Molier. Łzy i śmiech


Jedyny tytuł, nadany Molierowi w akcie zgonu, brzmi: „tapicer i pokojowiec Jego Królewskiej Mości„. Za życia pisano o nim, że jest diabłem przebranym w ludzką skórę, godnym stosu. Jego sztuki nie tylko odpowiadały nastrojom epoki, widać w nich naznaczenie piętnem ciągłej walki, nie tylko z ówczesną cenzurą – każdy utwór Moliera spotkał się z gwałtowną i niewybredną krytyką ze strony ”świętoszków”. Zatem kim był? Z jakich powodów wciąż żyje i ma się całkiem dobrze?

24 października 1658 Molier, wraz ze swą trupą (gra główną rolę), pierwszy raz występuje przed szykującym się do objęcia władzy, dwudziestoletnim Ludwikiem XIV. Jean Baptiste Poquelin, bo tak właśnie brzmi nazwisko Moliera – zmienił je, aby nie przynieść hańby rodzinie, wszak porzucił studia prawnicze na rzecz teatru – ma 36 lat. Kipi energią, czuje, że jego moment nadchodzi, a prowincja, z której przybył, zdecydowanie nie jest dla Moliera spełnieniem marzeń. Artysta, podczas przedstawienia, pozwala sobie wysunąć się na przód sceny i prosić króla o przyzwolenie na odegranie farsy. Młody władca natomiast rozgląda się za ludźmi, którzy pomogliby mu w spełnieniu jego zamiarów. W ten nieco symboliczny sposób rozpoczyna się pełna sukcesów i wybojów droga artystyczna Moliera. Droga, która do dzisiaj nie znalazła swojego kresu; jego dzieła chcemy wciąż oglądać, podobnie jak czytać nowe przekłady, ukazujące, iż zaiste – Molier był dla komedii tym, czym Shakespeare dla tragedii.

„Od pierwszej chwili zadzierzgnęła się między Molierem a Ludwikiem XIV – między wędrownym aktorem a najdumniejszym z monarchów – dziwna nić sympatii. Możnaby rzec, iż ci dwaj nowożytni ludzie, otoczeni przeżytkami wczorajszego dnia, które mieli obaj usunąć i przetworzyć na nowe formy, jak gdyby zrozumieli się”1. Rzeczywiście, gdyby nie wsparcie króla, przeciwnicy Moliera spaliliby go na stosie. Nie ograniczali się bowiem wyłącznie do „konwencjonalnych”, literackich środków walki (chociażby obraźliwych pamfletów) – ingerowali także, dość mocno, w prywatne życie pisarza… Co skłoniło oponentów Moliera do wypowiedzenia mu tak krwawej wojny?

Kat, stos i czytanie po domach

W 1661 r. Ludwik XIV, po śmierci kardynała Mazarina, obejmuje faktyczną władzę w państwie. Obyczaje Francuzów skręcają coraz bardziej w stronę libertynizmu. Mężczyźni mają posiąść, kobiety natomiast – uwieść. Małżeństwo staje się przestarzałą instytucją; zawiera się je jedynie dla korzyści finansowych. Kwitnie nepotyzm. Ludwik XIV odwołuje edykt nantejski, zrównujący w prawach katolików i innowierców – duża grupa hugenotów emigruje z Francji. Wersal słynie z wielkich uczt, król bardziej skupiony jest na sprawach własnego żołądka, niż na sprawach państwowych. To z jednej, z drugiej strony natomiast występuje fałszywa, podwójna moralność, obłudna religijność i „świętoszkowatość”. A warto dodać, że sprawy religii obchodzą wtedy wszystkich – nie tak dawne wojny religijne, wspomniane odwołanie edyktu nantejskiego, wszak toczy się walka o rząd dusz! Obłuda, według Boya, żre ówczesne społeczeństwo jak rak. Król chce przekształcić społeczeństwo – darzył Kościół bardzo dużym szacunkiem, był też jednak dobrym obserwatorem – jednak sam do najświętszych nie należy.

Portret Molera autorstwa Nicolasa Mignarda

Portret Moliera autorstwa Nicolasa Mignarda

W głowie Moliera rodzi się pomysł napisania Tartuffe’a – sztuki, która napiętnuje właśnie źle rozumianą duchowość i dwulicową religijność, religijność wykorzystywaną wyłącznie do realizacji swoich celów. Arcybiskup paryski zsyła klątwę na każdego, kto w jego diecezji słucha utworu. Przeciwnicy Moliera grożą, że spalą dzieło wraz z autorem na stosie. Jeśli dodać do tego, że najprawdopodobniej pierwowzorem tytułowego bohatera był sam Ludwik XIV, robi się jeszcze ciekawiej. Ludwik XIV słynął z codziennego uczestnictwa we mszy – „nawet kiedyś powiedział, że kogo nie widzi, tego nie ma”2.

Umiejętnie włożony w mrowisko kij skutkuje zakazem wystawiania sztuki na scenie przez dwa lata (według Boya; według innych źródeł – pięć). Odgrywana jest za to z lubością po domach prywatnych. Powiadano, że w pewnym momencie nie było wieczoru w jednym ze znanych paryskich domów, by nie została tam wystawiona sztuka Moliera.

Sztuka swego czasu wywołała olbrzymi skandal, zresztą – pozostaje skandaliczna do dziś, chociaż dzisiaj nieco inaczej ją czytamy. Oddam jeszcze głos Boyowi-Żeleńskiemu: „Komedia Tartuffe jest bezwarunkowo szczytem geniuszu Moliera, zarazem jednym z najśmielszych czynów artystycznych, jakie ludzkość wydała. Dość powiedzieć, że dziś, w naszej wolnomyślnej epoce, gdyby ktoś napisał tę sztukę na nowo, byłaby nie do wystawienia: żadna cenzura nie puściłaby jej na scenę”3. Rzeczywiście, w naszych czasach siła dzieła jest mniejsza. Ale nadal chętnie się je tłumaczy (ostatnio Radziwiłowicz) i wystawia. Radziwiłowicz nadał frazie Moliera nowego wyrazu – jako że jest aktorem, traktuje tekst ściśle z wymaganiami sceny. Francuski dramaturg zyskuje zupełnie nową głębię, Radziwiłowicz silniej niż Boy uwypukla aspekt uniwersalny, dzięki czemu dzieło Moliera może funkcjonować w oderwaniu od swojej epoki. Wróćmy jednak do Francji, króla i artysty.

Don Juan – wyłącznie na scenie

Przede wszystkim – Don Juan Moliera nie jest „kiczowatą i odpustową opowiastką”4. I nie jest zwykłą opowieścią o grzechu i odkupieniu, jakich pełno, bowiem u Moliera nie sposób jednoznacznie stwierdzić, czy bohater ulega zmianie, czy nie.

„Zarazem Molier kładzie palce na drugą ranę wieku. Wiek XVII, tak przesiąknięty kwestią religijną, przedstawia dwa krańcowe negatywy prawdziwej religii: jeden to obłuda religijna, drugi to libertynizm, ateizm”5. Z jednej strony prawdziwie bluźnierczy ateizm, z drugiej – niemal pogaństwo. I w ten splot znów wkracza Molier, kolejny raz wywołując skandal. Autor Tartuffe’a, mimo uzyskania przywileju na druk, dzieła nie wydrukował nigdy.

Sztuka była jeszcze bardziej kontrowersyjna od Tartuffe’a. Zagrano piętnaście przedstawień. Barbier d’Acourt, jeden z krytyków dzieła, przypominał wówczas, że już Oktawian August skazywał błaznów na śmierć, a Teodozjusz autorów podobnych Molierowi rzucał lwom na pożarcie. Książę Conti, dawny protektor Moliera, grzmiał, że Don Juan jest dosłownym wykładem ateizmu. Paryska „złota młodzież”, grono lekarskie – to tylko wąska lista tych, którym naraził się Molier Don Juanem.

Król jednak okazał się litościwy i wziął trupę Moliera pod swoją opiekę. Prawdopodobnie wyłącznie interwencja królewska uchroniła autora przed linczem.

Zaczęło się psuć również zdrowie Moliera, coraz bardziej przygniatanego krytyką. Zmuszano go również coraz intensywniej do milczenia. „Doniosłość, śmiałość i celność tej satyry społecznej, jej spojrzenie, wyprzedzające o tyle swoją epokę, rewolucyjne niemal, wszystko to pozwala przypuszczać, że Molier wieleby może osiągnął jeszcze na tej drodze”6.

Główny bohater do tej pory przedstawiany był jako ponurak bez poczucia humoru, takim zostawił go Boy-Żeleński. A tak naprawdę, dzięki Radziwiłowiczowi, ironiczny dystans do wyrządzanego samego bohatera do wyrządzanego przez niego zła, budzi w czytelniku dwa uczucia – litość i niechęć. Skreślamy Don Juana, ale w jakiś sposób mu współczujemy. Może również taki był zamiar Moliera. Napiętnować wypaczenia moralne śmiechem i łzami.

„Zewsząd zdradzony, nie chcę w tym rynsztoku (…) tkwić”

Tytułowy mizantrop – czyli Alcest – cierpi na przypadłość niezbyt dobrze postrzeganą we Francji Ludwika XIV: mówi prawdę prosto w oczy, jest do bólu szczery. I znów, z jednej strony wzbudza niechęć (przecież gardzimy nim, nie umie rozmawiać, nie zna form towarzyskich, to weneryk), a z drugiej litość (jeśli Molier niemal wszystko, co widział dookoła siebie, przetwarzał w swoich sztukach, to jak to świadczy o dworze Ludwika XIV…).

Portret Moliera pędzla Pierre Mignarda

Portret Moliera pędzla Pierre Mignarda

Mizantrop jest obok Tartuffe’a szczytem twórczości Moliera (…) Jest w teatrze Moliera tym, czym Hamlet w teatrze Szekspira”7. Z kolei Tomasz Łubieński twierdzi, iż sztuka jest wręcz banalna w swojej goryczy. Czego by o tym dziele nie mówić – z pewnością jest to najbardziej osobista ze wszystkich sztuk Moliera. Lata niewybrednej krytyki pozostawiły w nim nieusuwalny osad goryczy, którego żadne pieniądze i żaden mecenat nie mogły wyrzucić. Molier w późnym okresie swojej twórczości powie wprost – prawda nie istnieje, została przykryta przez konwenanse, formy towarzyskie i najzwyklejszą obłudę. Schował się pod postacią Alcesta i z tej pozycji rozgromił literacko swoich przeciwników.

Również stosunki małżeńskie Moliera znalazły odzwierciedlenie w Mizantropie. Molier zdawał sobie sprawę z miłostek swojej żony, Armandy, jednak pozostawał pod wpływem jej uroku i wszystko przebaczał. A należy wspomnieć także, że Armanda, krótko po pojawieniu się wraz z Molierem w Paryżu, zyskała gęsty wianuszek wielbicieli. Kiedy wystawiano Mizantropa, stosunki między nimi były na tyle złe, że rozmawiali ze sobą wyłącznie na scenie (on grał Alcesta, ona – Celimenę).

Nie zapominajmy też, że dręczy go „choroba piersiowa”. Bywało, że pił wyłącznie mleko, a teatr zamykał na dwa miesiące. Dochodziły do tego rozstroje nerwowe, wywołane ogniem krytyki.

Mizantrop był dla współczesnej publiczności dziełem zbyt śmiałym, zbyt odbiegającym od panujących pojęć o teatrze. Niektórzy – jak Boileau – zrozumieli, czym jest to dzieło; ogółowi brakło w nim tego szerokiego śmiechu, do którego Molier przyzwyczaił słuchaczy”8.

Śmiech przez łzy

Stało się niestety to, co bardzo często się dzieje, kiedy pisze się o autorze piętnującym złe cechy swojej epoki – moralizatorstwo. Pomimo wszystko, nie postrzegajmy Moliera jako straszliwego ponuraka, który krążył po paryskich ulicach w poszukiwaniu zgnilizny moralnej, którą mógłby wyśmiać. Według nielicznych relacji był człowiekiem bardzo ciepłym, pełnym zgryźliwego, acz nikomu nie szkodzącego poczucia humoru. Nie był – nie jest i nie będzie – pomnikowy; ot, zwyczajny człowiek, kronikarz swojej epoki.

Nie pozostało po nim niemal nic. „Nie posiadamy ani jednego świstka jego ręki, ani jednego listu. Rękopisy jego utworów nie istnieją. Wszelkich dokumentów bezpośrednich brak”9. Autor Świętoszka zmarł na scenie. Tylko interwencja monarchy – po trzydniowych ponoć negocjacjach – pozwoliła na pogrzeb. Sam król natomiast „raczył objawić wzruszenie10”.

Niezmiernie trudno odpowiedzieć na pytanie – kim był. Po trosze duchem swojej epoki, niespokojnym, skorym do wprowadzania zmian, z wielką ideą krytyki i przemiany społeczeństwa. Zapewne wierzył w uniwersalne przesłanie sztuki, co czyni z niego również krytycznego humanistę. Może łatwiej będzie z drugim pytaniem – dlaczego ma się tak dobrze? Nie jest, co prawda, czytany powszechnie, raczej występuje jako dość ważny trybik w historii literatury, w czytelniczej świadomości figuruje natomiast jako komediant. Może faktycznie jest w Molierze coś, co boli nas do dzisiaj. Nie znajdziemy u niego gagów w rodzaju potykania się na skórce od banana, czy wiadra z wodą, spadającego na głowę.

Ale przecież to wszystko świadczy tylko na jego korzyść.

 

Bibliografia:

  1. Boy-Żeleński T., Molier, Warszawa 1924.
  2. Łojek J., Wiek markiza de Sade, Lublin 1972.
  3. Łubieński T., Molier nasz współczesny, Warszawa 2013.
  4. Molier, Tartuffe, Don Juan, Mizantrop, przeł. Radziwiłowicz, Kraków 2015.

 

  1. T. Boy-Żeleński, Molier, Warszawa 1924, s. 10. []
  2. T. Łubieński, Molier nasz współczesny, Warszawa 2013, s. 43. []
  3. T. Boy-Żeleński, Molier, s. 153. []
  4. T. Łubieński, Molier nasz współczesny, s. 83. []
  5. T. Boy-Żeleński, Molier, s. 158. []
  6. Ibidem, s. 166. []
  7. T. Boy-Żeleński, Molier, s. 174. []
  8. Ibidem, s. 191. []
  9. T. Boy-Żeleński, Molier, s. 23. []
  10. Ibidem, s. 21. []

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz