„Made in Poland. Opowiada jeden z ostatnich żołnierzy Kedywu Stanisław Likiernik”, E. Marat, M. Wójcik - recenzja


Stanisław Likiernik ps. „Stach„, „Staszek„, ”Machabeusz”, w tym roku skończył 91 lat. Książka Made in Poland, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Wielka Litera z Warszawy to taki wywiad-rzeka, w nurcie której swe niezwykłe przeżycia opowiada nasz bohater. A czas wydania publikacji (okrągła 70 rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego), to jeden z ostatnich momentów, aby te relacje żołnierza pokolenia Kolumbów wysłuchać i opublikować.

made-in-poland-390

Stanisław Likiernik to postać nietuzinkowa. Żołnierz podziemnego ZWZ-AK, uczestnik wielu akcji warszawskiej konspiracji i Kedywu. Jako żołnierz Oddziału Dyspozycyjnego Kolegium „A„ (potem jako pluton „Śnicy„ włączony do baonu „Zośka„) podczas Powstania Warszawskiego walczył w składzie Zgrupowania „Radosław”. Z tym zgrupowaniem przemierzył cały szlak bojowy od Woli, poprzez Starówkę, aż do Czerniakowa. „Staszek” brał udział w niebywale dramatycznej próbie przebicia korytarza ze Starówki do Śródmieścia i jako jeden z nielicznych przeszedł drogą naziemną do powstańczego Śródmieścia. Po upadku Czerniakowa dostał się do niemieckiej niewoli, cudem zachowując życie. W 1946 r. wyjechał do Francji, gdzie ukończył studia i pracował w fabryce Philipsa. Kilkakrotnie odwiedzał Polskę, bo jak sam mocno podkreśla - jest Polakiem o żydowskich korzeniach, a nie odwrotnie. Wojenne przeżycia naszego bohatera Stanisława Likiernika „Staszka” (i jeszcze dzieje Krzysztofa Sobieszczańskiego „Kolumba”) posłużyły za kanwę dla Romana Bratnego kiedy tworzył tytułową postać „Kolumba” w swej powieści ”Kolumbowie rocznik 20”. A sam ”Staszek” spisał swe wspomnienia w książce zatytułowanej Diabelne szczęście czy palec Boży?

Opowieści Stanisława Likiernika zawarte w recenzowanej książce, znakomicie oddają atmosferę Warszawy czasu okupacji niemieckiej oraz walk podczas Powstania Warszawskiego. Chociaż opowiadają losy niezwykłego człowieka, bohatera konspiracji AK i powstańczych walk, to „Staszek” mówi bezpośrednio o walce, takiej, jaka była. Bez zbędnego patosu, bez samochwalstwa i bez pomnikowych frazesów. To jest najmocniejsza strona tej książki: wspomnienia akcji i walki, takich, jakie zapamiętał je dwudziesto jedno letni młodzieniec.

A Stanisław Likiernik bez wątpienia ma o czym opowiadać. Dla przykładu brawurowa akcja „Panienka„, czyli wykonany wyrok śmierci na niemieckim bandycie – Karlu Schmalzie komendancie banschutzu (czyli szefie ochrony kolei) przy dworcu Warszawa Zachodnia. Schmalz ”Panienka” miał na sumieniu życie około 130 Polaków.

Albo wspomniane już wcześniej niezwykłe przebicie ze Starówki do Śródmieścia, które w ostatniej fazie zamieniło się w podstępne przejście przez zalany niemieckim wojskiem Ogród Saski.

Stanisław Likiernik nie tylko opowiada o swoich wojennych przeżyciach i powojennych perypetiach. Czyni również różne dygresje i mówi bez ogródek o swoich osądach i przekonaniach. Np. bardzo krytykuje pracę Piotra Zychowicza „Obłęd 44„ i prostuje niezgodności podane przez Hannę Rybicką w jej publikacji na temat Oddziału Dyspozycyjnego. W ogóle krytykuje rozkaz do wybuchu walk w Warszawie 1 sierpnia 1944 r. i uważa Powstanie Warszawskie za katastrofę. Inny osąd „Staszka„ może dziwić, ponieważ krytykuje rekonstruktorów historycznych, których uważa jedynie za ”przebierańców”.

Recenzowana książka to nie tylko emocjonujące opowieści powstańczego bohatera. To również celne i intrygujące pytania twórców książki – Emila Marata i Michała Wójcika. Dzięki tym pytaniom, a niekiedy dopowiedzeniom czy wyjaśnieniom, czytelnik otrzymuje niezwykle barwną historię, której najważniejszą siłą jest to, że wydarzyła się ona naprawdę.

Chyba tylko w dwóch momentach pytający chyba zbyt mocno drążyli temat rzekomego antysemityzmu pośród Polaków, czym zniecierpliwili swego rozmówcę. Kwitował to słowami: „Bajdurzycie„, „Upiliście się tym winem, smarkacze„, czy też ”Macie obsesję?”.

Książka Wydawnictwa Wielka Litera została starannie wydana, sklejone kartki zostały oprawione w miękką okładkę ze skrzydełkami. Nie mam żadnych uwag do pracy redakcji.

Jedyna uwaga, z jaką chciałbym się podzielić jest taka, że po jednym czytaniu w dwóch miejscach kartki niebezpiecznie się rozeszły na sklejeniu (na początku książki i na końcu). Mam nadzieję, że pomimo tego przy wielokrotnym używaniu tej samej książki kartki pozostaną na swym miejscu.

Ja osobiście uważam książkę Made in Poland za arcyciekawą, którą koniecznie należy przeczytać. To takie świadectwo jednego z ostatnich żyjących żołnierzy Kedywu i Oddziału Dyspozycyjnego, z którym bezwzględnie należy się zapoznać. A opowieści bohatera sprawią, że czytający zapomni o całym świecie, a książkę odłoży dopiero po przeczytaniu ostatniej strony.

Polecam każdemu, kto choć odrobinę interesuje się historią Polski. 

Plus minus:
Na plus:
+ temat książki
+ arcyciekawe dzieje bohatera i niezwykłe jego opowieści
+ świadectwo historyczne tamtych dni
+ celne pytania autorów
+ ładne wydanie
Na minus:
- słabe klejenie i niebezpieczeństwo rozejścia się kartek

Tytuł: Made in Poland. Opowiada jeden z otatnich żołnierzy Kedywu Stanisław Likiernik
Autor: Emil Marat, Michał Wójcik
Wydawca: Wielka Litera
Rok wydania: 2014
ISBN: 978-83-64142-53-6
Strony: 300
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena: ok. 25 zł
Ocena recenzenta: 8/10

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.

2 komentarze

  1. Kuba pisze:

    Szkoda, że już nawet tak cenne książki muszą mieć wywalone na okładkę jakieś krzykliwe - sensacyjne hasełko, tak jak tutaj „Powstanie to katastrofa”.
    Historyk lub sympatyk historii będzie potrafił zadać sobie pytanie, czy to nie dzięki tej krwawej „katastrofie” Armia Czerwona straciła pół roku w wyścigu o zajęcie Zachodu Europy. I czy nie m.in. dlatego nigdy nie zrobiono z Polski 17. Republiki? Bo przecież to Polskę Stalin uważał za największą wojenną zdobycz... Ktoś bez przygotowania zapamięta tylko tę „katastrofę” i poleci lajkować posty T. Lisa o wiecznej głupocie Polaków.

  2. Komar pisze:

    Kuba- gdybyś uważał w szkole na lekcjach historii, to dowiedziałbyś się, że już w Teheranie, 8 miesięcy przed powstaniem warszawskim, Wielka Trójka ustaliła, że Polska będzie po wojnie odrębnym państwem, a nie 17 republiką. A jeśli prawdą jest, że powstanie opóźniło o pół roku marsz Armii Czerwonej na Zachód, to znaczy, że dzięki powstaniu warszawskiemu komory gazowe KL Auschwitz mogły pracować kolka miesięcy dłużej.

Zostaw własny komentarz