Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej 1996. Kiedy piłka wraca do domu


8 czerwca rozpoczęła się nowa odsłona w historii Mistrzostw Europy w piłce nożnej. Gospodarze, reprezentacja Synów Albionu, wracała na swoje boiska na wielkiej piłkarskiej imprezie po 30 latach, kiedy to w 1966 zdobyła na swoim terenie pierwsze, i jak dotąd jedyne, mistrzostwo świata. Po raz pierwszy awans do Euro miało uzyskać 16 drużyn – 15 walczyło w ramach eliminacji, a Anglicy mieli zapewniony start jako organizatorzy. Proces wyboru kandydata trwał do 5 maja 1992, do tego czasu na placu boju zostali Holendrzy, Anglicy (późniejsi zwycięzcy), Austriacy, Grecy i Portugalczycy. Co ciekawe, rok przed wyborem Piłkarska Federacja z Anglii wycofała swoją kandydaturę w ramach organizacji Mistrzostw Świata w 1998 r. Ostatecznie to na spotkaniu w Lizbonie Komitet Wykonawczy UEFA wybrał Anglików na gospodarzy.

UEFA_Euro_1996_logo.svgEliminacje rozpoczęło 47 drużyn, które zostały podzielone na 8 grup eliminacyjnych. Koniec końców awansować mieli do finałów zwycięzcy każdej z grupy oraz najlepsze drużyny z drugich miejsc, z tym że najgorsze drużyny z drugich miejsc miały zagrać ze sobą mecz barażowy. Do mistrzostw awansowały poszczególne drużyny: Rumunia, Francja (Grupa 1), Hiszpania, Dania (grupa 2), Szwajcaria, Turcja (grupa 3), Chorwacja, Włochy (grupa 4), Czechy (grupa 5), Portugalia (grupa 6), Niemcy, Bułgaria (grupa 7) oraz Rosja i Szkocja z grupy 8. Mecz barażowy zagrały ze sobą drużyny Holandii i Irlandii. Ostatecznie Oranje pokonali Irlandczyków i zajęli ostatnie, premiowane awansem miejsce. Co ciekawe, mecz między Holandią a Irlandią rozegrany został na Anfield Road, w Liverpoolu, który to później został jedną z aren mistrzostw.

Warto w tym miejscu zwrócić także uwagę na reprezentację Polskim, która w relatywnie słabej, jak na tamte czasy, grupie (może poza Francją) walczyła ze Słowacją, Izraelem, Rumunią i Azerbejdżanem. Nadzieje były ogromne, ale jak zwykle „Polacy skończyli na marzeniach”1. Już pierwsze spotkanie z Izraelem wylało na nasze orły pod wodzą Henryka Apostela kubeł zimnej wody. Przegraliśmy 2:1 i nawet późniejsze remisy z Francją nie dały nam mocnych argumentów w walce o Euro. Ostatecznie zajęliśmy 4 miejsce w grupie, zdobywając 13 punktów, bilans bramkowy z kolei zatrzymując na 14 golach strzelonych i 12 straconych. To było jednak za mało na awans i polska reprezentacja po raz kolejny walkę o czempionat w Europie oglądała z perspektywy telewizora w domach.

Początek. Otwarcie i grupa A

Dziesiąte, jubileuszowe ME zostały otwarte ostatecznie 8 czerwca w kraju, który lubi się chwalić faktem ustalenia współczesnych zasad panujących w piłce nożnej. Ceremonia otwarcia „odbiła się szerokim echem wśród dziennikarzy, obserwatorów na stadionie i licznego grona kibiców przed telewizorami”2. Świątynia angielskiego futbolu rozbłysła blaskiem tysiąca fleszy, a przedstawienie – pokazywana na telebimach historia Wysp Brytyjskich – było oszałamiające. Niestety mecz otwarcia nie był szczególnie specjalnym wydarzeniem. Faworyzowani od samego początku ME gospodarze zawiedli z pewnością swoich fanów, tylko remisując ze Szwajcarią 1:1. Gol późniejszego króla strzelców turnieju, Alana Shearera, w 23 minucie, rozbudził apetyty kibiców, niemniej Anglicy zaczęli po przerwie grać na przetrzymanie wyniku. Aż do bramki Turkyimlaza, który w 82 minucie meczu zamienił na nią karnego. Wembley ucichło.

Aż do drugiego meczu w grupie A nie potrafili się odnaleźć Holendrzy. Ostatecznie, wynik 2:0 ze Szwajcarią przywrócił wiarę kibiców Oranje w sukcesy. Zapowiadały się więc ciekawe mecze w dwóch ostatnich kolejkach, zwłaszcza że Anglia grała ze znienawidzoną Szkocją. Przy stanie 2:0 dla gospodarzy wykazał się David Seaman, który obronił rzut karny. Jednakże ozdobą spotkania był właśnie gol na 2:0 po kapitalnej akcji Paula Gascoigne’a. Ostatnia kolejka potwierdziła wcześniejsze przypuszczenia – po fantastycznym  meczu Anglii z Holandią, który był koncertem gry Anglików, wygrali oni 4:1 i mogli się cieszyć z awansu do ćwierćfinałów. Skromne, bo jednobramkowe zwycięstwo Szkocji nad Szwajcarią nie wystarczyło do awansu.

Grupa B i grupa śmierci

Grupa B rozpoczęła swoje zmagania od dwóch temperamentnych drużyn: Bułgarii i Hiszpanii. Aż do 65 minuty spotkania żaden z zespołów nie zdołał przechylić szali na swoją korzyść. Dopiero świetne wykonanie rzutu karnego przez Stoiczkowa dało Bułgarom prowadzenie. Jednak radość trwała tylko 10 minut – na boisko wszedł Alfonso i precyzyjnym strzałem nie dał szans Michajłowowi. Mecz stał się bardzo brutalny, piłkarze obu drużyn wzajemnie się nie oszczędzali, co skończyło się na siedmiu żółtych i dwóch czerwonych kartkach. W drugim spotkaniu było bardzo zachowawczo i tylko błąd bramkarza Rumunii dał zwycięstwo trójkolorowym 1:0.

W drugiej serii spotkań miało dojść do rozstrzygnięć o końcowym podziale w grupie, ale spotkanie Rumunii z Bułgarią nie należało do najciekawszych. Aż do nieuznanej prawidłowo bramki dla Rumunów piłkarze z Warny prowadzili 1:0 po rajdzie Stoiczkowa. Koniec końców Rumunia przegrała 1:0 i pożegnała się z turniejem.

Drugi mecz był ciekawszy, zwłaszcza że grały ze sobą osławione drużyny – La Furia Roja i Tricolores. Szybkie prowadzenie zdobyte przez Francję i długie utrzymywanie wyników zbliżało z minuty na minutę opcję rezerwacji biletów do Madrytu. Potężne uderzenie wolejem Camineiro zaskoczyło Bernarda Lamę i Hiszpanie utrzymali się w turnieju. W swoim ostatnim meczu Francuzi zrewanżowali się Stoiczkowowi i ekipie za MŚ 1994, odprawiając ich z kwitkiem do domu po dobrym meczu, w którym wygrali 3:1.

Grupa C została nazwaną grupą śmierci. Znaleźli się w niej Niemcy, Włosi, Czesi i Rosjanie. Niezastąpiony na boisku był Juergen Klinsmann, który potwierdził swoja wielką klasę i niezawodność pod bramką przeciwnika. Niemcy mieli fantastycznie zgraną drużynę, nic więc dziwnego, że urośli do najważniejszego faworyta Euro 96. Aż do ostatniej kolejki trwały zmagania pozostałych trzech drużyn o wyjście z grupy śmierci. Kapitalny mecz, który zakończył się wynikiem 3:3, obejrzeli kibice zgromadzeni na Anfield Road. W tym spotkaniu nikt nie podstawiał nogi, piłkarze przysłowiowo gryźli trawę, aby wyjść z grupy. Rosjanie ze stanu 2:0 wyszli do stanu 3:2 i tylko konsekwencja w grze Czechów pozwoliła im zdobyć bramkę wyrównującą. Dzięki wcześniejszemu zwycięstwu nad Włochami Czesi zostali drugą, po Niemczech, drużyną z awansem.

Grupa D

W grupie D grali z kolei broniący tytułu Duńczycy, Portugalia, Chorwacja i oceniana na grupowego outsidera kadra Turcji. O ile cztery lata wcześniej duński dynamit pokazał pełnię swoich umiejętności, o tyle w pierwszym meczu Euro 96 tylko zremisowali z reprezentacją z Półwyspu Iberyjskiego, a to i tak za sprawą świetnie dysponowanego Petera Schmeichela3. W drugim meczu grupy Chorwacja sensacyjnie nisko wygrała z Turcją 1:0, ale Turcy zawdzięczają swój sukces dobrej grze obronnej i skuteczności bramkarza.

W drugiej kolejce Chorwacja już nie męczyła się z przeciwnikiem i w fantastycznym stylu pokonała reprezentację mistrzów Europy 3:0, chociaż mogło się skończyć dużo wyżej, gdyby niezdecydowanie w niektórych sytuacjach duetu Boban-Suker. Kolejka trzecia nie przyniosła już rozstrzygnięć, Turcy przegrali z Danią, a Chorwacja uległa Portugalczykom, którzy mieli swoje złote pokolenie.

Ćwierćfinały i półfinały

Jako iż po raz pierwszy w Euro grało 16 zespołów, do ćwierćfinałów awansowało osiem drużyn narodowych. Zostali podzieleni na 4 pary i jeden mecz miał rozstrzygnąć, kto awansuje dalej. Po raz pierwszy także zastosowano zasadę złotego gola – kończył on dogrywkę w momencie, w którym padał.

W pierwszym meczu zagrali Anglicy z Hiszpanią i gdyby nie prowadzący ten mecz sędzia Marc Batta oraz ściany pomagające gospodarzom wyspiarzy nie byłoby już w turnieju. W pierwszym meczu ćwierćfinałowym o wyniku zdecydować musiały karne. Anglicy wygrali 4:2 i mogli się cieszyć z awansu do półfinału.

W drugim meczu Holandia grała z Francją i znów decydowały rzuty karne. O ile cztery lata wcześniej pomarańczowi ulegli właśnie Danii w ¼ finału, o tyle tym razem liczyli na łut szczęścia. Stało się jednak inaczej i Lama kapitalnie wybronił strzał Seedorfa. W półfinale zameldowali się Francuzi.

Trzecie spotkanie rozegrało się między Niemcami i Chorwacją. Szybki gol Klinsmanna, konsekwencja w grze i charakter pozwoliły drużynie Vogtsa awansować dalej. Czesi bezproblemowo rozprawili się natomiast z Portugalią i to te cztery drużyny miały zawalczyć o wielki finał na magicznym Wembley.

Półfinały i finał

Parami półfinałowymi zostały zatem wspomniane zwycięskie drużyny. Los skojarzył Francję z Czechami i Niemców z Anglią. Ten drugi mecz mógłby być spokojnie finałem Euro 96. Mimo iż trzech zawodników podstawowego składu Czechów nie wyszło na mecz za kartki – Suchoparek, Bejbl i Lata – to ich zmiennicy nie zawiedli w żadnym fragmencie spotkania. Zwłaszcza bramkarze, w osobach Lamy i Kouby, pozostawili po sobie kapitalne wrażenie. Ale przyszła loteria, czyli karne. Czesi mieli więcej szczęścia i po raz drugi mogli zagrać w finale. Z kolei o kolejnym meczu prasa rozpisywała się tak, jakby na nim miał się zakończyć cały turniej.

Piłkarski klasyk, Anglia – Niemcy, który zaczął się od błędów niemieckiej defensywy i szybkiego prowadzenia synów Albionu. Konsekwencja i słynna niemiecka solidność to coś, z czego ta drużyna zawsze słynęła i starała się doprowadzić do zmiany wyniku. Obecni na trybunach Wembley mogli oglądać dobre spotkanie. I znów doszło do karnych, w których tym razem okazali się lepsi Niemcy. Andreas Koepke wybronił zły strzał Southgate’a i w finale Niemcy mieli się zmierzyć z Czechami.

Na początku wielkiego finału obie reprezentacje zostały przedstawione obecnej na stadionie królowej Elżbiecie II. Rewanż po 20 latach miał się ziścić. Czesi wyszli z trudnej grupy, ale i Niemcy drogi do finału jako najłatwiejszej nie mogli wspominać. Niemniej jednak dopiero druga połowa zrobiła się ciekawsza. Drużyny w pierwszej zachowywały się tak, jakby nie chciały się za bardzo wystawić na ataki. Sędzia pomylił się jednak po zmianie stron i Czesi dostali nieprawidłowy rzut karny.

Radość nie trwała długo. Wprowadzony na murawę joker Olivier Bierhoff pięknym strzałem głową pokonał Koubę i zrobiło się 1:1. Wprowadzony przed Euro przepis o złotej bramce miał się właśnie ziścić w finale. Nie uatrakcyjniał on jednak spotkań, w których kończył grę. Tym razem znów uwolnił się Bierhoff, strzelił i po dobitce głową zakończył marzenia czeskiej reprezentacji o zwycięstwie w wielkim finale. Tym samym reprezentacja Niemiec po raz trzeci sięgnęła po puchar Delaunaya.

Bibliografia: 

  1. Godek A., Mistrzostwa Europy w piłce nożnej, Poznań 2004.
  2. Gowarzewski A., EURO dla orłów. Historia Mistrzostw Europy, Katowice 2012.
  3. Lipoński W., Historia Sportu, Warszawa 2012.
  4. Szczepłek S., Moja osobista historia futbolu: Tom 1 Świat, Kraków 2016.

Prasa (w tym strony internetowe):

  1. „Przegląd sportowy” (2011).
  2. „The Independence” (1996).
  3. http://www.independent.co.uk/sport/croatia-punished-by-sammer-1338496.html.
  4. http://www.independent.co.uk/sport/france-are-sent-home-by-kadlec-1339054.html.
  5. http://www.independent.co.uk/sport/shoot-out-breaks-england-hearts-1339059.html.
  6. http://www.independent.co.uk/sport/vogts-triumph-over-adversity-1326840.html.
Cykl "Tydzień z Euro" powstaje przy współpracy z Wydawnictwem Sine Qua Non

Cykl „Tydzień z Euro” powstaje przy współpracy z Wydawnictwem Sine Qua Non

Korekta: Zuzanna Świrzyńska

  1. Mateusz Rychlak, Euro 1996. Futbol wraca do domu [w]: „Przegląd Sportowy”, 1.6.2011. []
  2. Aleksandra Godek, Mistrzostwa Europy w piłce nożnej, Poznań 2003, s. 98. []
  3. Aleksandra Godek, Mistrzostwa Europy..., s. 100. []

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz