Czy ambasador ma klawe życie? Kulisy pracy polskich szefów misji dyplomatycznych


Jak zostać ambasadorem? Ile zarabia się na placówce dyplomatycznej? Co musi zrobić ambasador po przyjeździe na misję? To pytania, na które odpowiedź znajdziemy w poniższym tekście. Przedstawiamy też kulisy pracy szefów polskich placówek dyplomatycznych. Od rozbrajania kasy pancernej, poprzez kopertę udającą listy uwierzytelniające aż po jedzenie nietoperza.

Zostać ambasadorem
Ambasada RP w Berlinie / fot. Axel Mauruszat, CC-BY-SA 3.0

Ambasada RP w Berlinie / fot. Axel Mauruszat, CC-BY-SA 3.0

Istnieją dwa modele służby dyplomatycznej. Pierwszy- zamknięty, gdzie droga do szefostwa placówki wiedzie przez szczeble w ministerstwach spraw zagranicznych. Kandydat szkoli się i awansuje w ramach swojego resortu. W drugim modelu poza „zawodowymi” ambasadorami, do służby dopuszcza się uznanych prawników, wojskowych, ekonomistów etc. Taki sytem zwany jest otwartym i na nim właśnie oparta jest polska dyplomacja. W obu systemach następuje rotacja stanowisk. Najczęściej ambasador jest na objętej placówce do czterech lat, następnie wraca do centrali, by po kilku latach ponownie zostać wysłanym na misję.

Jednak zanim polski ambasador dostanie oficjalną delegację, musi przejść przez biurokratyczną procedurę. Konieczna jest polityczna zgoda premiera, następnie odbywa się wysłuchanie przed sejmową Komisją Spraw Zagranicznych. Tam kandydat na ambasadora przedstawia swoją wizję urzędu i odpowiada na pytania posłów.

Dyplomatyczne zarobki

Dokładne dane na temat zarobków nie są znane. Ale z informacji polskiego MSZ można wywnioskować, że wynagrodzenie w dyplomacji waha się od 3 do 13 tys. brutto. Do tego można liczyć na kilka dodatków:

  1. do służby granicznej w kwocie do 450,00 zł;
  2. z tytułu zajmowania stanowiska kierowniczego do 2 300,00 zł;
  3. za wieloletnią pracę od 5% do 20% wynagrodzenia;
  4. dodatek zagraniczny.
Rozpoczęcie misji
Ambasador Tomasz Orłowski składający listy uwierzytelniające prezydentowi Włoch

Ambasador Tomasz Orłowski składający listy uwierzytelniające prezydentowi Włoch / fot. quirinale.it

Aby rozpocząć misję dyplomatyczną należy złożyć kopie listów uwierzytelniających, które potwierdzają powierzenie obowiązków konkretnemu urzędnikowi. Warto więc złożyć je jak najszybciej, aby bez przeszkód uczestniczyć w pracach korpusu dyplomatycznego. Najczęściej takie listy składa się w ministerstwie spraw zagranicznych danego kraju.

Następnie odbywa się już oficjalna uroczystość, gdzie głowa państwa przyjmującego odbiera listy od ambasadora. Ta uroczystość ma bardzo podniosły charakter i jest mocno sformalizowana. Zwłaszcza, gdy listy wręcza się w królewskim pałacu. Z reguły po części oficjalnej ambasador ma chwilę na rozmowę z przedstawicielem państwa, któremu przed chwilą wręczył swoje uwierzytelnienie.

Kulisy pracy

Pozostając przy kwestii listów uwierzytelniających, warto przedstawić kłopotliwą sytuację, w jakiej z ich powodu znalazł się polski ambasador w Wenezueli, Krzysztof Jacek Hinz. Otóż po wejściu do wenezuelskiego ministerstwa - zwanego „żółtym domkiem” - uświadomił sobie, że nie wziął ich z ambasady. Wrócenie się po nie do placówki nie wchodziło w grę ze względu na gigantyczne korki jakie panują w tym mieście. Dlatego postanowił z tej sytuacji wybrnąć inaczej. Zaproponował szefowej protokołu fortel. Polski ambasador miał wręczyć pustą kopertę, o czym oczywiście oglądający zdjęcia z uroczystości nie będą mieli pojęcia. Nakłonił do tego też ministra Maduro, pytając go z rozbrajającą szczerością, czy ten ma poczucie humoru. Na szczęście miał, a cała sytuacja została obrócona w żart. Na koniec tylko Maduro zapytał polskiego przedstawiciela: „ale ja te kopię dostanę?”.

casa_amarilla_de_caracas_-_2015

Siedziba wenezuelskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych / fot. Guillermo Ramos Flamerich, CC-BY-SA 3.0

Z inną sytuacją musiał sobie radzić polski ambasador w Moskwie - Stanisław Ciosek, gdy dochodziło do sporych napięć na lini polsko-rosyjskiej, a Armia Czerwona jeszcze stacjonowała nad Wisłą. Ciosek musiał poradzić sobie z sytuacją, której początek miał miejsce, gdy rosyjska delegacja przyleciała do Polski. Wieża kontrolna, gdy uzyskała informację, że piloci nie mają gotówki na opłaty lotniskowe, zabroniła im lądowania na Okęciu. Maszyna musiała udać się aż do Legnicy, gdzie znajdowało się jeszcze rosyjskie lotnisko. Na odwet nie musiano długo czekać. Polska delegacja, która wracała z rozmów w Moskwie została zawrócona z pasa startowego, gdy okazało się, że i ona nie ma pieniędzy na opłaty. Na domiar złego była to pora, w której nie pracowały banki, zamknięta była także ambasada, a pracownica z kluczem zniknęła gdzieś w Moskwie. Ambasador musiał podjąć radykalne kroki i postanowił „włamać się” do szafy pancernej w swojej placówce. Na szczęście pieniędzy wystarczyło i polska delegacja mogła odlecieć do kraju.

Czasem służba do kraju wymaga innych wyrzeczeń, jak chociażby skosztowanie lokalnej potrawy, która może być dla gościa ciężkostrawna. W takich wypadkach trzeba często przełamać swoje lęki i otworzyć się na całkiem nowe smaki. W odległych krajach na talerzu można zobaczyć najróżniejsze przysmaki, tak jak w przypadku królowej Elżbiety II, która podczas swojej wizyty w RPA skosztowała potrawy z nietoperza. Kiedy indziej natomiast miała okazję zjeść mięso ze szczura, w dodatku przygotowane na różne sposoby – cóż, nie jest to chyba zbyt królewskie danie.

Ambasadorowie spędzają także wiele czasu na różnego rodzaju imprezach i rautach. Zdarza się, że jest ich tak dużo, że czasem można się pogubić: pomylić adres lub nawet datę. A co, jeśli pomyli się przyjęcie? Podobno jeden z dyplomatów trafił kiedyś na takie, które z pozoru wydawało się kolejnym, typowym wydarzeniem, jakich wiele. Do czasu, kiedy okazało się, że został ugoszczony nie na dyplomatycznym przyjęciu, ale na libańskim weselu! W dodatku gospodarze nie pozwolili mu imprezy opuścić, a ambasador – zgodnie ze zwyczajem – miał przesłać młodej parze prezent. Tej pomyłki na pewno nigdy nie zapomni.

Więcej ciekawostek przedstawiających kulisy pracy dyplomaty znajdziecie w książce Ambasadorowie
ambasadorowie-tw-front_500px

Artykuł powstał w oparciu o historie zawarte w książce „Ambasadorowie” (SQN, 2016), która zawiera liczne historie, ciekawostki i anegdoty przedstawiające pracę ambasadora

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

5 komentarzy

  1. Bilbo pisze:

    Przede wszystkim trzeba wyczyścić polską służbę dyplomatyczną z ludzi tzw. korporacji Geremka i absolwentów radzieckich uczelni.

  2. Bilbo pisze:

    Lech Wałęsa kompromituje Polskę wezwaniami o interwencję Unii w naszym kraju. Taki człowiek ma być promowany za granicą. Rozumiem, że jest on na świecie ogólnie znanym symbolem Solidarności i Polski, ale swoimi czynami sam unieważnia swoje historyczne zasługi, niestety. Polski aparat dyplomatyczny w żadnym wypadku nie powinien go promować. Niech ośmiesza się sam.

Odpowiedz