„Niewolnicy słońca” - A. F. Ossendowski - recenzja


Wydawnictwo Zysk i S-ka nie ustaje w publikowaniu kolejnych pozycji, które w ramach serii Podróże Retromistrzowskim piórem ich twórców przybliżają polskiemu czytelnikowi zakątki świata, których dzisiaj już nie uświadczymy takimi, jakimi widzieli je owi podróżnicy. Należał do nich między innymi A. F. Ossendowski.

Autor prezentowanego tutaj dzieła, czwartego z kolei Jego autorstwa, które ukazuje się w ramach wspomnianej wyżej serii. Powstało ono jako efekt podróży do kolonii francuskich w Afryce Zachodniej.

Od jakiegoś czasu trwa renesans zainteresowania twórczością A. F. Ossendowskiego - polskiego literata, podróżnika, naukowca. Efektem tego są liczne wznowienia Jego dzieł, których pozostawił po sobie znaczną ilość, pan Ossendowski należał bowiem do twórców bardzo płodnych. Tłumaczony na kilkadziesiąt języków, popularność swą uzyskał w dwudziestoleciu międzywojennym. W okresie PRL znalazł się na cenzurowanym jako osobisty wróg Lenina. Dopiero od roku 1989 wydawnictwa mają możność swobodnego prezentowania literackiego dorobku tej niezwykłej postaci.

Już jako pisarz z ugruntowaną pozycją pan Ossendowski udał się wraz z żoną i kilkoma towarzyszami w podróż do Afryki, której owocem jest między innymi recenzowana tutaj książka. Były to lata 1925-1926, czyli okres kwitnącego systemu kolonialnego w Afryce, ale już z symptomami przyszłego upadku. Na Czarnym Lądzie Autor odwiedził terytoria francuskie, a interesowało go praktycznie wszystko: flora i fauna, ludność tubylcza - jej wierzenia i tradycje, polityka władz kolonialnych, wreszcie historia kolejnych plemion i państw sprzed przybycia Europejczyków.

Trasa podróżnika wiodła przez ziemie, które współcześnie należą do: Gwinei, Mali, Burkina Faso i Wybrzeża Kości Słoniowej. Wtedy tj. w latach 20 XX wieku były to także odmienne jednostki terytorialne w ramach Francuskiej Afryki Zachodniej, różniące się podejściem władz do tubylców, profilem ekonomicznym, a także systemem zarządzania. Wszystkie te różnice Autor stara się obserwować i opisywać, nierzadko ubarwiając je fabularyzowanymi opowiadaniami zasłyszanymi na miejscu.

Pan Ossendowski niewiele z tego co zobaczy pozostawia bez komentarza. W książce lansuje teorię jakoby plemiona żyjące na tamtym obszarze (Fulanie), przywędrowały ze starożytnego Egiptu, przynosząc ze sobą wierzenia i kulturę, która po wymieszaniu z autochtonami Czarnej Afryki dała współczesny efekt. Na potwierdzenie tych tez dostajemy bardzo wiele przykładów ze sfery religii i tradycji. Jest to problem, którego współczesna nauka nie zweryfikowała. Komentując stosunki panujące w koloniach, Autor zdaje się być entuzjastą modelu francuskiego, wraz z jego programami edukacyjnymi i ewangelizacyjnymi wobec tubylców, niechętnie za to patrzy na rządy Brytyjczyków, nie darzy też szczególną sympatią wyznawców Allacha.

W koloniach Autor napotyka wiele charakterystycznych sylwetek - wytworów czasu i miejsca. Jedną z nich jest typowy urzędnik kolonialny, który oderwany od swojej ojczyzny, pogrążony w nałogach, często schorowany i doprowadzony przez klimat niemal do szaleństwa, nie potrafiąc już przystosować się do dawnego życia na Starym Kontynencie, błąka się po całej Afryce, zajmując stanowiska, których nikt nie chciałby przyjąć. Innym wytworem epoki jest pewien czarnoskóry mieszkaniec kolonii, który poprzez udział w I wojnie światowej w Europie stracił poprzednią bojaźń wobec białego człowieka, zastępując ją nieskrywaną pogardą. Inną ciekawą postacią jest lokalny król, który sprawując despotyczną władzę wobec swoich poddanych, sam jest tylko marionetką w rękach faktycznie rządzącego gubernatora czy urzędnika niższego szczebla. Dwór takiego monarchy - pełen przepychu i rozbudowanej etykiety - miał okazję zaobserwować imć Ossendowski w Wagadugu.

W książce nie mogło naturalne zabraknąć także sugestywnie nakreślonych opisów pejzażu afrykańskiego. Przecież Autor płynął rzekami Niger i Woltą, przedzierał się przez dżunglę, uczestniczył w polowaniach na antylopy, bawoły, słonie, dzikie ptactwo. Wszystko to ma posmak prawdziwej powieści przygodowej, czyta się więc znakomicie.

Z książkami pana Ossendowskiego istniał zawsze problem, zresztą jak z wieloma innymi autorami dzieł o tematyce podróżniczej, mianowicie nigdy nie wiadomo co jest prawdą, co powstało w wyobraźni pisarza, a co wreszcie jest nagięciem faktów dla urozmaicenia fabuły. Problem ten jest nierozwiązywalny, nie wiem czy w ogóle jest zasadne go roztrząsać - wszak nie mamy tu do czynienia z reportażem, ale z książką, która ma fascynować czytelnika i się sprzedawać, co wcale nie umniejsza jej wartości.

Seria Podróże Retro, jak już miałem okazję pisać w innych recenzjach, jest wydawana wzorowo. Posiada twardą oprawę i płócienny grzbiet. W środku zamieszczono fotografie wykonane przez państwa Ossendowskich, ale także pochodzące z innych źródeł. Ustrzeżono się błędów edytorskich. Wszystko to sprawia, że obcowanie z książką jest czystą przyjemnością.

Są więc Niewolnicy słońca książką o Afryce, której już nie ma. Skończyła się epoka kolonializmu, ciężkich kufrów dźwiganych przez tragarzy, korkowych hełmów, białych plam na mapie, pozostała jednak egzotyka, która stale przyciąga turystów. Jednak tam, gdzie pan Ossendowski musiał wędrować pieszo, konno lub płynąć łodzią, dziś dowiezie nas kolej. Ale nawet gdybyśmy wybrali inny sposób podróżowania, to wielu miejsc opisanych w tej książce już nie znajdziemy, przede wszystkim jednak nie znajdziemy tamtych ludzi - wytworów świata kolonialnego, który można krytykować, ale należy przyznać, że dla Europejczyka miał on swój urok. Jego cząstkę odnajdziemy w bardzo dobrej książce A. F. Ossendowskiego.

Plus minus:
Na plus:

+ bardzo dobry styl Autora
+ stylowe wydanie – papier, szycie, twarda oprawa
+ garść fotografii
+ ciekawe dociekania historyczne Autora
+ wiele na temat wierzeń i tradycji plemion Afryki Zachodniej
Na minus:
- wartość historyczna może być dyskusyjna

Tytuł: Niewolnicy słońca
Autor: Antoni Ferdynand Ossendowski
Wydanie: 2012
Wydawca: Zysk i S-ka Wydawnictwo
ISBN: 978-83-7506-966-2
Stron: 568
Oprawa: twarda
Cena: ok. 45 zł
Ocena recenzenta: 9/10

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.

1 komentarz

  1. Tomasz pisze:

    „Niewolnicy słońca”, wydane przez Wyd. Zysk i S-ka, to wersja uwspółcześniona, zmieniona pierwszego wydania. Niestety wydawnictwo to nie poinformowało o tym czytelników, a usunięto nawet podtytuł. Na szczęście na stronie polona.pl jest zeskanowane darmowe i dostępne dla każdego pierwsze, przedwojenne wydanie książki.

Zostaw własny komentarz