„Wołyń. Bez komentarza” – red. A. Namięta – recenzja


Kainowa zbrodnia to tytuł reportażu Anny Lisieckiej, nagrodzonego sześć lat temu Główną Nagrodą Wolności Słowa Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i nadanego 11 lipca 2016 r. w Programie 1 Polskiego Radia. Otwiera on zbiór spisanych audycji radiowych, listów, rozmów, wspomnień i dokumentów dotyczących tzw. Rzezi Wołyńskiej w 1943 r. wydanych przez wydawnictwo Zona Zero pt. Wołyń. Bez komentarza1.

wolyn-okladka-2-360x509Odwołanie się w tytule pierwszej relacji do historii z Księgi Rodzaju, w której czytamy o zabiciu młodszego brata – Abla, przez starszego – Kaina, sugeruje, że narody, których książka Wołyń. Bez komentarza dotyczy, łączyła w przeszłości więź braterska. Czy na pewno? Historia relacji polsko-ukraińskich pełna jest przelanej krwi, tragedii, wzajemnych krzywd i pretensji. Ale były też okresy zgodnego współżycia, pomocy, zakładania mieszanych rodzin, sojuszy i walk przeciw wspólnemu wrogowi. Przebija się to we wspomnieniach ocalałych z Rzezi Polaków pamiętających Wołyń przed 1939 r. jako krainę lasów, łanów zbóż i burzanu, krainę sielską, z urodzajnymi ziemiami, pełną wspólnie bawiących się dzieci polskich, ukraińskich, żydowskich i czeskich, gdzie nawet różnice religijne nie stanowiły problemu.

Nagle wkroczyła w to nowoczesna, zmechanizowana wojna światowa, z całym swoim okrucieństwem, bezdusznością i pogardą dla ludzkiego życia, kampania wrześniowa 1939 r., okupacja sowiecka, a potem niemiecka –  zbrodnicze ideologie, przypływ zbiorowej nienawiści do Polaków podsycanej przez miejscowych aktywistów Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. Zaprzyjaźnieni dotąd z naszymi rodakami ukraińscy chłopi zaczynają powtarzać dziwne rymowanki jak np.: „Won Lasze, po Wyper nasze”2 „Won Polaku, wszystko po Wieprz nasze„ (tłum. AK) lub ”Na górze pierogi, na dole kasza, uciekajcie Polacy, Ukraina nasza”3.

Zawarte w książce relacje pochodzą od osób zamieszkujących właściwie wszystkie rejony Wołynia. Wszędzie jednak przebieg wydarzeń był identyczny: uzbrajanie Ukraińców przez niemieckich okupantów, tworzenie z nich jednostek policji pomocniczej, aktywny udział tych jednostek w holokauście miejscowej ludności żydowskiej, dezercje morderców do lasów i do oddziałów UPA. Nabyte umiejętności zabijania zaczęli od początku 1943 r. stosować wobec polskich wsi. Otaczali je, podpalali, aby następnie zabijać uciekających mieszkańców, nie oszczędzając nikogo, nawet dzieci. Banderowcom dysponującym bronią palną pomagali ukraińscy sąsiedzi Polaków, uzbrojeni w siekiery, widły i noże. Byli jednak również i tacy Ukraińcy, którzy wcześniej ostrzegali Polaków przed nadchodzącym kataklizmie lub wręcz ich ratowali – z narażeniem własnego życia, nierzadko je tracąc.

Czasami jako miejsce mordu UPA wybierała kościół katolicki, wykorzystując fakt gromadzenia się wiernych na niedzielnej mszy. Tak było np. w 1943 r. w Kisielinie w powiecie horochowskim, gdzie 11 lipca odbywał się odpust z okazji święta Matki Boskiej Szkaplerznej4. Tego dnia banderowcy zaatakowali ponad 55 polskich wsi, dlatego też tę datę przyjmuje większość historyków jako kulminację zbrodni.

W niektórych wypadkach polska ludność na czas zbierała się i broniła w tworzonych ad hoc obozach warownych, jak np. Przebraże, Huta Stepańska, Zasmyki, Aleksandrówka.

Schronieniem dla uciekających Polaków był najczęściej las, skąd droga prowadziła do najbliższej miejscowości, gdzie stacjonował jakiś niemiecki oddział. Uciekano potem na zachód, za Bug, gdzie przecież też nie było bezpiecznie. Jeżeli ktoś nie trafił do sierocińca prowadzonego przez polskie siostry zakonne lub nie otrzymał pomocy od mieszkającej w Generalnej Guberni rodziny – najczęściej trafiał na wywózkę na roboty do Niemiec.

Dlaczego w ogóle doszło do tak przerażających wydarzeń ? Ocaleni zadają sobie w książce to pytanie, nie znajdując odpowiedzi. Czy powodem było zatrucie umysłów totalitarnymi ideologiami? Demoralizacja będąca skutkiem czterech lat okupacji? Dlaczego w takim razie zdziczeniu uległy tylko rzesze Ukraińców, a nie innych narodów zamieszkujących wówczas Wołyń? Trudno dać jednoznaczne wyjaśnienie, ale tym najbardziej logicznym wydaje się celowe działanie służb bezpieczeństwa, zarówno III Rzeszy, jak i Związku Sowieckiego, ukierunkowane właśnie na ukraińskich nacjonalistów w celu użycia ich jako karty w rozgrywce politycznej. Divide et impera – dziel i rządź. Ocalały Wołyniak – Stefan Wiechnik – mówi w reportażu Doroty Adamów-Bielkowicz: „Oskarżam władze niemieckie o pomoc Ukraińcom w zorganizowaniu policji, w zorganizowaniu wojska i w mordowaniu Polaków”5.

Mamy obecnie na rynku coraz więcej opracowań dotyczących ukraińskiego ludobójstwa dokonanego na Polakach. Wołyń. Bez komentarza nie jest pozycją łatwą. Duże jej fragmenty to zapis reportaży i nagranych wspomnień, w których ocaleni mówią potocznym, niegramatycznym językiem. Zdania często są nieskładne, rwane silnymi emocjami. Nie czyta się tego łatwo. W dodatku tekst przeplatany jest dokumentami – raportami Polskiego Państwa Podziemnego, upowskimi odezwami i instrukcjami, protokołami z przesłuchań banderowców schwytanych przez sowiecki kontrwywiad wojskowy Smiersz. Nietrafione – zarówno w zakresie treści jak i jakości – są moim zdaniem zdjęcia (czarno-białe, słabej jakości) pokazujące współczesne prace ekshumacyjne lub uroczystości rocznicowe, a także pogrzebowe na miejscach zbrodni. Zamiast tego wolałbym mapki lokalizujące omawiane w danym tekście wydarzenia lub „pigułki” w postaci krótkich tekstów złożonych z ustalonych przez historyków dat, faktów i liczb korygujących lub potwierdzających subiektywne, osobiste relacje.

Książka stanowi pewien suplement do pokazywanego w polskich kinach filmu Wołyń Wojciecha Smarzowskiego. Po jej przeczytaniu możemy bardziej docenić reżysera (oraz autora scenariusza jednocześnie) za pracę źródłową, jaką wykonał, tworząc dzieło tak wierne przeżyciom Wołyniaków.

Z pewnością trzeba Wołyń. Bez komentarza przeczytać jako uzupełnienie suchej wiedzy faktograficznej o Rzezi Wołyńskiej z 1943 r.

 

Plus/minus:

Na plus:

+ osobiste wspomnienia naocznych świadków wydarzeń,

+ relacje z wielu rejonów Wołynia, co pozwala na stworzenie całościowego obrazu tragedii,

+ przemawiająca do wyobraźni okładka, adekwatna do treści książki.

Na minus:

- zdjęcia słabej jakości.

 

Tytuł: Wołyń bez komentarza: wywiady radiowe, wspomnienia ocalałych, dokumenty

Autor: Adam Namięta (red.)

Wydawca: Zona Zero

Rok wydania: 2016

ISBN: 978-83-935847-9-6

Liczba stron: 390

Okładka: miękka

Cena: 39,90 zł

 

Ocena recenzenta: 9/10

 

Redakcja merytoryczna: Iwona Górnicka

Redakcja językowa: Wiktoria Wojtczak

  1. Wołyń. Bez komentarza, Warszawa 2016, s.387. []
  2. Wołyń. Bez komentarza, Warszawa 2016, s.170. []
  3. Ibidem, s.277. []
  4. Ibidem, s.246. []
  5. Ibidem, s.274. []

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz