Odcinek „Wizna” i jego obrońcy w świadomości i kulturze pokoleń


Kultura, muzyka i patriotyzm potrafią iść „ramię w ramię”. Nowe pokolenie Polaków umie docenić wysiłek swoich poprzedników a ekstrawagancko ubrani muzycy śpiewać o wielkich wyczynach wojennych. Można organizować koncerty w miejscach wielkich bitew, a zaproszeni artyści mogą składać hołd pod pomnikami wielkich dowódców. Oglądając relacje z koncertów i patrząc jak niemieccy fani śpiewają razem z zespołem Sabaton utwór 40:1, oczy szeroko otwierają się na nową rzeczywistość. Rzeczywistość „nowego przekazu”!

mjr Władysław Raginis

Kim byli mjr Władysław Raginis i kpt. Stanisław Brykalski (pośmiertnie awansowani na wyższe stopnie wojskowe w 2012r.), wie już dzisiaj wielu Polaków, ale nie tylko. Dzięki znanemu szwedzkiemu zespołowi power metalowemu wiedzą także fani tego rodzaju muzyki, którzy tłumnie przybywają na koncerty organizowane w całej Europie, USA, Kanadzie, Australii itd. Zespół SABATON promował już trzy utwory opiewające polskie wyczyny wojenne:

  • 40:1 (bitwa pod Wizną) - http://www.youtube.com/watch?v=epeQwq-aYV0
  • Uprising (Powstanie Warszawskie) - http://www.youtube.com/watch?v=Mnxvdz65y8s
  • Aces In Exile (bitwa o Anglię – Dywizjony: 303 z Polski, 310 z Czechosłowacji oraz 401 z Kanady) - http://www.youtube.com/watch?v=YqfZFv9fZQc

Najbardziej znanym utworem jest 40:1, sądząc po ponad czteromilionowej ilości otwarć oficjalnej wersji teledysku na stronie You Tube.

Przeglądając różne wersje teledysku tworzone przez internautów, można przypuszczać, że powstał wśród fanów pewnego rodzaju kult i potrzeba chlubienia naszej wspólnej tradycji narodowej. Odbywa się to nawet w oparciu o bitwy, których nie mogliśmy nigdy wygrać. Nie chodzi o wynik, natomiast o postawę i walkę. Powstaje w człowieku potrzeba pozostawienia czegoś po sobie, bycia „nieśmiertelnym” nawet po śmierci. Miałem przyjemność rozmawiać kiedyś
z amerykańskim żołnierzem, który właśnie wyjeżdżał żeby pełnić misję w Afganistanie. W bazie przerzutowej często czeka się kilkanaście godzin lub nawet kilka dni, po to żeby polecieć dalej. W tym czasie człowiek musi się aklimatyzować
i przyzwyczaić to warunków oraz sytuacji. Zainteresowała go ostra heavy metalowa muzyka, której słuchałem. Po krótkiej rozmowie pokazałem mu teledysk 40:1 i zapytałem jak mu się podoba? Jedyne co był w stanie powiedzieć to cedzone słowo „amazing„, które zresztą powtórzył kilkukrotnie. Kojarzył oczywiście Hitlera i II Wojnę Światową (!), natomiast zdumiało go tłumaczenie, że odcinka „Wizna„ broniła piechota bez ciężkiego sprzętu. Można dzisiaj oczywiście dywagować, że bitwy wcale nie było a dowódca został zastrzelony przez własnych żołnierzy. Wygłaszane teorie powinny mieć jednak poparcie w relacjach lub dokumentach, inaczej staną się tylko pustymi ”co by było gdyby”.

Niedawno natknąłem się na artykuł na stronach białostockiej „Gazety Wyborczej”, który przeczytałem i w kontekście tej sprawy postanowiłem przytoczyć i skomentować. Poniżej kilka ważnych pytań, które pani Monika Żmijewska zadała panu dr. Tomaszowi Wesołowskiemu z Uniwersytetu w Białymstoku.

„Więc ważna bitwa pod Wizną zmienia się oto w nic nieznaczący epizod nad Narwią?

- Tego nie powiedziałem. Z punktu widzenia operacyjnego nie był to dla strony polskiej tylko epizod. Sforsowanie Narwi nad Wizną miało przecież fatalne następstwa dla losów całej SGO „Narew”. Dla Niemców, był to epizod znaczący niewiele, przymusowy przestój nad rzeką, z niewielkim natężeniem walk. Zadziwiające jest, że wśród fotografii wykonanych przez Niemców, podczas bitwy nad Wizną, niemało przedstawia wypoczywających żołnierzy, także łowiących ryby, a nawet zażywających kąpieli w Narwi.„1

Pytanie, które należałoby zadać: Czy ktoś pamięta, kim był minister propagandy III Rzeszy? Większość zainteresowanych choć trochę historią II WŚ odpowie: dr Joseph Goebbels. Czy na niemieckich zdjęciach propagandowych widać, że był niski i kulał z powodu krótszej nogi? Odnośnie zdjęć propagandowych proponuję wnioski wyciągnąć samemu. Co najmniej niestosowne będzie natomiast, opieranie się na tak wątpliwym źródle przy analizie jakiś wydarzeń bojowych.

Natomiast klimat wypowiedzi o przymusowym przestoju wojsk oraz „doskonałym kunszcie dowódczym jednego człowieka”, który sam musiał wszystkim dowodzić, znajdziemy we Wspomnieniach żołnierza H. Guderiana. Generał Guderian przebywał jak sam pisze, na pierwszej linii nad Wizną i osobiście dyscyplinował dowódców niemieckich do ataku:

„Gdy zaś po jakimś czasie przybył dowódca pułku, udałem się wraz z nim na rozpoznanie przedniego skraju nieprzyjacielskiej obrony, przy czym wysunęliśmy się tak daleko do przodu, że znaleźliśmy się pod ogniem nieprzyjaciela. Leżeliśmy tuż przed betonowymi schronami bojowymi. Zastaliśmy tu obsługę niemieckiej armaty przeciwpancernej, która pod rozkazami swojego dzielnego dowódcy sama jedna atakowała przeciwnika. Z tego też miejsca rozpoczęliśmy nasze natarcie.”2

Pomnik ofiar w Mężeninie / fot. Dariusz Szymanowski

Łatwo jest pisać po wojnie pamiętniki, ponieważ w duchu „dawnej propagandy„ można postawić siebie w dużo lepszym świetle. Niektóre fakty pominąć, część działań podkoloryzować i pokazać, że to inni byli źli. Niestety w wymienionej pozycji nie znalazłem rozdziału o zbrodniach jakie popełniali żołnierze XIX Korpusu Guderiana. W miejscowości Mężenin, około 15 km od Strękowej Góry i w pobliżu trasy nr 8 (Łomża – Białystok), możemy znaleźć niemego świadka wydarzeń z 10.09.1939r., pomnik pomordowanej ludności cywilnej z Rutek, Dębnik i Ożar. Wśród 37 ofiar znalazła się także 13 letnia Helena Maciejewska oraz 7 osób narodowości żydowskiej. Nie możemy zapominać, że ”rycerski Wehrmacht” zbezcześcił ciało mjr. Raginisa, bił poddających się żołnierzy polskich oraz mordował i uczestniczył w eksterminacji ludności cywilnej.

Warto zacytować także żołnierza z „krwi i kości”, który nieraz uczestniczył w działaniach zbrojnych, poczynając od I Wojny Światowej, Wojnę polsko – bolszewickiej, po II Wojnę Światową. Tak opisuje on działania taktyczne w rejonie Samodzielnej Grupy Operacyjnej:

„Gdy dowódca 135 pp, ppłk Tabaczyński, otrzymał od dowódcy OK. nr II rozkaz do załadowania całej załogi w Białymstoku, zameldował o gotującym się natarciu na odcinek „Wizna„. Istotnie dowódca kpt. Raginis i jego żołnierze widzieli z pozycji „Giełczyn„ (w widłach Biebrzy i Narwi) kolumny pancerno-motorowe przybywające do Wizny. Od godzin popołudniowych rozpoczęli Niemcy (10 DPanc. i Brygada Forteczna „Lötzen” , tak nazwana od niemieckiej nazwy m. Giżycko) pięciogodzinne przygotowanie ogniowe na całą pozycję. Przed wieczorem po zadymieniu pozycji ”Giełczyn” ześrodkowali Niemcy cały ogień artylerii na lekkie schrony i stanowiska polowe wysuniętej pozycji naprzeciw Wizny i zniszczonego mostu na Narwi. Nie wytrzymały tego ognia resztki załogi i wycofały się na pozycję główną: Kurpiki – Maliszewo.”

Można pisać o porzucaniu pozycji przez żołnierzy, a można o wycofaniu na inną pozycję. Warto też czasami pochylić głowę nad komentarzem człowieka, który także uczestniczył w działaniach zbrojnych. Dlaczego o tym piszę? Żołnierze doświadczający jakiegokolwiek ostrzału, mają po wszystkim zupełnie inne spojrzenie na rzeczywistość konfliktu. Dowódca to nie kierownik. Dowodzi pododdziałem w oparciu o prawidła sztuki wojennej. Poszczególnie dowódcy robią to z różnym skutkiem, ale nie zawsze „cywile„ potrafią trafnie zinterpretować ich poczynania. Dwa różne opisy, dwa różne spojrzenia. Można zapytać: ”czy doskonały teoretyk sztuki wojennej miałby interes żeby pisać kłamstwa?”

„Na koniec, przykład związany z trzema żołnierzami walczącymi w obronie Wizny i tym, jak pamięć o nich kształtowała propaganda. Oto polski kapitan, Wacław Schmidt. W 1939 roku pod Wizną dowodził kompanią piechoty. Tenże kapitan, nie będąc oficerem liniowym, a tylko szkolnym instruktorem, zamknął się w schronie i skapitulował dopiero wtedy, gdy wjechały nań czołgi. Chciał popełnić samobójstwo, ale ostatecznie się poddał. Koniec końców - dla peerelowskich propagandzistów - nie okazał się godny miana bohatera. Z prostej przyczyny. Po wyjściu z niewoli - mieszkał w Londynie. A porucznik Witold Kiewlicz? Żołnierz wojsk fortecznych, specjalnie szkolony do walk o umocnienia. Porzucił swój schron zanim Niemcy zbliżyli się doń na kilkaset metrów. Podczas odwrotu napotkał pododdział porucznika Teofila Szopy. Zawodowiec Kiewlicz nie zamierzał już walczyć, poszedł dalej. Szopa, nauczyciel-rezerwista, postanowił zostać. I zginął. Po wojnie, w 1972 roku i Schmidt, i Kiewlicz dostali Krzyż Virtuti Militari - srebrny, V klasy. Tyle że Schmidt od londyńskiej kapituły, a Kiewlicz - od Rady Państwa PRL. Czyli w sumie nielegalny, bo krzyż mogła przyznawać tylko kapituła złożona z kawalerów orderu. I oto mamy dwie postawy: jeden wykazał się brawurą, drugi zwyczajnie uciekł. Ale piersi pod ordery wystawić nie omieszkał. A o poruczniku Szopie nikt już nawet dziś nie pamięta. Porządnego grobu się nie doczekał, o orderach już nawet nie wspominam.”3

Według relacji samego kpt. Wacława Schmidta, po utracie wzroku spowodowanym atakiem na schron i beznadziejnej sytuacji obronnej, postanowił on poddać obiekt. Wychodzący żołnierze a także ranni, zostali dotkliwie skopani i pobici. Sam dowódca dostał postrzał w głowę i został kilkukrotnie kopnięty w krzyż i poniżej, po czym stracił świadomość4. Źródła niemieckie raczej nie będą wspominać, że postrzał w głowę polskiego oficera był wynikiem działania niemieckich podoficerów przyjmujących kapitulację. Jeszcze kilka słów o por. Teofilu Szopie. Jak wynika z badań przeprowadzonych przed Dariusza Szymanowskiego, który jest w trakcie pisania rozprawy doktorskiej, jednoznacznie i niezbicie można stwierdzić, że por. Szopa umarł w 1997 r. przeżywszy 93 lata. Walczył wspólnie z mjr. Raginisem na Górze Strękowej, udało mu się przeżyć a następnie walczył z sowietami, gdzie został ciężko ranny. Przeżył wojnę i musiał odnaleźć się w nowej okupacyjnej rzeczywistości.

„To jak w końcu było z Raginisem? Zginął? Nie zginął? Okoliczności jego śmierci też pan podważa?

- Tak naprawdę nie wiadomo, co się stało. Faktem jest, że Raginis nie żyje. Jak doszło do jego śmierci, tego nie jestem pewien. Istnieje kilka wersji. Oficjalna - że rozerwał go granat. Druga - że zginął od samobójczego strzału. Trzecia - zginął od przypadkowego strzału. Czwarta - zmarł od poniesionych ran. Kolejna wersja powątpiewa, czy Raginis w ogóle zginął. I tak dochodzimy jeszcze do pojawiającej się uporczywie, powtarzanej przez niektórych weteranów i miejscowych wersji - że został zabity przez własnych żołnierzy, jakoby za to, że nie chciał się poddać. To nie jest oczywiście żaden dowód dla historyka, ale pozostałe relacje też jednoznacznymi dowodami nie są. Doszedłem do patowej sytuacji, kiedy nie mając dowodów pozostaje mi jedynie drobiazgowe przedstawienie różnych wersji okoliczności śmierci Raginisa. Niech Czytelnicy sami rozsądzą.„5

Góra Strękowa k/Wizny – prace przy odkrywaniu okopów (listopad 2012r.) / fot. Marcin Sochoń

Czytelnicy do tej pory nie rozsądzili z bardzo prostej przyczyny, ponieważ książka Tomasza Wesołowskiego nie ukazała się i z dużym prawdopodobieństwem nigdy się nie ukarze. Historyk powinien czasami udać się w teren, dobrze jest przecież wyciągnąć wnioski z prac archeologicznych, ekshumacji, znalezisk itd. Począwszy od ekshumacji dowódców odcinka Wizna (2011r.), poprzez awanse (2012r.) i podczas ostatnich prac wspólnie z ekipą programu „Było nie minęło – kronika zwiadowców historii”, osobiście nigdy nie spotkałem Pana Wesołowskiego biorącego udział w jakichkolwiek pracach.

Góra Strękowa k/Wizny – prace przy odkrywaniu okopów (listopad 2012r.) zdjęcie: Marcin Sochoń

Wysłuchałem także przy okazji prowadzonych prac wielu relacji miejscowej ludności. Powiem szczerze, że nigdy nie słyszałem żeby ktoś hołdował teorii o zabiciu dowódcy przez własnych żołnierzy. Nie wiem więc, kto o tym opowiadał. Odłamki granatu znalezione w mogile mjr. Raginisa oraz przeprowadzone badania DNA, jednoznacznie świadczą o wersji śmierci dowódcy odcinka. Istotnie można rozważać czy to powinno tak być, że dowódca nie daje się wziąć do niewoli i popełnia samobójstwo. Jednak dobrze jest wcześnie wgłębić się w teorię i założenia Szkoły Podchorążych Piechoty w Komorowie, którą ukończył mjr Raginis i poznać aspekt wychowania przedwojennych oficerów. Inaczej moim zdaniem nie można wyciągać daleko idących, jednoznacznych wniosków dotyczących tej sprawy.

Od kilku lat corocznie uczestniczę w uroczystościach rocznicowych na Górze Strękowej. Za każdym razem patrzę na ruiny reduty i wyobrażam sobie walkę Polaków, których dowódca z całą pewnością wiedział z kim i w jakiej ilości przyjdzie mu się zmierzyć. Jest jeszcze jeden waży element tego miejsca. Tam już na stałe powiewa biało-czerwona flaga. Dla ilu osób to stało się istotne? Często gdy tam jestem, patrzę w górę i odczuwam dumę oraz wdzięczność dowódcom i ich dzielnym żołnierzom, że mogę w spokoju i skupieniu poczuć klimat tego wzgórza, a jest to „miejsce magiczne„. Potrafi „opowiedzieć„ nam historię, pokazać kunszt budowy polskich fortyfikacji i fenomen wyboru miejsca. Dodatkowo możemy rozważyć co znaczy ”wychowanie rycerskie” i honor.

W dniu 06 września 2009r. na Górze Strękowej k. Wizny, zorganizowano niespotykane dotąd wydarzenie - wielki koncert plenerowy. W sąsiedztwie schronu dowodzenia odbył się koncert zespołu Sabaton. Słowa śpiewane z wielką ekspresją przez lidera grupy Jakima Brodéna, skłoniły wielu Polaków do zainteresowania się tematem „Wizny” i bohaterskiej śmierci jej obrońców:

„Nie zapomnijcie poległych w boju,
Nie zapomnijcie synów i ojców ich.

Nie zapomnijcie poległych w boju,
Nie zapomnijcie, ich miejsce w historii.

Od ziemi tej wara dziś wam,
polski żołnierz tu strzeże swych bram.

Na czterdziestu jeden, i tak
poślemy was w krwawy piach”.6

Jeżeli interesujecie się historią II Wojny Światowej i lubicie odwiedzać niezwykłe miejsca, zaproszenie na Górę Strękową i do Wizny jest właśnie dla was. Postarajcie się czytając artykuły na temat bitew znaleźć swój punkt widzenia. Nie przyjmujcie bezkrytycznie tez przekazywanych przez niektórych historyków, szczególnie, że są one krzywdzące. Można stawiać śmiałe twierdzenia, tylko trzeba poświęcić czas i włożyć trochę wysiłku w ich udowodnienie.

Szwedzki zespół potrafił pokazać nam Polakom, że ze swojej historii możemy być dumni. Można to nazwać nauką i zabawą, ponieważ koncerty dostarczają wiele pozytywnych emocji. Poniżej znajdziecie niepublikowane dotąd zdjęcia zespołu Sabaton z koncertu w Gdańsku z 2008 r. (zdj. 1-3) oraz planu filmowego do teledysku Uprising z 2010r. (zdj. 4-6). Materiały udostępniono dzięki uprzejmości Pana Dariusza Szymanowskiego, specjalnie dla portalu „historia.org.pl”.

Zdj. 1

Zdj. 2

Zdj. 3

Zdj. 4

Zdj. 5

Zdj. 6

  1. „Wizna: niesłychany mit kampanii wrześniowej?” Monika Żmijewska – „Gazeta Wyborcza Białystok” (wywiad z dr. Tomaszem Wesołowskim) – 06.09.2009r. []
  2. H. Guderian – Wspomnienia żołnierza, Wyd. MON-1958r., str. 66. []
  3. „Wizna: niesłychany mit…” []
  4. The Polish Institute and Sikorski Museum – relacja z kampanii wrześniowej - SR 17735, str. 57. []
  5. Tamże. []
  6. Tłumaczenie utworu: http://www.youtube.com/watch?v=epeQwq-aYV0 []

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

2 komentarze

  1. Arek pisze:

    Dobre,zgadzam się w 100% a zaproszenie na Górę Strękową i do Wizny przyjmuję i prawdopodobnie podskoczę wraz z małżonką gdzieś w lipcu. Pozdrawiamy!!

  2. radek pisze:

    Cóż nie tylko w polskiej historii mamy takie wydarzenia jak obrona Wizny czy samobójstwa obrońców np. staranowanie przez HMS „Glowworm” ciężkiego krążownika „Admiral Hipper”, samobójcze wprost ataki niszczycieli broniących HMS Glourios, podobnie przecięcie linie zespołu niemieckiego przez jeden z niszczycieli w czasie bitwy koło Jersey a to tylko kilka przykładów z Royal NAvy. Pytanie czy ktokolwiek w GB na siłę próbuje umniejszyć te akcje, przedstawia je jako głupie, niepełne i to opierając się tylko na niewielkiej części źródeł. Wyobraźmy sobie w The Sun artykuł o tym że dowódca HMS „Glowworm” to nie wiadomo czy nie został przez własnych oficerów załatwiony i że tak w ogóle to Niemcy nawet tego nie zauważyli i w ogóle to powinien się wycofać tak samo „Acasta” nie powinna osłaniać „Gloriousa”.

Zostaw własny komentarz