„Ocalałem z Treblinki. Wspomnienia z lat 1942 - 1943” - J. Rajchman - recenzja


W Vernichtungslager Treblinka bardzo łatwo można było zginąć. Czas życia odliczany od rampy kolejowej do komory gazowej wynosił kilka godzin. Jechielowi Rajchmanowi (Henrykowi Romanowskiemu) udało się tam przeżyć blisko rok. Oto jego wspomnienia z piekła.

Literatura „obozowa” ostatnio stała się całkiem popularna. Szczególnie wspomnienia więzionych. Wystarczy wspomnieć dobrze przyjęty Mój Auschwitz Władysława Bartoszewskiego. Co do tematu wspomnień z Treblinki polski czytelnik miał okazję poznać m.in. Rok w Treblince Jankiela Wiernika (Warszawa 2003), Bunt w TreblinceSamuela Willenberga (Warszawa 2004) czy Cieniom TreblinkiRyszarda Czarkowskiego (Warszawa 1989). Wspomnienia Rajchmana, spisane w jidysz, niepublikowane przez pół wieku, ukazują po raz kolejny potworności obozu zagłady.

Urodzony w Łodzi Jechiel Rajchman trafił podczas II wojny światowej do getta, a następnie w 1942 r. w bydlęcych wagonach przetransportowany został do Treblinki. Tu zaczęły się jego wspomnienia. Cudem uniknął śmierci - większość jego towarzyszy, cała rodzina i przyjaciele zginęli już pierwszego dnia. On przeżył. Los, szczęście, przypadek, siła wyższa (?) sprawił, że znalazł się w grupie pracujących więźniów. Wpierw wykonywał najbardziej wyczerpujące prace, przy których łatwo było o śmierć z ręki znudzonego strażnika. Sortowanie odzieży pomordowanych, kopanie dołów, noszenie zwłok. Życie ludzkie było tu bardzo tanie, co dzień przyjeżdżały setki nowych Żydów. Autor wspomnień, grając va banque ze śmiercią, podjął się bezpieczniejszych „specjalistycznych” zadań. Golił włosy idącym do komór śmierci, wyrywał złote zęby zagazowanym. Co dzień widział śmierć, bicie, poniżanie, zabawy ukraińskich i niemieckich strażników ludzkim życiem. Wielokrotnie bity i głodzony przeżył tam prawie rok. W takich warunkach doczekał powstania więźniów z 2 sierpnia 1943 r., które wybuchło przed spodziewaną likwidacją obozu. Uciekł do Warszawy, przeżył wojnę. Jednak ten rok w piekle zmienił go na zawsze. Postanowił dać temu świadectwo.

W książce dominuje prosty, brutalny język, tak dobrze znany mieszkańcom obozu. Pozbawiony zbędnych słów, oddający tragizm jak i realizm obozowego życia. Nie ma głębszych opisów, dywagacji, przemyśleń. Styl Rajchmana idealnie wpisuje się w Szoa. Niemców i Ukraińców konsekwentnie nazywa „mordercami”, „bandytami”, Żydów - „ofiarami” (w jidysz: korbanes). Makabryczność Treblinki oddaje scena z Obersturmführerem Franzem, zwanym przez więźniów „Lalką”.

Otóż  „od czasu do czasu woła do siebie jakiegoś robotnika, każe mu stanąć na baczność i wymierza siarczysty policzek. Spoliczkowany musi paść na ziemię i natychmiast powstać, by zainkasować kolejne uderzenie, w drugi policzek. Wówczas »Lalka« przywołuje swojego psa Barego, który jest niemal ludzkiej wielkości, i krzyczy do niego:
– Człowieku, ugryź psa!
Pies jest posłuszny swojemu panu, więc rzuca się na Żyda”.

Oto świadectwo Zagłady.

Plus minus:
Na plus:
+ poruszająca tematyka
+ praca źródłowa
+ ilustracje
+ staranne wydanie
Na minus:
- książka nieco krótka

Tytuł: Ocalałem z Treblinki. Wspomnienia z lat 1942–1943
Autor: Jechiel Rajchman
Wydanie: 2011
Wydawca: Czytelnik
ISBN: 978-83-07-03252-8
Stron: 138
Oprawa: miękka
Cena: ok. 25 zł
Ocena recenzenta: 7/10

Tekst ukazał się także na stronie internetowej Literatki.com (http://literatki.com/?p=4170).

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz