Kongo - prywatna kolonia Króla Belgów Leopolda II


Artykuł ten ma na celu przybliżyć historię Konga i belgijskiego króla, Leopolda II. Jak będzie się można przekonać, podbój Konga przebiegł w sposób niewiarygodnie szybki i brutalny. Przyczynił się do tego Leopold II, który z tego sporego kawałka Afryki uczynił własne państwo, niezależne od belgijskiego rządu. Dzięki temu mógł wykorzystywać Kongijczyków do niewolniczej pracy.

Leopold II

Do napisania tego tekstu posłużyły mi zaledwie trzy pozycje. Pierwszą z nich jest książka Adama Hochschilda Duch króla Leopolda1, w której autor ukazuje w jaki sposób kolonizatorzy traktowali tubylców. Lektura tej pozycji była wstrząsająca. Biali byli niewyobrażalnie okrutni. Drugim pomocnym materiałem przy pisaniu artykułu była audycja radiowa Z najwyższej półki2, w której prowadzący program Michał Nogaś rozmawiał z Piotrem Tarczyńskim, tłumaczem wspomnianej książki Hochchilda na język polski. Rozmowa dotyczyła poczynań Leopolda II w Afryce. Równie ważnym materiałem był film dokumentalny produkcji BBC Black Holocaust: Killer in the Congo3w reżyserii Petera Bate’a.

Mały kraj, mali ludzie

Leopold Ludwik Filip Maria Wiktor urodził się 9 kwietnia 1835 r. w Brukseli. Był belgijskim królem spokrewnionym z brytyjską królową Wiktorią. Jego życie mogłoby posłużyć za niejeden scenariusz filmowy. Już w dzieciństwie nie mógł znaleźć dla siebie miejsca. Żeby porozmawiać z ojcem, musiał prosić o audiencję. Jego relacje z rodziną były chłodne. Nie lubił przebywać w otoczeniu najbliższych. Jego małżeństwo było nieudane. Został ożeniony z arcyksiężną Marią Henriettą z Habsburgów, ponieważ jego ojciec chciał zacieśnić stosunki z Cesarstwem Austro-Węgierskim. Mimo że Leopold i Maria nie przepadali za sobą, z tego związku przyszła na świat czwórka dzieci. Trzy córki i jeden syn. Na nieszczęście dla Leopolda syn żył zaledwie dziesięć lat. To jeszcze bardziej oddaliło go od rodziny. Z córkami nie utrzymywał kontaktów. Nie cierpiał również swoich rodaków. Kiedyś miał się tak wyrazić o Belgii: Mały kraj, mali ludzie4. Denerwował go fakt, iż jego sąsiedzi są o wiele potężniejsi. Z jednej strony Francja, a z drugiej odradzające się Cesarstwo Niemieckie. Między innymi dlatego Leopold zapragnął mieć kolonie. Dużo podróżował. Był na Bałkanach, Wyspach Egejskich, w Egipcie i Konstantynopolu. W czasie podróży zainteresował się handlem, ponieważ widział w tym szasnę za rozwój Belgii. Odwiedził również Sewillę, gdzie studiował zapiski konkwistadorów o tym, czy kolonie są opłacalne. W 1864 r. odwiedził brytyjskie kolonie: Cejlon, Birmę i Indie oraz holenderskie Indie Wschodnie. Fakt posiadania przez równie niedużą Holandię kolonii irytował Leopolda. Gdy wrócił z zagranicznych wojaży, jego ojciec zmarł i Leopold zasiadł na tronie jako Leopold II (1865 r.). Jedną z jego pierwszych decyzji było postanowienie rozbudowania zamku w Laeken. Zrobił to kosztem pobliskich mieszkańców, których wysiedlał i wyburzał ich domy. Po rozbudowie zamku, udał się do Londynu na spotkanie z odkrywcą Verney’em Cameronem, który opowiedział królowi o dorzeczu Konga. Dowiedział się, że Kongo to niezbadany obszar, „biała plama” na mapie Afryki, którą można skolonizować. W 1876 r. Leopold zwołał Konferencję Geograficzną w Brukseli, a wraz z jej członkami powołał Międzynarodowe Stowarzyszenie Afrykańskie, które miałoby kontrolować Kongo nienależące jeszcze do żadnego europejskiego mocarstwa. W zdobyciu Konga Leopoldowi miał pomóc Henry Morton Stanley, który kilka lat wcześniej dowodził ekspedycją poszukiwawczą, która miała odnaleźć zaginionego szkockiego odkrywcę doktora Davida Livingstone’a. Zadania Stanleya w Kongu polegały na zbudowaniu bazy wypadowej u ujścia rzeki i przygotowaniu terenu pod budowę kolei i faktorii handlowych. Leopold chciał uchodzić za filantropa w oczach innych władców, więc twierdził, iż sponsoruje wyprawę badawczą Stanleya w górę rzeki. Tak naprawdę król dowiedział się o kości słoniowej, której w Kongo jest pod dostatkiem. Pragnął mieć ten towar tylko dla siebie, aby nim handlować, ponieważ kość słoniowa była wysoko ceniona i mógłby na niej sporo zarobić. Mimo ekonomicznego aspektu wyprawy, Stanley odkrył pieszą drogę w górę rzeki. Założył też osadę Leopoldville (dzisiejsza stolica Demokratycznej Republiki Konga- Kinszasa).

Podział Afryki

Mapa Wolnego Państwa Kongo, 1884 r. / fot. JSquish, CC-BY-SA 3.0

Henry Morton Stanley był bezwzględny wobec nieposłusznych tubylców. Katował tych, którzy nie chcieli dla niego pracować. Autochtoni bali się Stanleya i nazywali go Bula Matadi, czyli Łamacz skał, ponieważ wysadzał skały dynamitem. Uważali go za czarodzieja, gdyż potrafił bez ognia podpalić cygaro (używał lupy powiększającej). Stanley w imieniu Leopolda podpisywał traktaty z miejscowymi władcami zdobywając tym samym wyłączność na handel rzeczny. Inna sprawa, że plemienni wodzowie nie wiedzieli, co podpisują, bo nie znali ani angielskiego ani francuskiego. Na mocy zawieranych umów wodzowie sprzedawali swoje ziemie i swoich poddanych. Leopold chciał usankcjonować swoje zwierzchnictwo nad Kongo, więc wysłał swoich zaufanych ludzi do amerykańskiego Kongresu, aby lobbowali na jego korzyść. W 1884 r. Stany Zjednoczone zaakceptowały roszczenia Leopolda wobec Konga. Później do tej decyzji przychyliły się Francja, Wielka Brytania i Cesarstwo Niemieckie. Następnie doszło do konferencji berlińskiej (15 listopada 1884- 26 lutego 1885), na której ustalono podział Afryki na kolonie. Na mocy podpisanego traktatu Kongo miało być federacją wolnych plemiennych państewek zjednoczonych pod flagą Belgii. Handel rzeczny miał być wolny dla całej Europy. Spełniło się marzenie Leopolda o posiadaniu kolonii. Mógł zaspokoić swoje ambicje. Kongo było większe od Belgii 76 razy. Leopold nazwał się królem- suwerenem, a samą nazwę państwa zmienił na Wolne Państwo Kongo (maj 1885 r.). Po pewnym czasie król zaczął mieć problemy finansowe. Poprosił więc belgijski parlament o pożyczkę. W zamian za pożyczkę w wysokości 25 milionów franków (dzisiejsze 125 mln amerykańskich dolarów) Leopold w swoim testamencie zapisał Kongo Belgii. Wolne Państwo Kongo było bowiem jego prywatną kolonią. Belgijski rząd miał z niej żadnych korzyści, a tym bardziej nie mógł wpływać na decyzję króla odnośnie polityki kolonialnej. Uczestnicy konferencji berliński przyznali Kongo Leopoldowi, a nie Belgii. Decyzja mocarstw była poparta nie tylko silnym lobby i dobrym wizerunkiem króla- filantropa, który przyczynia się do eksploracji Afryki, ale również sytuacją polityczną. Wielka Brytania nie chciała, aby tak ogromny teren przypadł Francji. Francja z kolei nie godziła się na to, aby Kongo zajęli Niemcy. Cesarstwo natomiast starało się, żeby Wielka Brytania nie wzbogaciła się o kolejną kolonię. Tak więc Leopold był idealnym kandydatem do objęcia władzy w Kongu. Otrzymał wielkie terytorium, zasobne w cenne towary praktycznie za darmo. Nie musiał prowadzić wojny, wystarczyła zręczna dyplomacja i opłacenie kilku osób.

