XI Festiwal Muzyki Celtyckiej „Zamek”. Było celtycko!


W weekand 23-24 sierpnia 2013 r. Będzin zamienił się w mityczną, prastarą krainę Avalon. Przybysze z różnych krańców biesiadowali na Wzgórzu Zamkowym  na Festiwalu Muzyki Celtyckiej Zamek.

Lidia Stefek

XI Festiwal Muzyki Celtyckiej „Zamek” / fot. Lidia Stefek

To tutaj, w uroczym plenerze dojrzałych letnią zielonością drzew, opodal średniowiecznej warowni obronnej, przed dwa dni świętowano. Magia, tego co przygotowali organizatorzy i soliści polegała na tym, że zbliżono oglądających i słuchających w świat  Celtów. Tak więc dla niektórych zatarła się granica między  światem realnym, dziś rzeczywistym a sekretnymi, tajemnymi zaświatami  kultury Celtów.  Właściwie muru nie trzeba wyznaczać, nie jesteśmy tak daleko od nich. Kim byli Celtowie? Przybywali już od 500 r. przed Chrystusem na obszary od Nidy po Kraków w Małopolsce, największe ślady zostawili po sobie w postaci pieca ceramicznego, koła garncarskiego, produkcji kunsztownych ozdób ze szkła. To oni pierwsi podkuli konie, wynaleźli kolczugę. Najstarsze polskie monety bili właśnie celtyccy mincerze. Nie spróbowalibyśmy piwa czy kapusty kiszonej z drewnianej beczki, gdyby oni jej nie wymyślili. A ci, którzy przybyli na festiwal do Będzina pewnie już dawno nie kojarzą Celtów tylko z drużyną piłkarską z Glasgow czy św. Patrykiem. Zamierzchłe czasy tego narodu plemion mają wiele do zaoferowania zainteresowanym. Tak więc Będzin po raz kolejny stanął na wysokości zadania i misję spełnił przyczyniając się do propagowania czasów Celtów poprzez takie elementy jak muzyka i taniec jako przejaw tamtejszej, starej, bardzo ciekawej kultury.

Na Wzgórzu Zamkowym jak w „świętym gaju” Celtów odbywały się publiczne występy taneczne i muzyczne. Co muzyka potrafi zrobić z człowiekiem? I to ta ludowa nuta przyozdobiona w perły historii, tradycji i podań. Można było obserwując uczestników pytać dlaczego tak fascynuje i wciąż jest popularna? Jedna z wielu odpowiedzi może brzmieć, bo zachowała klimat tamtych, dla wielu magicznych czasów, bo ma korzenie w tradycji, za barwność folkloru, oryginalność nuty, która daje ożywienie duszy a tym samym uspokaja, wycisza. Ta muzyka podziwia dawne, legendarne czasy, kiedy to bardowie szli, a wraz z nimi ich piosenka. Pieśniarze przeciwstawiali się realizmowi czasów ujmując go w symboliczny sposób. Mówiąc prościej-  zamiast np. opiewać wygląd osoby, zwracali baczniejszą uwagę na jego cechy istotne dla odbiorcy. Dlatego wcześniej jak i przy zamku w Będzinie, trafiali w sedno sprawy, a tym samym w serca ludzkie kołysząc je..

Celtyckie brzmienia w ten sierpniowy koniec tygodnia były splecione z pasji i energii  grających i tańczących na scenie. Przeniosły słuchacza w krainę mistycyzmu, refleksji, spokoju, umożliwiły zajrzenie do wnętrza i zrelaksowanie się. Muzyka niosła witalność, radość życia, pozwoliła poznać dźwięk folkowy w bardzo dobrym wydaniu.  Dzięki grze na instrumentach czasem celowo niepodłączonych do prądu, można było urzec się prawdziwością i szlachetnością dźwięków. Muzycy wykonujący ten rodzaj używają  w swoim przekazie  harmonijek ustnych, skrzypiec, harfy, gitary, dudy jak też i mniej znane jak tin whistle czyli piszczałkę.

Drugi dzień festiwalu zaczął pan Grzegorz Chudy od zaprzyjaźnienia się z publicznością. Jego profesjonalizm spikera w relacji z widownią był niezaprzeczalny. Uśmiechnięty pan z dobrą dykcją, w humorystyczny sposób zjednywał sobie słuchających. W ciekawy, oryginalny sposób  robiący wstępną prezentację  solistów  był jak najbardziej osobą na miejscu. Przedstawił Będzin, ideę festiwalu, sponsorów a także w bardzo słusznym świetle akcję rejestracji szpiku kostnego .

XI Festiwal Muzyki Celtyckiej "Zamek" / fot. Lidia Stefek

XI Festiwal Muzyki Celtyckiej „Zamek” / fot. Lidia Stefek

Początek drugiego dnia XI edycji festiwalu należał do grupy tanecznej Galway. To, że tańczyli rewelacyjnie jest stwierdzeniem faktu już znanego. Strojne ubrania tej grupy, w szczególności  spódniczki tancerek w kolorze mchu  dotkniętego rosą w zaciemnionym lesie zachodniego krańca Europy jak najbardziej przypominały dlaczego jesteśmy w Będzinie. Kultywując tradycje, zachowujemy to co najcenniejsze w danym miejscu.

Następnie pojawiła się grupa Ceili z Warszawy, która jak zapowiedział spiker jest tylko duetem, bo jeździ cinquecentem, a do tego  wozu mieszczą się tylko oni i sprzęt. Ta humorystyczna zapowiedź była potwierdzeniem, że naprawdę dwóch ich wystarczy, są pełni. Muzyka, którą zaprezentowali  Krzysztof Szmytke i  Paweł Szymiczek była czysta, przemyślana, nic jej nie brakowało do brzmień z Zielonej Wyspy. Nawet nazwa zespołu-irlandzka potańcówka jest trafiona! Śpiewając „Daleko stąd„ i nawołując ”hey”, byliśmy bardzo blisko klifów irlandzkich. Wokalista stukając po gitarze, wydając głos z piszczałki, udowodnił, że czasem tekst piosenki jest tylko dodatkiem w ich mistrzowskim wykonaniu. Ludzie rozłożeni na kocach na wzniesieniu zamkowych pląsali biodrami, klaskali na dźwięki jakby świszczących ptaków w gęstych zaroślach i kniejach bagiennych. Niczym elfy leśne wtórowali gwizdaniem lub echem nut. Od czasu do czasu powstając by złapać prezenty rzucane ze sceny lub zatańczyć z partnerem.

Po takiej dawce muzyki znowu raczyliśmy się tańcem w wykonaniu Glendalough z Katowic. Ci dodali nam wrażeń równomiernym stepowaniem. Tańczyli też w miękkich butach-pumpsach. I znów ubiory harmonizowały z przekazem. Zwiewne spódnice dziewczyn w barwach od łososiowego do słodkiego  koloru kwiatu dzikiej róży. Ich tańce były delikatne, lekkie jak loty motyli. Urzekały choreografią.

Kolejny wykonawca- formacja Danar,  poznańsko-austryjacka, wykonująca głównie piosenki obcojęzyczne. Solistka - Małgorzata Mycek głosem czarowała, jej spokojny angielski akcent dodawał smaczku całemu występowi.  Do tego nuty wydobywające się z fletu poprzecznego. Można pokusić się o stwierdzenie, że ukoiła nasze dusze, zrelaksowała przed następną dawką pozytywnej energii. Kobiety przy scenie zakręcały sukienkami jak wiatr kołysze jesienią konary drzew w zimnej Bretanii.

Zespół rodzimej ziemi czyli Beltaine z Będzina mocno zakręcił widownią i całkiem po irlandzku. Jakby chcieli wykrzyczeć poprzez swój artyzm- niech siła i moc zostanie z wami! Oj, wzięliśmy tą siłę. Silne, dobre uderzenia, mocno zakorzenione w tradycji. Tu nie obyło się od gromkich braw tak samo jak przy ostatnim z występujących - Carrantuohill.

XI Festiwal Muzyki Celtyckiej "Zamek" / fot. Lidia Stefek

XI Festiwal Muzyki Celtyckiej „Zamek” / fot. Lidia Stefek

Reakcja na taką mieszankę wykonawców i tancerzy musiała być tylko jedna! Skoczne, gromadne tańce, właściwie to nogi same się porywały do tańca. Ludzie w różnym wieku z rękami pod boki, w rozbawionym rytmie przeskakując  z kończyny na kończynę, tupiący, wychylający stopy za siebie i przed siebie. Z gładkością profesjonalistów i radością amatorów, z zaangażowaniem obydwu grup. Wesołe okrzyki, śmiechy, uczty ducha, festiwal podskoków, święto pląsów. Brakowało tylko ogniska, by sprowadzić tak jak w legendach, światło na ziemię, by zatryumfowało nad ciemnością. Chociaż przez moment wydawało mi się, a może byłam pewna, że jasność na obliczach ucztujących, ich pogodne twarze sprowadziły do Avalonu II (Będzina)- ostoi szczęśliwości, bohaterów mogących się poszczycić niewiarygodnymi czynami…

Siedząc  tak na przekór wszystkiemu pośród widowni, zamiast kręcić się głównie przy scenie, przysłuchiwałam i przyglądałam się rozmowom i reakcjom uczestników. Na zadane pytanie jak się bawią usłyszałam dwie odpowiedzi z „powerem„. Jedna zaraz po tańcu przy scenie: „Proszę panią-dym, siwy dym„, druga: ”Jak było? Celtycko!”

Gdzieś  daleko, w krainie przy rzece Czarna Przemsza, na wzgórzu przy Zamku znajduje się na zielonej trawie Wyspa Jabłoni. Tu rosną drzewa, które owocują przez 12 miesięcy. Tu nie ma chorób i śmierci. Panuje spokój, piękno, harmonia, świeżość, barwa, bogactwo i żyzność. Nie szukajcie jej w wyobraźni, przyjeżdżajcie do Będzina!

Bo czyż Festiwal nie był wyspą owocującą  jabłka najlepszej jakości? Tu uczestnicy nie wpuścili smutków, wyszli ubogaceni atmosferą i płodnością muzyki celtyckiej, zaznali spokoju. Ale tylko na 365 dni. Do zobaczenia za rok.

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz