Spacer po czerniakowskim powstańczym pobojowisku


Wspomnienie gen. dyw. Stanisława Komornickiego „Nałęcza” (26.07.1924-10.04.2010)

Warszawa przywitała mnie jesienną mgłą, jak gąbka nasiąknięta wodą – tak, że aż z drzew i latarni kapało: kap, kap, kap. Kap na moją głowę, kap na nos, kap w kałuże. A ja mozolnie krocząc, omijam dziury w chodnikach, brnę pod wiatr, łapię w płuca wodę (tę z mgły), wydycham ciepłe powietrze, które staje się parą wodną i nic nie odróżnia go od wszechobecnej, wilgotnej mgły, którą czuję wszędzie na ciele, nawet przez ubrania. Jest listopad, 26 dzień miesiąca, rok 2003. Zmierzam do miejsca spotkania z Panem generałem Stanisławem Komornickim ps. „Nałęcz„, żołnierzem AK, Powstańcem Warszawy. Mamy spotkać się przed Muzeum Wojska Polskiego, a Pan Komornicki ma oprowadzić mnie po Górnym Czerniakowie, gdzie walczył we wrześniu 1944 r. O umówionej godzinie pojawił się Pan Stanisław – serdeczny, żywotny Pan. Widać, że wojskowy – wyprostowana sylwetka. Po miłym przywitaniu udaliśmy się na pobliski Czerniaków, słuchając wspomnień ”Nałęcza”.

* * *

Pan Komornicki urodził się w Warszawie w 1924 r. Skończył Gimnazjum im. Ks. Józefa Poniatowskiego na Żoliborzu. Był harcerzem 71 Warszawskiej Drużyny Skautów. W 1940 r. został zaprzysiężony w Związku Walki Zbrojnej (później Armia Krajowa). Uczestniczył w szkoleniu Szarych Szeregów i Baszty, m.in. szkolenie straży pożarnej (zakamuflowane szkolenie wysokościowe – wspinanie i schodzenie na linach z wysokich budynków). Wykonywał zadania w ramach akcji Wawer. Po wybuchu Powstania spontanicznie przyłączył się do 104 kompanii Związku Syndykalistów Polskich, gdzie został dowódcą plutonu. Miał stopień podchorążego.

* * *

Właśnie zbliżamy się do Kościoła Św. Trójcy, właśnie ten kościół – jako że bardzo dobrze widoczny z praskiego brzegu („biały kościół„) – był punktem odniesienia. To w jego kierunku mieli się przeprawiać żołnierze z 1 Armii Wojska Polskiego gen. Zygmunta Berlinga. Należy przy tym dodać, iż żołnierze zwani potocznie ”berlingowcami” ponieśli w Warszawie bardzo duże straty. Szkoleni do walki w polu, czuli się zagubieni wśród wybrukowanych ulic, ceglanych kamienic, betonowych chodników.

* * *

Wraz ze swoim oddziałem „Nałęcz„ walczył początkowo na Starówce (gdzie został ranny) w zgrupowaniu AK „Róg„ oraz po przejściu kanałami na Śródmieście – na Powiślu. Szturmowy 2 pluton kompanii 104 zgrupowania staromiejskiego „Róg„ pod dowództwem pchor. „Nałęcza” przeszedł na Czerniaków w pierwszych dniach września w ślad za żołnierzami zgrupowania „Radosław”. Żołnierze zostali przydzieleni do batalionu „Tum” zgrupowania „Kryska” i jako jego grupa szturmowa zakwaterowani w budynku przy ul. Idźkowskiego 4. Pchor. Komornicki podzielił pluton na 3 drużyny. Jedną dowodził sam, drugą kpr. pchor. Henryk Dołęgowski „Haczyk”, trzecią st. strz. Stanisław Suski ”Tarzan”. Po kilkudniowym odpoczynku, na początku drugiej dekady września, w związku z ruchem frontu zza Wisły, Niemcy wzmogli nacisk na Czerniaków, nacierając z trzech stron. Grupa szturmowa pchor. ”Nałęcza” brała udział w odpieraniu ataków nieprzyjaciela od strony ul. Łazienkowskiej oraz ul. Ludnej. Potem broniła wraz z innymi grupami bojowymi AK, AL i Słowaków domów przy ul. Zagórnej.

* * *

Wędrując po Czerniakowie, doszliśmy do miejsca ostatniej reduty – ul. Wilanowskiej 1. Obecnie w miejscu, gdzie znajdował się budynek, jest krzyż wraz z trzema pamiątkowymi głazami poświęconymi pamięci poległym na Czerniakowie: ks. Józefa Stanko „Rudego„, kpt. Andrzeja Romockiego „Morro„, żołnierzy ze Zgrupowań „Siekiera-Kryska„, „Radosław” oraz 3 Dywizji Piechoty im. R.Traugutta. W tym miejscu warto przypomieć śmierć dwóch bohaterów Powstania. Kpt. Andrzej Romocki „Morro” z batalionu AK „Zośka” poległ na ul. Solec wczesnym rankiem 15 września 1944 r. Smutna to prawda, ale najprawdopodobniej por. Andrzej Romocki „Morro” zginął od kuli wystrzelonej pomyłkowo przez polskiego żołnierza przybyłego zza Wisły. Miał na sobie niemiecką panterkę i niemiecki pokrowiec ochronny na polskim hełmie (wz.31), a wczesnym rankiem biało-czerwona opaska mogła być niewidoczna. Ks. Józef Stanko ”Rudy” kapelan Zgrupowania AK ”Kryska” został w bestialski sposób zamordowany przez Niemców 23 września 1944 r. w budynku przy ul. Solec 53 – powieszono go na ścianie budynku na własnej stule lub szaliku...

Krzyż przy ul. Wilanowskiej 1 na miejscu reduty powstańczej

* * *

Z plutonu Pana Stanisława pozostało tylko 13 żołnierzy. Następnie pluton bronił domu przy ul. Idźkowskiego 4 przed Niemcami nacierającymi z dwóch stron: piechota i czołgi od strony ul. Zagórnej oraz piechota od zachodu przez podwórze na tyły domu przy ul. Idźkowskiego 5/7. W nocy z 15 na 16 września 1944 r. na rozkaz mjr. „Bicza” pchor. Komornicki wraz z dwoma powstańcami przeprawił się przez Wisłę celem nawiązania łączności z przebywającym tam Wojskiem Polskim.

Pdchor. „Nałęcz„ wspomina: ”Wody przybywało. Wkrótce kajak został zalany. Trzeba go było opuścić. Brnąc w niegłębokiej tu na szczęście wodzie, wspólnie z Jurkiem nieśliśmy rannego, który z każdą chwilą stawał się coraz cięższy i bardziej bezwładny. Kule bzykały jeszcze, ale przestały być takie natrętne. Niemcy pastwili się teraz nad naszym pustym kajakiem, który spływał w dół rzeki, podczas gdy my byliśmy już przy brzegu. Nagle nie wiadomo skąd, odezwał się głos: Stój! Kto idzie?Swoi, powstańcy – odpowiedziałem, a serce zabiło mi mocniej. Więc jednak Polacy”.

Na drugim brzegu żołnierze AK zostali zaprowadzeni do dowództwa 9 pp i przepytani przez mjr. Mierzwińskiego. Musieli dokładnie zapoznać go z sytuacją i wszystkimi znanymi szczegółami oraz przedstawić to na planie Warszawy. Następnie z rzutem, z którym lądował szef sztabu 9pp – mjr. Łatyszonek, przeprawili się z powrotem na przyczółek.

Stanisław Komornicki „Nałęcz” na Powiślu Czerniakowskim nad Wisłą, w pobliżu miejsca z którego przepłynął na drugi brzeg

* * *

Nad Wisłą znajdujemy Płytę Desantu upamiętniającą przeprawę żołnierzy 3 DP oraz poległych w walkach o przyczółki.

Płyta Desantu

* * *

Po powrocie pchor. „Nałęcz„ został skierowany przez kpt. ”Motyla” wraz z grupą żołnierzy 2 kompanii pod dowództwem por. Dolińskiego do domu przy ul. Idźkowskiego 4, do swojego macierzystego plutonu. Powstańcy broniący tego budynku zostali wzmocnieni plutonem piechoty wraz z dwoma erkaemami i dwiema rusznicami przeciwpancernymi z obsługą. Dowodzenie nad całością grupy przejął por. Doliński. Jednak na jego prośbę przy każdym jego dowódcy plutonu był powstaniec, który miał go orientować w sytuacji i terenie oraz dzielić się doświadczeniem prowadzenia walki w mieście, o której żołnierze wiedzieli niewiele. W nocy dom został zamieniony w prawdziwą twierdzę, okna zostały zabarykadowane cegłami i porobiono w nich strzelnice. Podobnie pobliska barykada na Solcu została umocniona i rozbudowana. Twierdzę – Idźkowskiego 4 – okrążono – od strony ul. Zagórnej i drugiej strony ul. Idźkowskiego są Niemcy. Także w fabryce ultramaryny. A z wypalonych ruin przy ul. Solec prowadzą ogień z broni maszynowej. Odcięci Powstańcy i żołnierze są u kresu wytrzymałości. Rodzi się zwątpienie i brak wiary w sens dalszej walki.

„W łazience jest „Żyrafa„. Nie widzi nas. Stoimy w ciemnym korytarzu i ze zgrozą śledzimy każdy jego ruch. Wydobył z wanny trupa ze zmasakrowaną pociskiem głową i ściąga z niego marynarkę. Przychodzi mu to z trudem, gdyż nieboszczyk już dawno zesztywniał. „Żyrafa„ podchodzi do okna, ogląda kraciastą marynarkę z grubego samodziału. Jest zakrwawiona, kołnierz ma oblepiony białawą masą mózgu. „Żyrafa„ ściąga z siebie panterkę z powstańczą opaską. Stara się zetrzeć nią mózg z marynarki. Na jego twarzy maluje się odraza. W ruchach widać wahanie. Namyśla się. Wreszcie przykrywa marynarką trupa i znów sięga po swoją panterkę. Z ulicy dolatują niemieckie nawoływania. Najwyższy czas zająć stanowisko ogniowe. Nie możemy się jednak ruszyć z miejsca. ”Żyrafa” znieruchomiał na chwilę. Nasłuchuje. Wreszcie zdecydowanym ruchem chwyta marynarkę i nakłada ją na siebie. Nie ogląda się już na ogołoconego trupa, rzuca się do drzwi i wpada na nas. Stoimy nieruchomo. Nie odzywamy się ani słowem. ”Żyrafa” patrzy na nas niesamowicie powiększonymi, przekrwionymi oczami, które wychodzą mu z orbit. Nagle rzuca się na kolana i zanosi histerycznym szlochem”.

W nocy udaje się grupom żołnierzy przedrzeć na Solec. Tam grupa pchor. „Nałęcza„ broni ostatniej powstańczej barykady przy ul. Solec w bezpośrednim sąsiedztwie budynku przy ul. Wilanowskiej 1, gdzie dowodzili kpt. ”Jerzy” i mjr Łatyszonek. Ostatnia nadzieja walczących to zapewnienia drogą radiową z drugiego brzegu o mającej nastąpić ewakuacji za Wisłę.

„Z nadbrzeżnej skarpy widać w blasku łun, jak od drugiego brzegu odrywają się wrzeciona łodzi. Ale już po chwili lustro wody rozbłyskuje białym światłem niemieckich rakiet. Powietrze wypełnia się hukiem dział z Saskiej Kępy. Słychać trzask karabinów maszynowych. Na Wiśle krzyżują się smugi świetlnej amunicji. Pękają sucho pociski niemieckich moździerzy, wzbijają wysokie fontanny wody. W świetle niemieckich reflektorów, których jaskrawe światło przesuwa się po wodzie, widać rozpaczliwe szamotanie się żołnierzy próbujących pokonać nurt. Nieomal każda łódź jest oświetlona. Walą w nie cekaemy i działa. Słychać przeraźliwe wołanie rannych. Rozbite łodzie pogrążają się w czarnej otchłani. Tu i ówdzie migają jeszcze nad powierzchnią pojedyncze głowy płynących. Do naszego brzegu przybija tylko jedna łódź. Jest podziurawiona jak sito, pod ciężarem ludzi tonie tuż przy brzegu”.

Po nieudanej próbie przebicia się do Śródmieścia pchor. St. Komornicki przepłynął Wisłę.

„Na warszawskim brzegu łuny pożarów – praski wtłoczony w czerń nocy błyska wybuchami. Chcę płynąć w tę czerń. Nadaremnie. Nurt niesie mnie jak resztkę rozmytej powodzią zagrody. Jestem już tylko bezwolnym, zmieszanym z brudną pianą, żałosnym świadectwem tragedii”.

Pan Stanisław szczęśliwieprzepłynął Wisłę i kontuzjowany znalazł się w szpitalu na Pradze. Wcielony do WP, był dowódcą kompanii i batalionu. Walczył na Wale Pomorskim, w Kołobrzegu, gdzie został ranny, oraz nad Odrą i pod Berlinem.

Stanisław Komornicki „Nałęcz” przy ul. Idźkowskiego 4

* * *

Spacerując po ścieżkach dawnych walk, odnajdujemy co krok budynki, kamienie, cegły – cichych świadków powstańczych wydarzeń. Stoi jeszcze dom przy ul. Zagórnej, gdzie był szpital i gdzie Niemcy wymordowali około 200 rannych. Spotykamy także dom przy ul. Idźkowskiego 4. Na zakończenie naszego spotkanie jeszcze krótka modlitwa w Kościele Matki Bożej Częstochowskiej – Patronki AK oraz wizyta w kawiarni niedaleko miejsca zamieszkania Pana Komornickiego. Późnojesienne czas i zmierzch każą powoli się żegnać. Jeszcze tylko krótki wpis od Pana Generała w swojej wspomnieniowej książce, uścisk dłoni i już idę wśród otulających wszystko mgły, ciemności i ciszy.

* * *

Po wojnie Stanisław Komornicki studiował historię na Uniwersytecie Warszawskim i ukończył Akademię Sztabu Generalnego. Pracował w Wojskowym Instytucie Historycznym. Jako żołnierz AK, bezpartyjny oficer, historyk i pisarz był dyskryminowany i represjonowany. W 1975 r. za działalność publicystyczną i wydawniczą na temat AK usunięto go z wojskowej służby zawodowej w stopniu płk. dypl. W 1993 r. powołany został na stanowisko Kanclerza Orderu Wojennego Virtuti Militari i mianowany gen. bryg. 10 kwietnia 2010 r. zginął w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem. 15 kwietnia 2010 r. został pośmiertnie awansowany do stopnia generała dywizji.

PS. Wszystkie cytaty pochodzą z książki Stanisława Komornickiego Na barykadach Warszawy, Warszawa 1981r.

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

1 komentarz

  1. Mirosław pisze:

    został zabity strzałem oddanym przez Berlingowca. To wstyd, że brak jest wskazania / na tablicy plastikowej/ gdzie dokładnie to było, Krzyż powinien być postawiony dokładnie w tym miejscu gdzie Niemcy powiesili sp księdza Stanka, taki sam krzyż powinien być postawiony tam gdzie powieszono 5 Sanitariuszek z Parasola, skoro były pieniądze na ławeczkę upamiętniająca s.p. Jeziorańskiego to muszą być i na to pieniądze. Ludzie tego potrzebują a w przyszłości będą potrzebowali stokrotnie bardziej bo pamięć będzie odchodziła wraz ze świadkami tamtych DNI. To samo dotyczy miejsca, w którym był statek BAJKA. Tamże były dantejskie sceny a trupy leżały wszędzie, więc trzeba tamże umieścić krzyż . Tego nie ma. To trzeba zrobić na gwałt. Cały bełkot nt. czy mogli pomóc Warszawie czy nie mogli ucina jedno spojrzenie gdy stoi się dziś w miejscu gdzie była BAJKA i patrzy się na bardzo BLISKI drugi brzeg....zachęcam wszystkich do odwiedzenia tego miejsca

Zostaw własny komentarz