Patryk Janiak – blog historyczny

27 maja 2015

Dlaczego Terakotowa Armia patrzy na wschód?

Opublikowano: 27.05.2015, 17:04

zdj. Wioletta Pająk

zdj. Wioletta Pająk

Narodziny państw i cywilizacji to z jednej strony pasjonujące historie. Z drugiej badając je, balansujemy często na granicy mitów i legend. Mitów tworzonych już dawno temu, na potrzeby legitymizacji nowopowstałej władzy. Na pewnym poziomie podobnie zatem było w wypadku tak zjednoczenia Polan przez Mieszka, czy Cesarza Qin – pierwszego władcę zjednoczonych Chin.

 

Narodziny państwa, szczęśliwe zjednoczenie które zapoczątkowuje naszą historię. Osoby tylko sporadycznie obcujące z historią (jak ja), mogą wyobrażać sobie taki proces jako doniosłe wydarzenie, dostojnie ogłaszane, do którego „w końcu” dochodzi. Rozentuzjazmowany tłum, wreszcie szczęśliwy, niesie swojego wybrańca i zbawcę na ramionach. Wiwatom nie ma końca.

Nie zawsze tak musi być.

Taki proces nierzadko rysuje się krwią, walką i podbojem. A entuzjazmu tam jak na lekarstwo. Zwłaszcza, że nowo zjednoczeni nie zawsze czują szczególną więź z niedawnymi wrogami. Nie inaczej było z Cesarzem Qin Shi Huangiem. Władcy jednego z kilku chińskich państw w III w. p.n.e. Zarządzał On najbardziej na zachód  wysuniętym „chińskim” państwem, trochę przy tym nietypowym. Stworzył potężną armię której zawdzięczał sukces. Qin skwapliwie skorzystał z nowinek technologicznych. Był bezwzględny w łamaniu oporu, szybko i brutalnie. Przyszły twórca Chin dokonywał skutecznych najazdów. Zjednoczył i stworzył państwo. Od tamtego momentu pojawiła się idea, że Chiny mogą być zjednoczone. To Qin między innymi scentralizował różne odcinki zapory na północy i zapoczątkował coś, co znamy dziś jako Mur Chiński. To było kolejna wielka, ale i krwawa inwestycja. Wymagająca zaangażowania wszystkich, Cesarz Qin nie pytał jednak o zgodę…

zdj. Wioletta Pająk

zdj. Wioletta Pająk

Gdy zmarł, jego grobu (do dziś nieodkopanego) strzegła słynna Terakotowa Armia. Grób i jego strażnicy znajduje się niedaleko Xi’an, zatem na zachodzie kraju. Terakotowi obrońcy patrzą jednak na wschód. Strzegą swojego władcy nie od najazdów, które mogą nadejść razem z barbarzyńcami z Wielkich Stepów (z zachodu i północy), ale w stronę centrum świeżo podbitego i zjednoczonego kraju. Stamtąd może przyjść bowiem największe zagrożenie.

zdj. Wioletta Pająk

zdj. Wioletta Pająk

Zresztą przyszło, już kilka lat po śmierci Qina nadeszły wielkie chłopskie armie z wnętrza kraju. Armie które skutecznie rozbiły ponownie Chiny. Na początek jednak pieczołowicie zniszczyły Terakotową armię i być może grobowiec Qin’a. Dziś odkopywanie „żołnierzy” pierwszego Cesarza to przy okazji wyrafinowane puzzle 3D. Większość figur które dziś możemy oglądać zostało bowiem ponownie „złożonych”.

Państwo Qin’a rozpadło się znów na kilkanaście królestw.

Pozostała jednak idea, do której już wkrótce mieli nawiązać kolejni władcy.

 

p.s. To co dziś znamy jako Terakotowa armia to tylko fragment olbrzymiego grobowca. Armia jest tylko jego częścią. Ostatnio odkopywane są bowiem także figury rzeźbiarzy czy cyrkowców. Obok jest też ciągle nieodkryty grobowiec samego Qin’a. Może będzie największym odkryciem naszych czasów. Chiny jednak z pracami oficjalnie czekają na odpowiednią technologię, która pozwoli właściwie zabezpieczyć tak wielkie znalezisko i nie stracić go dla potomnych.

Komentarze

  1. Sylwia pisze:

    Jak zwykle ciekawa notka.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.