„Bandera – terrorysta z Galicji” - W. Romanowski – recenzja


Stepan Bandera. Dla Polaków to zbrodniarz odpowiedzialny za czystki etniczne na Wołyniu. Dla Rosjan – zdrajca kolaborujący z Niemcami. Dla wielu Ukraińców – bohater walczący o niepodległość i zjednoczenie kraju. A jaki był naprawdę?

Na to pytanie stara się odpowiedzieć Wiesław Romanowski. Autor jest specjalistą od spraw wschodnich, o czym świadczą jego wcześniejsze dzieła – książka „Ukraina. Przystanek Wolność” oraz filmy dokumentalne: „Leonid Kuczma” i „Feliks znaczy szczęśliwy” (filmowy życiorys Dzierżyńskiego). Przez siedem lat (1998 -2005) był korespondentem TVP na Ukrainie, a obecnie pracuje w Instytucie Polskim i Ambasadzie RP w Mińsku.

Książka zaczyna się jak dobry kryminał, to znaczy od trupa. I tak jak w dobrym kryminale, na początku nie wiadomo kto, dlaczego, ani nawet kogo zabił. Kim jest tajemniczy Stefan Popiel z pierwszych kart książki? I dlaczego akcja toczy się nie na Ukrainie, ale w Monachium? Odpowiedzi na te pytania zawarte są w dalszej części książki.

Początkowa scena ma charakter typowo beletrystyczny. Podobne fragmenty pojawiają się w książce wielokrotnie, ożywiając i uatrakcyjniając narrację. Ciekawym zabiegiem jest także rozpoczęcia biografii niejako „od końca” od ostatniego etapu życia Bandery. Dopiero od drugiego rozdziału historia zaczyna płynąć linearnie od narodzin, przez dzieciństwo, działalność przed wojenną aż do II wojny światowej.

Książka składa się z 4 rozdziałów mniej więcej równej długości, z których każdy podzielony jest na kilka podrozdziałów. Ostatni, piąty rozdział jest krótszy, nie podzielony i zawiera podsumowanie poprzednich. Autor nie tyle opowiada o życiu Bandery (choć w książce nie brakuje faktów biograficznych) co obala mity narosłe wokół tej postaci – zarówno gloryfikujące jak i demonizujące Przewodniczącego OUN- B.

Obalony zostaje mit polski, demonizujący Banderę jako głównego sprawcę „czerwonych nocy” na Wołyniu. Nie prawdziwa okazuje się także wyprodukowana przez sowiecka propagandę legenda „zdrajcy i kolaboranta”. Ale również gloryfikacja Bandery, stawienie mu pomników i uznanie za „Bohatera Ukrainy” jest niesłuszne i nieuzasadnione. Warto też nadmienić, że ten ostatni mit jest akceptowany jedynie przez niewielką część Ukraińców. Autor wyjaśnia też przyczyny powstania wszystkich tych legend o Banderze.

W konwencję demitologizacji Bandery dobrze wpisują się zamieszczone w książce fotografie (wszystkie czarno-białe). Największe ich „zagęszczenie” znajduje się na początku i pod koniec książki. Te pierwsze ukazują przewodniczącego OUN z rodziną i przyjaciółmi, jak zwykłego, szarego człowieka. Końcowe zaś przedstawiają pomniki Bandery i sławiących go kibiców stadionowych. To istne zestawienie legendy z banalną rzeczywistością.

Największą zaletą książki jest jej wielogłosowość i różnorodność źródeł. Dodać należy że są to źródła rzetelne, opstrzone szczegółowymi przypisami. Autor sięga do relacji polskiej i ukraińskiej prasy, wspomnień świadków, protokołów policyjnych przesłuchań, czy stenogramów rozmów Hitlera z podwładnymi. Dzięki temu ukazane są różne punkty widzenia, co tworzy względnie obiektywny obraz rzeczywistości.

Oprócz wspomnianej demitologizacji autor dokonuje też dogłębnej analizy psychologicznej Bandery. Stara się poznać jego motywacje, fascynacje i marzenia. Stara się zgłębić co nim kierowało, na jakich ideach i postaciach się wzorował i dlaczego wybrał taką, a nie inną drogę. Analiza ta wiedzie do porównania z Feliksem Dzierżyńskim – co jednocześnie pokazuje że każdy naród ma swoich negatywnych bohaterów.

Burzenie mitów o Banderze idzie w parze z burzeniem mitów o Polakach. Okazuje się że wcale nie byliśmy takimi aniołami, za jakich chcemy uchodzić. Dobrze obrazuje to poniższy cytat:

„Polacy mówili, że Ukraińcy mają czarne podniebienia, na każdym kroku ich obrażali, poniżali, wyrzucali z pracy ukraińskich obrońców Lwowa, nie pozwalali kupić ziemi (...). Ukraińcy byli ludźmi drugiej kategorii (…) Musieli się bronić, bronić swoje życia.”

Okazuje się, że Józef Piłsudski, gloryfikowany w Polsce tak jak Bandera na Ukrainie, osobiście wydał rozkaz pacyfikacji ukraińskich wsi.

Prócz historii samego Bandery i całego ukraińskiego ruchu wyzwoleńczego poruszane są też inne wątki. Do najciekawszych należy wojna wywiadów i wzajemna inwigilacja tajnych służb poszczególnych państw, w której OUN i jego przywódcy byli de facto jedynie pionkami.

Książkę warto polecić, gdyż pozwala odrzucić wszelkie legendy narosłe wokół postaci Bandery i spojrzeć na sprawę z różnych perspektyw. Dzięki temu można wyrobić sobie własną opinię na temat „terrorysty z Galicji”. Dodatkowym atutem jest cena – za niecałe 30 zł otrzymujemy ponad 200 stron książki w twardej oprawie. Niewielkie rozmiary, waga, solidne zszycie sprawiają, że można zabrać ją wszędzie, np. na weekendowy wyjazd, albo w codzienną podróż po mieście.

Plus minus:
Na plus:
+ bogactwo i różnorodność źródeł
+ pokazanie różnych punktów spojrzenia na sprawę
+ fragmenty o charakterze beletrystycznym
+ objętość adekwatna do ceny
+ poręczny rozmiar i twarda oprawa
Na minus:
- niektóre fragmenty życia opisane bardzo pobieżnie
- lektura momentami się dłuży
- brak listy źródeł oraz indeksu na końcu

Tytuł: Bandera, terrorysta z Galicji
Autor: Wiesław Romanowski
Wydawnictwo: Demart
Rok wydania: 2012
ISBN/EAN: 978-83-7427-762-4
Stron: 212
Cena: ok. 28 zł
Ocena recenzenta: 7/10

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

4 komentarze

  1. Łukasz Żuławnik pisze:

    „Okazuje się, że Józef Piłsudski, gloryfikowany w Polsce tak jak Bandera na Ukrainie, osobiście wydał rozkaz pacyfikacji ukraińskich wsi”
    Z całym szacunkiem ale powyższe zdanie, w szczególności podczas omawiania postaci S.Bandery i wydarzeń czasów II WŚ, brzmi jakby Marszałek kazał mordować Ukraińców. Pacyfikacja w tym wypadku oznaczała normalną akcję państwa, w odpowiedzi na liczne akcje sabotażu i zamachy (chociażby na Piłsudskiego czy Hołówkę).
    „Według ukraińskich źródeł od pobicia zmarło od 7 do 35 osób. Polskie dane dowodzą, że podczas pacyfikacji nie oddano ani jednego strzału i nie zanotowano ani jednego wypadku śmierci”. Proszę lepiej ważyć proporcję i dobierać porównania.Można nie lubić Piłsudskiego,ale to nie upoważnia do takich nadużyć.
    Również stwierdzenie,że „nie byliśmy aniołami”, poparte wyrwanym cytatem nijak niczego nie dowodzi. Mniejszość Ukraińska miała w Polsce swoje prawa,mogła się rozwijać. Było wiele mankamentów i wad w wzajemnych relacjach Polsko-Ukraińskich, jednak w żaden sposób nie usprawiedliwiają one Ludobójstwa na Wołyniu i Małopolsce Wschodniej.
    Na portalu, książki są zazwyczaj recenzowane przez ludzi, którzy znają się na ich temacie. Miło by było gdyby ta tendencja została podtrzymana,bo niestety ale poziom tej recenzji jest „onetowy”.

    • Szymon Cydzik pisze:

      Dziękuję za krytyczną uwagę. Nie miałem zamiaru usprawiedliwiać ludobójstwa na Wołyniu. Nigdzie tego nawet nie sygnalizowałem. Stwierdzenie że „nie byliśmy aniołami” znaczy dokładnie tyle że we wzajemnych relacjach polsko-ukraińskich było wiele mankamentów i wad za które częściowo Polacy ponoszą odpowiedzialność. Nie byliśmy bez winy i opór (części) Ukraińców nie brał się znikąd. Zdanie o Piłsudskim może rzeczywiście brzmi za ostro, za co przepraszam, choć ja go tak nie odbierałem pisząc. Słowo „pacyfikacja” zostało użyte w samej książce w połączeniu z opisem np.: wieszania za nogi ukraińskich kobiet. Nie miałem na celu porównania tego z „czerwonymi nocami” na Wołyniu, dla określenia których użyłem na początku zwrotu „czystki etniczne”. Wydaje mi się że to dość wyraźne rozróżnienie. Na koniec jeszcze raz dziękuję za merytoryczną uwagę do tekstu i proszę o powstrzymanie się od argumentów ad personam.
      pozdrawiam

      • misy pisze:

        Trele morele! Nie zakłamuj bezczelnie historii. Czym innym są działania wojenne w obronie Ojczyzny, a czym innym kolaborowanie z okupantem i niewyobrażalne mordowanie cywilnej ludności w tym dzieci. Jeżeli strącono pomnik Lenina, to po tysiąckroć winno się zrównać Bandere z pow. ziemi i pokazać prawdziwe oblicze kanalii. Trynkiewicz przy nim to mały pikuś, mimo, że nie powinien oglądać nigdy promieni słonecznych.

  2. greg pisze:

    Książka wydaje sie bardzo interesująca. Jako, że moja rodzina od strony ojca pochodzi z tzw. Rusi Szlachtowskiej, mocno starła się z konsekwencjami działalności Bandery.
    Państwo Polskie w 1947 wyprzedziło moja rodzinę z rodzinnyc. Stron na teren zsrr. POLACY zajęli domy,ziemię, dobytek. Na zabranie niezbędnych rzeczy dali godzinę. Na szczęście udało sie uciec mojemu dziadkowi z transportu i wrocić do Polski. Paradoksalnie uwazam sie za Polaka i mam swoje wyrobione zdanie na temat mordów Ukraińca.

Zostaw własny komentarz