„Krwawa dekada. Polska interwencja w Rosji 1602-1612. Dyplomacja, samozwańcy, wojna” - A. Andrusiewicz - recenzja


Współczesne państwo rosyjskie chętnie i z konsekwencją wprzęga historię w tryby bieżącej polityki. Nie przeszkadza powoływanie się zarówno na czasy Związku Sowieckiego, jak i na imperium carów, ważne żeby konkretne wydarzenia przypominały oraz utrwalały obraz wielkiej Rosji wśród obcokrajowców i przede wszystkim wśród własnych obywateli.

W tym kontekście ciekawe jest zagadnienie Wielkiej Smuty, która postrzegana jest przez samych Rosjan w sposób niejednoznaczny. Z jednej strony jako okres całkowitego upadku autorytetu władzy, gdzie obcy - szczególnie Polacy - mogli narzucać świętej Rusi swoją władzę i obyczaje, z drugiej uwypuklane w propagandzie jest to jakoby najeźdźców miał przegnać prosty rosyjski lud kierowany miłością do wiary przodków oraz tradycyjnego porządku. Szczęśliwe zakończenie Wielkiej Smuty jest zatem przedstawiane jako zbiorowy wysiłek całego społeczeństwa. O wadze tego wydarzenia świadczy jego upamiętnienie w postaci Dnia Jedności Narodowej, obchodzonego w rocznicę odbicia moskiewskiego Kremla z rąk Polaków. Więcej na temat wykorzystywania faktów historycznych z czasów Wielkiej Smuty do rozgrywek ideologicznych w Rosji znajdziemy we wstępie do najnowszej książki Andrzeja Andrusiewicza.

Krwawa dekada, bo o niej mowa, to bardzo obszerna pozycja, w której autor opracował dzieje polityczne Rosji lat 1584-1612, czyli obok tzw. polskiej interwencji omawia wydarzenia mające miejsce jeszcze przed śmiercią Iwana IV Groźnego (1584). Praca ma charakter popularyzatorski, jednak nie jest zwyczajną kompilacją dokonań innych historyków, raczej polemiką z dotychczasowymi ustaleniami. Autor kreuje wizję XVII-wiecznych wydarzeń odbiegającą nieco od tego, co możemy znaleźć w podręcznikach. Trzeba jeszcze zaznaczyć, że mamy tutaj zaprezentowaną historię wyłącznie polityczną, bez zarysowania szerszego tła społeczno-gospodarczego.

Historiografia obfituje w opracowania podejmujące temat Wielkiej Smuty, przoduje tutaj nauka rosyjska oraz polska. Zajmowano się bardzo szczegółowo wieloma aspektami - osobą Dymitra Samozwańca, dociekano co takiego wydarzyło się w maju 1591 r. w Ugliczu, obszernie opracowywano oblężenie Smoleńska, bitwę pod Kłuszynem oraz zdobycie Kremla. Z jak dużą ilością prac mamy do czynienia uświadamia nam spojrzenie na bibliografię, którą zawiera Krwawa dekada –  liczy ona sobie prawie 12 stron, a jest to zaledwie wycinek całości. Autor zamieścił tam tytuły najnowsze, najciekawsze oraz te najważniejsze vel klasyczne. Także wykorzystany zasób źródeł sprawia pozytywne wrażenie. Pan Andrusiewicz musiał dogłębnie zapoznać się ze źródłami już wcześniej, w związku z poprzednimi jego książkami, do których należą m.in. Dymitr Samozwaniec i Maryna Mniszech (2009), Dzieje Wielkiej Smuty (1999), czy trzytomowa Cywilizacja rosyjska. Dlatego też recenzowaną tutaj pozycję należy uznać za podsumowanie pewnego etapu pracy autora, który w Krwawej dekadzie  dzieli się z polskim czytelnikiem szeregiem swoich spostrzeżeń poczynionych podczas wieloletnich badań.

Kiedy rozpoczynamy lekturę naszą uwagę od razu zwraca brak przypisów. Wprawdzie czasem pojawiają się odnośniki do komentarzy zawartych przy końcu książki, ale nie są to klasyczne przypisy, tylko właśnie takie „komentarze” dotyczące różnych kwestii a propos. Możemy tam odnaleźć rozmaite informacje, także odnoszące się do współczesności, często też autor podaje literaturę uzupełniającą,  nierzadko pozwala sobie na luźniejsze rozważania czy polemikę. Owe komentarze policzyć trzeba jako plus, nic nie zmuszało autora, żeby je zamieszczać, ten jednak postanowił nieco ożywić nimi przekaz całej książki. Umieszczenie ich na końcu nie utrudnia czytania, nie rozprasza, i wcale nie trzeba do nich zaglądać, żeby cieszyć się lekturą w pełni.

Przejdźmy wreszcie do treści. Książka podzielona jest na dwie części, te zaś na rozdziały. Pierwsza część - krótsza i mniej szczegółowa - kończy się w momencie osadzenia na tronie Dymitra, w drugiej autor zapoznaje czytelnika z dalszymi wydarzeniami, nierzadko racząc go niuansami z dziejów politycznych. Szczególnie szeroko został opracowany okres po zamordowaniu Dymitra - powstanie Bołotnikowa, działalność drugiego Dymitra Samozwańca i położenie polityczne „obozu tuszyńskiego” ze szczególnym uwzględnieniem zaangażowania Polaków, a także oblężenie Ławry Troicko-Sergijewskiej.

Autor w Krwawej dekadzie stawia tezę, wbrew poglądom większości historyków, że pierwszy Dymitr Samozwaniec wcale nie był jakimś przybłędą, ale faktycznie ocalałym synem Iwana IV. Jest to pogląd przeciwstawiający się przede wszystkim rosyjskim badaczom. Wprawdzie autor nie skupia się na udowadnianiu czytelnikowi swoich racji, (bo też recenzowana praca nie ma takiego charakteru) i najbardziej ogólne przesłanki do swoich ustaleń zamieszcza w komentarzach, ale też w treści samej książki. Chodzi tu głównie o listy i relacje osób przebywających w owym czasie w Rosji, przede wszystkim cudzoziemców, ale nie tylko. Uwagę zwraca, że praktycznie żaden z nich nie podważał tożsamości Dymitra, zaś źródłem negatywnych opinii był dwór Borysa Godunowa, Cerkiew, a w późniejszym czasie nade wszystko ludzie związani z dynastią Romanowów.

Pośród innych poglądów prezentowanych przez autora warto wymienić przedstawienie w książce Polaków i Zygmunta III. Ocena polskiego monarchy jest bardzo stonowana, najnowsza historiografia odchodzi do przedstawiania go jako katolickiego fanatyka, który tylko dlatego nie pozwolił na objęcie tronu moskiewskiego przez Władysława, że sam chciał rządzić i zlikwidować schizmę. W książce uczciwie przedstawiono działania polskiej dyplomacji, różnice poglądów wśród najwyższych dostojników, ścierające się koncepcje, a także działania Polaków - formalnie niezależnych - wspierających różne siły w Rosji.

Mamy już prace, powstałe w ostatnich latach, które za cel stawiają sobie napisanie historii na nowo, w ten nurt wyraźnie wpisuje się Krwawa dekada. A trzeba sobie uświadomić, że potrzeba nowych badań jest ogromna. Szczególnie czeka na nie XVII i XVIII wiek. Na XX wieku zaciążyły wymagania historiografii marksistowskiej, z niechęcią przedstawiającej rozwiązania ustrojowe dawnej Rzeczypospolitej. Wcześniej mieliśmy spory w gronie historyków dawnej szkoły krakowskiej i warszawskiej, także nie wolne od uprzedzeń wobec dawnych wieków. Nieobojętne były też wpływy historyków wywodzących się z państw zaborczych. Nie chcę tutaj oczywiście pisać, że dzieło pana Andrusiewicza jest jakimś ogromnym przełomem, wypada się jednak cieszyć, że powstają prace ciekawe, odważne i popularyzatorskie, trzymające przy tym wysoki poziom i poparte rzetelnymi badaniami.

Jedyne co irytowało mnie w recenzowanej pracy, to zastosowana pisownia rosyjskich imion, nazwisk i nazw miejscowości. Autor podaje wprawdzie we wstępie, że zastosował zasady polskiej transliteracji i uwspółcześnił pisownię, jednak mnie to nie przekonuje. Na przykład Niżny Nowogród zapisywany jest jako „Niżnyj Nowgorod„ (s. 415), a odmieniany np. „Niżnem Nowgorodie„ (s. 441). Inne przykłady dotyczą osób: imię Sergiej (poprawnie po polsku brzmiałoby Sergiusz) pisane jako „Sergij„ (s. 272), Mścisławski brzmi dobrze w naszym języku, po co więc używać formy „Mstisławski (s. 345). Jest to niekonsekwencja, bo przecież gdyby naprawdę chcieć pisać w ten sposób, to Dymitr byłby ”Dmitrijem”, a Wasyl ”Wasilijem”. Mamy długą tradycję związaną z zapisywaniem rosyjskich nazw, która sięga stuleci, nie ma więc potrzeby wymyślania nowych zasad.

Na koniec warto wspomnieć o tym, co rzuca się w oczy na samym początku, czyli o wrażeniach estetycznych. Wydawnictwo Literackie słynie z wysokiego poziomu technicznego wydawanych woluminów. Tak jest w przypadku Krwawej dekady. Książka ma twardą oprawę, obraz Karola Weniga na okładce nadaje jej wspaniały wygląd. W środku możemy znaleźć ilustracje pochodzące z epoki. Pod względem edytorskim także nie można mieć zastrzeżeń.

Podsumowując, książkę warto polecić ludziom, którzy interesują się historią hobbystycznie. Jej bardzo przystępny język, a także atrakcyjne wydanie powoduje, że powinna przypaść do gustu szerokim masom czytelników. Pod względem popularyzacji historii Krwawa dekada wyróżnia się na plus. Nie posiada tych wad, które niestety charakteryzują wiele innych prac, tzn. przedkładanie sensacji nad rzetelne pokazywanie faktów, daleko idące upraszczanie języka, a także nadmierna komplikacja formy. Wszystko to sprowadza się do jednego - poszukiwania uznania u czytelnika kosztem jakości. W tym przypadku autorowi udało się  autor właśnie wysoką jakością swojej książki zdobyć uznanie odbiorcy.

Plus minus:
Na plus:
+ efektowne wydanie
+ znakomite ilustracje
+ przystępny język
+ bogata bibliografia (zarówno źródeł jak i opracowań)
+ kilka ciekawych, nowatorskich tez
+ bardzo ciekawy i obszerny wstęp
+ rozbudowane komentarze przy końcu książki
Na minus:
- problemy z zapisywaniem rosyjskich nazw, imion i nazwisk
- kilka błędów edytorskich

Tytuł: Krwawa dekada. Polska interwencja w Rosji 1602-1612. Dyplomacja, samozwańcy, wojna
Autor: Andrzej Andrusiewicz
Wydanie: 2013
Wydawca: Wydawnictwo Literackie
ISBN: 978-83-08-04886-3
Stron: 560
Oprawa: twarda
Cena: ok. 59 zł
Ocena recenzenta: 9/10

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

2 komentarze

  1. Marek pisze:

    Zbyt pochlebna recenzja na tak kiepską książkę, do minusów należy dodać zupełny brak historii militarnej (jednozdaniowe ogólniki o takim starciu jak bitwa pod Bołchowem 1608 to kompletne nieporozumienie)a więc tego co było praktycznie esencją wilkiej smuty, brak aparatu naukowego.
    Po przejrzeniu w księgarni doszedłem do wniosku że to tylko kilkaset stron zmarnowanego papieru, a więcej informacji o tych wydarzeniach można znaleźć w internecie i to bez większego wysiłku

  2. Patryk pisze:

    Jeżeli stawia się tak odważną tezę jak ta o Dymitrze to należy ją udowodnić a nie opierać się na przesłankach. Są też takie błędy że granica Rzeczpospolitej w omawianym okresie na wysokości Kijowa była na Dnieprze. Zdania takie jak; Zygmunt III przyjął chana krymskiego, czyli co spotkał się z nim osobiście?

Zostaw własny komentarz