Selous Scouts – zwiadowcy Armii Rodezji 1973-1980


W 1965 roku biali mieszkańcy kolonii brytyjskiej Rodezji Południowej, nie chcąc oddać władzy czarnoskórej większości, ogłosili jednostronną deklarację niepodległości, rozpoczynając niemal 15-letnią tak zwaną „Wojnę w Buszu”, czyli działania przeciwpartyzanckie skierowane przeciwko różnym ugrupowaniom walczącym o uwolnienie kraju od rasistowskiego reżimu pod przywództwem Iana Smitha. Polityka swoją drogą, operacje wojskowe swoją. Krótko mówiąc rodezyjskie formacje zbrojne nigdy nie zostały pokonane na polu walki, wręcz przeciwnie. Ostatecznie jednak przegrana z góry sprawa, o którą walczyli znalazła swój finał w przekazaniu władzy zbrojnej opozycji, na której czele stanął nie kto inny jak Robert Mugabe.

 Początki Selous Scouts

Selous Scouts tworzyli jednostkę liczącą 1000 żołnierzy, wchodzącą w skład Rodezyjskich Sił Specjalnych (Rhodesian Special Forces), na które to składały się także Rodezyjskie SAS (Special Air Service) oraz Grey’s Scouts (oddział zwiadowczy piechoty przemiesczającej się konno, zatem prawdopodobnie można powiedzieć ostatni w historii regularny przypadek istnienia dragonów), ten ostatni w sile około 200 ludzi. Nazwa pochodziła od nazwiska białego tropiciela zwierzyny i podróżnika Fredericka Selousa, przyjaciela założyciela Rodezji Cecila Rhodesa. Po dziś dzień Selous pozostaje kimś w rodzaju ludowego bohatera białej ludności południowej części Afryki. Selous Scouts sformowano pod koniec pierwszej połowy lat 70-tych jako narzędzie walki z przenikającymi do Rodezji z Zambii i Mozambiku bojownikami zbrojnych skrzydeł dwóch ugrupowań walczących o obalenie białej władzy w Salisbury – ZAPU (Zimbabwe African People’s Union) oraz ZANU (Zimbabwe African National Union). Oddziały wojskowe ZANU nosiły nazwę ZANLA (Zimbabwe African National Liberation Army), zaś ZAPU – ZIPRA (Zimbabwe Peoples Revolutionary Army)1. Rekrutację do Selous Scouts przeprowadzano wśród przedstawicieli wszystkich rodezyjskich społeczności, także ludności czarnej, lojalnej wobec legalnych władz zbuntowanej brytyjskiej kolonii.


Struktura i szkolenie

Wszyscy oficerowie Selous Scouts byli biali. Dowódcą został mianowany pułkownik Reid-Daly, weteran walk w Malezji (w składzie SAS), gdzie armia brytyjska zmagała się z prokomunistycznym powstaniem ludowym. Do oficerów, początkowo wywodzących się wyłącznie z Rodezji i Republiki Południowej Afryki, dołączyli wkrótce obywatele Wielkiej Brytanii i USA, przynosząc cenne doświadczenie z walk w Irlandii Północnej oraz Wietnamu. Bazą jednostki zostały koszary Inkomo w Salisbury, polową kwaterą Selous Scouts stał się natomiast obóz w Wafa Wafa niedaleko Kamby2.

Szkolenie kadr i nowych rekrutów miało wyjątkowo ostry charakter, nawet jak na standardy SAS. Przeprowadzano je też w warunkach bardzo zbliżonych do tych na polu walki, z zadziwiającym poziomem realizmu. Wielki nacisk kładziono na przygotowanie ludzi do przetrwania w małych grupkach w buszu, gdzie mieli spełniać wyznaczone zadania w czasie operacji wojskowych.


Służba i taktyka rozpoznania pola walki

Podczas gdy konwencjonalne pododdziały służb bezpieczeństwa Rodezji były doskonale wyszkolone i wysoce wyspecjalizowane w tradycyjnej walce z wrogiem w warunkach miejskich i terenowych, wielkie znaczenie miało uzyskanie odpowiednich informacji o położeniu i intencjach oddziałów ZANLA i ZIPRA. Zwykle można było osiągnąć to metodą zwiadu z użyciem przenoszenia grup zwiadu w zakładany rejon aktywności grup zbrojnych przeciwnika za pomocą helikopterów. Jednakże mogło to zaalarmować wroga, ze względu na hałas silnika. Selous Scouts operowali czwórkami (w wyjątkowych wypadkach Stick – czyli podstawowa jednostka taktyczna oddziału liczył 5 żołnierzy), będąc odpowiednio przygotowanymi na długotrwałe przebywanie na potencjalnie wrogim terenie bez pomocy z zewnątrz, co oznaczało między innymi samodzielne zadbanie o wodę i prowiant. Sticks instalowały się na obszarze dogodnym do obserwacji ruchu partyzantów, raportując do bazy za pomocą radia, co owocowało z kolei interwencją regularnych oddziałów armii i policji rodezyjskiej. Poruszający się pieszo Selous Scouts doskonale zacierali za sobą ślady, potrafili też markować przemieszczanie się grupy tubylczej, aby uśpić ewentualną aktywność wroga w celu wykrycia zwiadu.

Tropienie i występowanie w roli „fałszywych partyzantów”

Wielu z oficerów i żołnierzy Selous Scouts pochodziło z terenów pozamiejskich, gdzie do perfekcji opanowali sztukę łowiecką. Było więc dla nich relatywnie łatwym zadanie przestawienie się na tropienie grup partyzanckich, przeprowadane zresztą z wielkimi sukcesami. Zdarzało się, że Skauci pozostawali na ogonie partyzantów nawet do tygodnia, poruszając się jedynie o świcie i zmierzchu, kiedy promienie słoneczne wyostrzały kontury hotyzontu, pozwalając lepiej zauważyć jakikolwiek ruch.

Innym sposobem na znalezienie przeciwnika stało się przenikanie wewnątrz potencjalnie nieprzyjaznych osad, deklarując się jako oddziały ZANLA lub ZIPRA, w zależności od rejonu rozpoznania. Brali w tych akcjach oczywiście miejscowi czarnoskrórzy żołnierze Selous Scouts. Jeśli istniała taka możliwość, kilka Sticks łączyło siły i po przedostaniu się do obozu wroga atakowało z nienacka, neutralizując często ważne ogniwa w łańcuchu siatki ruchu oporu. Dla wykonania tego arcytrudnego zadania potrzebne było kilka elementów. O ile uzyskanie umundurowania od poległych i wziętych do niewoli partyzantów nie przedstawiało większego problemu, podobnie jak dysponowanie zdobyczną bronią ręczną jak radzieckie karabinki szturmowe AK-47 i samopowtarzalne SKS (i ich chińskie kopie), o tyle dysponowanie żelaznymi nerwami było już atrybutem charakterystycznym dla oddziałów rodezyjskich.

Środki zapobiegawcze ruchu oporu

Pod koniec lat 70-tych udało się ruchowi wyzwoleńczemu pozyskać zdecydowaną większość tubylczej ludności. Miało to katastrofalne skutki dla działalności operacyjnej Selous Scouts. Wieśniacy rozpoczeli samodzielne patrolowanie okolicy swoich domostw, w celu wykrycia przeszukujących dany rejon rodezyjskich sił bezpieczeństwa3. Kiedy udawało się młodym pasterzom wykryć punkt obserwacyjny Sticks, kierowali oni swoje stado wprost na Selous Scouts, alarmując tym samym pozostające w pobliżu zgrupowania ruchu oporu. Na dużą skalę miejscowa ludność stosowała też wobec Skautów metodę dezinformacji, maskując rzeczywistą lokalizację obozów ZANLA i ZIPRA.

Inną metodą na zmylenie obserwatorów Selous Scouts było ciągłe zmienianie ubioru przez partyzantów. Po wkroczeniu do wioski często zmieniali oni mundury na ubrania cywilne, o jednakowym lub różnorodnych kolorach (najcześciej białym i czerwonym). Stawało się więc praktycznie niemożliwe dokładne oszacowanie liczby oddziału ruchu oporu oraz uzbrojenia, którym on dysponował.

Zakończenie

Selous Scouts prowadzili swoją działalność praktycznie do końca zbrojnego konfliktu i toczących się równolegle rokowań pokojowych. 1 lipca 1979 roku rząd Iana Smitha oddał władzę umiarkowanej opozycji pod kierownictwem metodystycznego biskupa Muzorewy, był to jednak jedynie krok ku całkowitemu przejęciu władzy przez Roberta Mugabe, do dziś sprawującego dyktatorską władzę w Zimbabwe4.

Z uwagi na tajny charakter wykonywanych misji, Selous Scouts stali się w czasie działań wojennych w Rodezji obiektem przyciągającym uwagę mediów całego świata. Wrogowie określali ich jako gang bandytów, podczas gdy zwolennicy ich metod widzieli Skautów w roli grupy ekspertów od wojny przeciwpartyzanckiej, służących jako oczy i uszy regularnych oddziałów rodezyjskich.

Po perturbacjach związanych z przekazaniem władzy niedawnemu wrogowi w 1980, większość żołnierzy Selous Scouts zmuszona była do opuszczenia swojej ojczyzny. Część znalazła się w pozostającej w systemie apartheidu Republice Południowej Afryki, gdzie weszli w skład 5. Reconnaissance Commando (5. Komando Rozpoznawczego) tamtejszej armii (South African Defence Force – SADF; Siły Obronne Afryki Południowej). Od 23 kwietnia do 30 września szczątki Selous Scouts, które pozostały w Zimbabwe wchodziły w skład „rezerwowego” 4. Batalionu, który następnie wcielono w całości do jednostki do dziś znanej pod nazwą 1. Zimbabwe Parachute Battalion/Group (1. Grupy/Batalionu Spadochronowego Zimbabwe).

Przypisy:

  1. ZAPU/ZIPRA korzystała z pomocy Związku Radzieckiego i innych krajów Układu Warszawawskiego, zaś ZANU/ZAPLA otrzymywała broń i inne wyposażenie wojskowe z komunistycznych Chin.
  2. Pod koniec wojny, także w szeregach Selous Scouts, nawet do ¼ składu osobowego stanowili cudzoziemscy ochotnicy, głównie z takich krajów jak RPA, Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Australia i Nowa Zelandia.
  3. Rząd białej mniejszości przez cały okres istnienia samozwańczej republiki w wielkim stopniu przeceniał poparcie, którym rzekomo cieszył się wśród teoretycznie neutralnej czarnej ludności Rodezji. Jednakże wśród samej opozycji, zarówno zbrojnej jak i politycznej, także dochodziło do poważnych tarć, które zaowocowały zmarginalizowaniem po wolnych wyborach najstarszego ugrupowania ZAPU, na rzecz kierowanego przez Roberta Mugabe ZANU.
  4. Biskup Muzorewa natychmiast po wygraniu wyborów 1980 przez Mugabe, usunął się w cień i stracił praktycznie wpływy w nowym państwie, będąc w oczach większości partyzantów „kolaborantem” reżimu Iana Smitha.

 


Wybrana bibliografia:

Peter Abbott Modern African Wars (1): Rhodesia 1965-80

John W. Turner Continent Ablaze – The Insurgency Wars in Africa 1960 to the Present

J.I.H. Owen Infantry Weapons of the Armies of Africa, The Orient and Latin America

James Alport The Sudden Assignment – Central Africa 1961-63

Helmoed-Romer Heitman South African War Machine

Neil Grant Rhodesian Light Infantryman 1961-80

Chris Chant Armies of the World


Dodatek do tekstu:

Armia Rodezji w roku 1977

Siły regularne:

Rhodesia Regiment (Pułk Rodezyjski) – 8 batalionów (600-700 żołnierzy, wszyscy biali) od roku 1977 z dodatkowym poborem wśród „kolorowej” ludności Rodezji oraz obywateli pochodzenia południwo-azjatyckiego

Rhodesian Light Infantry (Rodezyjska Piechota Lekka) – 3 oddziały komando oraz pojedyncza grupa wsparcia ogniowego (około 1000 żołnierzy, wszyscy biali); z tego pomiędzy 25-30% cudzoziemscy ochotnicy

Rhodesian African Rifles (Rodezyjscy Strzelcy Afrykańscy) – 3 bataliony (600-700 żołnierzy, wszyscy czarni) z białymi oficerami

Rhodesian Field Artillery (1st Field Regiment; 1. Pułk Artylerii Polowej) – 1 regularna bateria haubic 105 mm oraz 1 rezerwowa bateria przestarzałych „25-cio funtówek”; z białymi oficerami

Rhodesian Armoured Car Regiment (Rodezyjski Pułk Samochodów Pancernych) – około 400 zołnierzy, zarówno białych, jak i czarnych), zadania obejmowały patrole rozpoznawcze, eskortę konwojów, kontrolę nad demonstracjami w miejscach publicznych, kierowanie blokadami drogowymi

Siły nieregularne:

Special Air Service (Komandosi) – 3 szwadrony (po 60 żołnierzy każdy, wszyscy biali); wyspecjalizowany w zasadzkach przeciwpartyzanckich

Selous Scouts – około 1000 żołnierzy, duża większość czarna, spora ilość najemników

Grey’s Scouts („Dragoni”) – 150-200 żołnierzy poruszających się konno, białych i czarnych; zadania obejmowały tropienie, pogoń za partyzantami oraz patrole w terenie

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

11 komentarzy

  1. Bilbo pisze:

    Pewnie nie należy mitologizować „białej” Rodezji, jak to robią obecnie niektórzy prawicowi publicyści, ale stan państwa, do którego doprowadził Mugabe, moim zdaniem mówi wszystko o jego rządach. Po owocach ich poznacie.

  2. Daniel pisze:

    Zgadzam się, natomiast przybliżenie poszczególnych jednostek proporcjonalnie najskuteczniejszych sił zbrojnych w postkolonialnej Afryce uważam niemal za obowiązek. Pozdrawiam

  3. Selous pisze:

    Nazywanie ZIPRA/ZAPLA „ugrupowaniami walczącymi o uwolnienie kraju od rasistowskiego reżimu” jasno pokazuje myśl przewodnią artykułu - i wystawia jednoznaczną ocenę tak jego jakości - jak i bezstronności i profesjonalizmowi Autora.

    Odczuwam głęboki niesmak, widząc następnego białego, inteligentnego z pozoru, człowieka, odczuwającego głęboką wewnętrzną potrzebę mentalnego biczowania się i przepraszania za kolonializm. A taką właśnie rolę Autor sam sobie wybrał. Selous Scouts jako niemal narzędzie operesji - i ludzie pokroju Mugabego jako „wyzwoliciele”...

    Chociaż związane z podbojem Afryki okrucieństwa uważam za zbrodnicze - to po pierwsze, poziom i stabilność życia czarnych w koloniach pod koniec ery kolonialnej w porównaniu do dzisiejszej „wolności” to niebo a ziemia a po drugie - wycofując się - wstrętni biali kolonizatorzy zostawili kolonie nie jako spaloną ziemię - ale jako (w większości) sprawnie działające i mniej lub bardziej(nieraz bardzo) bogate państwa. Dziś panuje tam, kolokwialnie mówiąc-brud, smród i ubóstwo.

    Żenująca jest gimnastyka umysłowa tych, którzy za obecną ruinę winią białych kolonistów i ich potomków. Dziś, gdy w promieniu (nieraz) tysiąca kilometrów (Afryka ma 30 mln km2...) nie ma żadnego białego - a czarni mieszkańcy zdychają z głodu, pod światłym przywództwem niedawnych „bojowników o wolność” - lub też giną szlachtowani maczetami (chińskiej produkcji - co nie jest bez znaczenia!) - mogą tylko tchórzliwym, spolegliwym białym jak D.Hammarskjöld (którego Autor prawdopodobnie podziwia?) dziękować za swój los.

    Dziś, gdy biali dawno odeszli - za (re?)kolonizację Afryki wzięli się Chińczycy - którzy wywodzą się z kręgu kulturowego zupełnie inaczej patrzącego na „prawa człowieka”. Teraz jest to tylko(?) podbój ekonomiczny - ale za naszego życia zobaczymy jeszcze chińskie okręty wojenne w bazach w Afryce. Paradoksem jest, że bezlitosna kalkulacja Azjatów może zostać odebrana przez dzisiejszych „wolnych” obywateli państw, rządzonych przez Mugabego i jemu podobnych, jako wyzwolenie. A to o co walczyli Selous Scouts - jako symbol lepszego życia, które już nie wróci.

    • Daniel Kowalczuk pisze:

      Drogi Przedmówco, każde ugrupowanie zbrojne na każdym terytorium pozostającym pod władzą kolonialnych mocarstw było ugrupowaniem walczącym o wolność danego kraju. Czy o zabarwieniu komunistycznym, czy socjalistycznym, a także prawicowym (UNITA w Angoli na przykład). Gimnastyką umysłową jest zapominanie o faktach oczywistych. Proszę wskazać w którym elemencie tekstu „przepraszam” za kolonializm oraz mentalnie się biczuję. Reżim Iana Smitha był reżimem rasistowskim, z pewnymi elementami uczestnictwa „dobrych tubylców” także w siłach zbrojnych Rodezji. Jeśli było inaczej i w Rodezji panowała harmonia i pokój jestem ciekawy dlacego w ogóle doszło tam do wojny lat 1965-80.

      • Selous pisze:

        Proszę wybaczyć opóźnienie.

        Mocno, oj mocno różnimy się w kwestii tego, jak pojmujemy wolność. Autor zdaje się uważać, że jeśli tylko sterowani z zewnątrz bandyci wywodzą się z lokalnych plemion, kraj, wpadając w ich ręce, odzyskuje „wolność”. Nawet, jeśli następstwem tejże są ludobójstwo i bieda. Na tej samej zasadzie można uznać, że nasz kraj odzyskał wolność w roku 1945 - pionki Moskwy mówiły wszakże po polsku...

        „każde ugrupowanie zbrojne na każdym terytorium pozostającym pod władzą kolonialnych mocarstw było ugrupowaniem walczącym o wolność danego kraju.”

        Nie. Każde ugrupowanie zbrojne szkolone i kierowane przez ZSRS/Chiny było zbiorem agentów służących jako zapalniki mające na celu destabilizację rejonu, stworzenie popytu na radziecką/chińską broń i doradców oraz, w perspektywie, uzależnienie danego kraju od ZSRS lub Chin.

        „Czy o zabarwieniu komunistycznym, czy socjalistycznym, a także prawicowym (UNITA w Angoli na przykład)”

        Czy wspomniana UNITA nie była przypadkiem odłamem skrajnie komunistycznej partyzantki, który przeszedł na drugą stronę, gdy jego przywódcy wyczuli, że można na tym więcej zyskać?

        „Proszę wskazać w którym elemencie tekstu „przepraszam” za kolonializm oraz mentalnie się biczuję.”

        Biczowanie ma formę o wiele groźniejszą niż bezpośrednie przeprosiny: to wstyd, objawiający się skrajną stronniczością w opisywaniu zagadnienia. O ile Autor próbuje podkreślić strategiczne i taktyczne zalety jednostki Selous Scouts, o tyle w kwestii sprawy, za którą jednostka walczyła, opinia Autora aż poraża bezwstydnym serwilizmem wobec politycznie poprawnego „myślenia”.

        Oto „reżim” Smitha jest „rasistowski” - przeciwstawia mu się zaś „zbrojna opozycja” „walcząca o wolność”. Ta opozycja ma postać „bojowników ruchu oporu” (sformułowanie „ruch oporu” pojawia się w tekście ośmiokrotnie). W pełni patriotycznych, samorządnych i samodzielnych. Ot, czystym przypadkiem operujących z terenów innych państw. Do tego szkolonych w ZSRS...

        Mówiąc prościej: Autor nie nazywa nikogo dziwką wprost. Sugeruje tylko, że afekt danej damy jest negocjowalny, gdy w grę wchodzą pieniądze...

        Gloryfikowani przez Autora „bojownicy” zepchnęli Rodezję, państwo bogate i bezpieczne - w szpony komunistycznej agentury, nie różniącej się, w kwestii doboru metod i „programu” - od najgorszych wzorców stalinizmu. Dlatego też, kolokwialnie mówiąc, gdy słyszę frazę „bojownicy o wolność” - chce mi się rzygać.

  4. adam pisze:

    Doszło do wojny bo komuniści z Moskwy chcieli wykorzystać swoją szansę na własną kolonizację Afryki. Czym się zakończyła współpraca Afrykanów z komuchami, doskonale widać na przykładzie obecnego Zimbabwe. Z kraju bogatego jeszcze w 1980 r. mimo sankcji, mamy wegetację 80% ludności, epidemię HIV, załamanie gospodarki itd. i prawie zupełny brak białej populacji, z 350 tys. pozostało może 15 tys.

  5. Bilbo pisze:

    Zgadzam się, że Sowieci strasznie namieszali i zrobili wiele złego w Afryce. I to oni stanowili główny czynnik destabilizacji sytuacji w tamtejszych krajach. Z drugiej strony rasizm białych w stosunku do Murzynów też zrobił wiele złego, choć - moim zdaniem - częściowo jest on obecnie wyolbrzymiony.

  6. Andrzej pisze:

    Przypominam że Sowieci szkolili ugrupowanie Nkomo a Chńczycy oddziały Mugabe. To poniekąd wyjaśnia dzisiejszą ekspansję chińską w Zimbabwe. Autor tekstu wzorem prof. Zinsa który napisał po polsku „Historię Zimbabwe” pisze o bojownikach o wolność (i demokrację :)). Zins starannie unikał określeń o finansowaniu i szkoleniu czarnych terrorystów przez blok państw komunistycznych, mimo że książka wyszła w 2003 r. to czyta się to jak dzieło z głębokiej komuny w części dotyczącej wojny z lat 1965-1980. Jeśli autor korzystał z tego dzieła pomocniczo, to wszystko tłumaczy.

  7. Kamil pisze:

    Bardzo ciekawy artykuł, generalnie rzadko porusza się kwestię historii południowej części Afryki, a jeśli już się porusza, to z braku dostatecznej wiedzy przerysowywuje się rozmiary rasizmu, stosowanego przez białych.

  8. kedarlupus pisze:

    Nie zostali pokonani ale pozostawieni sami sobie i wręcz zdradzeni przez Wielką Brytanię na czele z panią Thatcher.

Zostaw własny komentarz