„Republika Szczecińska” – fenomen Grudnia ’70


W grudniu 1970 r. na mapie wielkich protestów społecznych przeciwko władzom PRL pojawił się również Szczecin. Pamięć o tamtych dniach i wyniesione z nich doświadczenie sprawiły, że stał się on na niej stałym i ważnym punktem.

Pomnik Ofiar Grudnia 1970 w Szczecinie (tzw. Anioł Wolności)

Robotnicza rewolta w grudniu 1970 r. stanowi jeden z najważniejszych epizodów powojennej historii Szczecina. Tak wielkiego wybuchu społecznego niezadowolenia po 1945 r. w tym mieście jeszcze nie widziano. Z tej perspektywy, grudniowy bunt przeciwko władzy miał doniosłe znaczenie w wymiarze regionalnym. Walki uliczne z 17 grudnia, „krwawy czwartek” i płonący gmach Komitetu Wojewódzkiego PZPR to obrazy, które na stałe utrwaliły się w zbiorowej pamięci szczecinian. Stały się one ważnymi elementami ich tożsamości lokalnej, tak potrzebnej napływowej i wykorzenionej w swej masie społeczności do oddolnego budowania nowych, autentycznych więzi. W wymiarze zaś ogólnopolskim, tym co wyróżniało szczeciński Grudzień był fakt, że robotnicy z Grodu Gryfa potrafili swój gniew, skierowany przeciwko władzom lokalnym i centralnym, przekuć na konstruktywną samoorganizację. Stworzyli samorząd, który był w stanie przez kilka dni de facto kierować życiem miasta. To właśnie było najważniejsze doświadczenie na przyszłość, wyniesione z tamtych dni przez mieszkańców Szczecina – świadomość, że w zbiorowej samoorganizacji leży klucz do zwycięstwa nad systemem realnego socjalizmu

.

Geneza wypadków grudniowych

U podłoża dramatycznych wydarzeń na Wybrzeżu w grudniu 1970 r. leżał narastający w całym kraju kryzys gospodarczy. W oczach społeczeństwa główną odpowiedzialność w tym przypadku ponosiła ówczesna ekipa rządząca z I Sekretarzem Komitetu Centralnego PZPR Władysławem Gomułką na czele. Kapitał zaufania, jakim obdarzyli go Polacy w 1956 r., gdy w wyniku październikowego przesilenia obejmował władzę, pod koniec lat 60. wyczerpał się. Uroki „małej stabilizacji„ i życia ”w najweselszym baraku obozu socjalistycznego” mało kogo już wówczas w Polsce satysfakcjonowały w obliczu stagnacji gospodarczej1. Zaufanie społeczeństwa do partii osłabiały też trwające w niej walki frakcyjne. Jak proces ten wyglądał w mikroskali, na przykładzie województwa szczecińskiego prezentuje fragment Sprawozdania z pracy Służby Bezpieczeństwa województwa szczecińskiego za rok 1970: „Już od drugiej połowy 1968 roku posiadane przez nas informacje wskazywały, że wśród inteligencji technicznej, ekonomistów i pracowników naukowych szczecińskich uczelni zaczęła kształtować się opinia o stagnacji ekonomicznej województwa. Stopniowo opinia ta zaczęła obejmować coraz szersze kręgi społeczne, powodując narastanie niezadowolenia i dezaprobaty dla większości poczynań i decyzji władz centralnych i wojewódzkich w dziedzinie społeczno-gospodarczej. Największe niezadowolenie i oburzenie wywołała bezradność władz wobec oczywistych dla wszystkich niedomagań ekonomicznych, akrobacji statystycznej. Z drugiej strony powodowało to bierność i niechęć angażowania się w jakiekolwiek próby poprawy dostrzeganych błędów. Pod koniec 1969 i w 1970 roku coraz bardziej widoczne stało się narastanie niezadowolenia w środowisku robotniczym, które dostrzegało istnienie kryzysu w niewykonywaniu planów produkcyjnych, ukrytym wzroście cen oraz rosnących zaniedbaniach socjalno-bytowych. Na tym tle dochodziło do konfliktów między załogami, a dyrekcjami zakończonych w kilku wypadkach procesami sądowymi”2.

Iskrą zapalną, która bezpośrednio wznieciła w Polsce wybuch społeczny w grudniu 1970 r., była podwyżka cen na artykuły spożywcze (mięso, mąkę, ryby), ogłoszona oficjalnie wieczorem 12 grudnia 1970 r. Ponieważ był to okres przedświąteczny, tego typu posunięcie władz musiało spotkać się ze szczególnym niezadowoleniem. Pewną rekompensatą miało być obniżenie cen na tzw. towary luksusowe (telewizory, pralki, magnetofony itd.). Te jednak często były niedostępne w sprzedaży, ponadto niewielu Polaków było na nie stać.

Społeczne skutki, jakie niosła ze sobą operacja cenowa ekipy Władysława Gomułki, były brane pod uwagę przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Dlatego już 9 grudnia 1970 r. powołano do życia sześcioosobowy Sztab Akcji „Jesień – 70„ z gen. Tadeuszem Pietrzakiem na czele. Dwa dni później zgodnie z zarządzeniem szefa MSW, Komendant Milicji Obywatelskiej województwa szczecińskiego płk Julian Urantówka utworzył w Szczecinie Sztab Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej ”w celu zapewnienia porządku i bezpieczeństwa publicznego na terenie województwa, koordynacji przedsięwzięć w podległych jednostkach MO oraz kierowania siłami i środkami tych jednostek w przypadku naruszenia bezpieczeństwa i porządku publicznego”3. Do wzrostu napięcia w Szczecinie szykowały się również gremia partyjne. Decyzja o podwyżkach cen spotkała się z niezadowoleniem członków PZPR w zakładach pracy (dowiedzieli się o niej na specjalnie zwołanych zebraniach partyjnych, jeszcze przed podaniem oficjalnego komunikatu). Pierwsze symptomy oburzenia szczecinian na posunięcia władz widoczne były już 12 grudnia. Tego dnia tuż przed północą do Komendy Wojewódzkiej MO trafiło zawiadomienie, iż „na schodach gdzie mieszka prokurator Wojewódzki Ob. Rozum Zdzisław napisano wrogi napis »śmierć«. Stwierdzono również wrogie napisy na konsulacie ZSRR o następującej treści »śmierć«, na drzwiach wejściowych swastyka, a na budynku napis »wy kurwy, ciemiężyciele ludu« oraz na chodniku »Jeszcze Polska nie zginęła«”4. W kolejnych dniach w szczecińskich zakładach pracy coraz częściej pojawiały się pogłoski o potrzebie strajku. W wypowiedziach tych wskazywano na Stocznię Szczecińską im. Adolfa Warskiego jako zakład, który miałby taki protest zainspirować.

 

Wybuch

Tymczasem 14 grudnia zawrzało w Gdańsku, gdzie strajk rozpoczęli pracownicy Stoczni im. Lenina. Ignorancja tamtejszych lokalnych władz, które nie podjęły rozmów ze strajkującymi, doprowadziła do starć ulicznych. Trwały one przez kilka kolejnych dni, niosąc ze sobą ofiary śmiertelne po stronie robotników. Fala protestów i strajków objęła także Gdynię, Słupsk i Elbląg. W tym samym czasie w Szczecinie nic nie wskazywało na możliwość zaistnienia podobnej sytuacji. W gronie partyjnych decydentów sytuację w mieście oceniano jako spokojną. Profilaktycznie jednak 15 grudnia MO dokonała prewencyjnych zatrzymań osób, stanowiących z jej punktu widzenia potencjalne zagrożenie.

Pomimo iż Gdańsk objęty był blokadą informacyjną, do Szczecina docierały wiadomości o sytuacji w tym mieście. Według doniesienia jednego z informatorów SB, gdy 14 grudnia w Stoczni im. A. Warskiego pojawiły się pogłoski o gdańskim strajku, w celu ich potwierdzenia oddelegowano jednego z pracowników do Gdańska i Gdyni. Po powrocie, 16 grudnia tak miał relacjonować to, co widział w Trójmieście: „Mówił o masakrze w Gdańsku, strzelaniu do robotników, że Służba Bezpieczeństwa i MO oraz pracownicy KW PZPR dopuścili się prowokacji i sami podpalili budynki użyteczności publicznej, ażeby mieć argument strzelania do robotników”5. Pierwszy sygnał z mediów o wypadkach gdańskich dotarł do szerszego grona odbiorców dopiero 15 grudnia tuż przed północą, tyle że za pośrednictwem Radia Wolna Europa. Warszawska Rozgłośnia Polskiego Radia przerwała milczenie dopiero na drugi dzień, czyniąc to w formie uwłaczającej protestującym w Trójmieście robotnikom. W ówczesnych realiach nie można jednak było liczyć na to, że władze komunistyczne określą ich inaczej niż mianem zwykłych chuliganów. Wywołało to jednak efekt odwrotny od zamierzonego, potęgując solidarność mieszkańców Szczecina i innych polskich miast z oblężonym Trójmiastem. W efekcie 16 grudnia w szczecińskiej Stoczni im. Adolfa Warskiego robotnicy coraz głośniej dyskutowali o strajku. W rozmowach tych, jak i w hasłach wypisywanych na murach zakładu padała już konkretna data – 17 grudnia 1970 r.

Tego też dnia od godzin porannych wyczuwalne było w „Warskim„ rosnące napięcie. Robotnicy jeszcze pracowali, ale ich uwaga skupiała się głównie na zorganizowaniu otwartego protestu. W godzinach przedpołudniowych w różnych miejscach na terenie Stoczni zaczęli gromadzić się robotnicy, nawołując do przerwania pracy i podjęcia strajku. Pod bramą główną zebrał się wiec, liczący kilka tysięcy osób. Chcąc uspokoić sytuację, do tłumu przemówili I Sekretarz Komitetu Zakładowego PZPR Eugeniusz Muszyński oraz dyrektor Stoczni Tadeusz Cenkier, który ostrzegał: ”Jak nie uspokoicie się to skończy się tak, jak na Węgrzech i w Czechosłowacji”6. Jednak ani straszak radziecki, ani inne argumenty użyte przez dyrektora Cenkiera nie przekonały stoczniowców do rozejścia się, choć należy pamiętać, że znaczna część załogi w tym czasie nie przerywała pracy. Wiecujący stoczniowcy domagali się przede wszystkim rozmowy z I Sekretarzem KW Antonim Walaszkiem. Ten jednak stwierdził, że z „motłochem” rozmawiać nie będzie. Szczecińscy partyjni dygnitarze nadal więc nie doceniali wagi wypadków, które rozgrywały się na terenie Stoczni im. A. Warskiego.

 

Szczecin dołącza do Wybrzeża

Tymczasem sytuacja rozwijała się, m.in. za sprawą pracowników Stoczni Remontowej „Gryfia„. Ogłosiwszy strajk, w sile ponad tysiąca ludzi przeprawili się przez kanał dzielący ich od „Warskiego„ i ruszyli na miasto. Podobnie uczyniło kilkuset stoczniowców z „Warskiego”. Rozpoczął się spontaniczny i nieskoordynowany pochód do śródmieścia. Do stoczniowców przyłączali się pracownicy innych zakładów oraz mieszkańcy Szczecina. Część manifestantów za cel obrała sobie gmach Prezydium Miejskiej Rady Narodowej, inni zaś próbowali się przedostać pod Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej na Wałach Chrobrego. Sztab KW MO, chcąc w zarodku zdławić uliczny protest, skierował przeciwko demonstrującym siły porządkowe. Te jednak napotkały gwałtowany opór. Rozpoczęły się walki uliczne, które wkrótce przeniosły się pod gmach Komitetu Wojewódzkiego PZPR. Tak wydarzenia te wyglądały w świetle retrospektywnego opracowania SB: ”(…) nawoływania podnoszone z tłumu nie budziły już żadnych wątpliwości, iż grupa ta udaje się do miasta, aby powtórzyć wypadki gdańskie. Zwartymi siłami MO usiłowano nie dopuścić tę grupę do centrum miasta. W toku jej rozpraszania część załogi Fabryki Maszyn Budowlanych wyszła również z zakładu i do niej dołączyła. Równocześnie ze stoczni wyszły dalsze grupy, do których dołączyły się tłumy przechodniów, młodzieży itp. w rezultacie czego tłum urósł do około 15 tysięcy osób. Oddziały MO wyczerpawszy środki chemiczne nie były już w stanie zapobiec rozwojowi wypadków. Uformowany poza rejonem stoczni tłum udał się pod gmach Komitetu Wojewódzkiego PZPR. Oprócz transparentów z żądaniami ekonomicznymi z tłumu wznoszono okrzyki przeciwko kierownictwu KW PZPR i centralnemu kierownictwu partyjno-rządowemu”7.

Od południa pod budynkiem KW PZPR gęstniał tłum ludzi, z którego coraz częściej ciskano w kierunku partyjnej siedziby kamienie i butelki z benzyną. Taki obrót sprawy skłonił I sekretarza KW PZPR Antoniego Walaszka do zarządzenia ewakuacji pracowników. Do praktycznie niebronionego i opustoszałego już budynku wtargnął tłum manifestantów. Siedziba Partii została zdemolowana i podpalona. Tymczasem wśród manifestantów rozeszły się nieprawdziwe pogłoski o przetrzymywaniu w siedzibie KW MO aresztowanych wcześniej stoczniowców – uczestników zajść. Dodatkowo tłum znajdujący się pod KW PZPR został sprowokowany przez niewielki oddział ZOMO. Przed naporem manifestantów zomowcy salwowali się ucieczką, a goniący ich spontanicznie ludzie niejako pociągnęli za sobą resztę tłumu pod budynek KW MO. Po godzinie 15.00 to właśnie teren wokół tego obiektu stał się głównym teatrem kolejnych, tragicznych wypadków. Coraz bardziej zradykalizowany tłum demonstrantów obrzucał gmach KW MO kamieniami i środkami zapalającymi. Osaczeni i zdesperowani milicjanci, którzy bronili budynku, otworzyli w stronę manifestantów ogień. Przeciwko tym ostatnim wystąpiło również, dotychczas neutralne, wojsko8. W wyniku starć w tym rejonie śmierć poniosło 11 osób, w tym niezaangażowana bezpośrednio w zamieszki 16-letnia Jadwiga Kowalczyk, która w tragicznym momencie obserwowała to, co działo się na ulicach z okna własnego mieszkania9.

Interwencja wojska położyła kres zamieszkom w rejonie KW MO. Oprócz budynków milicyjnych tego samego dnia zaatakowano i podpalono siedzibę Wojewódzkiej Komisji Związków Zawodowych, Prokuraturę Wojewódzką i Wojewódzki Areszt Śledczy oraz Prezydium Miejskiej Rady Narodowej. Pomimo wprowadzenia godziny milicyjnej w Szczecinie jeszcze do późnych godzin wieczornych było niespokojnie. Jak zwykle w takich sytuacjach do głosu dochodził również element kryminalny, który wykorzystywał sytuację dla własnych, partykularnych interesów. Okradane więc i niszczone były sklepy, podpalane samochody. Tym niemniej 17 grudnia 1970 r. – „krwawy czwartek” – to przede wszystkim dzień spontanicznego buntu robotników, domagających się godnych warunków bytowych, których nie zapewniała im ówczesna władza.

 

„Republika Szczecińska”

Następnego dnia od godzin porannych w szczecińskich zakładach pracy nadal panowała napięta atmosfera. Niektóre z nich w tym Stocznia im. A. Warskiego zostały zablokowane od zewnątrz przez wojsko. Czołgi stały także w newralgicznych punktach miasta. Część stoczniowców odebrała to jako prowokację, na którą odpowiedziała wymarszem na miasto. Początkowo pokojowa koegzystencja z wojskowymi znowu zakończyła się tragicznie. W wyniku walk z żołnierzami od ran postrzałowych zmarły kolejne dwie osoby. Szczecińscy robotnicy stanęli przed dylematem: ponownie masowo wyjść na miasto czy pozostać w swoich zakładach pracy i ogłosić strajk? Niewątpliwie doświadczenie „krwawego czwartku„ skłoniło ich do wybrania drugiej opcji. Zaczęły formować się komitety strajkowe m.in. w Stoczniach „Gryfia„, „Parnica„, ”Odra” i szczecińskim Porcie. Po uspokojeniu sytuacji w rejonie ”Warskiego”, również tamtejsi stoczniowcy zdecydowali się na podobny krok. Po południu ukonstytuował się tam 10-osobowy Komitet Strajkowy z Mieczysławem Dopierałą (członkiem PZPR) jako przewodniczącym na czele. Na terenie Stoczni pojawiły się porządkowe straże stoczniowe. Na przejeżdżających obok niej samochodach i tramwajach malowano napisy informujące o strajku okupacyjnym. Z racji swej dominującej roli jako zakładu przemysłowego w całym regionie, to właśnie Stocznia im. Adolfa Warskiego objęła przewodnictwo nad całym ruchem strajkowym w mieście. Pod jej mury licznie przybywali mieszkańcy Szczecina, niosąc pomoc materialną i wyrażając tym samym swoją solidarność ze strajkującymi.

Jeszcze 18 grudnia sformułowano dokument pt. Żądania Załóg Stoczni Szczecińskiej im. Adolfa Warskiego i Stoczni Remontowej, zawierający 21 postulatów strajkujących stoczniowców. Świadczyły one o podwójnym, ekonomiczno-politycznym charakterze strajku. Dwa pierwsze dotyczyły utworzenia autentycznej reprezentacji robotników, czyli niezależnych Związków Zawodowych. Kolejne dotyczyły kwestii ekonomicznych: „obniżki cen na artykuły spożywcze do wysokości z dn. 12.12.1970 r.„ (pkt 2), „podwyżki płac o 30 procent„ (pkt 3), „normalnej zapłaty za dni strajku„ (pkt 4) itd. Domagano się także ”ukarania winnych masakry dokonanej na robotnikach walczących o słuszną sprawę i bezwzględnego zakazania strzelania do bezbronnych mas pracujących” (pkt 10). Na szczególną uwagę zasługuje pkt 11, który brzmiał: ”Żądamy ukarania winnych, którzy dopuścili się obecnego kryzysu ekonomicznego kraju, niezależnie od zajmowanego stanowiska w partii i rządzie”10. W ten sposób stoczniowcy jeszcze raz dobitnie podkreślili swoją dezaprobatę dla ekipy Gomułki. Postulaty stoczniowców przyjęte zostały jako własne także przez inne strajkujące zakłady w Szczecinie, które przyłączyły się do Ogólnomiejskiego Komitetu Strajkowego. To właśnie ta struktura nieformalnie objęła faktyczną władzę w Szczecinie na okres trwania strajków. W tych dniach łącznie zastrajkowało 117 zakładów pracy.

Fakt przejęcia władzy w Szczecinie przez robotników stworzył mit 4-dniowej „Republiki Szczecińskiej” (określenie członka Biura Politycznego KC PZPR Jana Szydlaka). Istotnie bowiem, to OKS decydował o tym, czy na ulice miasta wyjadą tramwaje, czy nad ranem będzie można nabyć świeże pieczywo i gazetę codzienną11. Była to na tyle licząca się siła, że lokalne władze partyjne musiały zgodzić się na podjęcie z nią negocjacji. W ich toku przedstawiciele OKS zrezygnowali jednak z większości żądań, w tym dotyczących niezależnych Związków Zawodowych, przywrócenia cen sprzed 13 grudnia czy podwyżki płac. Fakt ten, jak i objęcie 20 grudnia kierowniczej funkcji w partii przez Edwarda Gierka, wywołał wśród strajkujących robotników konsternację. Załoga „Warskiego„ podzieliła się na tych, którzy uznali, iż dalszy protest nie ma sensu i tych, którzy chcieli go kontynuować. Ostatecznie wygrała druga opcja, z tym, że strajk w „Warskim„ zyskał nowych liderów z Edmundem Bałuką na czele. SB konstatowała ten fakt z dużym niepokojem: ”Głoszone w tym dniu Uchwały VII Plenum KC PZPR, zwłaszcza zaś dokonane zmiany personalne w kierownictwie partyjnym przyjęte zostały przez załogi strajkujące z zadowoleniem i ożywiły nadzieję na poprawę sytuacji w ogóle. Jednakże mimo licznych apeli i nawoływań nie przerwano strajku, gdyż podstawowa część robotników domagała się nadal spełnienia wysuwanych przez nich żądań. Towarzyszyła temu argumentacja, że »ich strajk« ma charakter ekonomiczny a nie polityczny i że wydarzenia polityczne nie mogą mieć zasadniczego wpływu na ich postawę (…) stopniowo postawy strajkujących załóg zaczęły się rozwarstwiać, polaryzować i w wielu przypadkach załamywać. Jakościowo jednak sytuacja nabrała groźnego obrazu i uformowały się głównie w Stoczni Warskiego grupy młodych robotników (bojówki kudłaczy), które wbrew wezwaniom komitetu strajkowego postanowiły zdecydowanie nie dopuścić do przerwania strajku okupacyjnego pod groźbą użycia siły w stosunku do tych, którzy zechcą opuścić zakład. Na wieść o możliwości wkroczenia do stoczni wojska z grup tych padały groźby, że nie zawahają się przed zniszczeniem zakładu i popełnieniem zbiorowego samobójstwa”12.

Tym niemniej już następnego dnia w wielu zakładach strajki zaczęły wygasać. W „Warskim„ strajk oficjalnie został zakończony 22 grudnia o godzinie 11.00. W podanym wówczas przez stoczniowców komunikacie ogłoszono rozwiązanie Komitetu Strajkowego, deklarując zarazem: ”Wyrażamy pełne poparcie dla nowych władz Komitetu Centralnego PZPR i ze swej strony deklarujemy swój zwiększony wysiłek dla odrobienia strat jakie poniosła gospodarka Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej”13.

 

Epilog

W raporcie funkcjonariusza SB z 23 grudnia czytamy: „Wszystkie zakłady pracy Szczecina i województwa rozpoczęły normalną pracę przy wysokiej frekwencji pracowników (80–95%). Sytuacja wróciła do normy. Obok stygnących dyskusji na temat zajść społeczeństwo Szczecina zaczyna żyć zbliżającymi się świętami Bożego Narodzenia i sylwestrem 1970/71”14. Rzeczywiście, gwałtowność wydarzeń grudniowych w zderzeniu z tradycyjną, spokojną i rodzinną przedświąteczną atmosferą mogła wytworzyć w mieszkańcach Szczecina uczucie zmęczenia i potrzebę wygaszenia emocji. Jednak już w 2 dni po zakończeniu strajku SB notowała: „Od godz. 6.00 do godziny 14.00 praca we wszystkich zakładach m[iasta] Szczecina i województwa przebiegała normalnie przy pełnym stanie z[a]łóg. Aktualnie prowadzone rozpoznanie wskazuje na występujące co wśród niektórych pracowników Stoczni Szczecińskiej im. A[dolfa] Warskiego opinie, że przerwanie strajku jest chwilowe i o ile wysunięte postulaty ekonomiczne nie zostaną przez władze spełnione może zaistnieć ewentualność ponownego rozpoczęcia strajku po świętac[h] (…)”15.

Opinie te okazały się prorocze, gdyż już w styczniu 1971 r. Stocznia Szczecińska im. Adolfa Warskiego zastrajkowała ponownie16. Tym razem protest nie przybrał już tak gwałtownego charakteru, a przybycie do stoczni I sekretarza KC PZPR Edwarda Gierka i koncyliacyjne spotkanie ze strajkującymi robotnikami uznać można za ich sukces, szczególnie biorąc pod uwagę, iż raptem miesiąc wcześniej jedynymi argumentami, jakich używały władze w „dyskursie„ ze społeczeństwem, były kule i milicyjne pałki. Czy była to jednak jedyna zdobycz grudniowej rewolty robotniczej na Wybrzeżu? Jeżeli przyjmiemy za Andrzejem Walickim tezę, iż w latach 70. w Polsce nastąpił najdalej posunięty w bloku wschodnim proces detotalitaryzacji i ”ideologicznej demobilizacji” systemu, umożliwiający m.in. powstanie opozycji demokratycznej oraz otwierający drogę do powstania Solidarności, bunt robotników Wybrzeża w grudniu 1970 r., który proces ów zapoczątkował, jawi się jako kamień milowy na drodze do demontażu systemu realnego socjalizmu w Polsce17.

 

Bibliografia:

  1. Błaszak T., Dźwigała M., Kenar T., Szczeciński Grudzień’70 w dokumentach Służby Bezpieczeństwa, Szczecin 2010.
  2. Eisler J., Jakim państwem była PRL w latach 1956–1976, „Pamięć i Sprawiedliwość” 2006, nr 2, s. 11–25.
  3. Eisler J., Krwawy czwartek w Szczecinie, „Polska Zbrojna” 2010, nr 19.
  4. Eisler J., Grudzień 1970. Geneza, przebieg, konsekwencje, Warszawa 2001.
  5. Eisler J., Grudzień 1970 w dokumentach MSW, Warszawa 2000.
  6. Kozłowski K. (red.), Pomorze Zachodnie w latach 1945–2005. Wybrane problemy polityczne, administracyjne, demograficzne i ekonomiczne, Szczecin 2005.
  7. Panwicz W., Organizacja działań Służby Bezpieczeństwa w warunkach konfliktów społecznych na podstawie wydarzeń w grudniu 1970 r. w Szczecinie, Legionowo 1978.
  8. Paziewski M., Grudzień 1970 w Szczecinie, Szczecin 2013.
  9. Strokowski A., Lista ofiar. Grudzień 1970 r. w Szczecinie, Szczecin 2009.
  10. Walicki A., Marksizm i skok do królestwa wolności. Dzieje komunistycznej utopii, Warszawa 1996.

 

Redakcja merytoryczna: Adrianna Szczepaniak

Korekta językowa: Aleksandra Czyż

 

  1. Szerzej zob.: J. Eisler, Jakim państwem była PRL w latach 1956–1976, „Pamięć i Sprawiedliwość” 2006, nr 2, s. 11–25. []
  2. Cyt. za: T. Błaszak, M. Dźwigała, T. Kenar, Szczeciński Grudzień’70 w dokumentach Służby Bezpieczeństwa, Szczecin 2010, s. 171. []
  3. Cyt. za: tamże, s. 19. []
  4. Cyt. za: tamże, s. 91. []
  5. Cyt. za: tamże, s. 212–213. []
  6. Cyt. za: tamże, s. 213. []
  7. Cyt. za: W. Panwicz, Organizacja działań Służby Bezpieczeństwa w warunkach konfliktów społecznych na podstawie wydarzeń w grudniu 1970 r. w Szczecinie, Legionowo 1978, s. 22–23. (Opracowanie to, będące pracą dyplomową, napisaną w Wyższej Szkole Oficerskiej MSW im. F. Dzierżyńskiego, znajduje się w zbiorach archiwum Instytutu Pamięci Narodowej pod sygn.: AIPN BU 001708/572). []
  8. Do tłumienia wystąpień robotniczych w grudniu 1970 r. w Szczecinie skierowano oddziały 12 Dywizji Zmechanizowanej, 12 Pomorskiej Brygady WOP, 5 Mazurskiej Brygady Saperów, 36 Pułku Inżynieryjno-Budowlanego, 12 Pułku Pontonowego i 16 Batalionu Pontonowego. Szerzej zob.: J. Eisler, Krwawy czwartek w Szczecinie, „Polska Zbrojna” 2010, nr 19, s. 67–70. []
  9. Szerzej na temat ofiar grudniowych zajść w Szczecinie zob. A. Strokowski, Lista ofiar. Grudzień 1970 r. w Szczecinie, Szczecin 2009. []
  10. Cyt. za: T. Błaszak, M. Dźwigała, T. Kenar, Szczeciński Grudzień’70…, s. 52–53. []
  11. Szczecin’70, który wstrząsnął Polską. Rozmowa z Michałem Paziewskim, [w:] Pomorze Zachodnie w latach 1945–2005. Wybrane problemy polityczne, administracyjne, demograficzne i ekonomiczne, red. K. Kozłowski, s. 111–112. []
  12. Cyt. za: W. Panwicz, Organizacja…, s. 27. []
  13. Cyt. za: T. Błaszak, M. Dźwigała, T. Kenar, Szczeciński Grudzień’70…, s. 12. []
  14. Cyt. za: W. Panwicz, Organizacja…, s. 29. []
  15. Cyt. za: T. Błaszak, M. Dźwigała, T. Kenar, Szczeciński Grudzień’70…, s. 86. []
  16. Szerzej zob.: E. Krasucki, Przesilenie. Szczecińskie społeczeństwo i władza w styczniu i lutym 1971, Szczecin 2010. []
  17. A. Walicki, Marksizm i skok do królestwa wolności. Dzieje komunistycznej utopii, Warszawa 1996, s. 501–506. []

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

1 komentarz

  1. ZS pisze:

    Ogromnym przeoczeniem autora jest pominięcie publikacji dr Eryka Krasuckiego. Brak wiedzy, znajomości tematu?

Zostaw własny komentarz