„Farby Wodne” - L. Ostałowska - recenzja


Historia Żydówki, malującej dla pseudodoktora Mengele w KL Auschwitz, stała się przyczynkiem do przypomnienia o nieznanej zagładzie Romów w tym obozie. Jaką spuściznę zostawił po sobie Holocaust i co zrobiliśmy z tym dziedzictwem? O wielkiej polityce, przeznaczeniu, Królewnie Śnieżce i wyborze między jedną więźniarką wyznania mojżeszowego a narodem odwiecznych wędrowców opowiada Lidia Ostałowska. Lektura obowiązkowa.

W 2011 roku nakładem wydawnictwa Czarne ukazała się kolejna książka Lidii Ostałowskiej. Tym razem o enigmatycznym tytule Farby Wodne. Tak, jak w poprzednich publikacjach, znana twórczyni sięgnęła do tematyki niszowej i trudnej, a tym razem nawet zapomnianej, nieznanej i politycznie niewygodnej.

Opisując historię Diny Gottliebovej – utalentowanej żydowskiej malarki, więźniarki nazistowskiego obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, autorka porusza kwestię zagłady Romów w czasie II wojny światowej w KL Auschwitz.

Bohaterka recenzowanej pozycji z polecenia nazistowskiego pseudolekarza, Josefa Mengele, tworzyła akwarele, na których portretowała cygańskich więźniów największego obozu śmierci. Kilkadziesiąt lat po zakończeniu II wojny światowej wspomniane portrety stały się niemal powodem politycznej wojny, ale i społecznej dyskusji. Zadawano m.in. takie pytania:

czy ważniejsza jest jedna żyjąca była więźniarka KL Auschwitz czy pamięć o unicestwionych już członkach danej grupy etnograficznej; czy wybór i kompromis są w ogóle możliwe etycznie, społecznie, moralnie i politycznie?

Lidia Ostałowska próbuje odpowiedzieć na powyższe zagadnienia. Dotyka także tematyki bezpośrednio związanej ze wskazanym problemem, jak na przykład: absurdalnych pseudobadań i doświadczeń medycznych, prowadzonych przez doktora Josefa Mengele, m.in. na romskich dzieciach.

W swoim najnowszym reportażu przedstawia polityczne aspekty Holocaustu oraz spuściznę, jaką zostawiło to zjawisko po sobie. Ostałowska zadaje pytania o to, co my jako naród polski oraz część reszty świata zrobiliśmy dla pojednania polsko-żydowskiego, polsko-romskiego, ale przede wszystkim dla zachowania pamięci o zagładzie obu tych narodów po zakończeniu II wojny światowej.

Książka składa się zaledwie z pięciu rozdziałów. W pierwszym akcja zaczyna się w roku 1937 w Hollywood. Ostatnia scena kończy się w 1999 roku w Zayante Creek. Każdy rozdział zawiera liczne podtytuły. Język jest zrozumiały, aczkolwiek nagromadzenie ogromnej ilości wątków pobocznych w tekście tomu może sprawiać problemy w odbiorze. Tak jak bardzo mała czcionka, którą została napisana niniejsza publikacja.

Farby Wodne zawierają liczne fotografie, co sprawia, że pozycja jest ciekawsza, bardziej wartościowa i przemawia do odbiorcy. Zarówno czarno-białe, jak i kolorowe, archiwalne fotografie mają bardzo dobrą jakość. W znalezieniu konkretnego zdjęcia pomocny będzie spis fotografii, który został załączony do książki.

Podczas pracy nad recenzowaną pozycją, reportażystka skorzystała z kilkudziesięciu publikacji wydanych w języku polskim, jak i w językach obcych. Wykorzystała także materiały archiwalne i audiowizualne oraz liczne źródła internetowe.

W Farbach Wodnych nie znalazłam „literówek”. Nie znaczy to jednak, że pozycja jest wolna od mojego krytycznego słowa. Pierwszy minus to miękka oprawa, która niszczy się już podczas pierwszego czytania. Zniszczenie jest z kolei nieuniknione, biorąc pod uwagę zbyt mocne sklejenie stron.

Drugi negatywny element tomu stanowi brak wyjaśnienia niektórych wątków reportażu. Brakuje mi odpowiedzi, kim w rzeczywistości bohaterka książki była dla Mengele. I dlaczego całe życie próbowała ugotować zupę ryżową, którą jadła w obozie koncentracyjnym Ravensbruck. Zrozumiałe jest, że ta zupa była wyjątkowym posiłkiem, ale ciągła chęć odtwarzania go na długo po wyzwoleniu niekoniecznie musi oznaczać traumę poobozową.

Recenzowana pozycja pochłania na długie godziny i może zainteresować. Również skłania do refleksji. Bezlitośnie, aczkolwiek prawdziwie obnaża międzynarodowe instytucje oraz stereotypy, jakie mamy, w głowach choćby o Romach-Cyganach. Potwierdza okrutność nazizmu.

„Tak się podważa ostateczność Zagłady. Ta książka to jedno z największych osiągnięć polskiej szkoły reportażu”1.

Na plus:
+ cena
+ estetyczne wydanie
+ podjęcie tematu trudnego i niszowego
+ rozbudowana, wielojęzyczna bibliografia
+ liczne, kolorowe i czarno-białe fotografie bardzo dobrej jakości
Na minus:
- mała czcionka
- wielowątkowość w ujęciu tematu
- miękka oprawa i za mocno sklejone strony
- brak wyjaśnienia niektórych fragmentów tekstu

Tytuł: Farby Wodne
Autor: Lidia Ostałowska
Wydawca: Czarne
Data wydania: 2011
ISBN/EAN: 978-83-7536-286-2
Liczba Stron: 261
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena: 38,00 zł
Ocena recenzenta: 9/10

  1. L. Ostałowska, Farby Wodne, obwoluta - fragm. tekstu Krzysztofa Czyżewskiego. []

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.

1 komentarz

Zostaw własny komentarz