Okruchy biografii - Władysław Umiński


Swego czasu znany, dzisiaj kompletnie o nim zapomniano. Czy można znaleźć powód, dla którego tak powszechnie odbierany twórca znika z konstelacji? Raczej nie. Ale trzeba go przypomnieć – piewcę nieskończonych możliwości człowieka, twórcę fantastyki, który do końca wierzył w ludzkość – Władysława Umińskiego.

„W lutym 1901 roku, jak wiadomo, ukazała się w konstelacyi Perseusza nowa gwiazda, której przedtem nie było. Zjawisko tego rodzaju nie stanowi nic nadzwyczajnego w dziejach astronomii, ale ukazanie się „Nowej” w Perseuszu zasługuje z rozmaitych względów na wielką uwagę. Zazwyczaj takie gwiazdy czasowe błyszczą zrazu bardzo jasnem światłem, które jednak szybko się zmniejsza i w końcu dosięga swego minimum, przyczem gwiazda przechodzi w mgławicę. Nie należy sądzić, że w rzeczywistości astronomowie widzą tę przemianę, że w teleskopie gwiazda przybiera nieregularną postać mgławicy; w polu widzenia  najpotężniejszych nawet refraktorów, gwiazdy najpierwszej wielkości przedstawiają się oczom naszym jako matematyczne punkciki, mowa tu zatem o widmie obserwowanem przy pomocy spektroskopu”1).

Autor tych słów nie miał pojęcia, że opisując umieranie ciała niebieskiego – przewidział los własny. Dzisiaj natomiast, w gwiazdozbiorze historii literatury po Umińskim pozostało widmo tak słabe, że praktycznie niedostrzegalne.

Władysław Umiński zgasł tak samo, jak znikała opisywana w jego artykule nowa gwiazda. Swego czasu błyszczał bardzo jasnym światłem, jako autor nie tylko poczytnych powieści przygodowych i historycznych, ale też jeden z prekursorów, obok Antoniego Langego, Jerzego Żuławskiego i Stefana Grabińskiego, polskiej literatury fantastycznonaukowej. Piszący dla trzech pokoleń czytelników – wszak mogli wychowywać się na nim mali artyści Młodej Polski, generacja twórców młodszych, Tuwim, Lechoń, Miłosz, Wierzyński, Słonimski (zresztą też autor Torpedy czasu, powieści o podróży w czasie, szczegółowo zanalizowanej przez Lema), jak i najmłodszych, począwszy od samego Stanisława Lema, Jarosława Grzędowicza, Rafała Dębskiego, a skończywszy na autorze niniejszego szkicu. W roku 1895 jeden z recenzentów „Niwy„ (anonim), w okresie świetności „zatrudniającej„ Prusa, Orzeszkową i Sienkiewicza, określa Umińskiego mianem „polskiego Verne’a”. Jednak sława ”polskiego Verne’a”, w porównaniu z niesłabnącym (przynajmniej w pewnych kręgach; profesjonalni krytycy literaccy określają Juliusza Verne’a mianem pisarza naiwnego i dziecinnego, podobnie zresztą jak autorów, odbiorców i krytyków szeroko rozumianej fantastyki) zainteresowaniem autorem Wokół Księżyca wypada wręcz blado. Pomimo tłumaczeń na rosyjski, francuski, czeski, serbski i niemiecki.

W szerokiej świadomości czytelniczej Umiński już nie istnieje. Minął „polski Verne„, ”polski Poe” (to o Grabińskim), Lange błąka się gdzieś po czytanych tylko przez profesjonalistów rozprawach akademickich, a Trylogia księżycowa Żuławskiego „zmurszała” na tyle, że współczesny czytelnik odczytuje ją z pewnym trudem.

Wszystkie fantastycznonaukowe meteory spadły, zaryły głęboko w ziemię – i mało kto o nich pamięta.

„Pamięć ludzka jest podobną do fonografu Edissona, skrupulatnie i trwale notuje ona każde wrażenie w komórkach mózgowych, nie pomijając najdrobniejszego szczegółu”2. Nie do końca.

10 listopada 1865 roku, w Przedczu na Kujawach, przychodzi na świat chłopiec, któremu nadano imię Władysław. Ma trójkę rodzeństwa. Urodził się w zaborze intensywnie germanizowanym. Ojciec, Julian Umiński, pochodził ze zubożałej rodziny szlacheckiej. Malował obrazy, bez większych sukcesów. Jeśli szukać – nic nie można odnaleźć. Milczą o nim źródła, właściwie nie istnieje w leksykonach poświęconych malarzom. Możliwe, iż to właśnie po ojcu odziedziczył autor Zaziemskich światów brak szczęścia do pieniędzy. Matka, Tekla z Bogdańskich, pracowała jako nauczycielka. Najprawdopodobniej to na nią spadał ciężar utrzymywania rodziny, co w tamtych czasach nie było na porządku dziennym. I to prawdopodobnie rodzice zaszczepili w małym Władku miłość do literatury.

Niewiele wiadomo o dzieciństwie pisarza. Przedecz raczej nie obiecywał wielkiej kariery i porywającego umysły młodych ludzi życia wielkiego miasta. Do powstania listopadowego miasto, leżące w połowie drogi między Włocławkiem a Kutnem, stanowiło ważny ośrodek sukiennictwa i włókiennictwa. Jednak oddalenie od ważnych dróg komunikacyjnych przyczyniło się do marazmu i, w rezultacie, utraty znaczenia Przedcza. Co więcej, w 1867 roku, a więc w dwa lata po narodzinach Władysława Umińskiego, Przedcz utracił prawa miejskie.

Wyobraźnię twórcy, jego szacunek do świata przyrody, ukształtował kujawski krajobraz. Wydawać się to może paradoksalne, ale Przedecz leży daleko od centralnych Kujaw, mających charakter głównie rolniczy. Miasteczko leży bowiem na styku obecnych województw wielkopolskiego i kujawsko-pomorskiego, nad Jeziorem Przedeckim. Ponoć pod przedeckim jeziorem ciągnął się tunel, tak szeroki, że można było w nim przejechać bryczką. I miejsce ważne, ruiny gotyckiej wieży, stanowiącej część zamku, najpierw spalonego, później zrujnowanego, w końcu rozebranego na budowę kościoła ewangelickiego. Widok wieży, zmienionej na dzwonnicę, zapewne rozbudzał myśli, wprowadzając w ocalone mury duchy, widziadła i krwawe wydarzenia. Kto wie, może również młody Umiński widział światła, błyskające z okien wieżycy...

Kreowane przez Umińskiego krajobrazy to miejsca dziewicze, w których noga człowieka nigdy nie postała, a jeśli nawet, to po obecności ludzi pozostały jedynie ślady w postaci ruin. Podobnie łąka, las – zawsze bez-ludzie. Ci, którzy zapuszczają się w lasy, zaglądają w niezbadaną tajemnicę, w coś zawsze potężniejszego. W jaki sposób okiełznać nieujarzmioną naturę? Wyłącznie „cywilizacją„ – nowoczesną maszyną, zaawansowanymi, jak na tamte czasy, środkami technicznymi. Idący w awangardzie postępu technicznego – odważni podróżnicy, naukowcy, genialni inżynierowie, siedzą za sterami samolotów, łodzi, wszelkich okrętów powietrznych i morskich, mierzą się z obcą cywilizacją, rzucając jej w ten sposób wyzwanie. Ludzie udowadniają w ten sposób, że są silni, że potrafią ”okiełznać nieujarzmioną naturę”. Po co? Dla szczęśliwej przyszłości. Tak myślał nie tylko Umiński.

Podziw Umińskiego nie dotyczy jednak wyłącznie dzikich lasów, ale i równie niebezpiecznego świata zwierzęcego. W „Tygodniku Ilustrowanym„ z 1898 (nr 21) wyraził swój podziw dla „dzikich zwierząt, które zmieniają swe obyczaje w zetknięciu z człowiekiem„ i ”ziemnowodnych ryb”3. „Walka o byt wre nietylko pomiędzy królikami, kangurami i bydłem, lecz i wpośród samych gryzoniów; w braku trawy, zwierzątka te objadają liście z drzew, na które od pewnego czasu nauczyły się wspinać; przełażą też przez płoty z drucianych siatek, otaczających pastwiska”4. Walka o byt, zwycięstwo najsilniejszego, ujarzmianie dzikiej, „czarnej” natury, gorylów i dzikusów, będących stadium pośrednim między małpą a człowiekiem cywilizowanym… Umińskiego czeka bolesny cios – II wojna – który całkowicie zmieni jego światopogląd.

Na razie jednak jest rok 1874. Przyszły autor Balonem do bieguna ma 9 lat. Rodzina Umińskich ma olbrzymie kłopoty finansowe. Wymusza to na nich przeprowadzkę do Częstochowy, w końcu – do Warszawy. Możliwe, że mały Władek wciąż ma przy sobie swojego jeża, towarzysza dziecięcych zabaw. I staje się to, co na pewno stać się nie powinno, nie w takim momencie. Na serce umiera Julian Umiński, pozostawiając żonę i czwórkę dzieci.

„Sobiesław [Mrocki, bohater powieści Władysława Umińskiego Znojny chleb – przyp. K.U.] został wcześnie oddany do szkoły, gdzie na równi z innymi dziećmi cierpiał srogie prześladowania za umiłowanie języka praojców; niejednokrotnie wracał do domu posiniaczony trzciną niemieckiego pedagoga, z goryczą w sercu i z kiełkującą do ciemięzców nienawiścią, która obrzydzała mu naukę. Musiał się jednak uczyć i uczył się. Wstąpił wreszcie do gimnazjum, gdzie w dalszym ciągu trzeba było znosić znęcanie się profesorów”5.

Tak też do gimnazjum wstąpił Władysław Umiński. Okres ten nie miałby dla jego życia właściwie żadnego znaczenia, jednak to właśnie wtedy rodzi się to, co najważniejsze – zamiłowanie do literatury i nieposkromiona chęć do „robienia wynalazków”. Jego pierwsza nowelka, właściwie debiut (1880), nosi tytuł Z Korsyki. Do druku dopuszczą ją Jan Kanty Gregorowicz, ówczesny redaktor „Przyjaciela Dzieci”, jednego z najważniejszych czasopism dla dzieci i młodzieży przełomu XIX i XX wieku. O wysoki poziom graficzny i edytorski dbali, między innymi, Juliusz Kossak i Wojciech Gerson. Co najciekawsze, nikt w redakcji nie mógł uwierzyć, że opowiadanie napisał 15-letni chłopiec – dlatego też wydrukowano je jako… tłumaczenie! Otrzymuje również pierwsze wynagrodzenie, 2 ruble 74 kopiejki.

Uczył się Umiński pilnie i sumiennie, w szczególności geografii, nauk przyrodniczych, techniki. Interesowały go jednak nade wszystko wynalazki. W wieku 19 lat skonstruował miniaturę samolotu, którą puszczał z balkonu warszawskiego mieszkania. Pragnienie lotu dało o sobie znać również w stworzonych przez niego książkach (jest również ojcem słowa „samolot„, które zastąpiło zapożyczone ”aeroplan”). W otchłaniach niebiosBalonem do biegunaSamolotem dookoła świataZaziemskie światy. Przestrzeń powietrzną, równie nieprzyjazną dla człowieka jak las czy świat zwierząt, okiełznać można wyłącznie za pomocą techniki. Co ciekawe, Umiński, jako twórca fantastyki naukowej, tak naprawdę nie wymyślił niczego nowego. Sięgał po urządzenia istniejące – łódź podwodną, samolot, balon – i ulepszał je tak, aby wyprzedzały stan ówczesnej wiedzy. Przez to stał się później obiektem kpin, miał zwyczaj poprawiania zdewaluowanych wynalazków (nadawania im statusu fantastycznego raz jeszcze). Jednym z przykładów jest „przerobienie” gigantycznego teleskopu z powieści Na drugą planetę (wcześniej wydawaną pod tytułem W nieznane światy), o czym pisze również Dariusz Brzostek, współczesny krytyk literatury fantastycznej. Otóż w pierwszym wydaniu powieści soczewka teleskopu ma dwumetrową średnicę, w wydaniu „przejrzanym i poprawionym przez autora„ – trzy i pół metra średnicy. Zdecydowanie spada wartość książek Umińskiego, szczególnie tych fantastycznonaukowych. Obecnie nie ma ich kto poprawiać, rażą więc anachronizmem. ”Sprawia to, (…) że powieści Umińskiego, chwalone niegdyś za swe walory rozrywkowe i, szczególnie, popularnonaukowe – stają się dziś przede wszystkim świadectwem epoki, stanu wiedzy oraz powszechnych wyobrażeń o postępie naukowo-technicznym z przełomu XIX i XX wieku”6. A może w tym właśnie tkwi unikalny urok? Może, tak jak u Lema, taśmy perforowane nadają Dziennikom gwiazdowym Solaris specyficznego posmaku skansenu, abyśmy nigdy nie zapomnieli, jak kruche są podstawy naszej cywilizacji (i co może zniweczyć „wielkie osiągnięcia naukowe”)? Nawet kiedy autor Filibusterów pisze o urządzeniu „przenoszącym na odległość obrazy optyczne„ („Telektroskop Szczepanika„) czy o ”telegrafie bez drutu”, to nie wchodzi w świat fantazji, ale rzeczowo opisuje możliwości tego urządzenia i to, w jaki sposób obecnie może wpłynąć na aktualny postęp techniczny. Mało fantastyczna ta fantastyka naukowa.

„Ludzie, niezajmujący się aeronautyką, wyobrażają sobie, że kwestya kierowania balonami jest mniej więcej takim samym, potępianym przez nowoczesną naukę absurdem, jak perpetuum mobile lub kwadratura koła. Jeszcze pesymistyczniej zapatrują się oni na projekty maszyn latających, cięższych od powietrza, które, według ich zdania, nigdy nie będą mogły rozwiązać wszelkiego zagadnienia”7.

Umiński „miał szczęście„ uciec z tego świata dopiero w roku 1954. Widział więc ”aeronautykę” od początku do stanu nieomal współczesnego. Od balonu, po pierwsze, prymitywne jednopłatowce, po coraz to większe samoloty transportowe, pasażerskie i wojskowe. Jako jeden z niewielu fantastów obserwował, jak, bardzo powoli, ziszczają się jego marzenia o podróży w kosmos.

Po ukończeniu gimnazjum Umiński wyjechał do Petersburga, aby tam kontynuować naukę. Najpierw odsłużył wojsko, później studiował na petersburskim uniwersytecie, na Wydziale Przyrodniczym. Po powrocie do kraju współpracował z „Tygodnikiem Ilustrowanym„ (gdzie prowadził rubrykę „Z ruchu naukowego„), „Kurierem Codziennym„, „Wędrowcem” (gdzie publikował swoje pierwsze powieści). Od 1904 redagował i wydawał pismo „Czytelnia dla Wszystkich”. W latach 1909-1912 zasiadał w kolegium redakcyjnym ”Wieczorów Rodzinnych” i ”Miesiąca Ilustrowanego”.

Pojawia się kobieta – Natalia Bajn, z którą wkrótce bierze ślub. To właśnie jej, „ukochanej żonie, nieodżałowanej towarzyszce życia” poświęci Umiński powieść Balonem do bieguna i resztę późniejszej, również powojennej, twórczości. Do roku 1939 mieszkać będą w Warszawie, gdzie żona, o ponoć pięknych, fiołkowych oczach, poprowadzi sklep. Na świat przyjdzie też jedyna córka, Alina.

Rok 1914. Świat stoi na progu wojny, Umiński jest na szczycie popularności i, jak zawsze, w kłopotach finansowych. Skończył i wydał Samolotem dookoła świata, pracował nad Czarodziejskim okrętem. Ta druga jest niejako podsumowaniem epoki – pełnej wiary w „pracę u podstaw„, ”pracę organiczną”, w nieskończone możliwości człowieka, zdolnego wykonać, podbić i ucywilizować wszystko, nawet Marsa, jeśli tylko będzie miał odpowiednie środki techniczne. Doświadczenia obu wojen światowych (nie tylko II, jak twierdzą Niewiadowski i Smuszkiewicz) są dla Władysława Umińskiego bolesnym ciosem, ostateczną kompromitacją wartości pozytywistycznych. Dotychczas człowiek przyszłości kreowany był przy założeniu, że postęp prowadzi do doskonalenia natury ludzkiej. Odchodzą silni bohaterowie, górujący nad społeczeństwem i rzucający wyzwanie całemu światu. Kończy się era silnych, nietzscheańskich bohaterów. Jedyna możliwość zmiany to, jak dopowiadają twórcy potrzeba duchowego przeobrażenia człowieka.

Pisarz niezmiernie popularny, autor może nie najbardziej szalonych konceptów, ale na pewno potrafiący pomysły ubrać w przystępną dla każdego, nie tylko najmłodszego czytelnika, szatę. Moralista, społecznik, krzewiący oświatę… Skąd więc absolutne zapomnienie? Miał pecha być drugim. Zadecydowała biologia, ślepy przypadek. Verne po prostu urodził się wcześniej, jeśli ktoś dokonał rewolucji w literaturze fantastycznonaukowej, uzyskując miano jednego z jej ojców, to sława jego siłą rzeczy jest większa. Ale takie rozwiązanie problemu jest prymitywne, jakoby autor szkicu chciał coś sobie skompensować i szukał przyczyn zapomnienia Umińskiego wyłącznie w naturze. Niestety, większość twórców po Vernie popełniła dokładnie ten sam grzech – zapożyczało problemy, przygody i sztafaż od francuskiego autora, nie robiąc właściwie potężnego kroku naprzód. Wszystkie podróże dookoła świata, balonem czy samolotem, przygody podmorskie, pierwsze loty w przestrzeń kosmiczną… Przecież to wszystko „wymyślił” i ukonstytuował właśnie Juliusz Verne. Wystarczy porównać rzecz najprostszą, tytuły. Pięć tygodni w balonie u Verne’a – Balonem do bieguna Umińskiego. W osiemdziesiąt dni dookoła świata – Samolotem dookoła świataDwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi – W głębinach oceanu. Zdezaktualizowały się pomysły, minęła popularność na wykonywane w prosty sposób wynalazki.

Komuniści wbili go w sztywny gorset „diamatu”. Taki los spotkał też innych pozytywistów. Prusa – Jan Kott dostrzegał w Lalce wyłącznie narodziny bezdusznego kapitalizmu. Markiewicz we wstępie do Emancypantek pisał o wzrastającej roli pieniądza i znów o zbrodniach kapitalizmu. A w Podróży bez pieniędzy Umińskiego autor wstępu wskazuje na satyryczny obraz amerykańskich realiów, do których zalicza sprzedajność prasy, gangsterstwo, krzykliwą reklamę. Wstyd cytować.

Rok 1939 zastaje Umińskiego wraz żoną i córką w Warszawie. Uciekają do Milanówka, gdzie uda im się w spokojny sposób przeczekać okres okupacji. Pisane wtedy i później książki nabiorą typowo polskich atrybutów. Zachodnio brzmiące imiona i nazwiska bohaterów zastąpią polskie (Gromski, Jelski), polskie wynalazki zyskają polskie nazwy (Niewiadowski i Smuszkiewicz wskazują na aerostat „Polonia„), natomiast najbardziej szalone wyprawy, na Marsa i biegun północny, zrealizują Polacy. ”Ku serc pokrzepieniu”? Odrobinę zapewne tak. Ale na pewno nie, jak współcześnie, w celu prymitywnej kompensacji czegokolwiek.

W roku 1946, na białaczkę, umiera ukochana córka Umińskiego. Cztery lata później odchodzi żona. Władysław Umiński zostaje sam. Następuje finalna kompromitacja wyznawanych ideałów. Żaden cudowny wynalazek nie ocalił życia córki i żony. Pisarz pogrąża się w samotności, pisze coraz mniej. Po II wojnie wydaje wyłącznie Zaziemskie światy, swoją ostatnią powieść.

„Od paru lat pracuję bez przerwy nad planami wehikułu czy torpedy, która by uniosła nas w międzygwiaździste przestrzenie; zdaje mi się, że przewidziałem wszystkie, nastręczające się trudności i pokonałem je, przynajmniej na papierze, ale mam nadzieję, że praktyka potwierdzi moje plany, a jeżeli dojdą one do skutku, to tylko dzięki pańskiemu genialnemu odkryciu. Wleje pan, niejako duszę w martwe ciało mojej torpedy międzyplanetarnej. Krótko mówiąc przybywam tutaj ażeby zjednać pana do moich celów. Wszak nie odmówi mi pan swej współpracy dla tak wzniosłych celów?”8.

Marzenie o „międzygwiaździstych„ podróżach pozostaje. Ale nie przy użyciu środków technicznych, ale umysłu ludzkiego. Ostatnie dzieło Umińskiego przepojone jest głębokim humanizmem. Autor pisze, że ”wszechświat jest złudzeniem – indyjską magią”, a prawdziwa i jedyna rzeczywistość jest kreowana przez umysł ludzki. Umysł i duszę, które mają prymat nad bezdusznym światem maszyn.

„Życie przepełnia wszechświat. Istnieją zapewne daleko doskonalsze nie tylko od nas, ale i od czerwonych półbogów istoty i kto wie czy za miliard lat, kiedy dosięgniemy szczytu rozwoju nie zdołamy nawiązać z nimi jakichś stosunków. Wszak i potworne przestrzenie dzielące światy mogą okazać się złudzeniem. Tę właśnie radosną wieść, że ludzkość nie jest osamotniana wie wszechświecie przynosimy w darze Ziemianom. I ta zdobycz jest miliony razy cenniejsza od zbiorów naszego kolegi doktora Johnsona nie mówiąc już o tych mizernych woreczkach złota, które nam ofiarowali Wenusjanie, albo nawet sekret sztucznego otrzymywania tego pierwiastku, odrzucony przez kolegę Norskiego, który potrafi tak jak słońce zamieniać lżejsze pierwiastki na cięższe. Jego wynalazek metauranu, najcięższego z istniejących dotąd elementów umożliwił nam tę wiekopomną podróż, która się jutra, najdalej pojutrze skończy.”

Nie zgodziliby się z Umińskim Dick i Lem, ale to już inna historia.

Historia literatury o nim nie zapomniała. Markiewicz: „Dominantą jego utworów jest szybka wzorowanych na powieściach Verne’a jest szybka, sensacyjna, nieraz mało prawdopodobna fabuła, obfitująca w niespodzianki i perypetie, niebezpieczeństwa i nagłe ocalenia. (…) Wszystko to nadaje tym powieściom pewne znamiona baśniowe, zaspokajające potrzeby wyobrażeniowo-emocjonalne młodych czytelników”9. Niewiadowski i Smuszkiewicz: „Książki Władysława Umińskiego mimo dezaktualizacji sztafarzu [pisownia oryginalna, K.U.] technicznego odznaczają się nadal istotnymi zaletami lekturowymi – zwartą, ciekawie skonstruowaną fabułą wzorowaną na powieściach awanturniczych Thomasa Mayne Reida i Roberta Louisa Stevensona, prostą narracją, niezbyt natrętnym dydaktyzmem, toteż cieszą się nadal zasłużonym powodzeniem u czytelników”10.

Rzeczywiście. Ostatnie wydanie powieści Umińskiego miało miejsce w roku 1987. W podobłocznych krainach, dzieło mniej znane i uznane. I nic więcej. Oto czym jest „zasłużone powodzenie u czytelników”. Nikt nie wydaje, bo nikt nie szuka, bo nikt nie czyta. A jeśli czyta, to nic nie rozumie. A nawet jeśli rozumie, to nic nie pamięta. To Lem.

Władysław Umiński umiera w roku 1954, 31 grudnia, po 74 latach twórczej pracy. Zapalenie płuc.

Bibliografia

  1. „Prawda” (z e-zbiorów Radomskiej Biblioteki Cyfrowej).
  2. „Tygodnik Ilustrowany” (z e-zbiorów Biblioteki Cyfrowej Uniwersytetu Łódzkiego).
  3. Brzostek Dariusz, Problemy motywacji fantastycznej i fantastycznonaukowej, w: Polska literatura fantastyczna. Interpretacje, pod red. A. Stoffa i D. Brzostka, Toruń 2005, s. 15-54.
  4. Markiewicz Henryk, Pozytywizm, , wyd. 7, Warszawa 2004.
  5. Niewiadowski Andrzej, Smuszkiewicz Antoni, Leksykon polskiej literatury fantastycznonaukowej, Poznań 1990.
  6. Umiński Władysław, Zaziemskie światy, Warszawa 1948.
  7. Umiński Władysław, Znojny chleb, Warszawa 1968.
  8. http://www.zsprzedecz.pl/historia-szkoy/51-collegium-im-wadysawa-umiskiego/16-wadysaw-umiski.html (dostęp dnia 19.05.2016).

Artykuł pierwotnie ukazał się na stronie www.littelratura.blogspot.com/2014/06/uminski-okruchy-biografii.html

  1. W. Umiński, Nowa gwiazda w Perseuszu. „Prawda” 12(1108)/1902, s. 138 (kopia zbiorowa pochodzi z Radomskiej Biblioteki Cyfrowej []
  2. W. Umiński, Szematy pamięci – Alkohol i machina zwierzęca – Tajemnice zatoki Perskiej. „Tygodnik Ilustrowany” 27(1937)/1897, s. 531 (kopia zbiorowa pochodzi z Biblioteki Cyfrowej Uniwersytetu Łódzkiego) []
  3. W. Umiński, Jak dzikie zwierzęta zmieniają swe obyczaje w zetknięciu z człowiekiem – Ziemnowodne ryby – Tegoroczne zaćmienie słońca – Doświadczenia Chanute’a nad sztucznym lotem. „Tygodnik Ilustrowany” 21(2013)/1898, s. 418 (kopia zbiorowa pochodzi z Biblioteki Cyfrowej Uniwersytetu Łódzkiego) []
  4. Tamże. []
  5. W. Umiński, Znojny chleb, Warszawa 1968, s. 5. []
  6. H. Markiewicz, Pozytywizm, wyd. 7, Warszawa 2004, s. 191-192, 344-345. []
  7. W. Umiński, Postępy aeronautyki. Kierowanie balonami. „Prawda” 1(?)/1897, s. 8 (kopia zbiorowa pochodzi z Radomskiej Biblioteki Cyfrowej) []
  8. W. Umiński, Zaziemskie światy, Warszawa 1948, s. 357. []
  9. H. Markiewicz, Pozytywizm, s. 191-192, 344-345. []
  10. A. Niewiadowski, A. Smuszkiewicz, Leksykon polskiej literatury fantastycznonaukowej, Poznań 1990 (hasło Fantastyka naukowa) []

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz