„Kampania letnia na froncie rumuńskim w 1917 roku” - A. Dubicki - recenzja


W ubiegłym roku ukazała się zapowiadana już od pewnego czasu publikacja poświęcona jednemu z frontów europejskich Wielkiej Wojny, które w polskiej historiografii dotychczas w zasadzie nie istniały1. Jest to książka autorstwa łódzkiego historyka, Andrzeja Dubickiego Kampania letnia na froncie rumuńskim, która została wydana w serii Pola bitew wydawnictwa INFORTeditions.

Autor, zdając sobie sprawę z egzotyczności podjętej przez niego tematyki, dość szeroko potraktował zagadnienia wprowadzające, co niestety musiało poskutkować zmniejszeniem ilości miejsca przeznaczonego na tytułowe działania z lata 1917 r.

W pierwszym rozdziale, zatytułowanym Rumunia w przededniu przystąpienia do wojny Andrzej Dubicki pokrótce scharakteryzował państwowość rumuńską i sytuację wojskowo-polityczną tego kraju. Opisane tu zostały również „oferty” jakie neutralnej Rumunii składały walczące strony.

Część druga, Armia rumuńska w przededniu wojny dotyczy już kwestii stricte wojskowych. Bardzo interesujące są informacje na temat uzbrojenia i wyposażenia armii rumuńskiej, która przed wojną zaopatrywała się głównie w Niemczech i Austro-Węgrzech, co po przejściu do obozu przeciwnego przyczyniło się do wielkich problemów z amunicją i wyposażeniem wojska. Dubicki przedstawił tu także zarys organizacji armii rumuńskiej oraz jej rozwinięcie mobilizacyjne. Zawarte zostały w tym rozdziale również bardzo szczątkowe informacje na temat sił Państw Centralnych.

Plany wojny to tytuł rozdziału trzeciego. Zgodnie z oczekiwaniami czytelnik znajdzie w nim  przygotowywane warianty działań zarówno przez stronę rumuńską, jak i przez Państwa Centralne, które nie zamierzały czekać biernie na przystąpienie Rumunii do wrogiego obozu i starały się zawczasu przygotować się do wspólnej kampanii. Autor podał także w tabelach liczebność poszczególnych armii rumuńskich.

Bardzo interesująca jest część czwarta, poświęcona kampanii 1916 r. Mimo dość skrótowego potraktowania, stanowi bodaj najobszerniejszy opis tych walk w języku polskim i to przedstawiony głównie w oparciu o materiały rumuńskie.

Sytuację po klęsce 1916 r. przedstawia rozdział piąty, Reorganizacja armii rumuńskiej, gdzie oprócz oczywiście tytułowego zagadnienia, Andrzej Dubicki omówił także plany kampanii 1917 r.

Zasadniczą część książki stanowi rozdział szósty, Kluczowy moment kampanii – bitwy pod Mărăşti, Mărăşeşti, Otiuz. Ze zrozumiałych względów jest on też najobszerniejszy. W pierwszym z tytułowych starć stroną atakującą byli Rumuni i Rosjanie, w drugiej zaś Niemcy przy wsparciu wojsk austro-węgierskich, w trzeciej zaś siły austro-węgierskie przy wsparciu Niemców. Każda z wymienionych bitew jest opatrzona przynajmniej jedną czytelną i bardzo estetycznie wykonaną mapą.

Mimo iż książkę Andrzeja Dubickiego należy uznać za bardzo udaną i wypełniającą istotną lukę w polskiej historiografii, należy jednak wskazać także kilka mniej lub bardziej istotnych pomyłek, jakie zdarzyło się autorowi popełnić. Należy tu wymienić dość nieszczęśliwe sformułowanie o „niemieckiej ofensywie” pod Gorlicami. Wprawdzie wojska niemieckie stanowił trzon grupy uderzeniowej, to jednak nawet na odcinku niemieckiej 11 Armii znajdował się austro-węgierski VI KA, a w operacji brały również oddziały c.k. 4 i c.k. 3 Armii.

Jest też pewien problem z terminem roşiori„, który autor przetłumaczył jako „ułani„. O ile początkowo byli oni rzeczywiście ułanami, to później byli wyposażani na wzór huzarski, co doskonale ilustruje zamieszczona na str. 19 ilustracja, która stała się przyczyną wątpliwości piszącego te słowa. Zatem może należałoby tłumaczyć jako ”kawaleria liniowa”, ewentualnie zostawić ułanów, ale dać jakiś przypis wyjaśniający tę kwestię. Chciałbym w tym miejscu podziękować koledze, Pawłowi Rutkowskiemu, za pomóc w rozwikłaniu zagadki ze wspomnianą wcześniej ilustracją.

Błędne, a co najmniej nieścisłe, jest stwierdzenie autora, że „pierwszą jednostką niemiecką przeznaczoną do walki z Rumunią została Grupa Mackensena. Została ona utworzona jeszcze w 1915 roku”. Otóż Grupa Armii Mackensena (Heeresgruppe Mackensen) została sformowana z c.k. 4 Armii i niemieckiej 11 Armii w czasie ofensywy przeciwko Rosji wiosną-latem 1915 r. Po jej zakończeniu sztab Grupy Armii Mackensena został przerzucony na Bałkany, ale nie przeciwko Rumunii, ale z zadaniem pokonania Serbii.

Zdarzają się też literówki w nazwiskach – na str. 32 generał Arthur Arz von Straußenburg został nazwany Straussembergiem. Z kolei dowódca rosyjskiej 9 Armii, generał Płaton Leczyckij (Платон Алексеевич Лечицкий) otrzymał na str. 27 nazwisko „Leciecki”.

Przysłowiowego „odwrócenia kota ogonem„ Andrzej Dubicki dokonał w przypadku generała Augusta von Cramona, przedstawiciela niemieckiej Wielkiej Kwatery Głównej przy austro-węgierskiej Naczelnej Komendy armii. Otóż autor mianował go ”austriackim attache wojskowym w Niemczech” (str. 33-34).

W przypadku ofensywy nad Sommą autor wspomniał o wyhamowaniu francuskiego impetu (s. 34), zapominając chyba o tym, że znaczny udział w walkach miały również wojska Wielkiej Brytanii i jej dominiów. Zresztą w sierpniu i wrześniu nastąpiła raczej kulminacja tej bitwy, a nie wygasanie. Dopiero jesienna pogoda wymusiła zaprzestanie działań, zamieniając pole bitwy w morze błota.

Tak, jak w przypadku Gorlic Andrzej Dubicki pominął wsparcie wojsk austro-węgierskich, tak przełamanie pod Caporetto nazwał „ofensywą austriacką”, pomijając bardzo znaczny udział wojsk Niemieckich (str. 34).

Również autorowi zdarzyły się pomyłki dotyczące struktury dowództw i roli poszczególnych stanowisk, gdyż dla niego zarówno Falkenhayn, jak i Conrad von Hötzendorf byli na przemian szefami sztabu bądź wodzami naczelnymi. Tymczasem obydwaj pełnili tylko funkcję szefa Sztabu Generalnego, która z funkcją wodza naczelnego nie ma nic wspólnego. W Rzeszy Wodzem Naczelnym był formalnie przez całą wojnę cesarz Wilhelm II, w Austro-Węgrzech zaś najpierw (też tylko formalnie) arcyksiążę Fryderyk, a później cesarz Karol I.

Wykorzystanie przez autora publikacji, a nawet archiwaliów rumuńskich jest wielką zaletą tej książki. Nie mniej jednak można odnieść wrażenie, że znalazł się on nieco pod wpływem sformułowanych tam tez, zwłaszcza, że niemiecka i austriacka literatura jest wykorzystana wręcz symbolicznie. Brakuje zwłaszcza monumentalnych syntez Der Weltkrieg 1914 bis 1918 oraz Österreich-Ungarns letzter Krieg.

Na zakończenie należy stwierdzić, że recenzowana książka jest jak najbardziej godna polecenia i wyrazić nadzieję, że jej autor nie porzuci poruszonej tematyki, gdyż napisana przez niego obszerniejsza praca poświęcona kampanii rumuńskiej 1916 r. mogłaby zapełnić jedną z ważniejszych luk w polskiej historiografii Wielkiej Wojny.

Plus minus:
Na plus:
+ wykorzystanie publikacji i archiwaliów rumuńskich
+ świetne mapy
+ ilustracje
Na minus:
- zaniedbanie literatury niemieckojęzycznej
- pojawiające się od czasu do czasu błędy, głównie terminologiczne

Tytuł: Kampania letnia na froncie rumuńskim w 1917 roku
Autor: Andrzej Dubicki
Wydawca: INFORTeditions
Data wydania: 2010
ISBN: 978-83-89943-54-5
Strony: 95
Oprawa: miękka
Cena: ok. 25 zł
Ocena recenzenta: 8/10

  1. Autor we wstępie wymienił jedynie publikację prof. Janusza Pajewskiego, która jednak traktuje działania wojenne nawet na głównych frontach w sposób bardzo powierzchowny i w zasadzie napisana jest w duchu minionej epoki, co przy niektórych rozdziałach jest bardzo odczuwalne. Pewne wzmianki na temat walk w Rumunii znalazły się w biografii generała von Seeckta, autorstwa piszącego te słowa. Do tej pozycji A. Dubicki jednak nie dotarł, zresztą nie wniosłaby ona zbyt wiele do podjętego przez niego tematu, ale jej wykorzystanie z pewnością dałoby wiele satysfakcji recenzentowi. []

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz