Świąteczne wspomnienia – wigilia na wsi w latach 40. XX w.


Obecnie nikt nie wyobraża sobie świąt bez pełnego stołu, prezentów i oczywiście… Kevina. Jednak w dzisiejszych czasach wiele pięknych, wigilijnych zwyczajów odeszło w zapomnienie. Warto je sobie przypomnieć, ponieważ to część naszej polskiej tradycji. Jak więc świętowano dzień wigilijny kilkadziesiąt lat temu na wsi?

Na początku chciałabym zaznaczyć, że wszystkie informacje zawarte w artykule pochodzą z najbardziej pewnego źródła, czyli z pamięci moich dziadków, którzy spędzili dzieciństwo w małej wsi Dąbrowica w powiecie tarnobrzeskim (woj. podkarpackie).

Wigilijny poranek

Każdy domownik zaczynał dzień od wypełnienia swoich codziennych obowiązków. Natomiast dopiero później przychodził czas na wspólne ubieranie choinki. Wszystkie dekoracje wykonywano ręcznie. Łańcuchy robiono ze słomy i kolorowej bibuły, zaś za ozdoby służyły jabłka, orzechy i małe, ręcznie robione aniołki z bibuły. Choinkę dekorowano także sztanglami1  i woskowymi świecami, które mocowano do gałęzi za pomocą specjalnych uchwytów. Oprócz tego, w niektórych domach pędzono bimber. To zadanie należało do gospodarza i jego synów.

Dzieża z pokrywą

Dzieża z pokrywą

Świąteczna izba

Na środku pomieszczenia stawiano świąteczny stół. Na blacie rozkładano dużą ilość siana, które przykrywano białym obrusem. Co ciekawe, domownicy rozkładali siano w całej izbie – starano się, aby pomieszczenie przypominało stajenkę. Natomiast na obrusie leżał bochenek chleba, a pod nim opłatek, który zawsze był rozwożony przez kościelnego kilkanaście dni przed świętami. Ludzie, w ramach podziękowania za jego trud, dawali mu zboże, sypiąc je do naczynia stojącego na furmance. Warto zaznaczyć, że tak udekorowany stół stał w izbie aż do nowego roku.

Pod stołem zawsze stawiano dzieżę2 . Na niej leżała wiązka siana oraz suszone rośliny i zioła (te, które domownicy poświęcili w kościele 15 sierpnia, czyli w dniu Matki Boskiej Zielnej). W kącie izby (zawsze od wschodu) stał snop słomy.

Przygotowania do wieczerzy

Świąteczne potrawy zawsze przygotowywano w dniu wigilijnym. Na stole najczęściej stawiano: barszcz z grzybami, kapustę z grochem, pierogi z kapustą, kaszę gryczaną z olejem lnianym, ciasto drożdżowe z kruszonką i marmoladą, kompot z suszonych owoców i ziemniaki, które jedzono z barszczem grzybowym. W tym szczególnym dniu wszystkich obowiązywał ścisły post – do kolacji nie można było nic zjeść.

Gdy zbliżała się pora wieczerzy, każdy domownik mył ręce i twarz, a następnie przebierał się w czyste, odświętne ubrania. Potem przychodził czas na modlitwę. Co ciekawe, nie modlono się wspólnie przy stole – była to chwila osobistego spotkania z Bogiem. Domownicy klękali w różnych częściach izby i modlili się w ciszy. Kolację zawsze rozpoczynano dopiero wtedy, gdy dostrzeżono pierwszą gwiazdkę, której zawsze wypatrywały wszystkie dzieci.

Po modlitwie dzielono się opłatkiem, po czym stukano się nawzajem łyżkami w czoło, aby ziemia w następnym roku dała obfite owoce. Następnie zasiadano do wspólnej wieczerzy. Wszyscy jedli z jednego, dużego naczynia. Ważne było, aby każdy trzymał swoją łyżkę w ręce aż do końca kolacji. Odłożenie łyżki w trakcie pośnika3  zwiastowało śmierć w nadchodzącym roku. Po kolacji domownicy szli do stodoły, aby podzielić się chlebem i opłatkiem ze zwierzętami.

Świąteczne zabawy

Wszyscy czekali na dzień wigilijny z utęsknieniem, ponieważ dla mieszkańców małej wsi święta były czasem wyjątkowym. W tym okresie zapominano na chwilę o szarej codzienności. Spędzano wspólnie czas, bawiono się, śpiewano kolędy. Dla młodych ludzi był to jedyny tak radosny czas w roku.

Wigilijny wieczór był czasem spotkań ze znajomymi. Odwiedzano się nawzajem i organizowano różne zabawy, np. rzucano słomę w szpary między deskami w suficie, aby izba przypominała betlejemską stajenkę. Niektórzy także szli do sadu, gdzie obwiązywali drzewa słomą, mówiąc: „ Będziesz rodzić? Po cię zetnę!”. Młodzi chłopcy spacerowali po całej wsi, ściągając furtki z ogrodzeń tych domów, gdzie mieszkały panny na wydaniu. Natomiast młode dziewczyny wychodziły na podwórko i nasłuchiwały, z której strony zaszczeka pies, ponieważ wierzyły, że to właśnie stamtąd przybędzie ich przyszły mąż.

Pasterka

Na pasterkę najczęściej wybierali się wszyscy domownicy. Co ciekawe, w kościele rodziny rozdzielały się, ponieważ kobiety stały po prawej stronie, mężczyźni po lewej, a dzieci przed ołtarzem. Wszyscy głośno śpiewali kolędy i mocno angażowali się w uroczystość. U niejednego pojawiły się łzy wzruszenia.

Dla wielu ludzi był to czas wyjątkowy i niezapomniany, który już nigdy nie powróci. W obecnych czasach ludzie skupiają się na rzeczach materialnych, zapominając o prawdziwej magii świąt, którą jest przede wszystkim wspólnie spędzony czas z rodziną i przyjaciółmi. Zapomnijmy na chwilę o gorączce świątecznych zakupów i skupmy się na tym, co naprawdę ważne.

  1. Długie, cienkie cukierki zawinięte w kolorowe sreberka.   []
  2. Naczynie służące do rozczyniania mąki i wyrastania ciasta chlebowego.   []
  3. Kolacja wigilijna.   []

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

2 komentarze

  1. LadyM. pisze:

    Po całej izbie nie rozkładano siana! To bzdura. W rogach izby ustawiano niemłócone snopy zboża. I wcale nie chodziło o upodobnienie izby do stajenki, lecz o zapewnienie urodzaju na przyszły rok. W „bogatszych” domach wkładano w nie łakocie. Potem rozcinano powrósło sadzając dzieciaka na takim snopie. Słoma rozsypywała się po podłodze, a dzieciaki poszukiwały łakoci. Często spano na tej słomie, bo na Wigilie schodziła się cała rodzina.
    Po kolacji domownicy nie szli do stodoły podzielić się ze zwierzętami, bo w stodole nie trzymało się zwierząt. Stodoła to miejsce przechowywania zboża, słomy i siana. Zwierzęta trzymano w oborze (krowy) w stajni (konie) w chlewie (świnie) oraz w kurniku (drób).
    Jeżeli chodzi o potrawy wigilijne, to w każdej części polski obowiązkowe były potrawy z makiem, o czym tu ani słowa. Były to albo kluski z makiem, albo łamańce z makiem albo kutia.Kasza gryczana tez nie była popularna w całej Polsce, pojawiała się natomiast kasza jaglana wypiekana ze śliwkami.
    Ciekawa jestem, jak sobie autor wyobraża rzucanie słomy między szpary desek w suficie? Proszę spróbować wziąć garść słomy i podrzucić ją do góry. Najlepiej jak to będzie długa słoma ze zboża omłóconego cepem albo młockarnią, nie dzisiejsza, spod kombajnu. I zaobserwować, jak wysoko ta garść słomy poleci. Nie spodziewałam się, że na stronie z prefiksem org.pl naczytam się takich bzdur.

    • Jagoda Pawłowska pisze:

      Droga Lady M.,
      na początku tekstu zaznaczyłam, że takie informacje przekazali mi moi dziadkowie (chodzi o konkretną wieś, konkretny dom) - u nich właśnie tak obchodzono ten dzień, takie potrawy jadano i w takie zabawy się bawiono. Nie sądzę, żeby kłamali czy przeinaczali rzeczywistość. Oni właśnie tak to zapamiętali.

      Przypominam, że w każdym domu wigilia może być obchodzona zupełnie inaczej - nawet jeśli chodzi o sąsiadów! Proszę więc nie pisać, że w tekście są bzdury, gdyż to zapewne uraziłoby osoby, które powiedziały całą prawdę.

      Drogra LadyM, jeśli w twoim domu zwyczaje były inne - zachęcam do napisania własnego tekstu.

      Pozdrawiam
      Jagoda Pawłowska

Zostaw własny komentarz