„Grobowiec Lenina” D. Remnick - fragment


Wszystkich zainteresowanych rewelacyjną książką Davida Remnicka pt.: „Grobowiec Lenina” wydaną przez wydawnictwo Agora SA., zapraszamy do zapoznania się jej z fragmentem. Miłej lektury!

lenina„Po śmierci Stalina państwo radzieckie przypominało zniedołężniałego tyrana, nękanego kataraktą i kamieniami żółciowymi, o ciele zwiędłym i obwisłym. Ubrany był w plastikowe buty i połyskliwy garnitur cuchnący potem. Starzec napchał się żarciem i zapaskudził spodnie. Rano obłożony język wypełniał mu usta smakiem popiołu. Mamroczące coś pod nosem, zgrzybiałe truchło na nic nie zwracało już uwagi. Jego myśli przypominały burzowe chmury dryfujące po niebie i jedynie kilka razy w roku rozjaśniało mu się w głowie, ale wtedy recytował wyłącznie stare opowieści o Wielkim Październiku i Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej. Czasem w mroku ogarniającym jego gabinet staruch ustawiał na blacie wyłożonego zielonym suknem stołu wszystkie prezenty, jakie otrzymał od obcokrajowców: złotą papierośnicę, srebrną wieżę Eiffla, kolorowe pióra wieczne i kryształowe przyciski do papieru. Państwo było wycieńczone, ale mimo to ciągle groźne. W kieszeniach starucha nadal znajdowały się klucze do granicznych bram, a każdy przejaw życia publicznego podlegał jego kontroli. Raz po raz miewał napady złości, od których drżał cały świat.

W jaki sposób udawało się z dnia na dzień utrzymywać takie państwo, pozostaje tajemnicą. Historia zmieniła się w baśń, a rytm codziennego życia kojarzył się z jedną z absurdalnie skomplikowanych machin Rube’ego Goldberga, która jakimś cudem wciąż działa. Gdyby nie rabunkowe eksploatowanie złóż naftowych i światowy kryzys energetyczny, gospodarka kraju załamałaby się znacznie wcześniej. Dopiero na początku lat osiemdziesiątych raporty KGB zaczęły ostrzegać, że zabezpieczenie w postaci zysków z ropy zniknęło. „Stoimy nad krawędzią przepaści” – stwierdzano w najbardziej tajnych sprawozdaniach. Gospodarki nie był już w stanie uzdrowić żaden cud. Nic nie funkcjonowało tak, jak powinno.

Spotykałem „chłopów pańszczyźnianych„ zatrudnionych w kołchozie niedaleko Wołogdy w północnej Rosji, stłoczonych w autobusach zmierzających do miasta, by kupić żywność. Ich własne plony zgniły na deszczu. W mieście hut – Magnitogorsku – widziałem górników spędzających przerwy w pracy w miejscowej klinice, gdzie raczyli się napojem bogatym w tlen i witaminy. Na wyspie Sachalin, na północ od Japonii, zobaczyłem kilka tysięcy łososi, które na Ginzie lub Broadwayu można by sprzedać za fortunę, rozkładających się w sieciach wyciągniętych na brzeg, podczas gdy trawlery rdzewiały w porcie. Patrząc na mapę, można się zorientować, że Sachalin leży bliżej Hollywood Boulevard niż placu Czerwonego, ale jak powiedział mi miejscowy funkcjonariusz, rybacy ”nie mogą nic zrobić, dopóki nie otrzymają polecenia z Moskwy”. Rozporządzenie z ministerstwa nadeszło po tygodniu, kiedy łososie się zepsuły.

Jednak dziwnym sposobem państwo to nigdy zupełnie nie upadło. Był przynajmniej chleb i defilady, dobitnie świadczące, że system wciąż trwa. Nawet pochód pierwszomajowy w 1988 roku nie różnił się tak bardzo od poprzednich. Stałem wtedy w części wydzielonej dla dziennikarzy, po prawej stronie Mauzoleum Lenina, i przyglądałem się przywódcom, którzy robili wrażenie lekko zmieszanych, ale jednocześnie zadowolonych, że wszystko nadal trzyma się kupy. Portrety Lenina nadal wisiały na ścianach GUM-u (państwowego domu towarowego), siłacze popisywali się podnoszeniem ciężarów, a gimnastycy przeskakiwali przez obręcze podczas pokazu „kultury fizycznej„. Pracownicy moskiewskiej fabryki samochodów nieśli transparenty, które tego ranka otrzymali w zakładzie pracy, a potem pili wódkę rozdawaną na zakończenie pochodu. Jedynie muzyka nie była taka jak dawniej: teraz, gdy robotnicy z fabryki produkującej ziły (fabryki im. Lichaczowa) maszerowali przed trybuną, z głośników zainstalowanych na Kremlu grzmiały pieśni Seegera. Zgodnie z tym, co napisał Siergiej Iwanow, historyk zajmujący się okresem bizantyjskim, komunistyczne obrządki sięgały korzeniami Konstantynopola, gdzie z rzadka pokazującemu się cesarzowi demonstrowano ”starannie przygotowane manifestacje radości okazywanej przez równie starannie dobrane tłumy, które śpiewały zaakceptowane przez państwo pieśni”.

 

 

Osoby, które zaintersował powyższy fragment zapraszamy do wzięcia udziału w konkursie, w którym do wygrania jest książka „Grobowiec Lenina”.

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz