Kontrofensywa znad Wieprza


Kiedy studiuje się mapy naznaczone strzałkami ruchów wojsk większość przesunięć wydaje się banalnie prosta i oczywista. Jednak dowódcy na gorąco nie mają pewności, czy ich działania będą miały założony skutek, czy przyniosą raczej katastrofę. W tym kontekście ciekawy jest przypadek kontrofensywy znad Wieprza z sierpnia 1920 r.

Natarcie wojsk bolszewickich. Front Południowo-Zachodni, czerwiec 1920./ fot. Grzegorz Antoszek/Mołdaw Reenacting Photography

Natarcie wojsk bolszewickich. Front Południowo-Zachodni, czerwiec 1920./ fot. Grzegorz Antoszek/Mołdaw Reenacting Photography

Jak złożonym zadaniem jest odwrót świadczy powiedzenie, że dobrego dowódcy nie poznaje się po tym, jak radzi sobie w ataku, ale w jaki sposób radzi sobie w odwrocie. W takiej niezwykle trudnej sytuacji byli wodzowie Wojska Polskiego w lecie 1920 r. Ciągłe walki odwrotowe, prowadzone na 500 km przestrzeni od linii Dźwina-Prypeć-Dniepr po Wisłę wykańczały żołnierzy pod względem fizycznym i psychicznym, co potęgowały sprawne działania kawalerii bolszewickiej, nieustannie zagrażającej flankom kolejnych polskich linii obronnych.

Pierwsze plany kontrofensywy próbowano realizować jeszcze w trakcie walk w rejonie Brześcia nad Bugiem. Niestety fatalna sytuacja na linii frontu, spowodowana głównie przez działania 3. Korpusu Kawalerii Armii Czerwonej, nie pozwoliła na odpowiednie zabezpieczenie północnego skrzydła i centrum planowanego kontruderzenia, gdyż przeciwnik przekroczył już Bug.

Następną i ostatnią naturalną linią obrony była Wisła, z centralnym punktem walk – Warszawą. Ten Schwerpunkt (niem. punkt ciężkości pola bitwy) musiał być utrzymany za wszelką cenę. Doskonale zdawano sobie z tego sprawę, jak również z tego, że sama statyczna obrona nie wystarczy. Połowa sierpnia była ostatnim momentem na przeprowadzenie kontruderzenia. Nie mogło ono jednakże wyjść w rejonie samej stolicy – siły bolszewickie były tam zbyt silne. Musiano więc poszukać lepszego miejsca.

Sztabowcy przyjrzeli się mapie i zauważyli, że pomiędzy główną masą wojsk bolszewickich ciągnących na Warszawę a oddziałami operującymi w okolicach Lwowa i Zamościa powstała wielka, około 200 km luka, lekko tylko zabezpieczona przez siły osłonowe tzw. Grupę Mozyrską, liczącą około 10 tys. żołnierzy. Było to spokojne miejsce na froncie, gdzie rzadko dochodziło do potyczek patroli.

Nacierający czołg FT 17 w osłonie piechoty. Rejon Mińska Mazowieckiego, druga połowa sierpnia 1920/ fot. Grzegorz Antoszek/Mołdaw Reenacting Photography

Nacierający czołg FT 17 w osłonie piechoty. Rejon Mińska Mazowieckiego, druga połowa sierpnia 1920/ fot. Grzegorz Antoszek/Mołdaw Reenacting Photography

Pomysł był więc prosty – wiążąc przeciwnika w centrum i na północy frontu zaatakować ze skrzydła na południu. W tym celu, niesłychanym wysiłkiem zreorganizowano front przed głównym starciem na linii Wisły. Wzmocniono ochronę newralgicznej linii kolejowej Warszawa-Gdańsk, umocniono przedpole stolicy i sformowano Grupę Uderzeniową. W jej skład weszły 3. i 4. Armia Frontu Centralnego gen. Rydza-Śmigłego. Podstawą wyjściową dla 3. Armii był odcinek Wieprza między Lubartowem a Łęczną, a dla 4. Armii odcinek Dęblin-Kock. Armie miały uderzać, kolejno, na Brześć oraz Mińsk Mazowiecki i Siedlce. Uderzenie miało dojść tak głęboko, jak to tylko możliwe. Głównym jego zadaniem było stworzenie zagrożenia dla wojsk na przedpolu Warszawy i osłabienie ich uderzenia oraz sianie zamętu na tyłach wojsk sowieckich. Zajęcie Brześcia miało zablokować większość dostaw dla frontu i uniemożliwić sprawne i szybkie wycofanie komunistów. Osobiste dowództwo nad siłami składającymi się z 5 dywizji piechoty i brygady kawalerii objął Józef Piłsudski.

Ofensywa sześciu osłabionych polskich dużych jednostek rozpruła front bolszewicki już w pierwszym dniu, 16 sierpnia. Grupa Mozyrska została rozbita i nie pojawiała się już w dokumentach. Ziściło się marzenie strategów 1 wojny światowej – przełamania frontu i wyjścia na tyły wroga, z zamiarem zniszczenia całej jego infrastruktury wojskowej. Zgrupowanie już pierwszego dnia przesunęło się o 50 km, a prawoskrzydłowa dywizja 3. A, 3. Dywizja Piechoty Legionów, zajęła Włodawę, osiągając tym samym linię Bugu i zabezpieczając kontrofensywę od wschodu.

Żołnierze polscy ze sztandarem pokonanego wroga. Północna Lubelszczyzna, sierpień 1920/ fot. Grzegorz Antoszek/Mołdaw Reenacting Photography

Żołnierze polscy ze sztandarem pokonanego wroga. Północna Lubelszczyzna, sierpień 1920/ fot. Grzegorz Antoszek/Mołdaw Reenacting Photography

Drugiego dnia natarcia, 17 sierpnia, wojska sowieckie skoncentrowane pod Warszawą straciły możliwość wycofania się najkrótszą drogą przez Brześć. Wojska polskie przecięły ją w Mińsku Mazowieckim, Siedlcach, Międzyrzecu Podlaskim i Białej Podlaskiej.

Odczuwając zagrożenie dla swojego południowego skrzydła i tyłów, 16.  armia sowiecka pod dowództwem Nikołaja Sołłochuba rozpoczęła nieskładny odwrót spod Warszawy, by nie dać się zamknąć w olbrzymim kotle pomiędzy Bugiem, Wieprzem a Wisłą. Obrano północną drogę odwrotu. Polacy jednakże nie chcieli pozwolić wymknąć się Rosjanom. Wielkie jednostki 4. Armii przeszły do pościgu za nieprzyjacielem, który zakończył się 24 sierpnia, gdy doszły one do granicy z Prusami Wschodnimi. Do 26 sierpnia odpierano uderzenia oddziałów bolszewickich, które próbowały przebić się na wschód. Były to ostatnie akordy bitwy warszawskiej.

Dysproporcja strat była niesłychana – Polacy w całej bitwie stracili 4,5 tys. zabitych, 22 tys. rannych i 10 tys. zaginionych, natomiast 70 tys. bolszewików trafiło do polskiej niewoli, a 80 tys. zostało internowanych przez Niemców. Polacy zdobyli 200 dział i 1000 karabinów maszynowych. Straty polskie w kontruderzeniu znad Wieprza były niewielkie w skali całej operacji, za to zyski były niesłychane! Szalony manewr doprowadził nie tylko odstąpienia Rosjan spod Warszawy, ale także zrolował cały front i zmusił przeciwnika do wycofania z Polski. Podniósł on także morale umęczonych żołnierzy i pokazał im, że mogą gromić wroga! Dzięki dalekowzroczności dowódców i śmiałości żołnierzy doszło do zwycięstwa, o jakim marzyli pięć lat wcześniej marszałkowie Ententy i Państw Centralnych. Jedna ofensywa dała Polakom decydujące zwycięstwo.

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

7 komentarzy

  1. kTn pisze:

    „Dysproporcja strat była niesłychana – Polacy w całej bitwie stracili 4,5 tys. zabitych, 22 tys. rannych” - a bolszewicy ilu, 0 zabitych i 0 rannych? Bo nie widzę informacji na ten temat. Jeśli tak, to rzeczywiście dysporoporcja strat „była niesłychana”.

  2. Bilbo pisze:

    FT-17 wykorzystano w rekonstrukcji. Wow, niedługo będziemy mistrzami w tego typu imprezach historycznych.

  3. darek pisze:

    wodz naczelny dezercja z pola bitwy na sam widok czerwonej zarazy

  4. von basior pisze:

    darek. Właściwie mam jedno pytanie, takie głupie jak ty to się rodzą czy to wynik szkolenia? Obecność Piłsudskiego i dowodzenie na polu bitwy potwierdza: Witos, Sikorski, Kukiel, Weygand, Rozwadowski, Waligóra, Żeligowski, dAbernon, Haller. Autorstwo planu potwierdzana: Witos, de Wiart, Piskor, Sapieha. Wszyscy co do jednego tam byli i wszyscy zostawili świadectwo na piśmie.

  5. darek pisze:

    baju baju cala sprawe uratowali Kaliszanie pulk na prywatnych koniach kiedy zdobyl Ciechanow i sztaby ruskich kaliszanie zdobyli radiostacje i bylo kurzu ruskim zostala jedna radiostacja byli slebi a Wodz Witosa do wiezienia wsadzil wiadomo za co morderstwa generlow i rok 1926 watazka

  6. Gabriel pisze:

    A najdzielniej walcza „krole” a majgesciej gina „chlopy”. Tak czy owak, nie wdajac sie w dyskusje kto byl tworca planu uderzenia znad Wieprza, polskie zwyciestwo nad bolszewikami pozostaje trwalym swiadectwem, ze armia i dowodcy sprostali zadaniu za co nalezy im sie wieczna chwala.

Odpowiedz