmu i Senatu. Jak widać z powyższego – tylko od woli Prezydenta zależała skuteczna realizacja odpowiedzialności politycznej rządu przed parlamentem.

Członkowie rządu byli odpowiedzialni także konstytucyjnie. Za umyślne naruszenie konstytucji lub innego aktu ustawodawczego, dokonane w związku z urzędowaniem mogli być sądzeni przez Trybunał Stanu. Prawo pociągania ich do odpowiedzialności przysługiwało Prezydentowi (jako jedna z prerogatyw) i Izbom Połączonym (większością 3/5, przyquorum co najmniej połowy ustawowej liczby posłów i senatorów).

Jak już widać z powyższych uwag, znacznie osłabiona została rola parlamentu. Charakterystyczne jest chociażby to, że konstytucja nie posługiwała się już pojęciem Zgromadzenia Narodowego dla połączonego Sejmu i Senatu – tylko terminem Izby Połączone. Wynika to chociażby z tego, że odrzucono zasadę suwerenności narodu i zasadę przedstawicielstwa, rozumianego jako sprawowanie władzy przez emanację narodu – parlament.

Kadencja Sejmu nadal trwała 5 lat. Tym razem, jak już nadmieniano, Prezydent mógł dowolnie skracać jego kadencję. Zmniejszono liczbę posłów – do 208. Zmieniono sposób wyboru, posłowie byli wybierani w 104 dwumandatowych okręgach wyborczych, zgodnie z zasadą większości względnej. Mandaty mieli dostawać ci kandydaci, którzy otrzymali największe ilości głosów, nie mniej jednak niż 10 000. Podwyższony został cenzus wieku: przy czynnym prawie wyborczym - na 24 lata, przy biernym – na 30 lat. Odstąpiono od zasady swobodnego wysuwania kandydatów na posłów przez wyborców, tworząc specjalne organy do tego uprawnione – zgromadzenia okręgowe29. W praktyce przez sito selekcji wyborczej mogli przedostać się tylko kandydaci popierani przez władze z samego obozu sanacyjnego, albo członkowie organizacji, które zdecydowały się na współpracę. Na przykład w 1935 roku minister spraw wewnętrznych zawarł ugodę z umiarkowaną partią ukraińską – Ukraińskim Zjednoczeniem Narodowo-Demokratycznym, które dopuszczało tą siłę polityczną do parlamentu.

Konstytucja jednoznacznie i niezbyt potrzebnie podkreślała, że: „Funkcja rządzenia państwem nie należy do Sejmu„, poświadczając tym samym ostateczne odejście od przed-majowej ”sejmokracji”. Generalnie funkcje Sejmu zostały ograniczone. Ustrojodawcza – uzależnieniem zmiany konstytucji od zgody Prezydenta, ustawodawcza – wetem głowy państwa i zastrzeżeniem pewnych spraw do regulacji dekretami. Ucierpiała także funkcja kontrolna wykonywana przez tą izbę. Mimo utrzymania instytucji interpelacji i absolutorium, na kształt tej funkcji rzutowało przecież uzależnienie odpowiedzialności politycznej rządu przez izbami od akceptacji głowy państwa. W sumie Sejm stał się ciałem ustawodawczym o nader okrojonych kompetencjach, nad którym ciążyła wszechwładza Prezydenta, uzbrojonego w prawo swobodnego rozwiązywania izb.

Paradoksalnie relatywnie wzrosła rola Senatu. Relatywnie – bo w ramach generalnie osłabionej pozycji ustrojowej parlamentu. Zmiany dotyczyły także spraw prestiżowych – to Marszałek Senatu zastępował Prezydenta, czy przewodniczył Zgromadzeniu Elektorów. Senat uczestniczył w sprawowaniu funkcji ustrojodawczej, ustawodawczej i kontrolnej. Co ciekawe tym razem brał udział w procedurach egzekwowania odpowiedzialności politycznej i konstytucyjnej członków rządu, inaczej niż w poprzedniej konstytucji.

Najciekawsze informacje związane z ówczesnym Senatem dotyczą jego powoływania. Izba ta liczyła 96 członków, a jej kadencja trwała 5 lat. 1/3 składu Senatu (32 senatorów) powoływał Prezydent, przy czym to uprawnienie należało do kategorii jego prerogatyw. 2/3 pochodziło z wyborów. Ale nie były to wybory ani powszechne, ani bezpośrednie. Zgodnie z konstytucyjną zasadą elitaryzmu, czynne prawa wyborcze posiadały, w myśl ordynacji wyborczej, tylko osoby zakwalifikowane do elity społeczeństwa z racji: zasług, zaufania i wykształcenia. Prawo wybierania do Senatu z tytułu zasług mieli kawalerowie orderów: Orła Białego, Virtuti Militari, Krzyża lub Medalu Niepodległości, Krzyża Odrodzenia Polski i Krzyża Zasługi. Z tytułu wykształcenia: obywatele, którzy ukończyli szkołę wyższą lub zawodową stopnia licealnego, liceum pedagogiczne lub szkołę podchorążych, jak też szkoły równorzędne z ww. lub posiadali stopień oficerski. Z tytułu zaufania natomiast: piastujący stanowiska z wyboru w samorządzie terytorialnym, piastujący stanowiska samorządzie gospodarczym, zarządach organizacji gospodarczych i zawodowych, w stowarzyszeniach wyższej użyteczności. Cenzus wieku wynosił – podobnie jak w konstytucji marcowej – 30 lat (czynne prawo wyborcze) i 40 lat (bierne). Co ciekawe prawo bierne było szerzej ujęte niż prawo czynne, gdyż aby zostać wybranym wystarczyło tylko spełnienie cenzusu wieku i posiadanie praw wyborczych do Sejmu. Wybory były pośrednie – tzn. elita wpierw wybierała delegatów do wojewódzkich kolegiów wyborczych, a te dopiero wybierały przypadające na województwa liczby senatorów.

Pewne zmiany wprowadzono odnośnie do trybu ustawodawczego. Inicjatywę ustawodawczą miał rząd i Sejm. W pewnych sprawach wyłączna inicjatywa należała do rządu (np. odnośnie do ustawy budżetowej). Sejm bez zgody rządu nie mógł uchwalać ustaw pociągających za sobą wydatki, na których nie ma pokrycia w budżecie. Po uchwaleniu projektu ustawy przez Sejm, trafiał on do Senatu, który mógł do niego wnieść poprawki lub go odrzucić. Decyzja Senatu mogła być odrzucona przez Sejm (większością 3/5 głosów) w przeciwnym razie uchwałę Senatu uważano za przyjętą. Zwraca uwagę wzmocnienie pozycji Senatu – trudniej niż w konstytucji marcowej było odrzucić jego poprawki. Poprzez odpowiednią redakcję przepisu unikano także zaistnienia „pata legislacyjnego„. Uchwaloną przez izby ustawę Prezydent mógł podpisać lub zawetować. Weto prezydenckie rozpatrywano na najbliższej sesji zwyczajnej. Gdyby izby większością ustawowej liczby posłów i senatorów uchwaliły ustawę ponownie – Prezydent w myśl art. 54 ust. 3 konstytucji ustawę podpisywał. Pozostaje kwestią otwartą dlaczego konstytucja – tak dalece ograniczająca rolę parlamentu – w tym wypadku sugerowała, że Prezydent musi ustawę podpisać. Chyba dlatego, że miał on i tak możliwość ukarania izb ich rozwiązaniem, a w czasie gdy byłyby one rozwiązane mógłby próbować ”naprawić potknięcie legislacyjne” swoim dekretem. Co ciekawe jednak, prawo weta nie było jedną z prerogatyw prezydenckich, czyli odpowiedni akt głowy państwa wymagał kontrasygnaty.

W przypadku procedury budżetowej konstytucja petryfikowała rozwiązanie z noweli sierpniowej, skracając tylko odpowiednie terminy. Rozwiązanie to polegało na tym, że izby parlamentu otrzymywały ściśle określony czas na uchwalenie ustawy budżetowej, co mogło nawet prowadzić – w skrajnej sytuacji, gdy zarówno Sejm i Senat nie zdążyłyby uchwalić tej ustawy w terminie – do automatycznego przyjęcia ustawy budżetowej w brzmieniu projektu rządowego. Tym razem Sejm miał 90 dni na rozpatrzenie projektu, Senat 20, Sejm na rozpatrzenie zmian zaproponowanych przez Senat – 10.

Reasumując powyższe uwagi – uznać należy, że była to konstytucja nader specyficzna i należy ją niewątpliwie z dzisiejszej perspektywy oceniać niezwykle krytycznie. Określała ona ustrój państwa autokratycznego, choć niewątpliwie autokratyzm polski na tle innych ówczesnych reżimów można uznać za relatywnie „łagodny„30. Trudno odnaleźć jednak w tym akcie cechy pozytywne. Może na dobro tej konstytucji należy zapisać to, że stanowiła wyraz własnej, polskiej myśli konstytucyjnej, jak się okazało atrakcyjny jako wzorzec dla innych państw – niestety raczej dla tych rządzonych dyktatorsko31. Wspomnieć tu należy o m.in. Brazylii32. Do dziś konstytucja tego kraju z 1937 r. nazywana jest potocznie „polską” (Polaca). Skądinąd jest to określenie dziś uważane za pejoratywne, oczywiście nie na zasadzie niechęci do narodu polskiego, lecz do autorytarnych praktyk ówczesnej władzy brazylijskiej33. O dosyć ścisłych związkach merytorycznych z naszą ustawą zasadniczą można mówić w przypadku konstytucji litewskiej z 1938 roku34. Pewne podobieństwa do konstytucji kwietniowej wykazywała także ustawa zasadnicza Estonii, również z 1938 roku35. Konieczna jest także wzmianka o dzisiejszym ustroju Francji. Być może w dziele życia generała de Gaulle’a - V Republice i jej konstytucji z 1958 r. jest pewien, choć zapewne bardzo niewielki wpływ polskich doświadczeń ustrojowych36.

Niewątpliwie dobrą cechą omawianej tu konstytucji było to, że zawierała bardzo przemyślane przepisy, pozwalające na kontynuację funkcjonowania władz państwa w czasie wojny, nawet w przypadku okupacji całego terytorium Polski. Wśród nich wymienić wypada: prawo prezydenta do wyznaczania następcy na czas wojny, kompetencje do wydawania dekretów w czasie trwania stanu wojennego37, możliwość przedłużania kadencji izb parlamentu i zwoływania ich w zmniejszonym składzie. Dlatego w czasie drugiej wojny światowej prawomocności konstytucji kwietniowej „w interesie racji stanu, nie ważyli się podważać nawet jej najzajadlejsi przeciwnicy bojkotujący ją przed wojną (...)„38. Stąd niewątpliwie gen. Sikorski, choć do entuzjastów tej ustawy zasadniczej z pewnością nie należał, objął stanowisko premiera i działał zgodnie z jej postanowieniami, uzupełnionymi co prawda de facto tzw. „umową paryską„39.

Znaczenie nielicznych, niewątpliwie pozytywnych cech konstytucji kwietniowej ustąpić musi jednak przed siłą argumentu, że była to konstytucja skrojona na miarę państwa autorytarnego, depczącego konsekwentnie reguły gry demokratycznej. I małą jest tu pociechą, że – parafrazując klasyków - „widmo autorytaryzmu krążyło wówczas po Europie„, a marszałek Piłsudski i jego następcy z czasów ”dekompozycji obozu sanacyjnego” nie byli bynajmniej najstraszliwszymi na świecie, czy tylko w Europie autokratami okresu międzywojennego.

Podobnie jak w przypadku wielu podobnych aktów prawnych, analiza samych przepisów konstytucji kwietniowej, bez przedstawienia ówczesnej sytuacji politycznej mija się z celem. Konstytucja ta była niewątpliwie pisana dla J. Piłsudskiego. Inna sprawa, czy marszałek rzeczywiście zechciałby zostać Prezydentem. Piłsudski zmarł jednak 12 maja 1935 r., czyli niedługo po podpisaniu ustawy zasadniczej, zatem niemożliwe stało się uzyskanie odpowiedzi na to pytanie. Doszło wówczas do tak zwanej „dekompozycji obozu sanacyjnego„, czyli powstania kilku konkurujących ze sobą grup. I. Mościcki – Prezydent w myśl konstytucji wręcz „monarchiczny„ – nie miał ani autorytetu, ani siły politycznej Piłsudskiego, posiadając przy tym poważnych konkurentów do schedy po marszałku, stąd nie był w stanie przejąć pełni władzy. Ostatecznie udało się odsunąć od wpływów W. Sławka (typowanego przez wielu na następcę Piłsudskiego) i powstał swoisty układ współrządzący państwem, złożony z trzech frakcji obozu sanacyjnego. Jedną z nich była „grupa zamkowa” Prezydenta Mościckiego (z zasłużonym dla rozwoju gospodarczego Polski E. Kwiatkowskim), druga skupiona była wokół Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych Śmigłego-Rydza, wreszcie bardzo niezależną pozycję posiadał J. Beck – minister spraw zagranicznych. Osią układu rządzącego był kompromis Mościcki – Rydz, przejawiający się m.in. przewidywanym wyborem Śmigłego-Rydza na następcę Mościckiego w 1940 r. i kuriozalnym, łamiącym normy konstytucyjne, okólnikiem (pismem do ministrów i wojewodów), wykoncypowanym przez premiera Sławoja-Składkowskiego 13 lipca 1936 r.: ”Zgodnie z wolą Pana Prezydenta Rzeczypospolitej Ignacego Mościckiego zarządzam, co następuje: Generał Rydz-Śmigły, wyznaczony przez Marszałka Piłsudskiego, jako pierwszy obrońca ojczyzny, pierwszy współpracownik Pana Prezydenta Rzeczypospolitej w rządzeniu Państwem, ma być uważany i szanowany, jako pierwsza w Polsce osoba po Panu Prezydencie Rzeczypospolitej. Wszyscy funkcjonariusze państwowi z Prezesem Rady Ministrów na czele okazywać mu powinni objawy honoru i posłuszeństwa„40.

Zatem reasumując – o ile Piłsudski miał pełnię władzy nie pełniąc najważniejszych funkcji państwowych, tak Mościcki teoretycznie posiadając pełnię władzy, musiał się nią dzielić.

Jak już wzmiankowano, wojna potwierdziła słuszność postanowień konstytucji kwietniowej związanych z funkcjonowaniem państwa w stanie zagrożenia. Już wkrótce po agresji niemieckiej Prezydent Mościcki wyznaczył swoim następcą marszałka E. Śmigłego-Rydza. Ponieważ po uderzeniu radzieckim obydwaj zostali internowani w Rumunii, kolejnym Prezydentem został wyznaczony przez Mościckiego B. Wieniawa-Długoszowski (dotychczasowy ambasador w Rzymie). Wieniawa objął formalnie urzędowanie po ogłoszeniu nominacji w „Monitorze Polskim„ z 26 września 1939 r. Niestety później – jak słusznie podkreśla P. Wieczorkiewicz („Historia polityczna Polski 1935-1945„) - ”w okolicznościach urągających najpierwszym interesom państwa polskiego”, na skutek bulwersującej ingerencji Francji w polskie sprawy wewnętrzne, przy dyskusyjnej moralnie postawie przyszłego premiera (gen. W. Sikorskiego), doszło do zmiany decyzji nominacyjnej41. I. Mościcki wyznaczył na swego następcę W. Raczkiewicza, należącego również do polityków sanacyjnych, ale nie tak eksponowanych jak Wieniawa. Nowy Prezydent 30 września 1939 r. mianował na stanowisko premiera W. Sikorskiego. Warto zauważyć, że nowy szef rządu, dotychczasowy zdecydowany przeciwnik sanacji, zdecydował się przyjąć tekę premiera i działać na podstawie kwestionowanej przez dotychczasową opozycję konstytucji kwietniowej. Wynikało to zapewne przede wszystkim z faktu, że zapewniała ona możliwość legalnego42 funkcjonowania władz państwowych na emigracji43.

Dokonano wszakże istotnego kroku politycznego. Zawarto umowę polityczną (wzmiankowaną już wyżej tzw. „umowę paryską„), która przewidywała, że Prezydent swoje uprawnienia przewidziane w konstytucji będzie wykonywał w uzgodnieniu z premierem. Wynikała ona rzecz jasna z bardzo silnej pozycji gen. Sikorskiego, który miał za sobą zarówno francuskich sojuszników, jak i powszechny nastrój rozliczeń w stosunku do ”reżimu sanacyjnego”. Przypomnijmy, że w końcu 1939 r. nie było jeszcze przesłanek do sprawiedliwej oceny stanu przygotowania Polski do wojny44, te dopiero pojawiły się po spektakularnej klęsce Francji, Wielkiej Brytanii, Belgii, Holandii, Norwegii w 1940 r., kampanii bałkańskiej 1941 r. i klęskach Armii Czerwonej w roku 1941. Ponadto zdecydowano się stworzyć Radę Narodową, będącą namiastką parlamentu, a stanowiącą reprezentację stronnictw i środowisk politycznych. Jej przewodniczącym został sędziwy I. Paderewski. Siedzibą polskich władz emigracyjnych było od listopada 1939 r. miasto Angers we Francji, a po jej klęsce – Londyn. Prezydent Raczkiewicz pozostał na urzędzie do końca wojny, natomiast na stanowisku premiera zachodziły zmiany. Jedna z nich w szczególnie dramatycznych okolicznościach – po śmierci gen. Sikorskiego w katastrofie45 w Gibraltarze tekę premiera objął S. Mikołajczyk. Ostatni rząd w czasie wojny utworzył T. Arciszewski.

Władze emigracyjne, mimo nader charakterystycznych dla polskiego życia publicznego swarów, starały się nieść godnie sztandar walki o niepodległość Polski46, aż do czasu rozstrzygającej o losach Polski decyzji naszych zachodnich aliantów47, uwzględniającej interesy geopolityczne ZSRR, której symbolem stały się porozumienia jałtańskie. Między innymi udało się stworzyć silne struktury podporządkowanego rządowi „londyńskiemu” Państwa Podziemnego.

5 lipca 1945 r. Stany Zjednoczone i Wielka Brytania cofnęły uznanie emigracyjnemu rządowi T. Arciszewskiego (i tym samym wszystkim „londyńskim„ organom), uznając Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej zorganizowany w zdominowanej przez ZSRR Polsce. Spodziewając się tego kroku, władze emigracyjne podjęły decyzję o kontynuowaniu działania, nawet w warunkach cofnięcia uznania przez większość państw na świecie. 29 czerwca 1945 w orędziu Prezydent Raczkiewicz poinformował o kontynuowaniu misji. Dało to początek dalszemu funkcjonowaniu ”rządu londyńskiego” i dalszemu obowiązywaniu konstytucji kwietniowej, ale już w bardzo symbolicznej formie.

Już w lipcu 1945 r., władze emigracyjne utraciły angielskie poparcie finansowe, co zapoczątkowało kilkudziesięcioletni okres trosk o finansowe zabezpieczenie ich funkcjonowania. Od tego czasu realne znaczenie „rządu londyńskiego” było oczywiście niewielkie, a wręcz znikome. Choć uznawany za prawowity przez znaczną część emigracji, posiadający swoich przedstawicieli we wszystkich ważniejszych skupiskach polskich, nie liczył się praktycznie w polityce międzynarodowej. Uznawany był jedynie przez nieliczne państwa, początkowo: Hiszpanię, Irlandię, Kubę, Liban, Watykan. Później i ta lista zaczęła się znacząco zmniejszać. Jego znaczenie dla wydarzeń w Polsce było także minimalne. Choć działalność władz na uchodźstwie była mocno nagłaśniana m.in. przez Radio Wolna Europa, a nawet wzmianki o nich pojawiały się w oficjalnych źródłach informacji w Polsce Ludowej48, część Polaków w kraju nie wiedziała nawet ich istnieniu.

Nie wzmacniały autorytetu władz londyńskich ostre i w sumie gorszące spory. W 1947 r. zmarł Prezydent Raczkiewicz, jego następcą został jeden z przedwojennych ministrów spraw zagranicznych A. Zaleski. Między innymi z jego osobą związany jest konflikt w środowisku emigracyjnym, który doprowadził do utworzenia alternatywnego ośrodka władzy, złożonego z Rady Trzech (swoistej alternatywnej głowy państwa, w składzie W. Anders, T. Arciszewski – po jego śmierci T. Bór-Komorowski, E. Raczyński), Egzekutywy Zjednoczenia Narodowego (rządu) i Tymczasowej Rady Jedności Narodowej (namiastki parlamentu). Dodatkowo jeszcze do roku 1955 funkcjonował, grupujący zwolenników S. Mikołajczyka Polski Narodowy Komitet Demokratyczny49. Do zjednoczenia doszło w 1972 r., kiedy po śmierci A. Zaleskiego jego następca S. Ostrowski został uznany przez wszystkie liczące się ugrupowania emigracyjne50. Połączenie się skłóconych ośrodków politycznych emigracji było niewątpliwie chwalebne, ale tragicznie spóźnione. Jeżeli istniały jakiekolwiek szanse odegrania roli na arenie międzynarodowej przez polskie władze na uchodźstwie, zostały one zaprzepaszczone rozbiciem politycznym.

Następcą Ostrowskiego na stanowisku Prezydenta „londyńskiego„ był – od 1979 r. - E. Raczyński, po nim godność tą przejął w 1986 r. K. Sabbat, ostatni zaś urząd głowy państwa na uchodźstwie sprawował R. Kaczorowski (od lipca 1989 r.). W grudniu 1990 r. R. Kaczorowski wraz z premierem ostatniego ”rządu londyńskiego” E. Szczepanikiem i innymi reprezentantami emigracji przyjechał do Polski. Po zaprzysiężeniu L. Wałęsy na urząd prezydencki, symbolicznie przekazano mu przywiezione z Londynu insygnia władzy, wywiezione z Polski we wrześniu 1939 r. Misja władz na uchodźstwie dobiegała końca. Misja oparta na postanowieniach konstytucji kwietniowej, która przy wszystkich swoich negatywnych cechach, zawierała bardzo przemyślane przepisy, pozwalające na ciągłe funkcjonowanie władz w stanie zagrożenia. Rzecz jasna znaczenia władz emigracyjnych po 1945 r. nie możemy oceniać w kategoriach sprawowania rzeczywistej władzy, ta była zaiste w śladowej postaci, lecz raczej w aspekcie moralnym, symbolicznego kontynuowania ciągłości państwa. I choć III Rzeczypospolita, mimo symbolicznych gestów z grudnia 1990 r., nie jest – i z oczywistych powodów nie mogła być - prawną kontynuatorką władz londyńskich, to niewątpliwie winniśmy pamiętać o tym, że konstytucja kwietniowa obowiązywała – co prawda tylko w wymiarze stricte symbolicznym - aż do początku lat 9051.

Konstytucją kwietniową można się interesować także w kontekście pojawiających się w debacie publicznej pomysłów negacji legalności istnienia Polski Ludowej52. Truizmem jest stwierdzenie, że tendencje takie zaczęły narastać w okresie po 2005 r., sprzyjającym rozliczeniom i „polityce historycznej”, głównie polegającej na gruntownej i bezwzględnej rozprawie z dziedzictwem PRL53.

Negacja państwowości ludowej prowadzi w prosty sposób do uznawania za jedyne legalne polskie instytucje państwowe istniejące w oparciu o konstytucję kwietniową. Jedną z konsekwencji takiego wnioskowania jest idea – choćby symbolicznego - „powrotu do legalizmu” poprzez przywrócenie mocy obowiązującej konstytucji kwietniowej. Pomysły takie obecne były już u zarania III Rzeczypospolitej, aczkolwiek pozostawały raczej na poboczu głównej dyskusji ustrojowej. Były wówczas w dosyć powszechnym odczuciu przejawem stworzonego przez M. Wańkowicza polskiego odpowiednika angielskiego wishfull thinking - czyli „chciejstwa”, nie wzbudzając większego zainteresowania głównych sił politycznych.

Nie zmieniły tego gesty symboliczne - wzmiankowany wyżej przyjazd w grudniu 1990 r. prezydenta emigracyjnego R. Kaczorowskiego, wraz z premierem E. Szczepanikiem oraz innymi przedstawicielami elity „Polskiego Londynu„ i uroczyste przekazanie na Zamku Królewskim insygniów II RP Lechowi Wałęsie. Można zgodzić się R. Habielskim, że wówczas ”Przeszłość spotkała się zatem z teraźniejszością, historia zatoczyła krąg„54, ale miało to li tylko charakter symbolu. III RP nie rodziła się deus ex machina jako bezpośredni prawny następca II RP i „państwowości emigracyjnej”, tylko w bólach ewolucji - na szczęście w sumie udanej. Inaczej zresztą być nie mogło.

W powyższym kontekście warto wspomnieć oryginalne wówczas pomysły Konfederacji Polski Niepodległej. Była to w okresie przełomu ustrojowego siła polityczna, która chyba najmocniej lansowała koncepcję restytucji państwowości międzywojennej. Mowa jest w tym przypadku o „Programie Trzeciej Rzeczypospolitej”. Nie wnikając w szczegóły, wypada zauważyć, że partia ta rozważała także przywrócenie mocy obowiązującej ustawy zasadniczej z 1935 r. Także w innych projektach KPN – konstytucji tymczasowej, czy pełnej ustawy zasadniczej, widoczna była wola nawiązania do konstytucji kwietniowej55.

Jednoznaczna - czemu trudno się dziwić - była opinia kończącego swoją działalność Rządu RP na Uchodźstwie, który funkcjonował w oparciu właśnie o konstytucję kwietniową. Charakterystyczny tu może być projekt ustawy zasadniczej pióra prof. J. Lityńskiego, ówczesnego Delegata Rządu RP na Kanadę. W uzasadnieniu jego projektu, złożonego „rządowi londyńskiemu„ czytamy, że ”...ustawa z dnia 23 kwietnia 1935 r., (...) jest do dziś legalnie obowiązującą Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej„56.

Podobne pomysły, już nie w formie opracowanych projektów konstytucji, były obecne w debacie publicznej. Za charakterystyczne można tu uznać np. wypowiedzi M. Wojciechowskiego, który wzywał do nieuznawania PRL, tworząc swoisty program „restytucji”, przy tym dosyć mozolnie próbując rozwiązać nierozwiązywalne równanie z wieloma niewiadomymi57 – jak zanegować Polskę Ludową, ale uniknąć negatywnych prawnych konsekwencji tego kroku58.

Mniej silnie wizja przywrócenia status quo ante była obecna w projektach konstytucyjnych ówczesnego Porozumienia Centrum, choć twórcy tez projektu konstytucji sygnowanego przez tą partię odwoływali się także do rozwiązań „instytucjonalnych polskiej Konstytucji Kwietniowej pozbawionych jednak jej autorytarnych elementów„59.

Nawiasem mówiąc, wpływ konstytucji kwietniowej był widoczny także w kilka lat temu ogłoszonym PiS-owskim projekcie konstytucji IV RP60. W tym przypadku autorzy nie proponowali jednak przywrócenia mocy obowiązującej konstytucji kwietniowej, a jedynie uchylenie konstytucji z 1997 roku (art. 169 projektu). Uznali zatem – choć zapewne z bólem – legalizm III Rzeczypospolitej. Dotychczasowa, wolna państwowość polska była bowiem w oczach twórców projektu swoistą, obciążoną przeszłością hybrydą. Projekt konstytucji PiS miał zrywać „z ukształtowaną przez postkomunizm podwójną tożsamością III Rzeczypospolitej, z rozwiązaniami, które stanowią pomieszanie tradycji niepodległego państwa polskiego z balastem PRL-u„61.

Dziś pomysły prostego powrotu do konstytucji kwietniowej nie mają właściwie w polskiej polityce, a tym bardziej w poważnych rozważaniach prawnoustrojowych racji bytu62. Jeżeli nawet walczy się z „dziedzictwem PRL„, to nie proponuje się przywrócenia mocy obowiązującej ustawy zasadniczej z 1935 r., tylko uderza się w podstawę prawną III RP. Właściwa – na przykład dla polityków PiS – niechęć do III RP jako tworu kalekiego jeżeli chodzi o genezę historyczna (swoista ”PRL-bis”) i chęć bezpośredniego nawiązania do przedwojennej państwowości, przy jednoczesnym zanegowaniu Polski Ludowej jako formy państwowości polskiej, znalazła swój wyraz w woli uchwalenia nowej konstytucji IV RP, a nie przywrócenia przedwojennej regulacji. Rzecz jasna nie wpływa to w tym przypadku na ocenę genezy Polski Ludowej i traktowanie konstytucji kwietniowej, jako jedynej legalnej podstawy funkcjonowania polskiej państwowości, także po 1945 r. Ocenę, do której chociażby z racji nader dyskusyjnych cech i genezy tej konstytucji, a także w wyniku realnej, dokonanej bez uprzedzeń politycznych oceny sytuacji po roku 1944 i ówczesnej polskiej państwowości, należy podchodzić – zdaniem piszącego te słowa – nader sceptycznie.

Na koniec niniejszego opracowania autor pragnie zamieścić drobną uwagę pro domo sua. Przedstawianie problemu legalności (czy raczej nielegalności) konstytucji kwietniowej dla piszącego te słowa jest dosyć trudne. Wiemy bowiem, że na jej podstawie funkcjonowały władze polskie na emigracji w okresie II-ej wojny światowej, których znaczenie dla walki Polski o niepodległość jest bardzo istotne. Po klęsce wrześniowej zamilkli nawet najbardziej konsekwentni krytycy prawomocności konstytucji kwietniowej, uznając, że jej dalsze obowiązywanie (a w szczególności przepisów pozwalających na funkcjonowanie - w zgodzie z nią - władz emigracyjnych) – jest w polskim interesie państwowym. Zatem powstaje pytanie - czy wypada pisać o nielegalności aktu, który po 1939 r. dał szansę na kontynuację ciągłości władz państwowych w warunkach wielkiej próby dziejowej?

Znany jest także fakt, że argument o nielegalności konstytucji kwietniowej został zręcznie wykorzystany przez PPR w walce o władzę po 1944 r. W samym Manifeście Lipcowym mowa jest o samozwańczym charakterze rządu polskiego w Londynie, który miał funkcjonować w oparciu o „faszystowską” konstytucję kwietniową63. Podobnie w Statucie Tymczasowym Rad Narodowych wspomniano o „demokratycznych zasadach Konstytucji Marcowej z r. 1921 obalonej wbrew narodowi przez totalistyczny system sanacyjno-ozonowy„64. Teza o nielegalności konstytucji kwietniowej, wraz z tą o powstaniu niezależnego, alternatywnego dla „Londynu„ ośrodka władzy (KRN i PKWN) i wygraniu przez ”blok demokratyczny” referendum w 1946 oraz wyborów 1947 roku były niejako mitem założycielskim Polski Ludowej. Stanowiły argument za odwołującą się do podstawowych założeń konstytucji marcowej nową władzą65. Dla piszącego zatem pojawia się istotny problem natury wręcz moralnej – czy negując legalność konstytucji kwietniowej nie idzie się śladami propagandy z lat 40.? Nauka polega wszakże na stawianiu niewygodnych pytań. Szczególnie dziś, gdy lansuje się przesycone (kontr)rewolucyjną żarliwością i odwagą, o którą jakże łatwo dwadzieścia lat po upadku systemu, pomysły zanegowania państwowości „PRL-owskiej”. Odmawiając zatem – z oczywistych względów - PKWN, KRN et consortes moralnego prawa i legitymacji do kwestionowania legalności konstytucji kwietniowej66, autor uważa, że pytania o takową należy stawiać.


Bibliografia:

  1. Adamczyk M., Pastuszka S., Konstytucje polskie w rozwoju dziejowym 1791-1982, Warszawa 1985
  2. Biskupski K., Założenia ustrojowe współczesnej Francji, Toruń 1963
  3. Burda A., Polskie prawo państwowe, Warszawa 1969
  4. Czachórski W. (Brzozowski A., Safjan M., Skowrońska-Bocian E.), Zobowiązania. Zarys wykładu, Warszawa 1999
  5. Czarny P., Mała konstytucja z 1947 r. a polska tradycja konstytucyjna, Przegląd Sejmowy nr 5/2007
  6. Garlicki A., 1815-2004. Historia Polska i Świat, Warszawa 2005
  7. Garlicki A., Józef Piłsudski 1867-1935, Warszawa 1988
  8. Garlicki L., Polskie prawo konstytucyjne zarys wykładu, Warszawa 2007
  9. Garlicki L., Łossowski P., Wstęp (w:) Konstytucja Estonii, Warszawa 1997
  10. Jarocki R., Pięć minut ambasadora. Rozmowy ze Stanisławem Gajewskim, Warszawa 1993
  11. Kallas M., Projekty konstytucyjne 1989-1991, Warszawa 1992
  12. Kierończyk P., Konstytucja kwietniowa i Konstytucja litewska z 1938 r. – próba porównania (w:) 13. Sarnecki P. (red.) Prawo konstytucyjne II Rzeczypospolitej. Nauka i instytucje, Kraków 2006
  13. Kierończyk P., Litewskie konstytucje z okresu międzywojennego, Gdańskie Studia Prawnicze, t. VII z 2000 r.
  14. Kierończyk P., Odzwierciedlenie tradycji ustrojowych w konstytucjach Polski i Litwy. Próba ogólnego porównania dwóch ustaw zasadniczych „najnowszej generacji”, Gdańskie Studia Prawnicze, Tom XII, Gdańsk 2004
  15. Kierończyk P., O różnicy pomiędzy „zmianą„ a ”rewizją”, czyli sygnalizacja jeszcze jednego naruszenia prawa przy uchwaleniu konstytucji kwietniowej, Zeszyty Naukowe Gdańskiej Wyższej Szkoły Administracji nr 7/2008
  16. Kierończyk P., Problem legalności konstytucji kwietniowej w świetle koncepcji „restytucji niepodległości”, Zeszyty Naukowe Wyższej Szkoły Administracji i Biznesu im. Eugeniusza Kwiatkowskiego w Gdyni, z. 12, Prawo 1, Gdynia 2009
  17. Kierończyk P., Projekt konstytucji IV RP, próba wstępnej, obiektywnej oceny niektórych rozwiązań, Zeszyty Naukowe Gdańskiej Wyższej Szkoły Administracji nr 5/2007
  18. Kierończyk P., System konstytucyjny państwa litewskiego (1922-1940), Gdańsk 2008
  19. Kierończyk P., Wprowadzenie do nauki prawa konstytucyjnego dla studentów administracji, Gdańsk 2008
  20. Kierończyk P., Zapomniane naruszenie prawa, czyli konstytucja kwietniowa a autonomia Śląska, Zeszyty Naukowe Gdańskiej Wyższej Szkoły Administracji nr 5/2007
  21. W. Komarnicki, Polskie prawo polityczne (geneza i system), Warszawa 2008 (reprint wydania z 1922 r.)
  22. Komarnicki W., Ustrój państwowy Polski współczesnej. Geneza i system, Kraków 2006 (reprint wydania wileńskiego z 1937 r.)
  23. Kula M., Historia Brazylii, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk 1987
  24. Lewandowski J., Estonia, Warszawa 2001
  25. Łabno-Jabłońska A., Zgromadzenie Republiki Portugalii, Warszawa 1993
  26. de Oliviera Marques A. H., Historia Portugalii, t. II , XVII-XX w., Warszawa 1987
  27. Mażewski L., Prezydencjalna odmiana systemu parlamentarnego w konstytucji kwietniowej, Studia Prawnicze nr 3-4 z 1984 r.
  28. Miranda J., Kownacki P., Wstęp (w:) Konstytucja Republiki Portugalskiej, Warszawa 2000
  29. Pobóg-Malinowski W., Najnowsza historia polityczna Polski, t. II, 1919-1939, Londyn 1956
  30. Roszkowski W. (Albert A.), Historia Polski 1914-1990, Warszawa 1992
  31. Skrzydło W. (red.), Prawo konstytucyjne, Lublin 1994
  32. Wieczorkiewicz P., Historia polityczna Polski 1935-1945, Warszawa 2005
  33. Wojciechowski M., Nie uznawajmy PRL, tekst na stronach internetowych http://www.opoka.org.pl/biblioteka/P/PS/nie_uznawajmy_prl.html
  34. Wojtyczek K., Wstęp (w:) Konstytucja Brazylii, Warszawa 2004
  35. Zieliński H., Historia Polski 1914-1939, Warszawa-Wrocław-Kraków-Gdańsk-Łódź 1985
  1. Niniejszy artykuł oparto w dużym stopniu na odpowiednim fragmencie podręcznika akademickiego – P. Kierończyk,Wprowadzenie do nauki prawa konstytucyjnego dla studentów administracji, Gdańsk 2008, s. 297-224, wykorzystano także w istotnym zakresie inne opracowanie - P. Kierończyk, Problem legalności konstytucji kwietniowej w świetle koncepcji „restytucji niepodległościZeszyty Naukowe Wyższej Szkoły Administracji i Biznesu im. Eugeniusza Kwiatkowskiego w Gdyni, z. 12, Prawo 1, Gdynia 2009. []
  2. Zob. uwagi L. Garlickiego, dotyczące współczesnych nam konsekwencji terminologicznych uchwalenia ustawy w ostatnim, trzecim czytaniu przez Sejm. Polskie prawo konstytucyjne zarys wykładu, Warszawa 2007, s. 233: „W momencie uchwalenia projekt staje się ustawą, dalsze prace legislacyjne są więc prowadzone nad ustawą z dnia… […]”. []
  3. To jest wystarczającej do zmiany konstytucji. []
  4. W. Roszkowski (A. Albert), Historia Polski 1914-1990, Warszawa 1992, s. 63. O dużej skali dokonywanych przez władze manipulacji wyborczych pisze także np. A. Garlicki, J. Piłsudski 1867-1935, Warszawa 1988, s. 595-599, choć zauważyć należy, że ten sam autor przyznaje, iż: „Niezależnie od fałszerstw, terroru i zastraszania wybory 1930 r. pokazały, że obóz rządzący nie jest izolowany społecznie (...)„, tamże, s. 599. Ogólnie o wyborach ”brzeskich” zob. także w: A. Garlicki, Historia 1815-2004. Polska i świat, Warszawa 2005, s. 290-292 i H. Zieliński, Historia Polski 1914-1939, Warszawa-Wrocław-Kraków-Gdańsk-Łódź 1985, s. 212. []
  5. Jest to niewątpliwa reminiscencją postanowień konstytucji 3 maja 1791 r., której art. VI stanowił „(...) porę i czas rewizji i poprawy konstytucji co lat dwadzieścia pięć naznaczamy”. Zob. np. M. Adamczyk, S. Pastuszka, Konstytucje polskie w rozwoju dziejowym 1791-1982, Warszawa 1985, s. 17. []
  6. Zob. np. rozróżnienie pojęć „zmiany„ i ”rewizji” konstytucji w skrypcie pióra L. Garlickiego, Polskie…, dz. cyt., Warszawa 2007, s. 35. []
  7. W. Komarnicki, Polskie prawo polityczne (geneza i system), Warszawa 2008 (reprint wydania z 1922 r.), s. 580-582. W cytacie zachowano pisownię oryginału. []
  8. Szerzej o powyższym zagadnieniu w: P. Kierończyk, O różnicy pomiędzy „zmianą„ a ”rewizją”, czyli sygnalizacja jeszcze jednego naruszenia prawa przy uchwaleniu konstytucji kwietniowej, Zeszyty Naukowe Gdańskiej Wyższej Szkoły Administracji nr 7/2008. []
  9. Komisja konstytucyjna zadecydowała większością głosów w dniu 18 stycznia 1934 r., aby przyjąć tezy za podstawę dalszych prac nad ustawą zasadniczą i złożyć sprawozdanie z dotychczasowych prac na plenarnym posiedzeniu Sejmu. W. Komarnicki, Ustrój państwowy Polski współczesnej. Geneza i system, Kraków 2006 (reprint wydania wileńskiego z 1937 r.), s. 158. []
  10. Tamże, s. 159. Dalszy przebieg debaty sejmowej, prowadzący do uchwalenia konstytucji, a także późniejsze prace w Senacie i ponowne – w Sejmie przedstawione są przede wszystkim w oparciu o wzmiankowaną tu książkę W. Komarnickiego (s. 159-170). Zob. tamże wymienioną (w przypisach) literaturę i teksty źródłowe. []
  11. Był to niewątpliwie błąd taktyczny ze strony opozycji, ale bez wpływu na negatywną prawną ocenę procedury zastosowanej przy uchwalaniu konstytucji. []
  12. Przy nieobecności opozycji na sali, rzeczywiście liczba posłów BBWR zapewniała większość 2/3. []
  13. Warto zagadnienie usystematyzować za A. Garlickim, Józef Piłsudski..., dz. cyt., s. 681 (a dokładnie za cytowaną przez tego autora Historią państwa i prawa Polski 1919-1939. Część I pod red. F. Ryszki), Warszawa 1962): „Naruszenie prawa dotyczyło: 1) artykułu 125 konstytucji, który wymagał, aby wniosek o zmianę konstytucji był podpisany przez 1/4 ustawowej liczby posłów (a takiego wniosku na porządku dziennym posiedzenia w ogóle nie było), a zapowiedziany co najmniej na 15 dni; 2) artykułu 47 regulaminu Sejmu, który zakazywał sprawozdawcy komisji zgłaszać jakiekolwiek wnioski bez upoważnienia komisji (...); artykułu 53 regulaminu Sejmu, który nakazywał przeliczenie głosów w przypadku konieczności ustalenia większości kwalifikowanej„. Można podnieść także potencjalną niezgodność z art. 3 konstytucji, który przewidywał uchwalanie ustaw w sposób ”regulaminowo ustalony” - tzn. w trzech czytaniach (tezy konstytucyjne, uznane za projekt konstytucji, zostały uchwalone en bloc „od razu” w drugim i trzecim czytaniu). W. Komarnicki, Ustrój..., dz. cyt., s 160. []
  14. A. Garlicki, Józef Piłsudski…, dz. cyt., s. 682. Inna sprawa, iż wydaje się prawdopodobne, że wcześniej J. Piłsudski rozważał także krok bardziej radykalny (i naruszający elementarne zasady prawne) – oktrojowanie konstytucji. Możliwość taką przedstawiał w wywiadzie z czerwca 1928 r. Tamże, s. 541. []
  15. W którym BBWR posiadał odpowiednią większość, więc zasadniczych obaw ówczesnej władzy o wynik owej debaty być nie mogło. []
  16. W. Komarnicki, Ustrój państwowy..., dz. cyt., s. 169. []
  17. Szerzej jest mowa o tym w: P. Kierończyk, Zapomniane naruszenie prawa, czyli konstytucja kwietniowa a autonomia Śląska, Zeszyty Naukowe Gdańskiej Wyższej Szkoły Administracji nr 5/2007. Poniższe uwagi o zmianie statutu organicznego przez konstytucję kwietniową oparte są głównie na tym artykule. []
  18. Zob. P. Kierończyk, Wprowadzenie..., dz. cyt., s. 25. []
  19. W. Jaworski, Konstytucja 17 marca 1921 r. (Prawa Państwa Polskiego zeszyt II A), s. 7 i 125. Za: W. Komarnicki, Ustrój…, dz. cyt., s. 197. []
  20. Jest to umowa, której zawarcie następuje przez przystąpienie do warunków przedstawionych przez jedną stronę. Zob. np. W. Czachórski (A. Brzozowski, M. Safjan, E. Skowrońska-Bocian), Zobowiązania. Zarys wykładu, Warszawa 1999, s. 138. []
  21. Utrzymujący w mocy dotychczasowe prawa i rozporządzenia obowiązujące na Śląsku przed przyłączeniem do Polski, o ile nie zostały zmienione zgodnie ze statutem organicznym. []
  22. Zwracał na to uwagę chociażby A. Burda, Polskie prawo państwowe, Warszawa 1969, s. 99. []
  23. W. Komarnicki, Ustrój…, dz. cyt., s. 182. []
  24. Tak w: W. Skrzydło (red.), Prawo konstytucyjne, Lublin 1994, s. 61-67. []
  25. Zob. np. A. H. de Oliviera Marques, Historia Portugalii, t. II , XVII-XX w., Warszawa 1987, s. 336-425. Zob. także J. Miranda, P. Kownacki, Wstęp (w:) Konstytucja Republiki Portugalskiej, Warszawa 2000, s. 10-11, A. Łabno-Jabłońska, Zgromadzenie Republiki Portugalii, Warszawa 1993, s. 6. []
  26. Nie można dlatego przyznać racji L. Mażewskiemu, notabene autorowi niezwykle ciekawych rozpraw historycznych i prawnych, w tym jednego z lepszych artykułów o konstytucji kwietniowej, który określił system rządów przez nią wprowadzonych jako prezydencjalną odmianę systemu parlamentarnego (L. Mażewski, Prezydencjalna odmiana systemu parlamentarnego w konstytucji kwietniowej, Studia Prawnicze nr 3-4 z 1984 r.). []
  27. W. Komarnicki, Ustrój…, dz. cyt., s. 202. []
  28. W. Komarnicki, Ustrój…, dz. cyt., s. 324. []
  29. Zagadnienia te regulowała nie tyle sama konstytucja, co odpowiednia ordynacja wyborcza z 8 lipca 1935 r. []
  30. Trudno dokonywać stopniowania restrykcyjności dyktatur, ale jak się wydaje reżim sanacyjny mieścił się gdzieś pomiędzy stosunkowo liberalną Estonią dyktatury Pätsa i Laidonera i bardziej restrykcyjnymi Litwą oraz Łotwą. Oczywiście - hitlerowskie Niemcy, czy stalinowski Związek Radziecki pozostają w tym przypadku poza skalą porównań. []
  31. Ogólnie to zagadnienie przedstawione zostało w: P. Kierończyk, Konstytucja kwietniowa i Konstytucja litewska z 1938 r. – próba porównania (w:) P. Sarnecki (red.) Prawo konstytucyjne II Rzeczypospolitej. Nauka i instytucje, Kraków 2006, s. 240-241. []
  32. Prezydentem tego kraju w latach 1930-1945 i 1951-1954 był G. Vargas. W pierwszym okresie swoich rządów, szczególnie po zamachu stanu w 1937 r. sprawował władzę dyktatorską. F. Campos, autor konstytucji Brazylii, ogłoszonej przez Vargasa w listopadzie 1937 r., najprawdopodobniej wzorował się na konstytucji kwietniowej. Zob. M. Kula, Historia Brazylii, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk 1987, s. 200-201. Zob. także przypis następny. []
  33. K. Wojtyczek, Wstęp (w:) Konstytucja Brazylii, Warszawa 2004, s. 11. []
  34. Zwraca uwagę, że z polskich doświadczeń korzystał kraj, który w okresie międzywojennym nie miał przecież z Polską przyjaznych stosunków. Zob. np. liczne prace J. Łossowskiego dotyczące historii Litwy i relacji polsko-litewskich, tudzież: P. Kierończyk, Litewskie konstytucje z okresu międzywojennego, Gdańskie Studia Prawnicze, t. VII z 2000 r., s. 243-260; tenże,System konstytucyjny państwa litewskiego (1922-1940), Gdańsk 2008. []
  35. Ogólna charakterystyka w: L. Garlicki, P. Łossowski, Wstęp (w:) Konstytucja Estonii, Warszawa 1997, s. 18-19. Zob. Także, J. Lewandowski, Estonia, Warszawa 2001, s. 108-109. []
  36. Generał de Gaulle podstawowe elementy swojej koncepcji ustrojowej zawarł w swoim przemówieniu w Bayeux w czerwcu 1946 r., a myśl o wzmocnieniu władzy wykonawczej była obecna we francuskiej polityce już wcześniej (zob. np. K. Biskupski, Założenia ustrojowe współczesnej Francji, Toruń 1963, s. 54-56), jednak charakterystyczne jest zainteresowanie generała koncepcjami politycznymi Piłsudskiego i samą konstytucją kwietniową. Na marginesie - historia jak się okazuje pisze niezwykle ciekawe scenariusze, o których zapominają często ci z historyków, którzy chcą widzieć przeszłość na zasadzie czarno-białej. Otóż generał de Gaulle’a szczególne zainteresowanie polityką Piłsudskiego i konstytucją kwietniową przejawiał w rozmowach z ambasadorem PRL w Paryżu S. Gajewskim w latach 50. (jeszcze przed powrotem generała do władzy). Pytania francuskiego polityka były na tyle dociekliwe, że Gajewski zadecydował napisać i dostarczyć mu odpowiedni konspekt. „Komunistyczny„ ambasador - w czasach jeszcze nie dobitego stalinizmu - piszący „burżuazyjnemu„ politykowi konspekt o ”faszystowskiej” Polsce – czyż to nie doskonały argument za postrzeganiem historii i ludzkich zachowań jako wielobarwnej palety, a nie monochromatycznego obrazu? R. Jarocki, Pięć minut ambasadora. Rozmowy ze Stanisławem Gajewskim, Warszawa 1993, s. 96-97. []
  37. (Ich daleką reminiscencją jest regulacja z art. 234 konstytucji RP z 1997 r. Zob. uwagi w: P. Kierończyk, Odzwierciedlenie tradycji ustrojowych w konstytucjach Polski i Litwy. Próba ogólnego porównania dwóch ustaw zasadniczych „najnowszej generacji”, Gdańskie Studia Prawnicze, Tom XII, Gdańsk 2004, s. 129. []
  38. P. Wieczorkiewicz, Historia polityczna Polski 1935-1945, Warszawa 2005, s. 122. Z „kronikarskiego obowiązku„ wypomnieć jednak wypada, że byli także „skupieni już w Paryżu (we wrześniu 1939 r. – przyp. aut.) przeciwnicy systemu pomajowego, wywodzący się przede wszystkim z szeregów Frontu Morges„, którzy rozważali powołanie ”samozwańczego Komitetu Narodowego”. Tamże, s. 111. []
  39. 30 listopada 1939 r. prezydent Raczkiewicz zadeklarował, że przepisy konstytucji kwietniowej, które uprawniają go do samodzielnego działania będzie wykonywał w porozumieniu z premierem. Tamże, s. 122. Zauważyć przy tym wypada, że o jakiejkolwiek legalności w sensie prawno-konstytucyjnym „umowy paryskiej” mowy być nie może. Stanowiła ona zatem sui generisnielegalną nowelizację nielegalnej konstytucji kwietniowej. []
  40.  O ww. okólniku zob.: W. Pobóg-Malinowski, Najnowsza historia polityczna Polski, t. II, 1919-1939, Londyn 1956, s. 597-598; P. Wieczorkiewicz, Historia…, dz. cyt., s. 27 i P. Kierończyk, Wprowadzenie..., dz. cyt., s. 203-204. []
  41. P. Wieczorkiewicz, Historia…, dz. cyt., s. 114. []
  42. Tak to chciano postrzegać, umacniając autorytet władz emigracyjnych. Bardziej poprawnie – opartego na konkretnych przepisach konstytucyjnych, mimo ich dyskusyjnej genezy. Inna sprawa, że oparcie istnienia władz emigracyjnych o przepisy wcześniejszej, w pełni legalnej konstytucji marcowej było z oczywistych powodów niezbyt realne. []
  43. Paradoksalnie, konstytucja kwietniowa uzyskała swoiste „dobre imię” dzięki jednej z największych klęsk narodu polskiego – zadanej przez najeźdźców we wrześniu i październiku 1939 r. Bez tej katastrofy, której konsekwencją było funkcjonowanie władz emigracyjnych, wokół których powstał consensus ustalony także przez siły polityczne, które przed wojną legalność konstytucji kwestionowały, byłaby nieciekawym, autorytarnym epizodem w historii konstytucjonalizmu polskiego. Stało się inaczej i nie do końca legalna ustawa zasadnicza awansowała niezasłużenie w oczach wielu do rangi symbolu legalizmu państwowo-prawnego. []
  44. Oczywiście sprawiedliwość oceny, nie może oznaczać, zdaniem autora tego tekstu, pominięcia szeregu rzeczywistych uchybień władz sanacyjnych związanych z przygotowaniem państwa do wojny. Jest to jednak zupełnie odrębny temat. []
  45. Mimo wyniku niedawnej sekcji zwłok gen. Sikorskiego, nadal w debacie publicznej pojawia się wersja o dokonanym w Gibraltarze zamachu, którą należy jednak uznać za mało prawdopodobną. []
  46. Nie wnika się w tym miejscu w szerszą ocenę racjonalności decyzji podejmowanych przez władze emigracyjne i ich ekspozyturę cywilną oraz wojskową w kraju. []
  47. Dla wielu – będącej przykładem bezprzykładnej zdrady, dla innych po prostu przykładem nieubłaganych praw, którymi rządzi się polityka. []
  48. W formie ciekawostki można wspomnieć znany film „Kalosze szczęścia„ z 1958 r., gdzie pojawia się scena potwierdzająca istnienie ”władz londyńskich” (w ironicznej formie odnosząc się do sporów w ich obrębie). []
  49. O konflikcie wśród emigracji, wokół tzw. sprawy Bergu i prezydenta Zaleskiego, który doprowadził do faktycznego istnienia dwóch „rządów londyńskich” zob. np. w: R. Habielski, Polski Londyn, Wrocław 2000, s. 96-97. []
  50. Nie oznaczało to jednak całkowitej jedności . Warto tu wspomnieć o postaci „alternatywnego prezydenta emigracyjnego” J. Nowiny-Sokolnickiego, oraz jego aktualnego (w 2010 r. – sic!) następcy - J. Z. Potockiego. Zob. np. biogramy obydwu z nich na popularnej Wikipedii. []
  51. III Rzeczpospolita, zdaniem piszącego te słowa słusznie, z nielicznymi wyjątkami (np. uposażenie dla prezydenta Kaczorowskiego) zignorowała w wymiarze prawnym fakt istnienia „rządu londyńskiego” po drugiej wojnie światowej. Dotyczyło to także np. dekretu Prezydenta RP z dnia 11 listopada 1956 r., o zmianie rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 13 grudnia 1927 r. o godłach i barwach oraz o oznakach, chorągwiach i pieczątkach przez umieszczenie na koronie orła białego krzyża. Zob. np. wzmiankę o tym dekrecie na stronie internetowej http://www.intronizacja.pl/index601e.html?Page=artykul&Id=Inicjatywa_referendalna. []
  52. Poniższy fragment niniejszego opracowania oparty jest głównie na części artykułu – P. Kierończyk, Problem legalności konstytucji kwietniowej w świetle koncepcji „restytucji niepodległościZeszyty Naukowe Wyższej Szkoły Administracji i Biznesu im. Eugeniusza Kwiatkowskiego w Gdyni, z. 12, Prawo 1, Gdynia 2009, s. 29-56. []
  53. W niniejszym artykule stosuje się zamiennie określenia PRL i Polska Ludowa, akceptując przyjętą praktykę w języku potocznym. Należy jednak pamiętać, że oficjalna nazwa państwa uległa zmianie dopiero na mocy konstytucji z 22 lipca 1952 r. []
  54. R. Habielski, Polski Londyn, dz. cyt., s. 113. []
  55. M. Kallas, Projekty konstytucyjne 1989-1991, Warszawa 1992, s. 12-13. Zob. tam cytowany Program Trzeciej Rzeczypospolitej, Warszawa, lipiec 1991. []
  56. M. Kallas, dz. cyt., s. 15. []
  57. Chociażby z tego względu, że negacja legalności Polski Ludowej mogłaby prowadzić do zakwestionowania przekształceń własnościowych z początku jej istnienia. Część społeczeństwa (pytanie – jak duża?) zgodziłaby się może z zanegowaniem legalności reformy rolnej, czy nacjonalizacji przemysłu, ale wątpić należy, czy nawet najbardziej „restytucyjnie„ nastawione środowiska zaakceptowałyby weryfikację skutków powojennych regulacji ”o majątkach poniemieckich i opuszczonych”. []
  58. Nie można przy tym odmówić temu autorowi wiedzy, pomysłowości i umiejętności argumentacji – przy jednoczesnym uznaniu jego poglądów za nierealistyczne. Przypomnijmy może niektóre jego słowa: (...) Sądzę jednak, że po drodze przyszła konstytucja ma jeszcze jedno zadanie — określenie stosunku demokratycznej Rzeczpospolitej Polskiej do tworu zwanego PRL. Może to uczynić w rozdziale Przepisy przejściowe lub podobnym, ale nie wolno jej tej sprawy pomijać. Jakich zaś sformułowań użyć, wcale nie jest rzeczą oczywistą (...) Czy uznamy PRL za byt legalny? Pytanie, wbrew pozorom jest złożone. Legalność rozumiana jest potocznie na różne sposoby. Pisząc o tym („Przegląd Katolicki„ 1989 nr 38) zaproponowałem wyróżnić cztery warunki pełnej legalności władzy: faktyczne jej sprawowanie, poparcie większości, dojście do władzy zgodne z obowiązującą procedurą (a potem jej sprawowanie bez gwałcenia prawa), wreszcie uznanie ze strony innych państw. Rząd nie spełniający jednego z tych czterech warunków jeszcze się mieści w ramach legalności. Dwóch — już nie. A to była właśnie PRL. Rządy komunistyczne w Polsce powstały drogą przemocy i fałszerstw wyborczych, dzięki przemocy się utrzymywały i nie było w ich dziejach momentu, kiedy mogły liczyć na zwycięstwo w demokratycznych wyborach. Sam fakt kontroli nad armią, policją i administracją oraz uznanie ze strony konformistycznie nastawionej wspólnoty międzynarodowej nie wystarcza do uznania ich za legalne. Ze względu na wpływy ZSRR były one ponadto tylko w części suwerenne, co zmniejsza stopień spełnienia wymienionych dwóch warunków. Można by tu co najwyżej mówić o jakiejś pół - czy zgoła ćwierćlegalności„. Można zwrócić także uwagę na próby - dokonywane przez M. Wojciechowskiego - żmudnego oddzielania, co z dziedzictwa PRL powinno być zachowane i szukania odpowiednich w tym zakresie rozwiązań. Kilka dalszych cytatów z ww. autora: ”Jeśli chodzi o odziedziczone po PRL umowy międzynarodowe, możliwe są dwa rozwiązania. Pierwsze, to łączna ratyfikacja traktatów z mocą wsteczną, oparta na założeniu, że legalne władze polskie też by je zawarły. Druga, to stwierdzenie, że wobec uznania międzynarodowego władz PRL, przyznajemy im prawo do reprezentowania w tym czasie Polski na zewnątrz. W obu wypadkach nie każda umowę i nie każdy podpis musimy uznawać (...) Przede wszystkim tracą wszelką legalność ustawy i umowy wymierzone przeciw Polsce oraz życiu, w wolności i godności jej obywateli. Ustawy dyskryminacyjne trzeba uznać za niebyłe. (...) Nie widzę jednak żadnych trudności z oddaniem budynków sklepów, działek w miastach (jak je właściciele sprzedadzą lub wynajmą, zapłacą państwu i gminie podatek). Powinny też zostać zwrócone domy ziemian. (Co do ziemi roszczenia pokrzywdzonych można pokryć, oddając puste PGRy.) Własność przemysłowa i handlowa to gorsza sprawa, bo tylko nieliczne zakłady, z lat czterdziestych istnieją dotąd w zbliżonym kształcie. Typowym rozwiązaniem byłyby w wypadku majątku niemożliwego do odtworzenia pakiety akcji prywatyzowanych przedsiębiorstw”. M. Wojciechowski, Nie uznawajmy PRL, tekst na stronach internetowych opoka.org.pl/biblioteka/P/PS/nie_uznawajmy_prl.html. []
  59. M. Kallas, dz. cyt., s. 12. []
  60. Zob. P. Kierończyk, Projekt konstytucji IV RP, próba wstępnej, obiektywnej oceny niektórych rozwiązań, Zeszyty Naukowe Gdańskiej Wyższej Szkoły Administracji nr 5/2007. Tekst PiS-owskiego projektu konstytucji jest dostępny na stronach internetowychwww.pis.org.pl. []
  61. Zob. komentarz do projektu konstytucji pióra K. M. Ujazdowskiego na wymienionych w poprzednim przypisie stronach internetowych. []
  62. Interesujące (i skądinąd mające rozstrzygający charakter) jest w tej materii dosyć krytyczne wobec genezy Polski Ludowej, ale jednocześnie wyważone stanowisko Trybunału Konstytucyjnego, przypomniane przez P. Czarnego w kontekście oceny legalności małej konstytucji z 1947 r.: „Warto tylko zwrócić uwagę na pewną »osłabioną«, ale ważną z praktycznego punktu widzenia, wersję koncepcji uprawomocnienia Małej konstytucji, którą zarysował Trybunał Konstytucyjny. Polega ona przede wszystkim na przyjęciu, iż »sprawa legalności działania władz państwowych narzuconych Polsce w 1944 r. należy dziś do sfery ocen historycznych i politycznych, które nie mogą być przenoszone bezpośrednio na sferę ukształtowanych wówczas stosunków prawnych«. Trybunał wyraźnie stanął na stanowisku, iż mamy do czynienia z »brakiem konstytucyjnoprawnej legitymacji takich organów jak PKWN, KRN, Rząd Tymczasowy, a także wątpliwą legitymacją później istniejących organów«, co odnosi się w pierwszej kolejności właśnie do Sejmu Ustawodawczego. Jednak w ocenie TK »nie może to nieść konsekwencji w postaci ignorowania faktu, że efektywnie wykonywały one władzę państwową«. Trybunał podkreślił, iż akty normatywne tych organów były podstawą rozstrzygnięć indywidualnych, które ukształtowały stosunki prawne w wielu dziedzinach życia społecznego, zaś »upływ czasu, który z punktu widzenia prawa nie jest zjawiskiem obojętnym, nadał tym stosunkom trwałość«. Inaczej mówiąc, Trybunał Konstytucyjny stwierdził, iż prawnie istotne są aktualne do dziś praktyczne skutki aktów normatywnych władz Polski Ludowej, a nie ogólna ocena legalności ich działań. W zakresie tych skutków prawnych mamy do czynienia z sytuacją, gdy (przynajmniej jeśli chodzi o akty z drugiej połowy lat 40. XX w.) zostały one utrwalone przez upływ czasu, i to dość długiego czasu”. P. Czarny, Mała konstytucja z 1947 r. a polska tradycja konstytucyjna, Przegląd Sejmowy nr 5/2007, s. 60-61. Zob. tamże cytowane (w przypisach 15 i 16) orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego (opublikowane w: OTK ZU2001, seria A, nr 8, poz. 266, OTK ZU 2005, seria A, nr 4, poz. 44). Z powyższych spostrzeżeń można wysnuć jednoznaczny wniosek, że TK wszelkie idee prostej restytucji „status quo ante” (czyli państwowości przedwojennej) i negacji państwowości ludowej odrzucił. []
  63. Zob. np. A. Garlicki, Historia 1815-2004…, dz. cyt., s. 404. []
  64. A. Burda, Polskie…, dz. cyt. 1969, s. 117. []
  65. Pojęcie „podstawowych założeń” nigdy nie zostało doprecyzowane. W praktyce oznaczało to oczywiście nie przywrócenie konstytucji marcowej, ale odwoływanie się do jej przepisów wtedy, gdy sprawującym władzę w Polsce było to na rękę. P. Kierończyk, Wprowadzenie…, dz. cyt., s. 214. []
  66. Co nie zmienia innego faktu, że autor konsekwentnie uważa tzw. Polską Ludową za jedyną realnie istniejącą po wojnie formę państwowości polskiej, której działania nie mogą być przekreślane aktem „delegalizacji”. []

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

1 komentarz

  1. Anonim pisze:

    Mała acz ważna uwaga. W momencie nominacji Wieniawy - a dokładniej ogłoszenia jej w Monitorze Polskim. Ten się ukazał, choć znaczna jego część została skonfiskowana przez Francuzów, Mościcki zostawał b. prezydentem profesorem chemii bodajże, co oznacza, że de iure kolejna nominacja czyli Raczkiewicza i Mościckiego była nie ważna. Co ciekawe obie te nominacja po prostu wymusili Francuzi, a potem rozgrywali ich jak chcieli. Kolejnym deliktem była sytuacja kiedy Raczkiewicz uznał, że ceduje część uprawnień na premiera i będzie się konsultował. Zgodnie z literą i duchem nielegalnej konstytucji było to złamanie prawa przez nielegalnego prezydenta na rzecz nielegalnego premiera.
    Ostatnim Prezydentem wedle kwietniowej był Wieniawa.

Zostaw własny komentarz