I Liga, czyli o Jomsborgu i Jomsvikingach


Wikingowie - nieustraszeni wojownicy, legendarni władcy mórz - od zawsze fascynowali historyków. Ich tajemniczy świat wciąż inspiruje pisarzy i filmowców. Niewiele jednak osób zdaje sobie sprawę o istnieniu bractwa, które werbuje najlepszych współczesnych Wikingów, a także o mocnej pozycji Polaków w tymże ruchu rekonstrukcyjnym.

10997105_848402368539523_71466255_n

Wojewoda Drużyny Grodu Trygława, członek bractwa Jomsvikigów, dowódca armii Jomsborga Igor Górewicz. fot. Jacek Gajak.

Obecnie coraz większą popularnością cieszy się serial „Wikingowie”. Magiczny i pełen przygód obraz skandynawskich rabusiów przyciąga przed ekrany telewizorów widzów z całego świata. Nie jeden z nas poświęcił pewnie krótką lub dłuższą chwilę na fantazjowanie o życiu dzielnego wojownika. Niektórzy natomiast już od dawna przeżywają przygody i doskonalą swoje techniki walki - współcześni Wikingowie tworzą jedną z najbardziej znanych grup rekonstrukcyjnych na świecie. W gronie tego międzynarodowego towarzystwa Polacy zajmują znaczącą pozycję. Igor Górewicz, dowodzący grupą East Stormu wchodzącą w skład armii Jomsborga, a także wódz drużyny Trygława, postanowił na chwilę odłożyć swoją tarczę i miecz, by opowiedzieć nam o prestiżowym bractwie Jomsvikingów, którego jest członkiem.

Przygoda i walka

Początki tego elitarnego bractwa wojowników sięga kilka dekad wstecz. Jak się okazuje organizacja ma swoich ojców, bohaterów i legendy o których opowiada nam Igor.

- Pod koniec lat osiemdziesiątych w Londynie zostało założone bractwo Jomsvikingów, którym przewodził nieżyjący już Phil Burthem - opowiada Igor Górewicz - Ruch ten odwołuje się w swoim działaniu do etosu Jomsvikingów znanych z sagi XIII-wiecznej Jomsvikinga saga. Początkowo była to głównie angielska grupa rekonstrukcyjna. Następnie członkowie bractwa jeździli do Danii, by nauczać walki pierwszych duńskich współczesnych wikingów. Na bazie analizy dostępnego sprzętu, czyli tarczy i miecza, został opracowany system walki Jomsvikingów. Biorąc pod uwagę mechanikę ludzkiego ciała, podjęto próbę stworzenia skutecznej dla potrzeb treningowych i pokazowych techniki walki. Przede wszystkim, musiała być bezpieczna dla adeptów. Na tym systemie bazuje teraz cały ruch odtwórczy - Jomsvikingowie są absolutnym źródłem dla rekonstruktorów. Należy jednak pamiętać, że bractwo jest od samego początku skupione wyłącznie na walce. Główny cel to przygoda i walka- kończy Igor.

Wolin - zmierzch bogów

Jeden z największych historycznych festiwali w Europie organizowany jest właśnie w Wolinie. Co roku jednak odbywa się równie znana jak Festiwal Słowian i Wikingów konnkurencyjna impreza w Moesgaard w Danii. Czym różnią się zatem oba wydarzenia?

11004057_848402525206174_59350602_n

Górewicz podczas Festiwalu Słowian i Wikingów w Wolinie. fot. Katarzyna „Amari” Górewicz.

- W 1992 roku Jomsvikingowie przyjechali do Wolina jako pierwsi wojownicy. Przez długi okres czasu byli jedynymi wykonawcami. Sami Polacy oficjalnie w walkach wzięli udział dopiero w 1999 roku. - opowiada założyciel Trygława - W Polsce natomiast stosowano inną technikę walki, tzw. „east style”, czyli z dołożeniem głowy jako celu i mocniejszym uderzaniem. Krótko mówiąc, można walić w głowę, co jest zabronione w systemie zachodnim - śmieje się Igor - Dwa najbardziej typowe pola bitewne to: Wolin i Moesgaard w Danii, które reprezentują styl wschodni i zachodni. W Wolinie sposób walki jest bliższy rzeczywistości - podobnie jak w średniowieczu najważniejsze jest by wejść w obrońcę. Nie ma tutaj wyrafinowanych technik szermierczych. I właśnie dlatego ta fizyczność i siła uderzenia jest bardziej autentyczna, ale też wymusza na uczestnikach używanie sprzętu ochronnego. Natomiast na polu duńskim walczy się w systemie zachodnim, który bardziej przypomina szermierkę. Trzeba jednak zaznaczyć, że używa się tam niewiele sprzętu, co sprawia, że w porównaniu z Wolinem obraz bitwy jaki prezentuje jest dużo bardziej autentyczny. Gdyby na przykład wojownik z przeszłości stanął na polu wolińskim, to mógłby pomyśleć, że jest świadkiem zmierzchu bogów ze względu na tak bogate wyposażenie walczących.

Jomsborg

Jomsvikingowie, czyli grono wybitnie utalentowanych w walce, nieprzeciętnych jednostek potrzebowało również armii, której mogli przewodzić. Da się zaobserwować pewną ewolucje, którą zarysowuje dowódca.

- Bractwo Jomsvikingów w pewnym momencie zaczęło przyciągać charyzmatyczne i wybijające się jednostki z różnych krajów - opowiada Górewicz - Doprowadziło to do przeształcenia Jomsvikingów w międzynarodowe elitarne bractwo, którego głównym celem było gromadzenie najlepszych wojowników o wybitnych umiejętnościach walki w stylu zachodnim. Teraz to się oczywiście zmienia i doceniana jest również technika wschodnia. Wielu charyzmatycznych wojowników, którzy przynależą do Jomsvikingów, są szefami lub liderami swoich grup rekonstrukcyjnych. Pojawił się więc pomysł, aby stworzyć armię Jomsborg. Oficjalnie Jomsvikingowie i Jomsborg nie są ze sobą powiązani. Wśród Jomsvikingów są bracia, którzy nie należą do armii Jomsborga, a nawet są członkami grup wrogich Jomsborgowi. W 2010 roku zostalem czlonkiem Jomsvikingów, ale powiązany z bractwem byłem już od 2002 roku. Początkowo nie chciałem zostać jednym z nich, gdyż uważałem, że będzie to nielojalne wobec mojej drużyny. Później okazało się, że w żaden sposób to nie koliduje z wiernością wobec swojej grupy. Właściwie nie zdarza się na międzynarodowym spotkaniu, by Jomsvikingowie walczyli po jednej stronie - dobór jest ze względu na drużyny, a nie bractwo. Przypomina to system walki najemników, którzy stanowili ponadpaństwową wspólnotę w Europie - mobilną, nieznającą lojalności innej niż wobec pieniądza lub złożonej przysięgi. Nawet Zawisza Czarny nie zawsze wspierał polskiego króla...

Wikingowie w Texasie

Dla dzielnych wojowników nie ma żadnych ograniczeń. Geografia, różni przodkowie, zupełnie inna historia czy kultura nie stanowią już dzisiaj żadnej przeszkody, by wspólnie kultywować etos Wikingów.

- W momencie, gdy drużyny zaczęły się łączyć powstał Jomsborgelag. Była to taka gra słowna pomiędzy słowem „felag„, czyli drużyna, a ”lag, log”, co oznacza prawo. Teraz używamy krótkej nazwy: Jomsborg - kontynuuje Igor Górewicz - W latach osiemdziesiątych Jomsborgfelag legitymował się swoim oryginalnym znakiem krzyża celtyckiego. W 2002 roku pojawiła się koncepcja, by poszczególne drużyny nosiły tarczę z tym krzyżem, ale we własnych grupowych kolorach. Później stwierdzono, że zrobią jedną tarczę, czyli „one shield - one brotherhood”, ale tym razem wracającą do jeszcze starszego symbolu Jomsvikingów, a mianowicie czerwonego krzyża o białej obwódce na czarnym tle. Teraz ta tarcza jest wyznacznikiem Jomsborga - kończy Igor.

Dla członków Jomsvikingów i Jomsborga honor, odwaga, męstwo i braterstwo, to nie tylko dumnie brzmiące pojęcia, ale najważniejszy kodeks postępowania. Wielu z nich ma odmienne zdanie w kwestii udziału kobiet w walce czy stosowanych technik na polu bitwy, ale nigdy nie wystąpią przeciwko naistotniejszym wartościom etosu Wikingów. W czasach deficytu cech takich jak: honor, odwaga czy lojalność, Jomsvikingowie to nie tylko prestiżowe środowisko odtwarzające techniki walki, ale także grupa ludzi „rekonstruująca” dawne, a niestety zapomniane już, wartości.

- Kolejną inicjatywą było podzielenie Jomsborga na mniejsze sekcje - opowiada lider drużyny Trzygłowia - Wśród wojowników podejście do techniki walki, tradycji i roli kobiet znacznie się różniły, dlatego podzielono armię na cztery, tzw. burze (storm). Wewnątrz każdego stormu jest jakiś wspólny kod kulturowy, więc nie położenie, geografia są wyznacznikiem, która drużyna będzie należeć do poszczególnego stormu, ale podobne podejście do kluczowych spraw. W East Stormie walczą drużyny z Kanady, Wielkiej Brytanii, Polski i Francji, czyli około 300 wojowników. South Storm prezentują Włosi, Hiszpanie i Portugalczycy, North Storm ma siedzibę w Niemczech, a West Storm w Londynie, ale drużyny należące do zachodniej burzy to Szwecja, Australia i Nowa Zelandia. Co ciekawe, powstał również Utland Storm z siedzibą w Texasie dla szybko rozwijających się grup rekonstrukcyjnych w Stanach Zjednoczonych - kończy Igor Górewicz.

Tylko legenda?

- Zródło Jomskivingów, czyli Jomsvikinga saga pochodzi z XIII wieku. Jakub Morawiec twierdzi, że moment powstania i pewne toposy zawarte w sadze sugerują, że mit Jomsvikingów zostal oparty o informacje powracających krzyżowców - opowiada Górewicz - Świetnie to podkreślił profesor Słupecki, który na pytanie, czy wierzy w istnienie Jomsborga, odpowiedział, że wierzy jako w zjawisko literackie. Do dzisiaj nie ma śladów szczególnie wzmożonej obecności militarnej Skandynawów na ziemiach Polski, a wiemy, że Wolin jest kluczowy dla Jomsvikingów, bo to właśnie on miał być legendarnym Jomsborgiem istniejącym w czasach budowania Państwa Polskiego. - kończy członek bractwa.

Link do strony Jomsvikingów
http://www.jomsvikings.com/

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz