„Prawdziwa Odessa. Jak Peron sprowadził hitlerowskich zbrodniarzy do Argentyny” - U. Goñi - recenzja


Uki Goñi jest dziennikarzem śledczym, który od lat pracuje nad zawiłymi historiami z nieodległej przeszłości Argentyny. Z tej pracy wykluwają się książki zyskujące status bestsellerów, choć najmniej serdecznie witane są w ojczyźnie autora. A to, dlatego że tamtejsi przywódcy mają za sobą czasy, nad którymi chętnie utrzymaliby społeczną ciszę.

odessaNa wydanie Prawdziwej Odessy polskiemu czytelnikowi przyszło poczekać kilkanaście lat, jednak chwała Wydawnictwu Replika, które ostatnio odważnie sięgnęło nie tylko po tę, ale i po inne pozycje, opisujące powojenną pomoc  dla wielu nazistów i ich współpracowników. Dowiadujemy się, że oskarżeni oraz skazani za zbrodnie przeciw ludzkości uzyskiwali opiekę i transport w bezpieczne miejsce – pomagającymi okazali rządy państw z obu stron oceanu, a nawet dostojnicy Kościoła Katolickiego. Drugie wydanie omawianej książki zawiera więcej informacji na ten temat. Pierwsze wydanie zostało poszerzone o takie kwestie, jak rola najbliższych współpracowników papieża Piusa XII oraz znaczenie amerykańskiego i brytyjskiego wywiadu w transporcie nacjonalistów do Argentyny.

Trudno jest ogarnąć całość opisanych wydarzeń bez szerszej wiedzy geopolitycznej, dlatego przy czytaniu tej książki warto poznać prawidła powojennego podziału świata balansującego między ekspansywnością komunizmu a, stojącym naprzeciw niego, skrajnym liberalizmem na granicy zimnej wojny. Chęć poszukiwania trzeciej drogi, choćby w przypadku Juana Perona w Argentynie czy F.F. w Hiszpanii, stworzyła strukturę międzynarodowych powiązań, które dziś trudno jest wydobyć z celowo niekompletnych archiwów.  Owa trzecia droga opierała się na złagodzonej wersji niedawnych nacjonalizmów rozbitych (przez wojenną klęskę) w Niemczech, Włoszech i paru innych państwach satelickich. Goñi przypomina, że główne akta, dotyczące transferu wielonarodowej grupy nacjonalistów z powojennej Europy do peronowskiej Argentyny, spłonęły w drugiej połowie lat 90. XX w. na rozkaz ówczesnych władz kraju, które obawiały się międzynarodowego skandalu w przypadku ich upublicznienia.

Dziennikarz brnął jednak w gąszcz pozostawionych, czasem przeoczonych, resztek dokumentacji i przez sześć lat udało mu się połączyć znaczną liczbę faktów, dzięki czemu stworzył logiczny ciąg ówczesnych zdarzeń. Użył do tego zachowanej części kartoteki Urzędu Imigracyjnego. Dodatkowo uzyskał wsparcie licznych archiwów z innych krajów oraz odbył ponad sto rozmów z żyjącymi jeszcze świadkami. Dla porównania, kiedy tę sprawę wyjaśniała państwowa komisja, dotarła zaledwie do nazwisk 180 osób z nazistowską przeszłością, które w powojennych latach mieszkały w Argentynie, zaś reporter, pracując w pojedynkę, powiększył tę listę  o 120 osób.  Co więcej, w sposób jasny udowodnił jej międzynarodowy charakter. Była w to zamieszana zarówno argentyńska administracja, jak i przedstawiciele Szwajcarii oraz Watykanu.

Celem arcyciekawej rozgrywki międzynarodowej, jaką rozpoczął generał Peron w 1946 r. i prowadził przez kilka lat swojej prezydentury za pomocą wyspecjalizowanych służb wyszukujących i sprowadzających do kraju ludzi uciekających z Europy, było przekształcenie Argentyny w południowoamerykańskie mocarstwo, wzmocnione czterema milionami nowych osób, najchętniej katolików, dobrze usytuowanych i wyspecjalizowanych w zawodach technicznych. Co miesiąc przyjmowano maksymalnie  30 tys. ludzi. Nikomu nie przeszkadzało, że wśród wielu chętnych do wjazdu byli zbrodniarze wojenni z Niemiec, Chorwacji, Słowacji, Francji czy Belgii. W nowej ojczyźnie mieli stanowić wzmocnienie sił witalnych kraju, szczególnie wtedy, gdy wędrowały za nimi złoto i biżuteria - było tak choćby w przypadku chorwackiej grupy poglavnika Ante Pavelicia. Same nazwiska ludzi potajemnie przyjętych do Argentyny powodują ciarki na plecach. Bezpieczne schronienie znaleźli tam m.in.: lekarz z obozu koncentracyjnego w Auschwitz - Josef Mengele, kierujący niemieckim programem eutanazji - Gerhard Bohne, dowodzący zagładą Żydów w Rzymie -  Erich Priebke, czy wreszcie sam główny architekt „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej” - Adolf Eichmann. Ten ostatni w późniejszych latach został porwany, osądzony i stracony przez służby specjalne Izraela. Jednakdziesiątki tysięcy innych zbrodniarzy spokojnie dożywało starości i umierało w Argentynie, czasem również pod prawdziwymi nazwiskami. Jeszcze bardziej intrygujące jest to, że w tym samym czasie argentyńskie prawo emigracyjne restrykcyjnie traktowało odmowy pobytu dla uciekających z Europy Żydów. Sieć nie była jednak zbyt szczelna i dzięki olbrzymiemu łapówkarstwu wśród urzędników, grupę przyjętych do kraju hebrajczyków określa się na ok. 30 tysięcy. To niestety w znacznym stopniu skomplikowało argentyńską chęć wykorzystania strumienia ludzi i pieniędzy, chcących tuż po wojnie opuścić Stary Kontynent.

W tytule książki została użyta nazwa tajemniczej organizacji byłych esesmanów – Odessa, mająca funkcjonować w Ameryce Południowej. Została na pozór fantazyjnie przedstawiona w powieści Fredericka Forsytha. Jednak opisane w Prawdziwej Odessie zdarzenia są rzeczywiste, odsłaniające zarówno oficjalną, jak i zakulisową pomoc nacjonalistycznej międzynarodówce. Goñi pieczętuje swe poszukiwania spisem źródeł dokumentacyjnych, pokaźną bibliografią i kilkoma setkami przypisów. To powoduje, że dyskutować można już tylko z jego interpretacją, ale nie ma możliwości podważenia bogactwa przedstawionych przez niego faktów.

 

 

Plus/minus:

Na plus:

+ śledztwo dziennikarskie z niezwykle dokładnym udokumentowaniem

+ swobodna i przystępna narracja

Na minus:

- drobne braki nie są warte wspominania

 

 

Tytuł: Prawdziwa Odessa. Jak Peron sprowadził hitlerowskich zbrodniarzy do Argentyny

Autor: Uki Goñi

Wydawca: Wydawnictwo Replika

Rok wydania: 2016

ISBN: 978-83-7674-517-6

Liczba stron: 468

Okładka: miękka ze skrzydełkami

Cena: ok. 44,90 zł

Ocena recenzenta: 9/10

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz