Kara śmierci za przestępstwo gospodarcze w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej – afera mięsna


Najgłośniejszą sprawą sądową w Polsce gomułkowskiej, która odbyła się w trybie doraźnym z naruszeniem istniejącego prawa (w tym prawa do obrony), była tzw. afera mięsna. Wybuchła w latach 60. XX w. i dotyczyła nieprawidłowości w handlu mięsem. Główny oskarżony Stanisław Wawrzecki jako jedyny w Polsce został skazany na karę śmierci za przestępstwo gospodarcze, chociaż jego wina była niewspółmierna do wyroku.

wawrzecki

Stanisław Wawrzecki / fot. WFDiF

Wszystko zaczęło się od donosu do Komitetu Partii o nadużyciach w handlu mięsem: łapówkarstwie, układach między dyrektorami a kierownikami sklepów mięsnych. Powołano specjalną komisję, która miała za zadanie wykryć sprawców i zebrać dowody ich winy. „8 maja 1964 r. na mocy zarządzenia nr 057/64 ministra spraw wewnętrznych został powołany sztab kierujący działalnością operacyjno-dochodzeniową w sprawie o przestępstwa w przetwórstwie i obrocie mięsem na czele z (…) płk. Bogusławem Łamaczem”1. Nieprawidłowości, które odkryto, polegały m.in. na kradzieży mięsa, zamianie towaru lepszego na gorszy, fałszowaniu faktur, wręczaniu łapówek osobom zajmującym się dostawą mięsa, którzy w zamian zapewniali większe dostawy. W aferze tej aresztowano około 400 osób, ale główną postacią w procesie był Stanisław Wawrzecki. Oprócz niego oskarżeni zostali również 4 dyrektorzy uspołecznionego handlu mięsem, właściciel prywatnej masarni i 4 kierownicy sklepów.

Główny oskarżony – Stanisław Wawrzecki

Stanisław Wawrzecki pochodził z chłopskiej rodziny spod Mławy. Kiedy dorósł wyjechał do Warszawy. Początkowo pracował w domu towarowym, ale zapisał się do partii i zaczął szybko awansować, a jego status finansowy się poprawił. W latach 60. XX w. był dyrektorem warszawskiego Miejskiego Handlu Mięsem, gdzie nadzorował sklepy mięsne w mieście. Został aresztowany 18 kwietnia 1964 r. na warszawskim lotnisku Okęcie, gdy wracał z podróży służbowej z Bukaresztu. Podczas przesłuchań u oskarżonych o udział w aferze znaleziono m.in. ponad 2 kg złota, 34 tys. dolarów w złocie i banknotach. Stanisław Wawrzecki żył skromnie, ponieważ wiedział, że posiadanie luksusowych rzeczy groziłoby wpadką. Złoto, które gromadził, zakopywał w ogródku.

Proces

20 listopada 1964 r. rozpoczął się proces. Od początku miał tuszować nieudolności władzy i systemu, wskazywać winnych braku mięsa i ich przykładnie ukarać. Rozprawa odbywała się w największej sali sądu, gdzie wpuszczane były tylko osoby z przepustkami i dziennikarze. Jeden ze skazanych wspomina, że traktowano ich jak największych zbrodniarzy: „Do sądu jeździliśmy w konwoju, pięć milicyjnych nysek z przodu, pięć z tyłu. Na każdym skrzyżowaniu stało dwóch milicjantów z karabinami. Traktowali nas jak największych bandytów, prasa sugerowała, że celowaliśmy w ustrój Polski Ludowej”2). Proces toczył się w trybie doraźnym przewidzianym dekretem PKWN (co było niezgodne z konstytucją). Za czyn ten orzekany w normatywnym trybie można było wymierzyć karę do 5 lat więznienia, ale ponieważ tryb był doraźny, karę można było nadzwyczajnie zaostrzyć, a od wyroku nie przysługiwało odwołanie. Obrońcy mieli mało czasu na zapoznanie się z aktami. Wnosili o zmianę trybu postępowania, lecz wniosek nie został uwzględniony.

Starannie wybrano skład sędziowski, który (wbrew istniejącym zasadom) stworzono z sędziów z różnych wydziałów. Przewodniczącym był Roman Kryże3. Oprócz niego w rozprawie uczestniczyli Kazimierz Gerczak i Faustyn Wołek. Oskarżali Alfred Policha i Eugeniusz Wojnar. Bronili Krzysztof Łada–Bieńkowski (obrońca Stanisława Wawrzeckiego), Andrzej Mirski, Stanisław Dryjski, Jacek Wasilewski i Zofia Wajdowa. Nie powołano ławników. W procesie ujawniono, że oskarżeni przyjęli od kierowników sklepów 9 milionów złotych. Stanisław Wawrzecki przyznał się do przyjmowania łapówek od kierowników sklepów mięsnych, a nie do przywłaszczania mienia sklepowego, o co oskarżył go prokurator.

Wyrok

Wyrok w aferze mięsnej ogłoszono 2 lutego 1965 r. Stanisława Wawrzeckiego skazano na karę śmierci. Oskarżyciel wnioskował o trzy kary śmierci, jednak sąd orzekł tylko jedną. 4 dyrektorów skazano na dożywocie, pozostali otrzymali wyrok od 9 do 12 lat pozbawienia wolności, orzeczono również przepadek mienia i wysokie grzywny. Skonfiskowano także mienie rodzin oskarżonych – zostali oni umieszczeni poza nawiasem społeczeństwa.

Podobno jeden z sędziów protestował przeciw karze śmierci dla Wawrzeckiego, ale zasugerowano mu, że Rada Państwa skorzysta z prawa łaski i chodzi tylko o prewencyjny wydźwięk wyroku. Sędzia ponoć uległ takiemu argumentowi: „jeden z sędziów był przeciwny karze śmierci dla Wawrzeckiego. Łudzono go i okłamywano, że później nastąpi ułaskawienie przez Radę Państwa”4. Niektórzy uważają też, że o wyroku zadecydowali nie sędziowie, ale wyżsi członkowie PZPR; wyrok na Wawrzeckim nazywają mordem sądowym. Gomułka chciał znaleźć kozła ofiarnego, który poniósłby odpowiedzialność za ciągły brak mięsa w kraju. W ten sposób pragnął pokazać, że właśnie przez takie osoby jak Wawrzecki istniał niedobór mięsa na rynku. Uważał, że trzeba zwalczyć złodziei, łapowników i malwersantów, bo to oni są winni wszelkim brakom. Wyrok na Wawrzeckim miał pokazać społeczeństwu, że władza walczy z tymi ludźmi i surowo ich karze.

Wykonanie wyroku na Stanisławie Wawrzeckim

W piśmie z dnia 18 marca 1965 r. Rada Państwa nie skorzystała z prawa łaski. 19 marca 1965 r. wyrok wykonano w więzieniu na ulicy Rakowieckiej 37 w Warszawie. Według zeznań świadka (współwięźnia), skazany do końca wierzył, że go ułaskawią: „Wawrzecki do końca był przekonany, że z Rady Państwa nadejdzie ułaskawienie. To była pewność absolutna. Może kogoś chronił, nie wyjawił pewnych nazwisk w sądzie i oczekiwał w zamian lojalności. Ktoś ważny musiał mu obiecać, że nie zawiśnie”5). Funkcjonariusze służby więziennej wspominają o stawianiu oporu skazanego w drodze do celi śmierci. Ponoć w ostatnim życzeniu poprosił o papierosa, chociaż nigdy wcześniej nie palił, a kiedy wyciągnął dłoń, ręka mu zesztywniała i nie mógł jej zgiąć, dlatego trzeba było mu włożyć papierosa do ust i go przypalić. Po wykonaniu wyroku rodzinie Wawrzeckiego skonfiskowano mieszkanie i podano fałszywe miejsce pochowania ciała na cmentarzu. Prawdziwą lokalizację pochówku udało się rodzinie ustalić dzięki znajomym.

Paweł Wawrzecki, syn Stanisława Wawrzeckiego wierzy, że jego ojciec został uwikłany w sprawę. Uważa, że kogoś krył w procesie (za co miał uzyskać niższy wyrok), dlatego w trakcie trwania rozprawy stawał się coraz spokojniejszy. Uważa, że po zakończeniu postępowania zacierano ślady. Akta sprawy powinny liczyć około 50 tomów, a w archiwach warszawskiego sądu znajduje się tylko 5 tomów, które zawierają akta oskarżenia, wezwania świadków, adwokatów i decyzję o wyroku, ale brakuje zapisu rozprawy i protokołu wykonania wyroku. Nie wiadomo, co stało się z pozostałymi tomami akt.

27 lipca 2004 r. Sąd Najwyższy uchylił orzeczenia w tzw. aferze mięsnej. Uznał, że zapadły one z naruszeniem prawa. Nie wznowił postępowania z uwagi na śmierć Stanisława Wawrzeckiego. Dziś nie żyją też sędziowie biorący udział w rozprawie. Uchylenie wyroku w aferze nie było jednak równoznaczne z jego rehabilitacją. W 2007 r. sąd uznał, że rodzina Wawrzeckiego nie dostanie rekompensaty za skonfiskowany w latach 60. XX w. majątek, m.in. dom pod Warszawą, mieszkanie, biżuterię i kilka kilogramów złota w sztabkach. W 2010 r. Sąd Okręgowy w Warszawie przyznał 200 tys. złotych odszkodowania synowi Wawrzeckiego – Andrzejowi. Wcześniej sąd przyznał żonie i innemu z trzech synów po 108 tys. złotych odszkodowania. Uznano, że kara wymierzona Stanisławowi Wawrzeckiemu była niewspółmierna do jego czynów. Podkreślono, że gdyby nie bezpodstawne zastosowanie trybu doraźnego, Wawrzeckiego nie skazano by na śmierć. Według sądu, proces z lat 1964–1965 był przygotowywany w różnych kręgach i miał cel propagandowy. Nigdy też już po tej sprawie nie zdarzyło się, aby w Polsce skazano na śmierć za przestępstwo gospodarcze.

Bibliografia:

  1. Jarosz Dariusz, Pasztor Maria, Afera mięsna: fakty i konteksty. Toruń: Centrum Edukacji Europejskiej, 2004.
  2. Podemski Stanisław, Pitawal PRL-u, Warszawa: Iskry, 2006.
  3. http://niniwa22.cba.pl/mieso_a_w_srodku_rzeznik.htm (dostęp: 24.04.2014)
  4. http://polska.newsweek.pl/bezkarny-prokurator-z-tzw--afery-miesnej,54327,1,1.html (dostęp: 25.04.2014)
  1. D. Jarosz, M. Pasztor, Afera mięsna: fakty i konteksty, Toruń 2004, s. 6. []
  2. http://niniwa22.cba.pl/mieso_a_w_srodku_rzeznik.htm (dostęp: 24.04.2014 []
  3. Sędzia Sądu Najwyższego delegowany do sprawy, który zasłynął tym, że w okresie stalinowskim skazywał na śmierć byłych żołnierzy Armii Krajowej. []
  4. S. Podemski, Pitawal PRL-u, Warszawa 2006, s.141. []
  5. http://niniwa22.cba.pl/mieso_a_w_srodku_rzeznik.htm (dostęp: 24.04.2014 []

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

11 komentarzy

  1. Astar pisze:

    I tak właśnie powinno być. „dom pod Warszawą, mieszkanie, biżuterię i kilka kilogramów złota w sztabkach” - w latach 80-tych było to odpowiednikiem kilkunastu milionów „obecnych zł” (o ile nie więcej). Wczasach, kiedy ludzie głodowali takie s„,yny zbijały majątek kradnąc i sprzedając tym, których było na to stać.

  2. henryk pisze:

    serdecznie polecam spektakl teatru tv „Afera mięsna” z 2007r. Bardzo dobry film, obrazujący powyższy artykuł.

  3. x pisze:

    Za Gomułki sklepy mięsne nie były puste.Po pracy spokojnie można było dostać szynkę i lepsze wędliny, bo ludzie kupowali raczej te tańsze. Przestępcy fałszowali wyroby mięsne dodawali m.in papier toaletowy.

  4. Bilbo pisze:

    Akta sądowe dotyczące afery mięsnej pod koniec zeszłego roku wpłynęły do IPN, więc polecam. Ostatni wyrok śmierci w PRL o charakterze politycznym.

  5. heh pisze:

    I tak właśnie powinno być... „dom pod Warszawą..., biżuteria i kilka kilogramów złota w sztabkach„ - w latach 00-tych było to odpowiednikiem kilkunastu milionów „obecnych zł”. Wczasach, kiedy ludzie głodowali takie s”,yny zbijały majątek kradnąc i sprzedając tych/tym, których było na to stać...ale, ale dobrze że w ówczesnych czasach nie mogli przepijać, ani przegrywać grając ... w sumie tylko dlatego że nie mieli zbytnio gdzie.

    • Bilbo pisze:

      Nie, nie dobrze. Po pierwsze, za tego typu przestępstwa w tamtych czasach na pewno nie powinno być kary śmierci, po drugie, jak już pisałem - kara ta została orzeczona ze względów politycznych (nie sąd tu decydował), po trzecie, w tej kwestii występuje przecież jeszcze czynnik chorej komunistycznej gospodarki centralnie sterowanej. Wymuszała ona wręcz na ludziach złodziejstwo, cwaniactwo i inne patologie.

  6. z dwojga złego pisze:

    Juraj Jánošík

  7. Kaziuk pisze:

    Dziś takie kary są potrzebne i to natychmiast.

  8. Bart pisze:

    Jak czytam niektóre komentarze to nie dziwię się czemu komuna tak dobrze się tu trzymała i dlaczego obecny kaczystowski ustrój jest tak miły dla wielu i tak oklaskiwany.

Zostaw własny komentarz