„Wszyscy byli zadowoleni, poza Francuzami” – wywiad z adm. Rémi Monaque


Będąc w Tulonie na wydarzeniu wprowadzającym francuską linię krążowników do gry World of Warships, miałem okazję porozmawiać z historykiem Marine Nationale, adm. Monaque. W historycznym dla La Royale miejscu zadałem kilka historycznych pytań.

Kontradmirał Rémi Monaque przez 37 lat służył w Marynarce Wojennej Francji. Mając kilka lat, przeżył narodową tragedię klęski w 1940 r., a dwa lata później samozatopienie floty w Tulonie. Po odejściu z czynnej służby został historykiem, jednym z najlepszych z zajmujących się La Royale. Jego najbardziej znanymi pracami są: Latouche-Tréville, l’amiral qui défiait Nelson (2000), Suffren (2009) i Trafalgar (2005, nagrodzona „Grand Prix” przez Napoleon Foundation). Niestety nie zostały one jeszcze przetłumaczone na język polski. Z wyglądu przypominał mi jednego z moich profesorów, przed którym drżałem, ale jego swobodny styl bycia i sympatia, z jaką przyjął propozycję rozmowy, pozwoliły mi na zadanie kilku ciekawych, choć dla Francuza być może niewygodnych, pytań.

Grzegorz Antoszek – Dzień dobry, panie admirale. Jestem dziennikarzem polskiego portalu internetowego Historia.org.pl. Cieszę się, że mogę pana poznać i zadać kilka pytań.

Rémi Monaque – Witam również. Chętnie odpowiem na pańskie pytania. Proszę mi jeszcze przypomnieć, kogo pan reprezentuje?

G.A. ­– Polski internetowy portal historyczny Historia.org.pl, panie admirale.

R.M. ­– Rozumiem. Proszę przekazać pozdrowienia pańskim czytelnikom.

G.A. – Dziękuję, z pewnością przekażę. Pozwoli pan, że przejdę do pierwszego pytania.

R.M. – Oczywiście, zaczynajmy.

G.A. – Jesteśmy w bardzo specjalnym miejscu. W 1942 r. 80 okrętów zostało zatopionych przez ich własne załogi w tym porcie, który widzimy za oknami. Może pan powiedzieć coś więcej na ten temat? Czym było to podyktowane?

R.M. – Druga wojna światowa była bardzo dramatycznym okresem dla francuskiej marynarki wojennej. Musiała ona walczyć z silnymi wrogami, jakimi były włoska i niemiecka marynarka. Wojna pomiędzy Francją i Niemcami wybuchła w czerwcu 1940 r., jednak w tym momencie sojusznicy, to jest Brytyjczycy, bardzo bali się La Royale, która była bardzo potężna, a która nie z własnej woli dostała się w ręce Niemiec. Churchill i Brytyjczycy obawiali się zwłaszcza, iż obietnica, że flota francuska nigdy nie dostanie się w niemieckie ręce, nie zostanie dotrzymana. Nie ufali nam. Toteż Churchill podjął decyzję, że zatopi w miarę możliwości wszystkie francuskie okręty. Było wiele raportów, że Marynarka Francuska walczyła z Brytyjczykami, ale wiadomo przede wszystkim, że w lipcu 1940 r. zdecydowano się otworzyć ogień do Francuzów stacjonujących w Mers-el-Kebir. Dwa okręty zatopiono, jeden poważnie uszkodzono, cztery uciekły. Uciekinierzy postanowili dostać się do Tulonu i zostać tam. Amerykanie i Brytyjczycy postanowili wtedy wylądować w Północnej Afryce. Rząd wydał polecenie, by walczyć z nimi w celu niedopuszczenia do lądowania. Mamy raporty z Casablanki, gdzie Amerykanie zaatakowali i zatopili część floty francuskiej. To również bardzo złe wydarzenie dla floty francuskiej. Pamiętajmy, że Francja wówczas była podzielona, północ była bardzo niemiecka, a południe w zasadzie wolne. Według tego, co stało się w północnej Afryce, Niemcy postanowili położyć łapy na flocie francuskiej. Taka ewentualność była rozważana przez francuskie załogi, które postanowiły zatopić swoje okręty.

Czołgiści 7. Panzer Division przy czołgu PzKpfw IV przyglądają się płonącemu okrętowi francuskiemu w porcie wojennym w Tulonie. JEst to prawdopodobnie krążownik Colbert. Fot.: Wikipedia.commons

G.A. – Rozumiemy, że decyzja ta spowodowana była bardzo dramatycznymi okolicznościami. Czy można powiedzieć, że zatopienie tych statków w pewien sposób usatysfakcjonowało obie strony? Niemców, bo okręty te nie uciekły do Aliantów, a Aliantów, bo nie zostały użyte przeciwko nim?

R.M. – Wszyscy byli zadowoleni, poza Francuzami.

G.A. ­– Z tego, co pamiętam, bardzo niewiele z tych 80 okrętów przywrócono po wojnie do służby. Na przykład piękny krążownik Algérie nigdy już nie wypłynął w rejs. Przejdźmy jednak do kolejnego pytania, które nasunęło mi się przy okazji zwiedzania tego muzeum. Czy współpracował Pan z firmą Wargaming, dając na przykład jakieś ekspertyzy odnośnie mających pojawić się w grze krążowników?

R.M. – Nigdy się z nami nie skontaktowano, by poznać nasze opinie. Jestem jednak pod wielkim wrażeniem precyzji i szczegółowości, którą osiągnęli graficy, odtwarzając okręty z drugiej wojny światowej. Wspaniale było zobaczyć, że tak wiele czasu i energii poświęcono każdemu detalowi, by upewnić się, że nie ma żadnego błędu. To bardzo imponujące.

G.A. – Całkowicie się z panem zgadzam, admirale. Ponieważ w grze pojawią się francuskie krążowniki, czy mógłby pan opowiedzieć o swoim ulubionym typie tych okrętów?

R.M. – Wśród tych krążowników znajdowała się seria bardzo udanych krążowników typu La Galissonnière. Krążowniki te posiadały artylerię główną kalibru 152 mm. Były bardzo szybkie – około 32 węzłów, nawet 34 w niektórych przypadkach. Miały bardzo dobrą manewrowość. Łatwo i szybko się nimi manewrowało. Po klęsce w 1940 r. pozostały w marynarce wiernej rządowi Vichy.

Lekki krążownik Montcalm typu La Galissonnière przed wybuchem wojny. Fot.: wikipedia.commons

G.A. – Pamiętam, że wojnę skończyły jednak jako okręty Wolnej Francji.

R.M. – I masz rację. W Dakarze zdarzyło się, że dwa z tych krążowników, Montcalm i Georges Leygues, odegrały bardzo ważną rolę w obronie miasta przed próbą opanowania go przez Anglików i gaulistów. Jeśli pamiętasz, Brytyjczycy musieli wycofać się z Dakaru, gdyż jeden z ich lepszych okrętów, HMS Resolution, został storpedowany przez francuską łódź podwodną. Georges Leygues trafił też wtedy kilkukrotnie australijski ciężki krążownik HMAS Australia. Te dwa krążowniki – Montcalm i Georges Leygues – wzięły też udział w innej historii, w której po jednej stronie był generał de Gaulle, a rząd Francji Vichy, kierowany przez marszałka Petaina, po drugiej. Dakar był przez to miejscem rozgrywki politycznej i wywiadowczej, ale pozostającym jednak pod wpływem Vichy. Dlatego de Gaulle nie odniósł sukcesu w Dakarze i dopiero lądowanie Aliantów pchnęło tę część Afryki Francuskiej pod jego władzę. Wtedy też, po samozatopieniu pozostałych okrętów tego typu w Tulonie, krążowniki Montcalm, Georges Leygues i Gloire przeszły na stronę Wolnej Francji. Jeden okręt zatopiony w Tulonie – La Galissonnière, okręt wiodący całego typu – został podniesiony z dna i przekazany Włochom, ale nie wszedł do służby, bo zatopiły go zawczasu samoloty alianckie. Sytuacja uległa więc zmianie i krążowniki odegrały swoją rolę w lądowaniu Aliantów w południowej Francji w 1944 r.

La Galissonnière w WoWs. Zwraca uwagę duża ilość detali pokładu. Grafika: Wargaming.net

G.A. – Z przykrością zauważam, że nasz opiekun daje wyraźne znaki, żebyśmy kończyli rozmowę. Dziękuję więc za te kilka chwil, jakie zechciał mi pan poświęcić i życzę sukcesów w twórczości. Mam też nadzieję, że pana książki zostaną wydane w Polsce.

R.M. – Ja również dziękuję i mam nadzieję, że moje prace dotrą również do pańskiego kraju.

 

Z angielskiego przełożył Radosław Panek.
Korekta językowa: Aleksandra Czyż

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz