„Solidarność u władzy. Dziennik 1989-1993” - W. Kuczyński - recenzja


Waldemar Kuczyński w rządzie Tadeusza Mazowieckiego był podsekretarzem stanu i ministrem przekształceń własnościowych. Po wielu latach postanowił zajrzeć do swoich notatek z okresu 1989-1993 tworząc pracę o rządach „Solidarności”. Według zamierzeń książka miała pokazywać polityczną kuchnię ówczesnych czasów.

Już na samym początku autor zaznacza, że nie jest to dziennik niezależnego obserwatora, ale człowieka, który był uczestnikiem większości opisywanych wydarzeń, którego z poszczególnymi bohaterami książki łączyły bądź nadal łączą stosunki emocjonalne.

Pierwszy rozdział obejmuje zapisy w dzienniku od sierpnia do grudnia 1989 r. Głównym wydarzeniem jest tu proces powoływania rządu Mazowieckiego. Autor wskazuje zakulisowe ustalenia dotyczące obsady stanowisk. Pojawia się szereg nazwisk. Nazwisk jest tak wiele, że sprawiają czytelnikowi spory problem. Niezwykle istotny dla gospodarczej przyszłości kraju, w kontekście kadrowych rozmów, wydaje się wątek obsady stanowiska ministra finansów. Autor nazywa Leszka Balcerowicza „księciem od gospodarki”, a sam Balcerowicz podczas spotkania z Kuczyńskim deklaruje, iż „chce przyjść nie na urząd, lecz na program antyinflacyjny”. Opisywane przez Kuczyńskiego kadrowe poszukiwania ludzi do rządowych instytucji w projekcji czytelnika mogą rodzić chaotyczny obraz nieprzygotowanej ekipy Mazowieckiego. Jednak przed tak jednoznaczną oceną powstrzymuje konieczność wzięcia pod uwagę wszelkich uwarunkowań tamtejszych czasów.

W stosunku do Mazowieckiego autor używa słowa „przyjaciel”. Jednak opisywane poczynania i zachowania pierwszego premiera III RP mogą nie wywoływać u czytelnika empatii do Mazowieckiego. Pierwsze i zdecydowane reformatorskie kroki Balcerowicza wprawiają Mazowieckiego w stan niepewności. Kuczyński podkreśla, że samodzielność wicepremiera i ministra finansów „chwilami ocierała się o samowolę i stawianie się nad rządem”. Pomimo to - jak zauważa - doradzał Mazowieckiemu by zaakceptował reformatorskie dążenia Balcerowicza. Dalej czytamy, że premier był oszołomiony tempem prac nad operacją antyinflacyjną oraz reformą gospodarczą. Wydaje się, że Mazowiecki nie kontrolował prac swoich ministrów, mieli oni dużą swobodę w kreowaniu polityki.

Zdziwienie może również budzić ostrożność i zachowawczość Mazowieckiego, który wedle słów Kuczyńskiego nie chciał wchodzić w konflikt z PZPR, starał się z respektem odnosić do ZSRR, a przy projekcie ustawy konstytucyjnej kwestionował zapis „działalność gospodarcza jest wolna”, uzasadniając, iż jest to zbyt liberalne podejście. Kolejny rozdział to dziennik lat 1990 i 1991, który treściowo skupia, a zarazem ogranicza do dyskusji wokół prezydentury (namawianie Mazowieckiego na start, zaostrzający się spór z Lechem Wałęsą oraz próba jego blokowania). Zapiski Kuczyńskiego urywają się 3 września 1990 roku, a kontynuowane są od 30 sierpnia 1991 roku, poczym znów się urywają. Taki zabieg wprowadza ogromny chaos interpretacyjny. Czytelnik zostaje oderwany od ciągu wydarzeń politycznych, utrudnione jest zrozumienie przyczyn i konsekwencji kolejnych sytuacji.Fiasko wielkiej koalicji, upadek rządu Olszewskiego, rządy Pawlaka czy wewnętrzna sytuacja Unii Demokratycznej to zdecydowanie najlepsze fragmenty dziennika, w których można odnaleźć ciekawe spostrzeżenia autora i prawdziwą polityczną kuchnię.

Szczególną uwagę czytelnika zwracają bardzo obszerne przypisy, które pomagają w zrozumieniu kontekstu sytuacyjnego przedstawianych wydarzeń. Co prawda książka ma pokazywać tzw. kuchnię polityczną, jednakże za dużo jest nieistotnych szczegółów, za dużo nazwisk, obcych dzisiejszemu młodemu człowiekowi. Należy też zwrócić uwagę, iż oprócz przedstawiania suchych faktów autor mógł pokusić się o więcej własnych analiz, konkretnych, zdecydowanych ocen postaci i wydarzeń czy precyzyjnego opisania swoich sympatii i antypatii politycznych. Dziennikowi brakuje duszy, która mogłaby być scharakteryzowana przez wyrażenie większej ilości emocji autora. Sama literacka formuła dziennika może skupiać się jedynie na opisie wydarzeń, ale znacznie bogatszy wydźwięk zyskuje dzięki przedstawieniu własnych przeżyć. Krytycznie należy odnieść się do ogromnej rocznej luki w dzienniku Kuczyńskiego, a przecież tytuł wskazuje, iż czytelnik może spodziewać się ciągłości opisywanych zdarzeń.

Książkę można polecić młodemu pokoleniu Polaków, które dzisiaj wiedzę o rządach „Solidarności” czerpie niestety głównie z ocen poszczególnych partii politycznych. W tym kontekście zapiski Kuczyńskiego wybijają się na niezależność i obiektywizm. Ponadto jest to obowiązkowa lektura dla wszystkich zainteresowanych kuchnią polityczną, zakulisowymi rozmowami czy ciekawostkami z życia polityki.

Plus minus:
Na plus:
+ bogate przypisy
+ niepublikowane dotychczas zdjęcia
+ nieznane dotąd zakulisowe rozmowy
+ opisywanie ważnego politycznie czasu
Na minus :
- dziennik nie obejmuje całego okresu wskazanego w tytule
- za dużo nazwisk i nieistotnych wydarzeń
- ubogość emocji autora w stosunku do opisywanych wydarzeń
- forma książki

Tytuł: Solidarność u władzy. Dziennik 1989-1993
Autor: Waldemar Kuczyński
Wydawca: Europejskie Centrum Solidarności
Data wydania: 2010
ISBN/EAN: 978-83-929813-9-8
Liczba stron: 450
Oprawa: twarda
Cena: ok. 40 zł
Ocena recenzneta: 6/10

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz