„Koczownicy i rycerze...” - J. Moroń - recenzja


Przerażający widok przedstawia ich postać: nogi maja krótkie, lecz rozrośnięte piersi, twarz ich jest szeroka a skóra jasna, policzki bez zarostu, nos zakrzywiony, oczy małe, szeroko rozstawione. […] Ludzie, w podobny (do zwierząt) sposób nic prawie nie troszcząc się o przyjmowanie pokarmów, karmią się samym barbarzyństwem”1. W taki oto barwach przedstawiał Mongołów naoczny świadek wiekopomnych wydarzeń, które położyły się głębokim cieniem na losach znacznych połaci naszego kontynentu.

Konfrontacja z tym przeciwnikiem stała się także udziałem mieszkańców ziem nadwiślańskich. O owych wypadkach opowiada książka Wydawnictwa Templum, pt. Koczownicy i rycerze. Najazd Mongołów na Polskę w 1241 roku na tle sztuki wojennej Europy XII i XIII w.
Wspomnę na wstępie, że swego czasu zaczytywałem się historią najazdów mongolskich. Chiny, Chorezm, Ruś, wielkie bitwy, oblężenia, ucieczki, brutalna polityka oraz imperium od płw. Koreańskiego po Dunaj. Słowem ogromny rozmach i egzotyka. Nigdy jednak wśród lektur z tego zakresu nie natrafiłem (mea culpa?) na pozycję podobną do napisanej przez prof. Jerzego Maronia. Ponieważ dla potencjalnego czytelnika bardzo istotną kwestią jest chęć obcowania z novum, spróbuję nakreślić czym wyróżnia się omawiana książka. Jednak dla porządku trzeba najpierw zaznaczyć, iż układ publikacji jest przemyślany i przejrzysty. Wykład zwięzły i logiczny, a język przystępny. Oprzyrządowanie solidne2, szata graficzna skromna, lecz nie budząca większych zastrzeżeń. W sumie, „opakowanie” trzymające fason choć bez fajerwerków3. Natomiast to co nietuzinkowe w Koczownikach i rycerzach…kryje się wewnątrz.

Niezwykle rzadko zdarza się, że historycy posiadający ambicje zainteresowania wynikami swoich badań szersze – w tym pozanaukowe – gremia, nie wahają się stosować metod wymagających od czytelników ponadstandardowego wysiłku. I to nie po to aby narrację ukwiecić czy ubarwić, ale wyłącznie z tej przyczyny by rzeczowo uzasadnić swoje poglądy. Na kartach Koczowników i rycerzy … Autor zastosował takie zabiegi kilkukrotnie. Omawiając legendarną mobilność mongolskich zagonów wykorzystał sporą ilość doskonale poświadczonych przykładów pozwalających matematycznie zweryfikować obiegowe opinie na ten temat. Podobnie rozpatrując zagadnienie użycia przez najeźdźców w bitwie legnickiej gazów bojowych śmiało sięgnął po argumenty wprost z laboratorium chemika. Takie zabiegi nie utrudniają lektury, one budzą szacunek.

Kolejną cechą wyróżniającą spośród innych omawianą pracę jest duży krytycyzm wobec źródeł. Odniosłem wrażanie, że prof. Maroń jest w tym względzie zasadniczy, ba!, by nie powiedzieć ortodoksyjny. Z tej też przyczyny nie ma w książce bujania w obłokach oraz „udowadniania nieistnienia czegoś, co nie istnieje”. Doskonałym na to przykładem jest opinia Autora na temat niedawno wysuniętej hipotezy mówiącej, że de facto nie było żadnej bitwy pod Legnicą ale jedynie starcie awangardy sił mongolskich z orszakiem księcia Henryka Pobożnego. Z drugiej strony hiperkrytyczne podejście może zubażać odtwarzany obraz. Np. nie wyrażona wprost, jednakże negatywna opinia Autora o przekazie Jana Długosza brzmiącym:

Tymczasem ktoś z oddziałów tatarskich, nie wiadomo, czy ruskiego, czy tatarskiego pochodzenia, biegając bardzo szybko tu i tam, między jednym a drugim wojskiem krzyczał okropnie, zwracając się do obu wojsk sprzeczne ze sobą słowa zachęty. Wołał bowiem po polsku: Biegajcie, biegajcie, to znaczy: Uciekajcie, uciekajcie, wprawiając Polaków w przerażanie, po tatarsku zaś zachęcał Tatarów do walki i wytrwania4.

A przecież już Jan Piano de Carpini, w latach 1245-1247 osobisty wysłannik papieża do chana mongolskiego wspominał, że Mongołowie są w wojnie bardzo chytrzy i jako jedną z metod walki stosują zmyślną dywersję5, co w moim przekonaniu nie pozwala na bezapelacyjne odrzucenie przytoczonego świadectwa. Kontrowersyjnych ocen jest w omawianej książce przynajmniej kilka6. Sądzę, że ich istnienie dodaje lekturze smaczku.

Ostatnią, merytoryczną rzeczą, na którą pragnę zwrócić uwagę jest zawarta w książce spora dawka informacji dotąd mało znanych. Piszę „mało znanych” bo porozrzucanych w wielu, często specjalistycznych publikacjach, a które zostały zebrane przez prof. Maronia i profesjonalnie wykorzystane. Dzięki wysiłkowi Autora możemy pogłębić naszą wiedzę o taktyce średniowiecznej jazdy, organizacji wojska mongolskiego oraz ich przeciwników, rodzajach broni, liczebności jednostek bojowych, a także o tym kto był prekursorem wojny błyskawicznej i czy powodzenie koczowników znad Orhonu w starciach z armiami chrześcijańskimi było wynikiem kryzysu europejskiej sztuki wojennej w owym czasie. Wreszcie, sam obraz bitwy legnickiej został naszkicowany przez Autora nieco odmiennie od tego utrwalonego w naszej literaturze. Miłośnicy wojskowości średniowiecznej powinni być zadowoleni.

Najprawdopodobniej wielu z nas po zapoznaniu się z określonymi pozycjami nie raz i nie dwa odczuwało pewien niedosyt wynikający z braku rozwinięcia tematu i rzucenia go na tło porównawcze. Szczególnie dotkliwie bywa to w przypadkach gdy ilość źródeł dotyczących konkretnych zdarzeń jest bardzo lub stosunkowo nikła. Polscy mediewiści doświadczają tego w sposób szczególny i tylko dzięki metodzie porównawczej oraz wykorzystywaniu niekonwencjonalnych narzędzi mogły i mogą powstawać w polskich pracowniach historycznych książki oryginalne. Ta właśnie droga została wybrana przez Autora recenzowanej pracy. I chociaż od Koczowników i rycerzy wręcz bije chłodem, to tej książce nie jest pisane zestarzenie się na dolnych półkach zapomnianych bibliotek. Jednym słowem: polecam!

Plus minus:
Na plus:

+ tematyka,
+ przystępny, a jednak nadal naukowy język przekazu,
+ zasób zgromadzonych informacji,
+ interpretacja faktów,
+ podbudowa źródłowa,
+ bogata bibliografia,
+ sposób ujęcia zagadnienia,
+ struktura książki.
Na minus:

- brak ilustracji (map),
- „apodyktyczność” sądów.

Tytuł: Koczownicy i rycerze. Najazd Mongołów na Polskę w 1241 roku na tle sztuki wojennej Europy XII i XIII w.
Autor: 
Jerzy Maroń
Wydawca: 
Wydawnictwo Templum
Data wydania:
 2011
ISBN/EAN: 
978-83-932793-2-6
Strony: 
156
Oprawa:
 Miękka
Cena: 
ok. 35 zł
Ocena recenzenta: 
8.5/10

  1. Tomasz ze Splitu, Historia biskupów Salony i Spalato, w: Wiek V-XV w źródłach, Wa-wa 1999, s. 199-200. []
  2. Poza drobnymi uchybieniami i literówkami; zob. np. s. 25, przypis nr 20. []
  3. Szkoda, że Wydawnictwo wraz z Autorem nie pokusili się o zmieszczenie choćby najskromniejszej mapki obrazującej przebieg bitwy pod Legnicą (wzmocnienie przekazu w ten sposób jest już prawie tradycją w książkach poświęconych starciom militarnym). []
  4. J. Maroń, Koczownicy i rycerze. Najazd Mongołów na Polskę w 1241 roku na tle sztuki wojennej Europy XII i XIII w., Wodzisław Śląski 2011, s. 117. []
  5. Jan Piano de Carpini, Historia Mongołów, w: Wiek V-XV w źródłach, Wa-wa 1999, s. 201-203. []
  6. Na marginesie warto dodać, że Profesor prowadzi chyba swoistą krucjatę przeciw zbyt dużej dowolności w interpretacji źródeł historycznych. Szczególnie srogim wydaje wobec kilku – jak sam ich nazwał – „paranaukowych szamanów”. []

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz