„W powojennej Polsce 1945-1948” - M. i J. Łozińscy - recenzja


Książka Mai i Jana Łozińskiego w bardzo przystępny sposób przybliża nam powojenne życie w Polsce zniszczonej pożogą wojenną, w zrujnowanych przez Niemców miastach, wśród ludzi okaleczonych nie tylko fizycznie. Przeszła burza, ale potem zaświeciło słońce i trzeba było istnieć jak „Ziele na kraterze” Wańkowicza. O tym jest ta książka, o próbie normalnego życia wśród zgliszczy i grobów.

 prod928img1426579374Maja i Jan Łozińscy od lat z pasją zajmują się badaniem tradycji i historii polskiej obyczajowości na przestrzeni wieków. Są autorami prac: Historia polskiego smaku, W przedwojennej Polsce, W ziemiańskim dworze, Ułani, poeci, dżentelmeni, Bale i bankiety Drugiej Rzeczpospolitej oraz kilku innych publikacji.

W swej najnowszej książce autorzy, w sposób bardziej popularny niż naukowy, przestawiają nam życie w powojennej Polsce w latach 1945-48. Swą pracę Maja i Jan Łozińscy podzielili na osiem części. We Wprowadzeniu czytelnik otrzymuje bardzo ważną i potrzebną wiedzę o historycznym tle opisywanych wydarzeń. W kolejnych rozdziałach (Krajobraz po bitwie i Do Łodzi, do Krakowa) omawiane jest życie cywilów tuż po wyzwoleniu i próby sankcjonowania centrum społecznego Polski w innych miastach, wobec zniszczenia stolicy. Następna część opowiada o wyjazdach Polaków na Ziemie Odzyskane (nazywane wtedy „Dzikim Zachodem”), tych przymuszonych z Kresów, ale również innych krajan chcących zakosztować życia na zachodzie. Kolejne rozdziały to przedstawienie zmian zachodzących w PRL – Prywaciarze i przodownicy oraz Świat pracy po pracy. Książkę zamyka interesujący Słowniczek wyrazów zapomnianych (np. co to jest trajluś?) oraz bibliografia.

Po zapoznaniu się z pracą W powojennej Polsce mam mieszane uczucia. Samo podjęcie tego tematu i przedstawienie go w popularnej formie uważam za znakomity pomysł. Autorzy kreślą ciekawą narrację poprzeplataną licznymi wtrąceniami cytatów ze wspomnień i pamiętników. Interesujące zdjęcia (często nieznane) jeszcze bardziej sprawiają, że książka jest atrakcyjna, głównie dla ludzi młodych i niekoniecznie zajmujących się na co dzień historią.

Ale tym bardziej autorzy powinni zadbać o przekaz historyczny, o prawdę historyczną. Bo czym uzasadnione jest takie zdanie: „Szabrem, rzecz jasna, na różną skalę zajmowali się tuż po wojnie nieomal wszyscy”1. Czyli „niemal wszyscy” Polacy byli złodziejami? Czy to nie jest zbyt proste uogólnienie?

Albo fragmenty o polskim antysemityzmie. Autorzy twierdzą, że antyżydowskie pogromy (wymieniono w Krakowie, Kielcach, Rzeszowie, Lublinie, Kaliszu i Włocławku), wywołały plotki o tym, że ocaleni Żydzi porywają polskie dzieci, a potem piją na wzmocnienie ich krew. To również zbytnie skrócenie, powierzchowność i niedoprecyzowanie. Wystarczy wspomnieć, że pogrom kielecki został sprowokowany przez komunistyczne służby: to w ubeckiej rodzinie przetrzymywano polskie dziecko rzekomo porwane przez Żydów, agresję na Żydach rozpoczęli wojskowi z „ludowego„ WP i KBW, większość uzbrojonych w pałki „spontanicznych„ robotników to komunistyczni aktywiści, a będący w mieście Sowieci nie zrobili nic w obronie Żydów. W innym miejscu książki autorzy wszystko co złe (antysemityzm, rozboje, gwałty i grabieże) przypisują oddziałom Józefa Kurasia ”Ognia”. A wystarczy zapoznać się choćby z pracami Macieja Korkucia z krakowskiego IPN.

We wprowadzeniu autorzy cytują również Adama Michnika, który oceniając pierwsze lata porządkowania ustroju PRL i walki z antykomunistycznym podziemiem mówi:

„Dlatego w tej wojnie było tak wiele obustronnego okrucieństwa. Straszne są opisy zabójstw i rabunków dokonywanych przez podziemie; straszne są świadectwa ubeckich tortur i egzekucji «żołnierzy wyklętych»”2

To ciekawa manipulacja. Redaktor Naczelny „Gazety Wyborczej„ daje znak równości między ścisłym i bezpardonowym wypełnianiem dyrektyw Moskwy w sprawie całkowitego utrącenia polskiej niepodległości, a próbami walki ostatnich bohaterów o wolność Ojczyzny. Czy można porównać nawet słowa podawane przez A. Michnika: „zabójstwa„ – „egzekucje„, ”tortury” – i… ”rabunki”? A w ogóle, czy on może zajmować jakieś obiektywne stanowisko w tej sprawie i stawać się bezstronnym arbitrem? Przypomnijmy: Adam Michnik jest przyrodnim bratem Stefana Michnika, dawnego stalinowskiego sędziego (skazującego niewinnych na karę śmierci), agenta Informacji Wojskowej, do dziś dnia sprawiedliwie nie osądzonego, ukrywającego się przed polskim wymiarem sprawiedliwości aż w Szwecji.

Ale najbardziej rażące jest takie zestawienie:

„Na tych terenach [Podkarpacie – przyp. Sz.N.] konflikt polsko-ukraiński nabrał charakteru prawdziwej wojny domowej i niezwykle krwawych czystek etnicznych. Oddziały Narodowych Sił Zbrojnych w odwecie dokonywały pacyfikacji wsi ukraińskich, paliły zabudowania, z nie mniejszym okrucieństwem zabijały ich mieszkańców.”3

Ktoś, kto nie zna dostatecznie historii, może uwierzyć i w „wojnę domową„, i w „polsko-ukraińskie„ „czystki etniczne”. Ale najbardziej boli ten zwrot: ”z nie mniejszym okrucieństwem”… Wyjaśnijmy. Nie można porównywać liczby ofiar tego konfliktu: 100-200 tysięcy Polaków i co najwyżej 10 tys. Ukraińców. Jeśli Polacy nawet przeprowadzali akcje odwetowe przeciwko Ukraińcom (spowodowane wcześniejszymi napadami i rzeziami UPA) i mordowali cywilów, to czynili to szybko, przez rozstrzelanie. Ukraińscy zwyrodnialcy zanim pozbawili życia Polaków, wymyślali przeróżne makabryczne tortury. Obcinali palce, ręce, nogi, mężczyznom genitalia, kobietom piersi, zdzierali pasami skórę, podpalali żywych, wyciągali wnętrzności żyjącym. To nie były zwykłe morderstwa, ale upajanie się jak najdłuższym męczeniem ofiar. Ukraińcy zabijali siekierami, widłami, kosami, sierpami, nożami. Nie przepuszczali nawet najmniejszym polskim dzieciom…

To niewiedza autorów czy ignorancja?

Pozytywnie oceniam pracę redakcji i wydanie tej książki. Nie znalazłem literówek, a twarda oprawa, szyte kartki oraz interesująca okładka zachęcają do lektury.

Czy warto polecić tę książkę? Chyba tak. Każdą książkę warto przeczytać i wyrobić sobie własne zdanie na jej temat. Ale w przypadku czytania pracy „W powojennej Polsce” radzę być ostrożnym w odbiorze i mieć na uwadze moje powyższe spostrzeżenia. 

Plus minus:

Plusy:

+ popularne przedstawienie tematu

+ pomysł na książkę

+ licznie przytaczane relacje i wspomnienia

+ ładne i solidne wydanie

+ wiele interesujących zdjęć

Minusy:

- uogólnienie i powierzchowność

- stawiania znaku równości pomiędzy zbrodniami stalinowskimi i walką Żołnierzy Wyklętych

- porównanie zbrodni UPA do polskich akcji odwetowych (późniejszych) 

Tytuł: W powojennej Polsce

Autorzy: Maja i Jan Łozińscy

Wydawca: PWN

Rok wydania: 2015

ISBN: 978-83-7705-823-7

Strony: 184

Oprawa: twarda

Cena: 44,90 zł (z okładki)

Ocena recenzenta: 6/10

  1. M. i J. Łozińscy W powojennej Polsce, Warszawa 2015, s.125. []
  2. Tamże, s. 16. []
  3. Tamże, s. 32. []

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

2 komentarze

  1. Jan i Maja Łozińscy pisze:

    W zasadniczo pozytywnej ocenie naszej książki „W powojennej Polsce” Pan Szymon Nowak stawia nam jednak kilka istotnych zarzutów – postaramy się na nie krótko odpowiedzieć:
    Uwagę dotyczącą zdania „Szabrem, rzecz jasna, na różną skalę zajmowali się tuż po wojnie nieomal wszyscy” uznajemy za słuszną – określenie to jest z naszej strony niewątpliwie nieprecyzyjnym uogólnieniem i przesadą. Sugestia autora, jakoby uważaliśmy wszystkich ówczesnych Polaków za złodziei jest jednak nadinterpretacją, przecież szabrownik i złodziej to nie całkiem to samo.
    Z uwagami dotyczącymi naszej oceny antysemityzmu w powojennej Polsce, a także przyczyn pogromu kieleckiego nie możemy się zgodzić. Po pierwsze, prowokacja służby bezpieczeństwa nigdy nie została udowodniona. Nawet jeżeli miała miejsce, co oczywiście było możliwe, nie zmienia to faktu, że niewątpliwie trafiła na podatny grunt. Na tym właśnie polega siła prowokacji. Stwierdzenie autora recenzji, że w tej kwestii „wystarczy zapoznać się choćby z pracami Macieja Korkucia z krakowskiego IPN„ jest dalekie od profesjonalizmu historyka – naszym zdaniem ”nie wystarczy”, jak zresztą zawsze przy ocenie historii. Interpretacji przyczyn pogromów antyżydowskich po wojnie jest przecież bardzo wiele. Antysemityzm w powojennej Polsce jest faktem niewątpliwie przykrym, ale trudnym do ukrycia i sądzimy, że społeczeństwo polskie powinno się z tym faktem odważnie zmierzyć.
    Pan Szymon Nowak odmawia także prawa Adamowi Michnikowi, którego cytujemy, do oceny konfliktu polsko-ukraińskiego w latach 1945-1948. „Adam Michnik jest przyrodnim bratem Stefana Michnika, dawnego stalinowskiego sędziego…” pisze Pan Szymon Nowak. Przeciw stosowaniu odpowiedzialności rodzinnej stanowczo musimy zaprotestować, historykowi nie godzi się stosować takich chwytów.
    Wybielanie win polskiego podziemia wobec szczególnego okrucieństwa podziemia ukraińskiego jest również manipulacją. „Ranking ofiar„ wydaje się też zabiegiem niestosownym i nas nie przekonuje. Szczególnie, że przytaczane przez recenzenta liczby nie są faktem obiektywnym, a tylko jednym z szacunków i dotyczą przede wszystkim okresu rzezi wołyńskiej lat 1943-1944, a więc jeszcze pod okupacją niemiecką, o którym nie piszemy. Według nieprecyzyjnych, również szacunkowych danych, w latach 1945-1948 ofiary po obu stronach były, jak się wydaje proporcjonalne. Stwierdzenie, że Polacy zabili ”co najwyżej 10 tys. Ukraińców” brzmi jak ponury, niestosowny żart.
    W podsumowaniu autor recenzji jako ważny minus naszej książki podaje „stawianie znaku równości pomiędzy zbrodniami stalinowskimi i walką Żołnierzy Wyklętych”. To nieprawda – niewątpliwie takiego znaku równości nie stawiamy. Nie uważamy jednak by w interesie naszego społeczeństwa było wybielanie wszelkich, historycznych już przecież, przewinień naszych przodków i całkowite ich usprawiedliwianie. Takiego modelu patriotyzmu nie potrafimy zaakceptować.
    Pozdrawiamy,
    Maj i Jan Łozińscy

  2. Szymon pisze:

    Witam i dziękuję za zabranie głosu w dyskusji nad książką „W powojennej Polsce”.
    Oczywiście powyższa recenzja to moje subiektywne zdanie i odczucia po lekturze Państwa książki. Można się z nimi zgadzać lub nie.
    Uwaga o stawianiu znaku równości pomiędzy zbrodniami stalinowskimi i walką Żołnierzy Wyklętych odnosi się do cytatu A.Michnika, który w swojej wypowiedzi ten znak stawia. Nie było moim zamiarem „stosowania odpowiedzialności rodzinnej”, ale właśnie dlatego, dla równowagi, warto w tym samym miejscu zamieścić wypowiedź np. Tadeusza M. Płużańskiego lub Zofii Pileckiej. Dlaczego tylko przyrodni brat stalinowskiego zbrodniarza sądowego ma prawo głosu w książce?
    Jeśli chodzi o działalność partyzancką ludzi od „Ognia”, niekoniecznie należy czytać Macieja Korkucia. Były partyzant „Ognia” o pseudonimie „Herkules” mówił: „Nie było wypadku, żeby Żyd za samo pochodzenie został zlikwidowany”. W akcji pod Nowy Targiem (kwiecień 1946r.) rozstrzelano Żydów, ponieważ to oni pierwsi ostrzelali polskich partyzantów. W innej akcji (2/3 maja) zabito 11 Żydów, bez wiedzy i zgody dowódcy. Zamieszany w tą akcję „Łazik” został potem za ten czyn rozstrzelany z rozkazu „Ognia”.
    Na temat zbrodni ludobójstwa popełnionej na Polakach przez Ukraińców faktycznie nie godzi się licytować liczbą ofiar.
    Ale i tak w dalszym ciągu nie zgadzam się na Państwa zdanie „Oddziały Narodowych Sił Zbrojnych w odwecie dokonywały pacyfikacji wsi ukraińskich, paliły zabudowania, z nie mniejszym okrucieństwem zabijały ich mieszkańców”. Powojenne akcje UPA na Podkarpaciu i odwet Polaków, były pochodnymi rzezi Wołyńskiej i stanowią jej dalszy ciąg. Proponuję zapoznać się z takimi tekstami (+18):
    http://prawy.pl/historia/3467-lista-135-sposobow-mordowania-przez-upa
    http://wmeritum.pl/362-sposoby-upa-mordowanie-polakow/
    Pozdrawiam
    Sz.N.

Zostaw własny komentarz