„Narty-Dancing-Brydż w kurortach Drugiej Rzeczypospolitej” - M. i J. Łozińscy - recenzja


Państwo Maja i Jan Łozińscy mają już na swoim koncie kilka bardzo interesujących publikacji dotyczących życia codziennego (a często i niecodziennego) Polski Międzywojennej, tym razem postanowili opisać miejsca, gdzie obywatele Drugiej Rzeczpospolitej spędzali swoje urlopy, święta oraz udawali się na kuracje, jak to się kiedyś mawiało – do wód. Wszystko to znalazło się w ich nowej książce Narty-Dancing-Brydż w kurortach Drugiej Rzeczypospolitej wydanej nakładem Wydawnictwa Naukowego PWN.

Recenzowana pozycja to właściwie album, jednak poza dużą ilością bardzo ciekawych zdjęć, fotokopii pięknych i barwnych folderów czy plakatów reklamowych ważne miejsce zajmuje w nim słowo pisane. Publikacja liczy sobie nieco ponad 180 stron i została wydana na doskonałej jakości kredowym papierze, strony są szyte, zaś twarda, estetyczna okładka sprawia, że mamy pewność, iż Narty-Dancing-Brydż… będą ozdobą naszej biblioteczki przez długie lata.

Jak wyjaśniają Autorzy, tytuł pochodzi od najczęstszych rozrywek jakim oddawali się bywalcy kurortów Polski Odrodzonej, były to właśnie jazda na nartach, dancingi oraz gra w brydża. Narty-Dancing-Brydż... to również popularna nazwa wprowadzonych z początkiem lat 30. przez PKP i Krakowskie Towarzystwo Krzewienia Narciarstwa specjalnych pociągów narciarskich, które zyskały tak duża popularność, że aż do wybuchu Drugiej Wojny Światowej były stałym punktem zimowego rozkładu jazdy PKP1.

Skoro już wiemy skąd wziął się tytuł przyjrzyjmy się zawartości albumu.

M. i J. Łozińscy opisując wszystkie najważniejsze kurorty Drugiej Rzeczpospolitej oraz ich najważniejsze atrakcje, zarówno te sportowo-rekreacyjne jak i lokale rozrywkowe, restauracje i hotele, zabierają nas w swego rodzaju wyprawę. Podróż zaczynamy na południu od Zakopanego, zimowej stolicy Polski, następnie odwiedzamy Krynicę, jednoznacznie związaną z osobą Jana Kiepury, właściciela jednego z najelegantszych i najdroższych hoteli w II RP „Patrii”, w którym to m.in. zatrzymała się w 1937 r., w czasie swej podróży poślubnej holenderska następczyni tronu Julianna ze swym małżonkiem księciem Bernhardem zur Lippe-Biesterfeld. Następnie zmierzamy bardziej na wschód, na tereny dzisiejszej Ukrainy, by poznać uzdrowiska w Karpatach Wschodnich Jeremcze, Mikuliszyn i Worochte (która była jedną ze stacji postojowych wspomnianego pociągu Narty-Dancing-Brydż...). Zbliżając się do granicy rumuńskiej spotykamy w Kosowie dra Apolinarego Tarnowskiego i jego zakład, w którym pomagał zwalczać otyłość, każąc sobie za to słono płacić. W 1929 r. dzień pobytu w zakładzie kosztował 13-20 zł, do tego dochodziła taksa klimatyczna, opłata za badania lekarskie w wysokości 25 zł, a to wszystko w dosyć prymitywnych i spartańskich warunkach2. Tuż przy samej granicy z Rumunią zatrzymujemy się w urokliwych Zaleszczykach, w których w 1933 r. bawił Marszałek Piłsudski, z Jego osobą kojarzone jest jednoznacznie kolejne uzdrowisko opisane w albumie, czyli usytuowane na terenie dzisiejszej Litwy Druskienniki. Z Druskiennik zostajemy przeniesieni znów na południe tym razem do Truskawca, który na przełomie lat 20. I 30. XX w. stał się bardzo modnym miejscem wypoczynku. Zjeżdżali do niego politycy, artyści (to właśnie tam Bruno Schulz spotykał się z Zofią Nałkowską), jak i całe rzesze nowobogackich, których przyciągały znane nazwiska. Nie zabrało oczywiście fragmentu poświęconego odkrytemu w okresie międzywojennym, a cieszącemu się do dzisiaj niesłabnącą popularnością Kazimierzowi nad Wisłą, który początkowo był mekką dla malarzy. W związku z tym, że Polska po odzyskaniu niepodległości otrzymała niewielkie, ale bardzo piękny fragment bałtyckiego wybrzeża, tam również tętniło życie turystyczne, szczególnie od momentu rozbudowy portu i miasta Gdynia. Dzięki albumowi możemy poznać miejsca do których najchętniej wyjeżdżano na letni wypoczynek. Mam więc opisy Gdyni, Kamiennej Góry z jej willami, Helu czy Juraty, gdzie swój domek letniskowy miał prezydent Mościcki, a Wojciech Kossak rozstawiał sztalugi, aby malować.

Trzeba powiedzieć, że część „tekstowa” albumu jest naprawdę bardzo dobrze napisana, czyta się ją bardzo szybko, a co chwilę poznajemy ciekawostki i anegdoty o akurat opisywanym miejscu. Dużym plusem jest również częste posiłkowanie się wspomnieniami, które najlepiej oddają ducha, niestety dawno już minionej epoki.

Naturalnie w związku z tym, że jest to album to na pierwszy plan wysuwa się strona ikonograficzna. Tutaj szczególnie interesujące są całostronicowe reprodukcje kolorowych plakatów oraz folderów reklamowych poszczególnych uzdrowisk z Dwudziestolecia międzywojennego. Również bogaty wybór zdjęć prezentuje się bardzo okazale. Uwieczniono na nich zarówno piękne krajobrazy, architekturę kurortów z tamtego okresu (również wnętrza) jak i oczywiście samych ich bywalców tych znanych jak i tych zupełnie anonimowych.

Do dyspozycji mamy równocześnie bibliografię prac jakie wykorzystano przy pisanie tekstów, oraz wykaz źródeł z jakich pochodzą zdjęcia. Co bez wątpienia należy zaliczyć na plus.

W związku z powyższym ktoś może zapytać czy album ten ma w ogóle jakieś wady. Właściwie dostrzegam tylko jedną – cenę. Kosztuje bowiem ok. 70 zł, co nie jest kwotą małą, jednak z drugiej strony za te pieniądze otrzymujemy produkt najwyższej jakości.

Tytułem podsumowania, mogę stwierdzić, że album Marii i Jana Łozińskich szczerze polecam, nie tylko miłośnikom Drugiej Rzeczpospolitej.

Plus minus:
Na plus:

+ interesującą tematyka
+ dobrze napisane i ciekawe teksty
+ częste sięganie do wspomnień
+ piękna oprawa graficzna
+ bibliografia oraz wykaz źródeł z jakich pochodzą zdjęcia
+ solidne wydanie w twardej oprawie
Na minus:
- trochę drogi

Autor: Jan i Maria Łozińscy
Tytuł: Narty-Dancing-Brydż w kurortach Drugiej Rzeczypospolitej
Wydawca: Wydawnictwa Naukowego PWN
Data wydania: 2010
ISBN: 978-83-01-16490-4
Liczba stron: 184
Oprawa: twarda
Cena: ok. 70 zł
Ocena recenzenta: 9.5/10

  1. M. i J. Łozińscy, „Narty-Dancing-Brydż w kurortach Drugiej Rzeczypospolitej”, Warszawa 2010, s. 5. []
  2. Tamże, s. 100. Warto przypomnieć, że 1 przedwojenny złoty to równowartość około 10 współczesnych złotych. Dla porównania pracujący pod ziemią górnicy przodkowi, starsi cieśle i murarze na akord zarabiali (płaca zasadnicza) średnio nieco pond 9 zł dziennie por.: „Statystyka Pracy” 1929, s. 390. []

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz