„Cesarz Ameryki. Wielka ucieczka z Galicji” – M. Pollack – recenzja


Pierwsza książka Martina Pollacka o Galicji1  wywołała wiele emocji i do dziś toczą się na jej temat dyskusje. Nie inaczej będzie zapewne z kolejną pozycją tegoż Autora dotyczącą Królestwa Galicji i Lodomerii pt. Cesarz Ameryki. Wielka ucieczka z Galicji.

Martin Pollack, austriacki pisarz i dziennikarz, a także tłumacz na język niemiecki prac Ryszarda Kapuścińskiego, powraca w swojej najnowszej książce do „świata, którego już nie ma”, a więc do Galicji końca XIX wieku. Pisana w formie wartkiego reportażu książka Cesarz Ameryki porusza temat wielkiej emigracji zarobkowej (i nie tylko) z Galicji do Ameryki Północnej (Stanów Zjednoczonych oraz Kanady), a także Ameryki Południowej (Brazylia, Argentyna). Na kartach książki poznamy więc losy emigrantów wielu narodowości, agentów emigracyjnych zajmujących się wyszukiwaniem i transportowaniem chętnych „za Ocean„, a także przedstawicieli władz, którzy z procederem tym walczyli lub też...wprost przeciwnie. Losy bohaterów będą się wielokrotnie przeplatać, a pewnym punktem zbornym książki (zajmującym strony od 90 do 160) będzie masowy proces, który miał miejsce w Wadowicach w latach 1888-1890 i obejmował nie tylko firmy zajmujące się „dostarczaniem„ emigrantów do Ameryki, ale też skorumpowanych urzędników państwowych ułatwiających tego typu działalność. Przeczytamy też o klęsce głodu oraz o pogromach Żydów w Rosji, które również wymuszały emigrację. Dowiemy się także o handlu „żywym towarem” - jak widać z książki Martina Pollacka mocno rozpowszechnionym w Galicji końca XIX wieku, czy też o wstrząsającym procederze ”produkcji aniołów”. Pracę czyta się znakomicie, bowiem Autor potrafi wyśmienicie opowiadać, a z zebranych dokumentów wyławia najciekawsze fakty i informacje.

Jednakże w tej beczce miodu nie brakuje łyżki dziegciu. Wielokrotnie bowiem zabrakło komentarzy do emocjonalnych wypowiedzi i krótkich podsumowań rozdziałów w wykonaniu Autora. Tak jest chociażby, gdy zaledwie jednym zdaniem i to o niezbyt obiektywnym wydźwięku, Pollack podsumowuje sytuację na Kresach Wschodnich po 1918 r.  Niektórzy Polacy się oburzą, niektórzy Ukraińcy przyklasną, a czytelnik Zachodniej Europy najprawdopodobniej nic nie zrozumie, poza mocno brzmiącym w uszach lapsusem o „polskim wojsku niweczącym ukraińskie marzenia”.2 Nie da się w ten sposób podsumować wydarzeń i wojen lat 1918-1921, a Autor to robi. Jedno zdanie i koniec. Resztę dopisz sobie Czytelniku sam i to najlepiej w ten sposób, że na czysto ukraińskie ziemie przyszło polskie wojsko i zaczęło okupację. I ten problem w książce pojawia się wielokrotnie – otrzymujemy zbyt płytkie podsumowanie bardzo złożonych problemów. Po wielokroć podkreślany jest ogólny antysemityzm (a więc i polski, rusiński, niemiecki i austriacki). Akcentowany jest jego rozwój i okresy nasilenia, ale nie ma głębszej analizy tych wydarzeń. Nie ma też żadnego zastanowienia się nad problemem, dlaczego bogate i bezpieczne gminy żydowskie, na zachodzie Europy w żaden sposób nie angażowały się w pomoc prześladowanym lub robiły to doprawdy w niewielkim stopniu? Autor znowu podsumowuje to jednym zdaniem, że „nastroje w Niemczech były nieprzychylne„. Ale co to oznacza? Gminy żydowskie nie mogły wspomóc innych gmin w żaden poważniejszy sposób wobec ”niesprzyjającej aury”? Nie ma też analizy tego, dlaczego mimo antysemityzmu ogromny odsetek Żydów przyznawał się w spisach do narodowości polskiej (mogąc wybrać choćby niemiecką)?

Martin Pollack pisze, że w Królestwie Galicji i Lodomerii w 1880 r. zarejestrowano 324 tysiące Niemców, jednakże 2/3 z tej liczby stanowili Żydzi, „z których większość już po kilku latach będzie przyznawać się do swojej polskości”.3 To frapująca informacja. I to dodatkowo w sytuacji, gdy państwo polskie nie istnieje na mapach, a ziemie polskie są rozdarte zaborami. Sam Autor stwierdza to jednym zdaniem, zupełnie nie angażując się w wyjaśnienie tego bardzo ciekawego zjawiska.
Podobny problem mam z odbiorem rozdziałów o handlu „żywym towarem” czyli o sutenerstwie. Autor kilkukrotnie podkreśla, że w głównej mierze dotyczyło to wywozu młodych galicyjskich Żydówek. Ale w żaden sposób nie informuje dlaczego akurat kobiety tej nacji najczęściej padały łupem stręczycieli.

Osobnym problemem dla mnie było też to, że Autor w żaden sposób nie pochyla się szerzej nad problemem zaborów. Oczywiście podkreśla ten stan dwa-trzy razy, bez wątpienia wiedza ta dla polskiego czytelnika jest podstawową, ale zastanawiam się co zrozumie z tej książki przeciętny „zachodni czytelnik„? Cały czas czyta bowiem o „polskiej prasie„, „polskich wsiach„, „polskich miastach”, „polskich urzędnikach” itp. itd. tak jakby istniał osobny, wolny polski organizm państwowy. A przecież tak nie było, szczególnie, że na kartach książki Autor koncentruje się na ostatnim dwudziestoleciu XIX wieku. Martin Pollack ten fakt momentami pomija, a np. krytycznie  opisuje polski wrogi stosunek do osadników niemieckich w Galicji i „medialną nagonkę” w tym temacie, jak gdyby kompletnie nie rozumiał, że ”oburzenie” polskich gazet być może jest spowodowane walką o zachowanie resztek polskości w zajętym przez trzy mocarstwa państwie. Co więcej Autor posługuje się często określeniem ”będącej pod rosyjskim zaborem Polski”, ale rzadko wskazuje, że Galicja też była faktycznie pod zaborem oraz to, że Niemcy też byli zaborcami. Wiem, że to tylko nieprecyzyjna terminologia, może nawet pewna nieścisłość mająca miejsce w trakcie tłumaczenia, ale niewtajemniczonemu czytelnikowi (a książka w oryginale została wydana na rynku niemieckojęzycznym) może wydawać się, że Galicja zawsze należała do monarchii habsburskiej, a w zaborach nie brali udziału w ogóle Austriacy i Niemcy, tylko Rosjanie.

Takich drobnych wątpliwości znajdziemy na kartach książki jeszcze kilka. Może szkoda, że na parę słów komentarza w tych miejscach nie pokusił się tłumacz lub wydawca. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że praca Martina Pollacka jest swoistym reportażem, a nie pracą naukową, ale niektóre poruszane w niej problemy są na tyle poważne (a niekiedy nadal bolesne), że wymagają bardziej dogłębnego potraktowania.

Książka wydana została w twardej oprawie. Zawiera bardzo ciekawe zdjęcia z prywatnych zbiorów Autora, niestety fotografie te - w znacznej mierze - nie są bardziej szczegółowo opisane. Warte uwagi jest tłumaczenie Karoliny Niedenthal, które nic nie uroniło z tempa i emocjonalności narracji.

Reasumując, książka z pewnością warta jest polecenia. Ciężko czytać ją bez emocji, ponieważ jej przekaz jest wielokrotnie wstrząsający. Odnośnie wskazanych powyżej zarzutów podkreślę, że ciężko wymagać od Autora podejścia w pełni naukowego w książce będącej pracą popularnonaukową z pogranicza reportażu. Być może do tego publicystycznego zacięcia w stylu pisania Martina Pollacka przydałoby się momentami odrobinę redakcyjnego wkładu.

Plus minus:
Na plus:
+ ciekawy styl Autora
+ możliwość zagłębienia się w „świat, którego już nie ma”
+ fotografie z prywatnych zbiorów Autora
+ oparcie się w znacznej mierze na dokumentach sądowych oraz administracyjnych
Na minus:
- pewne kontrowersje, jakie wywołuje dosyć płytkie potraktowanie niektórych z omawianych zagadnień
- brak opisów pod fotografiami
- całkowity brak indeksów i bibliografii (a Autor bardzo często odwołuje się do dokumentów)

TytułCesarz Ameryki. Wielka ucieczka z Galicji
Autor: Martin Pollack
Wydanie: 2011
Wydawca: Wydawnictwo Czarne
ISBN: 978-83-7536-283-1
Stron: 252
Oprawa: twarda
Cena:  41,50 zł
Ocena recenzenta: 7.5/10

  1. M. Pollack, Po Galicji. O chasydach, Hucułach, Polakach i Rusinach. Imaginacyjna po Galicji Wschodniej i Bukowinie, czyli wyprawa w świat, którego nie ma, Olsztyn 2000, wydanie II Wołowiec 2007. []
  2. Tamże, s. 179. []
  3. Tamże, s. 124. []

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz