Najwyższy wymiar kary. Kat i jego robota w Polsce


Ostatni wyrok śmierci w Polsce wykonano trzydzieści lat temu. Skazanym był Stanisław Czabański. Stał się ostatnią pozycją na długiej liście skazanych w ciągu tysiąca lat istnienia państwa nad Wisłą.

Przez wieki w cieniu śmierci

Kara śmierci towarzyszyła społeczeństwom zawsze. Powody jej stosowania były zawsze takie same – dążenie do sprawiedliwej zemsty (zgodnie z definicją Ulpiana Domicjana) oraz nastraszenie ewentualnych przestępców. W ciągu tysiącleci istnienia ludzkości zmieniały się jednak zarówno czyny, za które można było zostać pozbawionym głowy, jak i metody pozbawiania życia.

Wieszanie prawomocnie skazanych przywódców konfederacji targowickiej w Warszawie 9 maja 1794

Najwyższy wymiar kary zawsze był sankcjonowany przez obyczaj, prawo i religię, jako sprawiedliwa odpłata za morderstwo oraz zdradę. W zasadzie to przetrwało do naszych czasów. Ale w ciągu wieków można było otrzymać ten wyrok za kradzież, cudzołóstwo, sodomię, herezję, nieprawomyślność polityczną, a czasem i za samo pochodzenie etniczne czy narodowe. W tych ostatnich warto wspomnieć eksterminację Ormian przez Turków, Polaków w ZSRR i holokaust różnych ludów w III Rzeszy.

Bywały także sytuacje skrajne i bez wyjścia. W trakcie Wielkiego Głodu na Ukrainie w latach 30. cała tamtejsza ludność została, de facto, skazana na śmierć głodową. Za próbę złamania zakazów władz radzieckich karą także była utrata życia, w zasadzie wymierzana natychmiastowo, choćby za zabranie z pola jednego kłosa zboża.

Mistrz małodobry

Ktoś wyroki wykonywać musiał. Początkowo były to osoby, które wniosły powództwo, co miało swoje uzasadnienie moralne. Potem jednak – z wielu powodów, w tym z niefachowości mszczących się – oraz z uwagi na rosnącą popularność śmierci i kar cielesnych, powstała konieczność specjalizacji grona osób w tym kierunku.

Kat – w Polsce nazywany mistrzem małodobrym – jako instytucja publiczna, związana z wymierzaniem sprawiedliwości, powstała w wysoko rozwiniętych społeczeństwach Zachodniej Europy, skąd, naturalnie, powędrowała ku najdalszym krańcom Ziemi. Do zadań kata należało prowadzenie przesłuchań, czyli najczęściej torturowanie podsądnych, a także wymierzanie okaleczających bądź śmiertelnych wyroków.

Figura w muzeum tortur w Żywcu / fot. CC BY-SA 3.0

Ważną sprawą w trakcie egzekucji postanowień sądów była funkcja społeczna i propagandowa takiego wydarzenia. Cierpienie skazanego miało skłonić obserwatorów do przestrzegania prawa, a także pokazać obecnym w tym czasie przyjezdnym, że prawo jest silne w tym konkretnym miejscu i nie pozwala na wybryki nawet obcym.

Egzekucje odbywały się więc publicznie, zwykle na rynku lub większym placu. Budowano podwyższenia, żeby wszystko było dobrze widoczne, a całość inscenizowano tak, by jasnym było za co i dlaczego skazany ponosi karę. Męki miały wywrzeć wrażenie. I z pewnością wywierały, choć dni egzekucji stawały się często makabrycznymi spektaklami dla gawiedzi.

W średniowieczu wyroki cielesne wykonywane były niezwykle często, także z powodu małej ilości więzień, przeznaczonych też dla ludzi wyższych klas społecznych. Kaci mieli więc wzięcie i choć pozbawianie życia skazanych było dość dochodowe, to jako osoby balansujące na krawędzi wykluczenia społecznego, dorabiali w ciemniejszych strefach życia. Często kaci lub ich żony byli właścicielami domów publicznych i innych podobnych interesów.

W Polsce

Na Wisłą kara śmierci była obecna od zawsze aż do 2013 r., kiedy to zniesiono jej zasądzanie i wykonywanie we wszystkich okolicznościach, także w czasie wojny. Karano gwałty, rabunki, zdradę. Wyroki wykonywano poprzez ścięcie, powieszenie, ćwiartowanie, ukamienowanie, łamanie kołem lub nabicie na pal. Wiek XIX i zabory nie zniosły kary śmierci, ale ucywilizowały jej wykonanie.

Dawny dom kata miejskiego w Paczkowie

Po odzyskaniu niepodległości najwyższą karę utrzymano w kodeksie karnym i wojskowym za morderstwo, zdradę i, w pewnym okresie czasu, za korupcję. Wykonywano ją poprzez powieszenie lub rozstrzelanie. Zostało to utrzymane także po wojnie, kiedy władzę przejęli komuniści, choć w okresie stalinowskim katalog przestępstw karanych na gardle znacząco poszerzono.

W okresie rozprawiania się z przeciwnikami politycznymi zapadło kilka tysięcy wyroków śmierci. Po odwilży w 1956 r. wykonano 321 wyroków śmierci na przestępcach pospolitych. Byli to przede wszystkim mordercy.

Ostatni kat

Nikt nie zna jego imienia. Nikt nie zna jego twarzy. Jest anonimowy i żyje gdzieś pośród nas. A może już nie żyje? W każdym razie to on pociągnął za dźwignię, zwalniającą zapadnię, na której stał Stanisław Czabański. Potem stał się bezrobotny, w wyniku moratorium i późniejszego zupełnego zniesienia kary śmierci.

Osoba kata to coś, co przeraża i fascynuje. Nikt nie wie, kim trzeba być, by pozbawiać innych życia w ramach obowiązków służbowych. Czy trzeba to lubić? A może trzeba być bezwzględnie sprawiedliwym? Co z wyrzutami sumienia? O tym może opowiedzieć tylko zainteresowany, o ile będzie chciał.

Spowiedź polskiego kata możecie poznać dzięki książce Jerzego Andrzejczaka, która ukazała się nakładem wydawnictwa Aktywa.

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

1 komentarz

  1. zawer pisze:

    Kat jak to kat- po prostu taki zawód. Chociaż w okresie obowiązywania u nas kary śmierci niemal nic nie słyszało się na ich temat. Eliminowani byli wszelkiej maści mordercy i im podobni... może czasem niesprawiedliwie ale takie był wtedy prawo. Nie trzeba było takiego skazanego utrzymywać na koszt państwa, każdy przed popełnieniem morderstwa miał możliwość zastanowienia się nad skutkami takiego czynu. Mordercy nie byli wtedy nikomu potrzebni, stanowili grupę zbędną dla państwa i społeczeństwa.Byli to ludzie, którzy nie potrafili zyć pośród innych ludzi, błądzili gdzieś w swoim świecie i żadne państwo nie było w stanie ich zresocjalizować- od chyba wspólnoty pierwotnej po komunizm. Jedyną drogą pozostawienia przy zyciu pozostałej części społeczeństwa była eliminacja. Stanowili zagrożenie dla każdej spotkanej osoby czy rodziny. Być może kara śmierci nie jest zbyt humanitarna lecz za to skuteczna. Wyobraźmy sobie eliminację części skazanych za morderstwo czy zabójstwo w postaci mniejszej przestępczości,ostrozniejszej jazdy samochodem, zwolnienia dużej ilości miejsc w zakładach karnych, spokój uczciwych ludzi.

Odpowiedz