Robert Capa – tragiczna biografia ojca współczesnej fotografii wojennej cz. III


Pewne wydarzenia na stałe wpisują się w historię nie tylko poszczególnych narodów, ale i całej cywilizacji. Osiągają globalny zasięg, a ich echa pobrzmiewają często bardzo długo. Zazwyczaj tego typu wydarzenia kojarzymy z pewnymi symbolami, które następnie stają się częścią kodu kulturowego. Tak stało się także w przypadku desantu wojsk alianckich w Europie 6 czerwca 1944 r. Fragment lądowania zilustrowany przez obiektyw Roberta Capy stał się ikoną i na stałe wpisał się do kanonu fotografii wojennej. Historia trzech rolek filmu fotograficznego jest pełna dramatyzmu, stąd też godna przytoczenia. Ich autor także zasługuję na chwilę zadumy, gdyż była to postać pełna tragizmu.

Szukanie swojego miejsca na świecie

RobertCapabyGerdaTaro

Robert Capa, portret wykonany przez Gerdę Taro, Hiszpania 1937.

Jeszcze w czasie wyzwolenia Paryża Capa wdał się w romans ze znaną aktorką Ingrid Bergman. W 1945 r. wyjechał wspólnie z nią do Stanów Zjednoczonych. Po powrocie rozpoczął pracę nad wspomnieniami z wojennej tułaczki, wydanymi w 1947 r. W tym też roku wspólnie z przyjaciółmi, z którymi dzielił wojenne trudy założył agencję fotograficzną Magnum. Z perspektywy czasu pomysł fotografów wydaje się iście szalony: plan opracowany jeszcze w trakcie wojny zakładał, iż stworzą agencję, która pomoże skonsolidować grupę najlepszych fotografów na świecie, a w konsekwencji pozwoli na odsprzedaż ich prac na całym globie. Jako jeden z celów twórcy postawili sobie kwestię zachowanie praw autorskich oraz wpływu na komentarze pod fotografiami, co w ówczesnych czasach nie było rzeczą oczywistą. Marzenie było piękne, jednak realizacja okazała się dużo trudniejsza. Początkowo agencja przynosiła głównie straty i z trudem utrzymywała się na rynku, jednak dzięki determinacji i często podkreślanej charyzmie Roberta udało się stworzyć najbardziej prestiżową agencję fotograficzną w XX w. Zrąb tej organizacji, poza Robertem, tworzyli Henri Cartier-Bressson, David Seymour, George Rodger, William Vandivert1  oraz John Morris.

W tym samym roku Capa wspólnie z Johnem Steinbeckiem wyruszył do ZSRR, aby stworzyć książkę pod tytułem Russian Jurnal obrazującą życie codzienne Rosjan po zakończeniu II wojny światowej. Mimo, iż otrzymali wizy i prócz Moskwy zwiedzili Ukrainę oraz Gruzję, cały czas byli bacznie obserwowani przez stalinowskie służby bezpieczeństwa. Po wojnie Capa zaznaczył również swoją obecność w Izraelu, gdzie podczas pierwszej wojny izraelsko-arabskiej fotografował działania stron. Zapewne te doświadczenia i kontakt z żołnierzami izraelskimi zadecydował o podjęciu decyzji o wyjeździe do Warszawy2  i wizyty w Auschwitz, gdzie dokumentował skutki działań wojennych oraz polityki rasowej III Rzeszy. W tym roku Capa odwiedził z aparatem w ręku również Czechosłowację i Węgry. Fenomen zdjęć Węgra leżał w jego stosunku do fotografowanych obiektów. Capa podkreślał wielokrotnie, iż autor musi mieć określony stosunek do panujących warunków i do samej wojny, inaczej nie jest w stanie udźwignąć jej brzemienia.

Następnie w karierze fotografa nastąpiła wyraźna pauza, w rozmowach przyjaciółmi daje do zrozumienia, że fotografia przestała sprawiać mu satysfakcję, jaką dawała wcześniej. Próbuje swoich sił w filmie, zainteresowanie tą materią sięga jeszcze czasów przed II wojną światową. Sporo pieniędzy zwyczajnie trwonił. W środowisku dobrze znane było jego hulaszcze podejście do życia. W latach 50. odbiera tygodniową pensję rzędu 750 dolarów, lecz często pozostaje bez grosza przy duszy. Być może to brak możliwości normalnego funkcjonowania w świecie i poczucie braku sensu pchało Roberta do hotelowych restauracji i dusznych melin? W 1954 r. został zaproszony przez firmę Camera Mainichi do Japonii, dla której zrealizował nowy projekt. Capa zakochał się w kulturze Japonii, a o pracy dla Japończyków napisał w liście do przyjaciół z Magnum:

„Jestem tu od pięciu dni i pierwszy raz mam pięć minut dla siebie. Mainichi rodzi się w bólach, ale kraj jest uroczy i interesujący, a zdjęcia sprawiają mi frajdę. Jak dotąd dostałem pięć aparatów, piętnaście obiektywów, trzydzieści bukietów kwiatów i wygłosiłem wiele przemówień. Czasami udaje mi się ograniczyć do jednego japońskiego, jednego francuskiego i jednego chińskiego lunchu dziennie”3 .

Epilog

Kolejny moment przełomowy przyszedł, kiedy w kwietniu 1954 r. John Morris spotkał się na lunchu z Rayem Macklandem z Life’a. Obaj widywali się co jakiś czas, jednak wtedy Ray borykał się z pewnym problemem – szukał właśnie zastępstwa dla Howarda Sochurka4 , który fotografował konflikt francusko-wietnamski. Oferowano dwa tysiące dolarów i dwutygodniową dietę. Morris zapewnił, że przedyskutuje tę kwestię z Robertem. W tym czasie Capa spotkał się w Tokio z Sochurkiem. Ten opowiadał mu o konflikcie i francuskich pozycjach obronnych w Dien Bien Phu. Robert nie zgodził się od razu, wydawało się, że dotknął go los Wietnamczyków walczących o niezależność od Francji. Z drugiej strony Capa, znał dużą część żołnierzy i oficerów francuskich jeszcze z czasów II wojny światowej. Budziło to oczywisty dysonans. Dzień później, 30 kwietnia 1954 roku postanowił, że podejmie się wykonania zlecenia. Wzbudziło to zaniepokojenie kolegów z Magnum. Jak sam powiedział w rozmowie z Marthą Gellhorn5 :

„Podczas wojny trzeba kochać lub nienawidzić jedną ze stron i zająć własne stanowisko wobec konfliktu. Inaczej nie da się tego wszystkiego wytrzymać”6 .

To rozdzielenie białego od czarnego okazało się w tym przypadku bardzo ciężkie do zrealizowania. Fotograf informował Morrisa w kolejnym liście:

„Bardzo dziękuję, że zadzwoniłeś, możesz być jednak pewien, że nie przyjąłem tej roboty z poczucia obowiązku, lecz z wielką i niekłamaną przyjemnością. Robienie zdjęć sprawia mi obecnie wielką radość, a w wypadku Wietnamu jest ona tym większa, że chociaż temat okaże się zapewne bardzo skomplikowany, jest mi szalenie bliski. Wiem, że Indochiny mogą przysporzyć fotografikowi bólu głowy, wydaje mi się jednak, że powinienem zrealizować na miejscu tylko jeden reportaż. Wyjeżdżam więc, wracam za cztery tygodnie, a w połowie czerwca powinienem być już w Paryżu, o ile nie zatrzyma mnie zalew propozycji nie do odrzucenia. Bardzo się ucieszyłem, że usłyszałem Twój wesoły głos i że pogadaliśmy sobie na różne tematy”7 .

Swoich planów Robert miał już nie zrealizować. Bardzo trudno określić szczegółowo, co działo się z fotografem przez okres pracy w Indochinach. Pewne jest tylko to, w jakich okolicznościach stracił życie. W trakcie patrolu, kiedy wspólnie z żołnierzami francuskimi maszerował deltą Czerwonej Rzeki los zaprowadził go na minę przeciwpiechotną. Informacja bardzo szybko dotarła do Nowego Jorku. W tym samym niemal czasie życie stracił jeszcze jeden z członków Mangnum, realizujący materiał w Indochinach – Werner Bischof. Był to ewidentnie czarny miesiąc w historii tej agencji fotograficznej.

Zwłoki fotoreportera przetransportowano do Stanów po decyzji, że właśnie tam powinien spocząć. Brano pod uwagę również ojczyznę Capy i Paryż. W końcu przyjaciele i rodzina doszli do wniosku, że przecież był on obywatelem świata, a także ateistą. Stąd też wybrano obrządek wyznania kwarków, będący najbardziej neutralnym w ich mniemaniu. Ceremonię przeprowadzono na cmentarzu w Purchase w zgromadzeniu Amawalk. W pogrzebie uczestniczyła rodzina i przyjaciele. Odczytano list kondolencyjny od Ingrid Bergman, a brat Roberta odprawił krótką modlitwę po hebrajsku. Pojawił się także nieproszony gość – z pewnej odległości ceremonię fotografował Dirck Halstead pracujący w lokalnej gazecie. Capa był jego idolem i najwyraźniej skutecznie wpłynął na osiemnastoletniego wówczas Dircka, gdyż stał się on twórcą jednych z najbardziej znanych fotografii wojny w Wietnamie. Historia zatoczyła koło.

Śmierć wielkich ludzi nie zawsze jest końcem ich historii. Tak było w przypadku Roberta. Przy wspólnych wysiłkach Cornela Capy i przyjaciół z Magnum ustanowiono wspólnie z Life nagrodę im. Roberta Capy dla wyróżniających się fotografów. Sposób na życie i charakter Roberta Capy wpływały na ludzi blisko niego. Alfred Hitchcock w filmie Okno na podwórze postać głównego bohatera wzorował na postaci węgierskiego fotografa, z którym pracował przez krótki czas. Jego życie stało się także inspiracją dla Susany Fortes, która stworzyła powieść Czekając na Roberta Capę. Książka stała się impulsem dla stworzenia filmu o tym samym tytule.

Celowo w tekście unikałem przytaczania kultowego powiedzenia Capy, gdyż tylko w zakończeniu wybrzmi ono w pełnej mocy. O wadze słów decyduje siła ich oddziaływania, w przypadku węgierskiego fotografa, jego twierdzenia (podobnie jak słowa Sebastiao Salgado czy Cartiera-Bressona) stały się wyznacznikiem jakości i credo pracy wielu pokoleń osób zajmujących się robieniem zdjęć. Każdy, kto chwyta za aparat – amatorsko czy profesjonalnie – naciskając spust migawki ma z tyłu głowy słowa Roberta: „Jeśli twoje zdjęcia nie są dostatecznie dobre, to znaczy, że nie jesteś dostatecznie blisko”.

Bibliografia:

  1. Latoś H., Z historii fotografii wojennej, Warszawa 1985.
  2. Capa R., Slightly out of Focus, Nowy Jork 1947.
  3. Morris J. G., Zdobyć zdjęcie. Moja historia fotografii prasowej, Warszawa 2007.
  4. Kershaw A., Capa. Krew i szampan, Nowy Jork 2006.

Linki:

  1. http://www.spidersweb.pl/2013/03/robert-capa-fotografia-wojenna-2.html.
  2. http://www.swiatobrazu.pl/ponad-125-niepublikowanych-dotad-kolorowych-fotografii-roberta-capy-30799.html.
  3. http://www.magnumphotos.com/C.aspx?VP3=CMS3&VF=MAGO31_9_VForm&ERID=24KL535353.

Redakcja merytoryczna i korekta: Grzegorz Antoszek

  1. Przykłady prac Williama: http://www.icp.org/browse/archive/constituents/william-vandivert?all/all/all/all/0 [dostęp: 15.05.2016]. []
  2. Miał fotografować Nowy Świat, Krakowskie Przedmieście i Stare Miasto. []
  3. J. G. Morris, Zdobyć zdjęcie. Moja historia fotografii prasowej, Warszawa 2007, s. 218. []
  4. Przykłady prac autora: http://www.art.com/gallery/id--a81397-b27468/howard-sochurek-life-collection-posters.htm [dostęp: 15.05.2016]. []
  5. Korespondentka wojenna, dziennikarz, autor książek. Martha brała udział między innymi w lądowaniu w Normandii, dokumentowała skutki wielkiego kryzysu w Stanach Zjednoczonych. Przygotowała na potrzeby prasy amerykańskiej reportaże dotyczące Adolfa Hitlera w latach 30. Żona Ernesta Hemingwaya. []
  6. J. G. Morris, Zdobyć zdjęcie. Moja historia fotografii prasowej , Warszawa 2007, s. 219 []
  7. Tamże, s.221–222. []

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

1 komentarz

  1. Jakub pisze:

    Capa mógł być pochowany w obrządku kwakierskim. Bo to „kwakrzy”, nie „kwarki”...

Zostaw własny komentarz