„D-Day. Bitwa o Normandię” - A. Beevor - recenzja


W nasze ręce trafiła kolejna książka znanego brytyjskiego historyka Antony’ego Beevora, tak jak poprzednie1 ukazała się ona nakładem krakowskiego Wydawnictwa Znak.

Tym razem czytelnik dostaje do ręki opis alianckiej inwazji na Normandię wraz z przedstawieniem działań zbrojnych, aż do momenty wyzwolenia Paryża w sierpniu 1944 r. Znów mamy do czynienia z niezwykle imponującą jeżeli chodzi o objętość pozycję, licząca ponad 600 stron, jednak podobnie jak w przypadku pozostałych prac Autora, książkę tę czyta się niezwykle dobrze i szybko tak więc, nawet nie zdążyłem zorientować się kiedy dotarłem do zakończenia.

Praca utrzymana jest w nurcie tzw. „living history”, gdzie wojnę widzimy nie z za biurek sztabowców, lecz wielokrotnie oczami szeregowców, podoficerów i oficerów jak również cywili, którzy walczyli i ginęli na pierwszej linii frontu. Oczywiście dla niektórych może być to wadą, jednak mnie osobiście ten typ opisywania działań zbrojnych w Normandii przypadł do gustu. Taki sposób narracji powoduje, że książkę czyta się niemal jak powieść, jednak wszystko co opisał na kartach swej pracy Beevor zdarzyło się naprawdę, a my możemy niemal poczuć zapach prochu, krwi czy spalonego sprzętu który unosił się w powietrzu w czasie trwania bitwy o Normandię. Odczuwamy również wraz z żołnierzami grozę sytuacji, kiedy na każdym kroku czyha śmierć i nigdy nie można być pewnym gdzie konkretnie znajduje się wróg, jak to miało miejsce w trakcie starci w bocage2, gdy nawet po wyparciu przeciwka okazywało się, że pojawiał się on nagle na tyłach korzystając z wcześniej przygotowanych kryjówek i tuneli. Beevor sięgnął zarówno do wspomnień żołnierzy alianckich jak i niemieckich, dzięki czemu mamy obraz tego co działo się po obu stronach frontu.

Jeżeli chodzi o samo wydanie to prezentuje się ono okazale, kolorowa obwoluta a pod nią twarda czarna okładka z czerwono-złotymi tłoczeniami powoduje, że książka może być ozdobą naszej biblioteczki, kolejnym atutem książki jest spora ilość map, dzięki którym możemy szybko zorientować się w sytuacji jaka panowała w danym momencie na normandzkim froncie, przy czym w przeciwieństwie do Walki o Hiszpanię… zostały one umieszczone w poszczególnych rozdziałach, a nie na początku książki, co wpłynęło na poprawę komfortu korzystania z nich, również spora ilość zdjęć przemawia na korzyć pracy Beevora. Na plus należy również zapisać uwzględnienie w przypisach i bibliografii prac które doczekały się polskiego tłumaczenia. Aczkolwiek czytelnik może odczuć brak indeksu nazw geograficznych, co przy tak obszerenej monografii powoduje, że znalezienie informacji o walkach w konkretnej miejscowości może stanowić pewien problem.

Skoro mowa o mankamentach to przyjrzyjmy się błędom, które wkradły się w tekst, jest ich niewiele jednak np. na stronie 522 dowiadujemy się, że 10 psk „[…] wzmocnił swój pułk rozpoznawczy […]”. Mamy doczyniania również z pewnymi niedomówieniami np. w przypadku prób zdobycia Saint-Lô, nie dowiemy się dlaczego 29. DP prowadziła natarcie w taki a nie inny sposób.

Można mieć również uwagi odnośnie tłumaczenia, co prawda drobne literówki nie stanowią problemu, jednak po raz kolejny możemy zauważyć pewne zamieszanie jeżeli chodzi o tłumaczenia stopni wojskowych na język polski. Można przyjąć zastosowanie form generał major, generał pułkownik czy generał artylerii, chociaż w naszej terminologii wojskowej znajdują się adekwatne odpowiedniki, jednak nie mogę zrozumieć dlaczego tłumaczka w ogóle nie przełożyła na język polski stopni wojskowych żołnierzy Wehrmachtu, w wyniku czego mamy Oberleutnanta, Hauptmana czy Obersta, zamiast odpowiednio: porucznika, kapitana i pułkownika, uderza tutaj brak konsekwencji, gdyż sytuacja taka nie miała miejsca w wypadku podawania stopni żołnierzy armii angielskiej czy amerykańskiej. Z kolei tłumaczenie nazw jednostek amerykańskich i brytyjskich na język polski wydaje się niekonieczne potrzebne, ponieważ powoduje czasami pewną konsternację czytelnika, który przyzwyczajony do oryginalnych nazw musi chwilę pomyśleć o jaki oddział chodzi. Jednak nie są to rzeczy które wpływałyby znacząco na przyjemność czytania, a co jeszcze ważniejsze na wartość merytoryczną D-Day….

Podsumowując do naszych rąk trafiła solidna analiza walk w Normandii od dnia lądowania, aż po wyzwolenie Paryża. Po jej przeczytaniu możemy sięgnąć po inne pozycje dotyczące tego zagadnienia, aby pogłębić naszą wiedzę, jednak nawet jeżeli tego nie zrobimy będziemy mieli niezłe rozeznanie w tym co wydarzył się w trakcie inwazji i późniejszych walk.

Summa Summarum pozycję tę szczerze polecam zarówno osobom interesującym się tym zagadnieniem jak również wszystkim tym, którzy chcieliby przeczytać dobrą książkę, a jako, że wakacje za pasem warto poświęcić trochę czasu aby zapoznać się z tym niezwykle interesującym dziełem, do czego serdecznie zachęcam.

Tytuł: D-Day. Bitwa o Normandię
Autor: Antony Beevor
Wydawca: Wydawnictwo Znak
Data wydania: 2010
ISBN/EAN: 978-83-240-1354-8
Liczba stron: 610
Cena: ok. 50 zł
Ocena recenzenta: 9/10

  1. Pozostałe to: StalingradWalka o Hiszpanię 1936-1939. Pierwsze starcie totalizmów oraz Berlin 1945. Upadek. []
  2. bocage typowy dla Normandii krajobraz niewielkich pól otoczonych dużymi żywopłotami na nasypach, między którymi często biegną drogi. []

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz