„Wałęsa. Człowiek z teczki” – S. Cenckiewicz – recenzja


„To bardzo dobre teksty i nie wiem czy nie trzeba będzie się szybko przyznać do nich, bo to są bardzo mądre teksty”1 – tymi słowami Lech Wałęsa skomentował w TVN 24 wiadomość o wypłynięciu donosów „Bolka„. Po publikacji w 2008 roku książki Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii„ spekulowana do tej pory agenturalna przeszłość Lecha Wałęsy została potwierdzona dzięki głębokiej i rzetelnej analizie źródeł. Choć książka wywołała burzliwe dyskusje zarówno wśród historyków jak i polityków, wydawać by się mogło, że temat Wałęsy – ”Bolka” jest zamknięty, gdyż środowisko naukowe starało się na wszelkie sposoby uciec od tego problemu. Jak się jednak okazuje – debata wokół byłego prezydenta i jego współpracy z SB dopiero się tak naprawdę rozpoczęła, a głosem w dyskursie stały się kolejne publikacje Sławomira Cenckiewicza. Książka Wałęsa. Człowiek z teczki jest pozycją, która w założeniu nawet laikom ma przybliżyć ciemną stronę działalności Lecha Wałęsy.  

230186Sławomir Cenckiewicz postawił sobie jasny i ambitny cel – obalenie mitu Lecha Wałęsy, mitu, który wybudowano na kłamstwach, wyolbrzymieniach i przeinaczeniu faktów, dodatkowo utrwalonego w społeczeństwie poprzez film Andrzeja Wajdy – Wałęsa. Człowiek z nadziei. Ekranizacja, która pojawiła się w polskich kinach w październiku 2013 roku, przedstawia historię przemian politycznych lat 70. i 80. XX wieku w Polsce oraz rolę, jaką odegrał w nich elektryk i pracownik stoczni – Lech Wałęsa. Film ten ukazuje Wałęsę jako „Wielkiego Polaka”, który poświęca dobro osobiste, by wyzwolić społeczeństwo spod jarzma komunizmu. Jednocześnie postaci, których rola w strajkach na wybrzeżu była niewątpliwie istotna, ukazane zostały w karykaturalny i groteskowy sposób, czego przykładem jest przede wszystkim sylwetka Anny Walentynowicz, która według Wajdy była jedynie marionetkową postacią w najbardziej dramatycznych chwilach strajku. Nic zatem dziwnego, iż znając faktyczny obraz tamtych wydarzeń Sławomir Cenckiewicz postanowił zdekonstruować mit i odpowiedzieć na film Wajdy Wałęsa. Człowiek z nadziei książką Wałęsa. Człowiek z teczki.

Książka Sławomira Cenckiewicza bez wątpienia porusza istotny problem badawczy. Dlaczego istotny? Jak pisze autor – Lech Wałęsa jest obecnie uznawany za uosobienie zwycięstwa nad komunizmem, przez co urasta do rangi symbolu III RP. Tymczasem okazuje się, że Wałęsa współpracował z SB w latach siedemdziesiątych, czego dowody odnalazł autor w zasobach gdańskiego IPN, a społeczeństwu wpajany jest fałszywy obraz byłego prezydenta. Co więcej – o agenturalnej przeszłości Lecha Wałęsy powszechnie wiadomo, ale nie mówi się o niej głośno. Jak pisze na ten temat Sławomir Cenckiewicz: „Przekonałem się wówczas, że tylko panująca w elitach i wśród historyków zmowa powoduje, że prawda nie dociera do opinii publicznej”2. Książka „Wałęsa. Człowiek z teczki” ma być zatem bodźcem, który obudzi społeczeństwo z letargu.

Sławomir Cenckiewicz charakteryzuje Lecha Wałęsę, przywódcę i symbol Solidarności, jako największy sukces bezpieki. Autor z wyjątkową dbałością o szczegóły obnaża największe tajemnice byłego prezydenta – począwszy od jego nieciekawej młodości, porzucenia matki swego nieślubnego dziecka i wyparcia się synka, poprzez jego „karierę” w trakcie strajków w stoczni, wrogie relacje w stosunku do Anny Walentynowicz, czy faktyczne uwarunkowania, jakie towarzyszyły mu podczas internowania w Arłamowie. Co istotne – Cenckiewicz odpowiada na pytanie dlaczego sukces Wałęsy był możliwy i jakie jego cechy z premedytacją wykorzystała esbecja. Poznajemy także stosunek byłego prezydenta do religii, papieża, a nawet jego reakcje na nominowanie go do Nagrody Nobla. Wszystko to zostało poparte cytatami z źródeł czy prasy. Wałęsa. Człowiek z teczki przedstawia nam zatem Lecha Wałęsę jako egoistę i bezwzględnego dla kolegów szpicla, który bezrefleksyjnie nosi obrazek Matki Boskiej w klapie marynarki.

Omawiana publikacja zasługuje na pochwałę ze względu na sposób jej wydania. Poza ilustracjami i zdjęciami fragmentów materiałów źródłowych praca Sławomira Cenckiewicza zawiera aneks, do którego dołączono niezwykle ciekawy zapis słynnej rozmowy Lecha Wałęsy z bratem Stanisławem w Arłamowie z 29 września 1982 roku. Ta wymiana myśli, prowadzona swobodnie i, jak myślał Wałęsa, bez podsłuchu, ukazuje nam przywódcę Solidarności, jakiego nie znaliśmy. Każde słowo bowiem obnaża małostkowość i uwikłanie byłego prezydenta w systemie, przez co pozbawia złudzeń co do charakteru transformacji, których był „bohaterem”. W aneksie załączonym do książki znajdziemy także stenogram tejże rozmowy, który był przygotowany i kolportowany przez SB w 1983 roku. Już pobieżna lektura pozwala stwierdzić, iż jego wymowa została nieco zmieniona na korzyść rozmówców.

„Wałęsa. Człowiek z teczki„ to książka brutalnie pokazująca rzeczywistość okresu transformacji. Nie chodzi w niej bowiem tylko i wyłącznie o postać Lecha Wałęsy. Wymowa tej pozycji jest bowiem głębsza i bardziej skomplikowana. Chciałoby się zatem zadać pytanie, jakie jest jej znaczenie na tle historiografii? Bez wątpienia najważniejszą cechą omawianej publikacji jest ukazanie spadku, jaki III RP odziedziczyła po okresie PRL-u, a także wskazanie na społeczne przyzwolenie na rozpowszechnianie i utrwalanie mitów postkomunistycznych. ”Wałęsa. Człowiek z teczki” to biografia nietypowa, bo autor poprzez charakterystykę swojego bohatera mówi o chorobach współczesnego świata – przyzwoleniu na kult kłamstwa i bierności w dochodzeniu do prawdy. Wszystko to zostało opakowane w zgrabną i przyjemną formę, dzięki czemu nawet osoby nie będące w temacie zrozumieją wymowę. Lektura dla każdego.

Plus minus:
Na plus:
+ interesujący i kontrowersyjny temat
+ praca oparta na bogatym materiale źródłowym
+ częste cytaty mające potwierdzić lub zobrazować opisywane zjawisko
+ autor przekazuje informacje na temat Lecha Wałęsy, które zostały poparte analizą źródeł
+ bardzo duża ilość cennych fotografii czy zdjęć dokumentów
+ piękne wydanie książki, stwarzające komfort czytelniczy
+ styl publicystyczny ułatwiający zrozumienie treści
Na minus:
- brak przypisów

Tytuł : Wałęsa. Człowiek z teczki
Autor: Sławomir Cenckiewicz
Wydanie: 2013
Wydawca: Wydawnictwo ZYSK i S-KA
ISBN: 978-83-7785-356-6
Stron: 446
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena: 39,90 zł
Ocena recenzenta: 9/10

  1. Cyt. za: S. Cenckiewicz, Wałęsa. Człowiek z teczki, Poznań 2013, s. 288. []
  2. Tamże, s. 391. []

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.

16 komentarzy

  1. Lukas pisze:

    Lech Wałęsa ma statut pokrzywdzonego od IPN. Ponadto źródła też zawsze można wybrać odpowiednie, mnie ten autor nie przekonuje. Książka to odpowiedź na film, aby prawa strona nie zapomniała, że Wałęsa jest zły. Tylko jego internowali w stanie wojennym, a Jarosława Kaczyńskiego jakoś nie.

    • Lechu pisze:

      Nawet jak był to co? Zrobił bardzo wiele, okrągły stół nie dopuścił do rozlewu krwi. Jedynie mogliby otworzyć wszystkie archiwa. Ale ocena Wałęsy nie opiera się na faktach, ale politycznych sympatiach. Prawa strona za punkt honoru przyjęła opluwanie Wałęsy, mają inne symbole jak Walentynowicz, czy Gwiazda, z całym szacunkiem dla nich, ale to nie ten kaliber. Może i Wałęsa podpisał lojalkę mi nie przeszkadza, także nie krytykowałbym tej książki skoro oparta jest na źródłach.

  2. rebeliant80 pisze:

    Jego teczki są w Moskwie, jak będą potrzebne, to się znajdą, a robienie z tego człowieka jakiegoś bohatera jest kuriozalne i śmieszne.

    • PolakPrawdziwy pisze:

      Twoi koledzy z Moskwy Ci powiedzieli? Wałęsa wkurzał prawicowych opozycjonistów, bo to on dostał Nobla i to on dostaje wielką kasę za wykłady, a oni nie. Nagonka na niego to typowa polska zawiść.

  3. misio pisze:

    Czytając powyższe komentarze uderzył mnie ogrom politycznego zacietrzewienia, a zarazem niewiedzy piszących je autorów i niestety mam nieodparte wrażenie, że „wyrwali się” z nimi ludzie, którzy nie tylko nie czytali książki, ale nawet nie zrozumieli przesłania powyższej recenzji...
    No cóż polecam im pilnie: najpierw czytajcie, później myślcie i dopiero piszcie... :).

    A dla niedowiarków współpracy kilka świadectw samego Lecha Wałęsy o jego kontaktach z SB w grudniu 1970 r., jako materiał do przemyślenia:
    1) Wycofane oświadczenie prezydenta L. Wałęsy dla PAP z 4 VI 1992 r.: „Za pierwszym razem, w grudniu 1970 roku, podpisałem 3 albo 4 dokumenty. Podpisałbym prawdopodobnie wtedy wszystko, oprócz zgody na zdradę Boga i Ojczyzny, by wyjść i móc walczyć.” (za: S. Cenckiewicz, P. Gontarczyk, ”SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii, Gdańsk i in. 2008, s. 652 (faksymile oryginału z podpisem Wałęsy).
    2)Wałęsa w swej autobiografii o tym samym wydarzeniu parę lat później: „To wtedy postawili [oni czyli SB] warunek, że muszę jakieś kwity podpisać, żeby wyjść. Długo się zastanawiałem. Nawet nie przeczytałem. I wtedy podpisałem kilka papierów przy wyjściu, co było standardową procedurą”. (Za: L. Wałęsa, Droga do prawdy. Autobiografia, Warszawa 2008, s. 50.)
    3) L. Wałęsa (= L.W.) u Moniki Olejnik (= M.O.):
    „M.O.: A żałuje Pan, że podpisał Pan kwit?
    L.W. Nie proszę Panią. W tamtym czasie wszyscy podpisywali i ja też podpisałem, ale podpisałem nie z myślą, że kiedykolwiek przejdę na tamtą stronę, że zdradzę, tylko z myślą, jak was ograć? Już ja wiem gdzie jest błąd. Ja już się przygotuję. I tak zrobiłem. I się przygotowałem. I poprowadziłem.„ (Cytat z „Kropki na i” z dn. 4 II 2011 za: https://www.youtube.com/watch?v=kcOaEPaKqbo)

    I może jeszcze ze dwa (w książce jest ich jeszcze kilka)głosy esbeków, którzy zajmowali się Lechem Wałęsą:
    1) Kpt. [SB] Edward Graczyk, który pozyskał L. Wałęsę jako tajnego współpracownika 15 XII 1970 r.: „W trakcie rozmowy pan Wałęsa, zgodził się, że pomoże, aby na stoczni zaprowadzić spokój. Pan Wałęsa nie był wtedy formalnie zatrzymany.” I dalej: „W czasie tych spotkań Lech Wałęsa otrzymywał ode mnie pieniądze. W dokumentach, które sporządzałem, Lechowi Wałęsie był przypisany pseudonim ‚Bolek’” (cytat z zeznania Edwarda Graczyka przed prokuratorem z dn. 18 XI 2008 za: S. Cenckiewicz, Wałęsa. Człowiek z teczki, Poznań 2013, s. 136-137).
    2)Zeznanie sądowe mjr.[SB] Janusza Stachowiaka z dn. 15 IV 2010 r.: „Moje zadanie polegało na tym, że otrzymałem pierwszą informację pozyskaną w trakcie rozmowy pozyskaniowej - zobowiązanie, które nie było typowym, zobowiązaniem do współpracy, ale zobowiązaniem do zachowania w tajemnicy faktu udzielania pomocy SB i podpisane było ‚Lech Wałęsa - Bolek’”. I dalej: „TW [Tajny Współpracownik] ps. ‚Bolek’ faktycznie intensywnie współpracował ze Służbą [Bezpieczeństwa] około 3-4 miesięcy. Później zaczął unikać spotkań, jednakże doraźnie odbywały się. Dokonałem również obliczenia środków pieniężnych jakie zostały wypłacone TW ps. ‚Bolek’ i z tego co pamiętam w okresie od grudnia 1970 do czerwca 1971 r. pobrał od Służby [Bezpieczeństwa] wynagrodzenie kwotę ponad 20.000 zł, przy średniej pensji stoczniowca ok. 1600 zł., z tym, że 3/4 tej kwoty czyli około 12.000-15.000 zł została mu przekazana w okresie pierwszych dwóch miesięcy współpracy.” (Cytat za: S. Cenckiewicz, Wałęsa. Człowiek z teczki, s. 140-141).

    Myślę, że nic dodać nic ująć...

    • StrażnikLasu pisze:

      „Dzięki” za to pouczenie. Niektórzy mają prawdziwą obsesję na punkcie Wałęsy. Ponadto wszyscy skupiają sie na tym, że jak współpracował to od razu najgorszy. Wiele osób współpracowało, bo np. miało chorą żonę i obiecali leki etc. Byli też tacy, co przez lata za hajs sprzedawali bliskich, ale Wałęsa do nich nie należy. Ponadto ta współpraca została przerwana. Wg mnie sprawa ma się tak, że Wałęsa nie chce się przyznać, bo by go przeciwnicy za tę chwilę słabości rozszarpali, bo tak by było. A on jest przekonany i w dużej części słusznie o swojej wielkości, że obalił komunizm i doprowadził do pokojowej zmiany u włady, wojska rosyjskie opuściły Polskę, a my staliśmy się członkiem UE i NATO. Gdyby się przyznał, to by było agent i już. Dodam na marginesie, że nawet w rządzie PiS byli członkowie PZPR, ale to chyba Ci lepsi, bo u innych to się wypomina. Konkludując nawet jeśli Wałęsa współpracował w żaden sposób nie rzutuje to na jego legendę. Prawa strona go nienawidzi, bo gość odniósł sukces i zna go cały świat, a ta strona jest tak duża, że opłaca się niejedną książkę wydać na taki temat 😉

      • Ja bym nie sprowadzał tego do prawicy czy lewicy tylko do mówienia prawdy lub nie.

      • misio pisze:

        Cóż i potwierdziło się: sztuka czytania ze zrozumieniem jest coraz rzadsza... 🙂

        Piszesz Szanowny Kolego: „Wałęsa nie chce się przyznać, bo by go przeciwnicy za tę chwilę słabości rozszarpali”, a ja przytoczyłem w tekście trzy różne warianty przyznania się Wałęsy, w tym jedną na filmie (dla tych co mają kłopoty ze zrozumieniem tekstu pisanego) 🙂
        Jeśli potrzeba mogę przytoczyć tych wyznań więcej...
        Piszesz: „Byli też tacy, co przez lata za hajs sprzedawali bliskich, ale Wałęsa do nich nie należy”; cóż smutna prawda jest wręcz przeciwna: jako TW „Bolek” Twój bohater „za hajs” donosił na następujących kolegów z pracy, którzy obdarzyli go swoim zaufaniem: Jerzego Górskiego, Kazimierza Szołocha, Henryka Lenarciaka, Henryka Jagielskiego, Jana Jasińskiego, Mieczysława Tolwala, Alfonsa Suszka, Jana Miotka, Bogdana Opalę, Czesława Gawlika, Czesława Karpińskiego, Józefa Animuckiego, Jana Górskiego, Szczepana Chojnackiego, Klausa Bartela, Ryszarda Zająca, Maksymiliana Szmudę, Jana Weprzędze, Zygmunta Borkowskiego i na Zarzyckiego (nieznanego imienia). (Por. Ceneckiewicz, Wałęsa. Człowiek z teczki, s. 120).
        Jakby znów były problemy ze zrozumieniem obejrzyj film: https://www.youtube.com/watch?v=N8rJeDPOe9o
        (Są tam również wspomnienia jego ofiar i analiza zachowanych donosów „Bolka”)

        Piszesz: „Prawa strona go nienawidzi, bo gość odniósł sukces i zna go cały świat” - po pierwsze nie prawa strona, tylko ludzie znający fakty i nie nienawidzi tylko ma mu za złe, że w Magdalence i przy „okrągłym stole” zafundował nam transformację (zamiast demokracji) i PRL-Bis zwany III RP, w której oprawcy, tacy jak Jaruzelski czy Kiszczak, są opiewani jako „ludzie honoru”, a prawdziwi opozycjoniści i niekoncesjonowani bohaterowie Solidarności żyją w nędzy.

        • StrażnikLasu pisze:

          Misio widzę ma manierę wszechwiedzącego narratora, który mówi do wszystkich ex cathedra, chyba mało osób Cię lubi. Jak ktoś się nie zgadza, to nie czyta ze zroumieniem. Ad rem:

          Ten fragment:

          „zafundował nam transformację (zamiast demokracji) i PRL-Bis zwany III RP, w której oprawcy, tacy jak Jaruzelski czy Kiszczak, są opiewani jako „ludzie honoru”, a prawdziwi opozycjoniści i niekoncesjonowani bohaterowie Solidarności żyją w nędzy.”

          Pokazuje, iż to nie spór na argumenty, ale na stosunek do III RP. Osoby, które są zaradne, samodzielne odniosły sukces i młode pokolenie nie wygadują takich głupot. Te, którym się nie udało, mają słabe wykształcenie to typowi wyborcy prawej strony (są wyjątki, ale mówie o ogólnym wizerunku). Takie osoby są roszczeniowe i swoje niepowodzenia tłumaczą transformacją. Balcerowiczowi należy się pomnik, każda rewolucja ma jakieś ofiary, ale z perspektywy czasu widać, że niezbyt duże. Ludzie wolą wyciągać rękę do państwa zamiast samemu coś zrobić, takim w PRL było lepiej, bo praca i tak była. Irytuje mnie opluwanie III RP, takich ludzi wysłałbym na demonstrację, którą pacyfikuje ORMO, a potem na ścieżkę zdrowia tak wspaniale było. W PRL-u za taki wpis, to byś już siedział, tak jest zresztą w kilku krajach niedmokratycznych na świecie teraz. U nas narzekają na III RP i mówią o braku wolności Ci, którzy z nich najbardziej korzystają i często płacą małe podatki, albo siedzą na związkowym etacie.

          Wałęsa ma z IPN status pokrzywdzonego ponadto nic mi nie wiadomo. Ponadto te formy przyznania, które przytaczasz dot. jakiś tam kwitów, a nie donoszenia. Niestety ale Cenckiewicz mnie nie przekonuje. Ponadto równie dobrze mogą to być fałszywki, jakoś tak jest, że jak coś jest na kogoś po prawej stronie to fałszywka, a jak ktoś inny to 100% racji. Zeznania panów z SB nie uważam za wiarygodne. Wreszcie nie zmienia to obrazu Wałęsy jako takiego. Co robił Jarosław Kaczyński w trakcie stanu wojennego?

  4. misio pisze:

    Ojejku!!! Naprawdę mnie nie lubią?!!!! A ja jestem taki fajny!!! 🙂 Wstretną tą insynuację dementuję stanowczo: przecież misiów wszyscy lubią... 🙂

    Z fundamentami Twej wiary w „Bolka” walczyć nie zamierzam, ale z tymi fałszywkami to niestety kolejna bzdura wynikająca z niewiedzy: właśnie przed kilkoma dniami prokuratura potwierdziła oryginalność zachowanych donosów „Bolka”: http://wpolityce.pl/polityka/240335-prokuratura-potwierdza-donosy-walesy-i-rozmowa-braci-sa-prawdziwe

    Pech nie?

  5. Piotrek pisze:

    Zastanawia mnie jedna rzecz.... Ilu z tych obecnie opluwających Wałęsę (nie to by chłop nie miał wad - bo ma ich dość i ciut ciut) po zatrzymaniu przez SB czy MO, i rozmowie w stylu: dobry i zły milicjant/ubek nie podpisało by dokumentów po to by wyjść. Każdy, z Cenckiewiczem na czele jak mniemam. To jedno. Wtóre - wciągnięcie w rozmowy polityczne też nie było trudne - potem wystarczyło to spisać, przecież nie powiedział niczego czego by nie myślał i dać do teczuszki z napisem „Bolek” czy inny „A’Tomek”.
    Poza tym UB i MO to byli grzeczne chłopaki, papiery prowadzili czysto, ładnie i rzetelnie i zawsze wpisywali to co trzeba było? A może donosy innych wrzucali do Bolka? A co teczka jest a coś tam podpisał, coś tam gadał a bruździ cały czas? A potem jak już został legendarnym szefem „S” to wydtarczyło podejść i powiedzieć spróbuj podskakiwać - opublikujemy i wyjdzie że to nasi esbeccy ludzie... Naiwni nikt by w to nie uwierzył.
    Przy okazji sam Cenckiewicz jak rozumiem jest znany jako spokojny rzeczowy i naprawdę sprawdzający fakty historyk IPN-u? Wolne żarty...

    • Cenckiewicz to historyk, któremu fakty dyktują dokumenty. Kochani ludzie, poważni badacze nie malują na archiwaliach „różowych słoni”. IPN to serio nie jest fabryka bajek tylko składowisko pozostałości po historii - takiej jaka była, a nie jak chcą mity.

  6. Lesław pisze:

    Problem nie dotyczy tego czy zmyśla czy nie (Bo oczywiście że nie a Wałęsa jakąś formę współpracy miał i nawet tego nie ukrywa). Problem dotyczy metody doboru źródeł czyli dlaczego wybrał akurat te a nie inne (dlaczego np. zignorował wyroki sądowe jasno twierdzące że w latach 80 Wałęsa nie współpracował lub dlaczego ignoruje fakt statusu pokrzywdzonego). W IPN jest tle materiałów że nie sposób zebrać wszystkiego należy przeprowadzić krytykę źródła na podstawie wartościowania poszczególnych dokumentów i swe tezy oprzeć o najważniejsze. Zarzuty wobec Autora tyczą że robi to w sposób celowo zły lub nieumiejętny.

    • misio pisze:

      Szanowny Lesławie trudno zgodzić się z tym co napisałeś. Najwyraźniej nie zapoznałeś się z żadną z książek Cenckiewicza i piętnujesz go za coś, czego w nich nie ma.
      Ale po kolei: Nie kwestionujesz współpracy Wałęsy z wczesnych lat 70-tych i dobrze bo przy zachowanych źródłach tego się zrobić nie da (skoro uznajesz jednak, że współpracował, to sam zaprzeczasz nadanemu mu statutowi pokrzywdzonego, bo byłym TW się go nie przyznaje - taki przepis, wyjątków nie ma... :)). Później sugerujesz bez jakiegokolwiek konkretu, że Cenckiewicz selektywnie dobiera źródła i że „zignorował wyroki sądowe jasno twierdzące że w latach 80 Wałęsa nie współpracował” - tu pojawia się pytanie, w którym miejscu? Podaj dowolny fragment z jego 3 książek poświęconych Wałęsie gdzie się tego dopuszcza... Chętnie przeczytam... 🙂
      A co do ignorowania przyznanego mu statusu pokrzywdzonego to wspomniany autor bardzo szczegółowo wyjaśnia i tę kwestię: w „Wałęsa. Człowiek z teczki, na s. 357-380 (jest tu również zanalizowana postawa prokuratury IPN, która pomimo wypłynięcia nowych dowodów nie wznowiła procesu lustracyjnego, pomimo, że miała taki obowiązek); w „Sprawie Lecha Wałęsy, na s. 281-325; a w napisanej wspólnie z P. Gontarczykiem (nota bene długoletnim pracownikiem pionu lustracyjnego IPN) „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii” najobszerniej na s. 158-170, 232-284. Zapoznaj się proszę z podaną tam argumentacją i dopiero wtedy feruj wyroki.
      Dwa ostatnie zdania Twego wpisu to tylko gołosłowne i nie oparte na niczym konkretnym szkalowanie autora, którego się nie czytało i z jakiegoś powodu nie lubi... bez cienia dowodu przykre to i jakieś małe...

  7. Lesław pisze:

    @misio
    Chyba się nie zrozumieliśmy (lub moja wypowiedź została celowo odebrana w sposób odmienny od zamierzonego)

    1) Poglądy
    Ja nie kwestionuje kompetencji Cenckiewicza jedynie przytaczam jakie wobec niego formułowane są zarzuty. Sam zaś nie wypowiadam się w tej kwestii. Przypisywanie mi poglądów wybielających Wałęsę w tej sprawie jest nadinterpretacją. A imputowane mi wodolejstwo czy gołosłowie to tylko streszczenie opinii nieprzychylnych recenzentów.

    Jedyne co powiem jeszcze ten temat to to, że wzorem niemieckich historyków uważam iż dobry historyk powinien pisać tak by jego poglądów nie dało się odczytać z pracy. Z tej też przyczyny zaangażowanie Cenckiewicza skutkuje częstym odrzuceniem jego argumentów od razu i skutkiem odwrotnym od zamierzonego.

    2) Krytyka Źródłowa
    Co do wyroków to w pracy z Gontarczykiem (nie mam jej już więc stron nie podam) było napisany szereg przeszkód które pozwalały określić wyrok jako źródło mniej wartościowe i niepewne np. (w mniemaniu autorów) praktyka orzecznictwa wymagająca obecności dowodu w postaci dowodów pisanych ręką lustrowanego czy też argument o kolesiostwie lustrującym i lustrowanych należących do korporacji prawniczych.

    Nie ukrywam, że niektóre z argumentów przytoczonych w tamtej pracy miały sens (patrz dalej) inne jak ten drugi zwyczajnie były argumentami natury demagogicznej (na co jako osoba mająca styczność z prawem jestem przeczulony).

    3) Z czym się zgodzę.

    Niewątpliwie niektóre sformułowania z „SB a Lech Wałęsa” były trafione. W tym zarzut wobec interpretowania ustawy, że współpracownikami nie były te osoby które przekazały „nieszkodliwe informacje”.

    Biorąc pod uwagę że coś takiego jak „nieszkodliwa informacja” nie istnieje gdyż każda (nawet informacja o imieniu najmłodszej córki drugiego męża ciotki Zosi) może zostać wykorzystana podczas przesłuchania (np. przy tworzeniu iluzji wszechwiedzy przesłuchującego).

  8. misio pisze:

    Szanowny Panie Lesławie!
    No to troszkę się nie zrozumieliśmy: tam, gdzie jak Pan pisze, referował Pan tylko zarzuty, ja przyjąłem, że są to Pańskie poglądy... jeśli nie, to przepraszam za tą pomyłkę 🙂
    Kwestia niewykorzystanych wyroków odnosiła się do braku współpracy w latach 80-tych: problem w tym, że Cenckiewicz nigdy o takiej współpracy nie pisał... 🙂
    Co do „nieszkodliwych informacji” ta kwestia jest w przypadku TW Bolka „pozamiatana”: odkąd odnalazły się donosy, niezniszczone w latach 90-tych jego prezydencką ręką, wiemy, że wymienionym przeze mnie u góry osobom zaszkodził, a więc również kwestia jego statusu pokrzywdzonego jest przesądzona, pomimo tego, iż prokuratorzy nie odważyli się sprawy podjąć... 🙂
    Co do emocjonalności Cenckiewicza: w tym akurat się z Panem w pełni zgadzam, choć na usprawiedliwienie tego autora dodam, że 2 pierwsze z wymienionych przeze mnie książek mają charakter popularyzatorski, a tylko wspólna praca z Gontarczykiem jest monografią naukową; popularyzatorstwo rządzi się trochę innymi prawami: ma inny rodzaj narracji i dopuszczalna jest w nim inna emocjonalność... 🙂

Zostaw własny komentarz