Odcięte dłonie

Publique Force w Afryce

Kiedy Kongo było już własnością Leopolda, dochodziło tam do straszliwych wydarzeń. Król chciał ze swojej kolonii „wycisnąć” jak najwięcej. Zmuszał Afrykańczyków do niewolniczej pracy przy zdobywaniu kości słoniowej. Aby utrzymać porządek, Leopold stworzył armię z afrykańskich najemników. To prywatne wojsko nazwał Publique Force. Dopuszczało się ono wielu aktów okrucieństwa. Oto jeden z przykładów:

„Zarządca placówki wybiera ofiarę […] Drżący, wymizerowani, kładą się na ziemi twarzą w dół […], dwóch albo czterech towarzyszy łapie ich za ręce i nogi, zdejmuje z nich bawełnianą bieliznę […] Za każdym razem, gdy oprawca wznosi chicotte, czerwona smuga pojawia się na skórze biednej ofiary, która- choć mocno trzymana- rzuca się w straszliwych konwulsjach […] Po pierwszych ciosach nieszczęsna ofiara wydaje z siebie potworne krzyki, które wkrótce przechodzą jedynie w słabnące jęki […] Wyrafinowanie zła polega też na tym- sam byłem tego świadkiem- że niektórzy oficerowie wymagają, by po skończonej karze mdlejąca ofiara wstała i zasalutowała oprawcy.”5

Porządek przywracano za pomocą chicotte, czyli bata z wysuszonej skóry hipopotama. Wśród tubylców obawiano się go na równi z karabinem. W 1895 r. wybuchł bunt niewolników. Walki partyzanckie trwały ponad rok w buszu. Armia Leopolda przeszukiwała wszystkie lasy i rozstrzeliwała każdego, kto wydał się podejrzany. W 1897 r. doszło do kolejnego buntu. Tym razem zbuntowali się niektórzy żołnierze i tragarze. Walki trwały trzy lata i nikt ostatecznie nie zwyciężył. Wielu buntownik uciekło na niemieckie terytorium (dzisiejsze Rwanda i Burundi) i otrzymało azyl. Leopold nie zamierzał tolerować nieposłuszeństwa. Utworzył specjalne szkoły. Oficjalnie były prowadzone przez księży, lecz wychowaniem dzieci zajmowało się wojsko. Absolwent takiej szkoły stawał się od razu żołnierzem Publique Force. Kiedy wydawało się, że nie może już być gorszej, wydarzyło się coś, co spowodowało śmierć milionów Kongijczyków. Wydarzenie to miało miejsce z dala od Afryki:

„W dalekim Belfaście mieszkający tam weterynarz […] naprawiał trycykl swojego syna. John Dunlop starał się rozwiązać problem nękający cyklistów już od wielu lat- jak zmniejszyć wstrząsy w czasie jazdy bez zastosowania spręży? Dunlop znalazł praktyczne rozwiązanie, którego wszyscy od dawna szukali- napompowaną, gumową dętkę.”6

Zdawać by się mogło, że ten wynalazek nie będzie miał żadnego wpływu na sytuację mieszkańców Wolnego Państwa Kongo. Jednakże opony robiło się z kauczuku, którego w Kongu było pod dostatkiem. Przed Leopoldem rysowała się wspaniała perspektywa. Mógł zarobić mnóstwo pieniędzy sprzedając kauczuk, na którego w latach 90. XIX wieku wzrósł popyt (a spadł na kość słoniową, która przestawała być towarem egzotycznym), ponieważ potrzebowano gumy do opon, uszczelek, kabli itp. Od teraz w Kongu panował jeszcze większy terror. Afrykańczycy nie chcieli zbierać kauczuku, bo trzeba wchodzi na drzewa, co groziło bolesnym lub śmiertelnym upadkiem. Aby zagonić tubylców do pracy, biali porywali kobiety i dzieci po czym zamykali ich w specjalnych zagrodach. Jeśli mężczyzna odmawiał pracy, zabijano jego rodzinę. Jeśli się zgodził, musiał dziennie zebrać kilka kilogramów kauczuku. Jeżeli nie wyrobił normy, on i jego rodzina nie dostawali jedzenia i picia oraz byli chłostani. Nieposłusznym również odcinano dłonie. Jednak po jakimś czasie biali nadzorcy doszli do wniosku, że niedługo zabraknie rąk do zbierania kauczuku, więc dłonie miały być odcinane jedynie martwym. Proceder ten był na porządku dziennym. Kiedy grupa zniewolonych pracownik szła do lasu zbierać kauczuk, nadzorujący ich żołnierze dostawali od białych po kilka pocisków. Jeżeli któryś zbieracz postanowił uciec, strzelano do niego. Jeden pocisk miał się równać jednemu zabitemu. Aby udowodnić, że pocisk dosięgł celu, nadzorca odcinał dłoń i zanosił ją białym. Jeżeli pocisk tylko ranił, rękę i tak odcinano.

Zła reputacja Leopolda

Jednak czas okrucieństw miał się niebawem skończyć. Leopold ukrywał przed całym światem to, co się dzieje w Kongu. Większość państw europejskich i Stany Zjednoczone myślały, że Leopold wypełnia postanowienia konferencji berlińskiej i skupuje kauczuk od plemiennych wodzów oraz odsprzedaje ją w Europie. Niestety było zupełnie inaczej. Jednym z pierwszych, który domyślił się, że w Kongu dzieje się coś okropnego był brytyjski dziennikarz Edmund Dene Morel. Przejrzał on statystyki importu i eksportu oraz sprawozdania finansowe (informacje te wyciekły od belgijskich urzędników stacjonujących w Kongu oraz od misjonarzy, którzy udzielali mu wywiadów i przekazywali zdjęcia spalonych wiosek oraz odciętych dłoni). Do Antwerpii przywożono tony kości słoniowej i kauczuku. Natomiast do Konga wysyłano niewielkie ilości tkanin i miedzianych drutów (był to środek płatniczy tubylców, ponieważ Leopold zabronił im posiadania pieniędzy) jako zapłatę dla Kongijczyków. Morel doszedł do wniosku, że zapłata jest nieadekwatna do przywożonego towaru i stwierdził, że jedynym możliwym sposobem na wytłumaczenie tego był fakt, iż w Kongu panuje niewolnictwo. Morel zaczął nagłaśniać sprawę w prasie. Poskutkowało to tym, że w 1903 r. brytyjska Izba Gmin wystosowała rezolucję potępiającą działania Leopolda w Kongu. Morel wraz z brytyjskim konsulem Rogerem Casementem (który na własne oczy widział, co się dzieje w Kongu) założyli Towarzystwo Na Rzecz Reform W Kongu. Poparli ich duchowni i brytyjski parlament. W tym czasie Leopold stał się niepopularny. Nie dość, że wieści o jego poczynaniach w Kongu docierał do coraz szerszej opinii, to jeszcze naraził się na zniesławienie swoim życiem prywatnym. Zaczął się zadawać z 16- letnia prostytutką, gdy jego żona umierała, a do córek się nie odzywał. Chcąc odzyskać dawną sławę, przekupił najważniejsze europejskie gazety, aby umieszczały przychylne mu artykuły. Jednak nie tylko dziennikarzy przekupywał. Płacił również amerykańskim senatorom, ponieważ z wykładami o Kongu jeździł po Stanach Morel wraz ze swoimi sprzymierzeńcami. Aby udowodnić, że w Kongu nic złego się nie dzieje, Leopold powołał komisję śledczą (zależną od niego), która miała na miejscu ustalić, co się tam naprawdę wyprawia. Mimo że komisja była podstawiona, to relacje Kongijczyków zrobiły na jej członkach ogromne wrażenie. Oficjalny raport został utajniony, a szczegóły wymazano. Dopiero 30 lat temu ujawniono te dokumenty. Belgijski rząd mając dosyć Leopolda i reputacji jaką buduje Belgom, odkupił od niego w listopadzie 1908 r. Kongo za 200 milionów franków (dzisiaj to ok. miliard amerykańskich dolarów).

Okrutny los Kongijczyków

Pod rządami Leopolda w latach 1885- 1908 zmarło z głodu, chorób lub przez rozstrzelanie ok. 10 mln osób7. Władca Belgii zmarł w 17 grudnia 1909 r. w Laeken. Na łożu śmierci zdążył jeszcze poślubić swoją kochankę, Caroline. Przed przekazaniem Belgii Wolnego Państwa Kongo spalił całą dokumentację związaną z tym, co się działo w jego prywatnej kolonii. Pomniki Leopolda II do tej pory stoją w Belgii.

Przekazanie Konga Belgii nie zakończyło cierpienia Kongijczyków. Ciągle dochodziło do walk plemiennych i wykorzystywania tubylców. W 1908 r. nazwę kraju zmieniono na Kongo Belgijskie. Nazwa ta obowiązywała aż do 1960 r., kiedy Kongo uzyskało niepodległość. Państwo nazwano tym razem Demokratyczną Republiką Konga. Pierwszym premierem został Patrice Lumumba. Kiedy zaczął współpracować z ZSRR, agenci CIA zabili go podstawiając zaufanego Josepha Mobotu, który przyjął imię Mobotu Sese Seko i zmienił nazwę kraju na Zair. Mobotu został obalony w 1997 r. i przywrócono nazwę Demokratycznej Republiki Konga.

Mapa Konga Belgijskiego

Obraz Leopoldowego Konga rysuje się w ciemnokrwistych kolorach. Okrucieństwo, które miało tam miejsce jest niewyobrażalne. Porównywalne chyba tylko z Holocaustem, w którym zginęło 6 milionów Żydów. Leopold stworzył w Kongu coś na wzór państwa totalitarnego: przymusowa praca, rozstrzeliwania, paramilitarne szkoły, specjalne wojsko, zamykanie całych osad w prowizorycznych obozach. Brakowało tylko kultu wodza i śmiertelnego wroga w postaci innego państwa. Kolonia Leopolda znacznie się różniła od brytyjskich posiadłości. Brytyjska idea kolonii bowiem zakładała, że kolonia przynosi zyski, a w zamian Wielka Brytania buduje tam szkoły, szpitale, miejsca pracy oraz utrzymuje pokój. Natomiast w koncepcji Leopolda kolonia miała tylko przynosić zyski bez inwestowania w nią. Wymordowanie milionów ludzi dowodzi, że król Belgii był niezrównoważony, miał kompleks mniejszości i uszczerbek na zdrowiu psychicznym wyniesiony z dzieciństwa. Jego chora ambicja spowodowała ogromne cierpienia. Wiele dzieci zostało sierotami, wiele osób kalekami. Leopold z nikim się nie liczył. Najważniejszy był zysk. Kongo było jego prywatnym państwem, z którym mógł przez ponad dwadzieścia lat robić, co chciał. Ciekawostką jest to, że sam nigdy nie był w swojej kolonii. Najlepiej sytuację w ówczesnym Kongu oddaję przytoczony fragment książki Duch króla Leopolda:

„Podczas gdy nasz oddział mijał wioskę za wioską […] grupie mężczyzn rozdano pochodnie i polecono podpalić wszystkie chaty […] Wędrowaliśmy, a smuga dymu rozciągała się nad dżunglą na wiele mil, ogłaszając wszem wobec nadejście cywilizacji.”8

Chronologia nazw państwa:

  • 1885-1908 Wolne Państwo Kongo
  • 1908- 1960 Kongo Belgijskie
  • 1960- 1971 Demokratyczna Republika Konga
  • 1971- 1997 Zair
  • 1997- Demokratyczna Republika Konga

Bibliografia:

  1. „Black holocaust: Killer in the Congo”, reż. Peter Bate, BBC, 2004
  2. Hochschild Adam, Duch króla Leopolda, Wydawnictwo Sfery, Warszawa 2012
  3. polskieradio.pl/9/874/Artykul/532323,Belgijski-wladca-w-Trzecim-Swiecie
  1. A. Hochschild, Duch króla Leopolda, Wydawnictwo Sfery, Warszawa 2012. []
  2. polskieradio.pl/9/874/Artykul/532323,Belgijski-wladca-w-Trzecim-Swiecie, dostęp 14 marca 2012. []
  3. „Black Holocaust: Killer in the Congo”, reż. Peter Bate, BBC, 2004. []
  4. A. Hochschild, Duch…, s. 51. []
  5. Tamże, s. 156. []
  6. Tamże, s. 203. []
  7. Tamże, s. 294. []
  8. Tamże, s.244. []

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

15 komentarzy

  1. Stanislaw Kazimir pisze:

    Jest wyzwaniem dla socjologów rozpoznanie, dlaczego nagle, wraz z obaleniem antypolskiego reżimu, ze zmianą systemu, od r. 89, cała sfera zarządzania przez media zanegowała i obniżyła kulturę patriotyczną 44-lecia, zaatakowała AK, bohaterstwo, którego próżno szukać wśród innych narodów, Konopnicką, Skłodowską, Chopina, Sienkiewicza itd. itp., i nawet Kopernika.
    Powstaje już tylko pytanie, jak jeszcze bardziej opluć polskość. Właściwie to po r. 89 w mediach zabrakło już tylko wzoru króla Belgii Leopolda, który mówił, że nie cierpi Belgii i BelgówFranciszkowi Smyrakowi, dyrektorowi polskiego konsorcjum w Belgii, dziękuję za opowiadanie o potwornych mordach króla Belgii, który był niechcianym dziecka. Wtedy Franciszek Smyrak użył określenia geopolityczne dziecko post-aborcyjne. Król-morderca miał ojca, który komunikował się z synem niewerbalnie, nie wyjaśniał niczego, tabuizował. I go nienawidził oraz bił go w głowę, czym przerwał mu aksony. Król-morderca w swej rodzinie prowadził intrygi, oszczerstwa, obmawianie oraz miał manię prześladowania jednych i sponsorowania innych. Nie był obecny na urodzinach, imieninach, świętach i ślubach dzieci.

    • Agniko pisze:

      Żyłam w Kongu na przełomie lat ‚70 i ‚80 XX wieku. Do miejscowych zwracano się per ty, chyba, że pracował na mniej więcej takim stanowisku jak biały. Wówczas mówiono do nich : citoyen co znaczy: obywatelu ponieważ ówczesny kacyk Mobutu zabronił używania zwrotów pan, pani jako pozostałości kolonializmu. Belgowie budowali w latach ‚70 ogromną tamę na rzece Kongo vel Zair, która zniszczyła okoliczny ekosystem. To nie miało znaczenia. Mobutu dostał w łapę, a Belgowie dostali kontrakt. Na ogół, zakładali tam firmy i fabryki ponieważ miejscowa siła robocza była bardzo tania. Kongo było bardzo biedne ponieważ po pierwsze odzyskując niepodległość przejęło dług Konga belgijskiego czyli zaciągniętego przez belgów, to był warunek uzyskania niepodległości, po drugie, Mobutu potwornie je zadłużył. Tak więc Kongijczycy vel Zairczycy cieszyli się mogąc pracować u białych, którzy doprowadzili ich kraj do ruiny i mając co zjeść. Przeciętny obiad Kongijczyka to była coca-cola, bagietka, czasem puszka sardynek. Coca-cola to genialny wynalazek dla głodnych ludzi ponieważ, wraz z chlebem rozdyma się w żąłądku i daje względne uczucie sytości. Każdy biały w Kongu mógł sobie pozwolić na przynajmniej jednego służącego, tzw. boya, który prał, sprzątał i gotował. lepiej usytuowani mieli osobno boya, kucharza, ogrodnika itp. Bogaci Kongijczycy przejęli zwyczaj zatrudniania służby od białych. Opinia, o czarnych była raczej negatywna: leniwi, złodzieje, brudasy. Niektórzy Belgowie lubili powtarzać, że za Kolonii nawet czarnym żyło się znacznie lepiej bo panował kolonialny porządek. A, w centrum stolicy „nie było czarnego przechodnia” i były czyste, zielone trawniki. W szkole belgijskiej do uczniów, nawet 10 letnich zwracano się: monsieur/pan a do dziewczynek„mademoiselle/ panna.Kiedyś rozdawano nam cukierki na mikołaja. Przede mną stała jedenastoletnia siksa i odwróciwszy się do koleżanki rzekła:„przynajmniej będziemy mieć cukierki dla naszych boyów”.

  2. Andrzej pisze:

    Kiedy to czytam, jest mi wstyd, ze naleze do rasy bialej ...„oblicze Ziemii toczą wciąż robaki - co sie ludźmi zwą ... zgubeni wcczasie choć rozumnie są”

    Czy chidzilo o Dunlopa czy raczej o Goodyera?

    • Osa pisze:

      Jesteś więc rasistą, gdyż generalizujesz i oceniasz jakieś grupy ludzi ze względu na kolor ich skóry. Jak miałeś okazję przeczytać, miejscowa (czarnoskóra) ludność również dokonywała okrucieństw. Jak miałeś okazję przeczytać to biali ludzie starali się zmienić tę patologiczną sytuację. Oceniłeś całą cyt.„białą rasę” na podstawie działań jednego upośledzonego człowieka. Masz szczęście, że nie jesteś Belgiem, bo musiałoby Ci być wstyd po dwakroć.
      UWAGA: Mi też jest przykro, że ludzie ludziom są w stanie sprawić taki los. Jest mi przykro niezależnie od tego jaki kolor skóry ma oprawca i ofiara.

      PS Chodziło o Roberta Williama Thomsona (tu masz linka: http://www.britannica.com/EBchecked/topic/593117/Robert-William-Thomson). Dunlop opatentował dętkę ale jej nie wynalazł.

  3. Adam pisze:

    Porównywanie tego co działo się w Kongo do holokaustu jest niewłaściwe. Po pierwsze, holokaust oznacza ofiarę całopalną złożona przez żydów celem odbudowania państwa Izrael - co też się stało. Więc pojęcie to dotyczy tylko żydów. Po drugie - książka „Mit Holokaustu” dokładnie wyjaśnia prawdziwy obraz „holokaustu”. Zanim zacznie sie takie porównania stosować warto zgłębić ten temat.

    • Jan pisze:

      Puknij się w łeb człowieku. Porównywanie innych bestialstw do Holokaustu jest jak najbardziej na miejscu.

      • hytra pisze:

        Sam sie puknij, to były dwa całkiem inne cele, z jednej strony niewolnictwo stosowane tylko dla zysku z drugiej proba eksterminacji „narodu”. i te 6 mln zydow zamordowanych ? czy aby na pewno tylu zydow zylo wtedy wogole w europie ? a jesli tak czy wszyscy zgineli ?

  4. Jakub pisze:

    Porównanie do holokaustu trochę nie na miejscu

  5. slawek pisze:

    widze ze najwazniejsza sprawa to teraz czy można to porównywac z holocaustem czy nie można. I co gorsze. No chyba tu była tragedia i tam i nie wiem po co sprzeczki

  6. Marek pisze:

    Czy nie korzystał Pan czasem również z tego materiału?

    http://www.hartford-hwp.com/archives/35/181.html

    Bo wydają się łudząco podobne?

    Tylko pytam

  7. Karol pisze:

    Dobry artykul. Plus ode mnie dla Autora

  8. RobertM pisze:

    Podczas I wojny światowej zginęło 9 mln żołnierzy, podczas holocaustu 6 mln Żydów. Według tego artykułu Leopold II wymordował w Kongu 10 milionów ludzi, czyli 2 razy więcej niż tam wtedy żyło. W 1900 roku w całej Afryce żyło około 110 mln ludzi w Kongu 8 mln w 1850 około 4 mln. Wystarczy sprawdzić dane demograficzne.

Odpowiedz