Przegląd prasy historycznej (15 września 2010 r.)


Osiem tysięcy Niemców, obywateli Rzeczypospolitej Polskiej, walczyło w szeregach Wojska Polskiego w 1939r. - twierdzi prof. Waldemar Rezmer, który nie zgadza się z określeniem „kampania wrześniowa”. To najciekawszy artykuł tego tygodniowego przeglądu prasy historycznej, który będzie się od teraz ukazywał w nowej formule.„Duży Format”, czwartkowy dodatek  do „Gazety Wyborczej” z 2 września, przyniósł nam świetny wywiad Jacka Hołuba z prof. Waldemarem Rezmerem, szefem  zakładu historii wojskowej w IH UMK w Toruniu, pt. Niemieccy towarzysze broni. Toruński historyk jest jednym z wybitniejszych w Polsce znawców polskiego wojska okresu międzywojennego, autorem m.in. monografii Armii Poznań, przygotowuje też obszerną publikację o bitwie nad Bzurą. Porusza w wywiadzie niezmiernie interesujący problem służby w armii polskiej żołnierzy pochodzenia niemieckiego. We wrześniu 1939 r. zmobilizowano ok. 8 tysięcy Niemców. „Hitlerowska Centrala Grobów, którą utworzono w Poznaniu jesienią 1939 roku, wyliczyła, że z kampanii polskiej do domów nie powróciło 1057 Niemców - żołnierzy Wojska Polskiego. 137 z nich poniosło śmierć, a 920 uznano za zaginionych„ - informuje prof. Rezmer. Podaje przykłady oficerów pochodzenia niemieckiego , którzy zginęli  walkach nad Bzurą, podczas oblężenia Warszawy. Niemieckiego pochodzenia był  kontradmirał Józef Unrug, dowódca polskiej Floty i Obrony Wybrzeża w 1939 roku, który urodził się w Brandenburgu jako syn generała majora gwardii pruskiej i saskiej hrabianki Isadory von Bünau. „W czasie I wojny światowej był oficerem floty niemieckiej, dowódcą okrętu podwodnego, komendantem szkoły podwodnego pływania i dowódcą flotylli okrętów podwodnych. Od 1919 roku służył w Wojsku Polskim. W 1939 roku, podczas rozmów dotyczących kapitulacji Helu, Unrug rozmawiał z przedstawicielami niemieckimi tylko po polsku, korzystając z tłumacza. Dziwili się: „Jak to? Oficer Kaiserliche Marine nie zna niemieckiego?”. Odpowiadał: „Jestem Polakiem i oficerem polskim”. Po kapitulacji Helu 2 października 1939 roku trafił do niemieckiej niewoli. Więzili go w kilku oflagach aż do 1945 roku. Unrug wszędzie z władzami obozowymi rozmawiał tylko po polsku albo angielsku, za pośrednictwem tłumaczy, nigdy nie podawał im ręki. Na pytanie, dlaczego nie mówi po niemiecku, odpowiadał, że zapomniał tego języka 1 września 1939 r.” – opowiada prof. Rezmer.

Jednak większość polskich Niemców unikała poboru, nie chcąc walczyć z rodakami. Wzywały do tego niemieckie organizacje, a władze polskie rozpoczęły tuz przed wojną procedurę pozbawienia naszego obywatelstwa osobom uchylającym się od służby w wojsku Polskim. Było ich ponad  6 tysięcy, z czego większość Niemców. „Trzeba jednak uczciwie powiedzieć, że w całym okresie międzywojennym Niemcy należeli do tych, którzy najmniej dezerterowali i rzadko uchylali się od służby w Wojsku Polskim” - dodaje Rezmer. Wynikało to może z poczucia dyscypliny, a może było to odpowiedzią na instrukcje organizacji niemieckich, by w wojsku polskim uzyskać niezbędne kwalifikacje żołnierskie, przydatne w przyszłej wojnie. Niemieckimi poborowymi interesowała się  Abwehra. Prof. Rezmer zwraca uwagę, ze bardzo dużo Niemców (prawie połowa wszystkich poborowych) służyła w jednostkach KOP, zgodnie z zasadą, że żołnierze pochodzenia ukraińskiego czy białoruskiego wysyłani byli do jednostek na zachodzie kraju, a Niemcy na wschodzie.

I jeszcze jedno. Waldemar Rezmer prosi  by nie używano terminu kampania wrześniowa, bo jest to powtórzeniem goebbelsowskiego określenia Feldzug September. Oznacza to, że zapominamy o październikowych walkach SGO Polesie pod Kockiem i Wytycznem, czy o obrońcach Helu. „Jeszcze w październiku z siłami Wehrmachtu i Armii Czerwonej walczyło nadal ponad 30 oddziałów„ - dodaje Rezmer i  proponuje nazwę ”kampania polska 1939 roku”.

W połowie XVII wieku flota holenderska była trzykrotnie liczniejsza od angielskiej, francuskiej, niemieckiej, portugalskiej i hiszpańskiej razem wziętych - czytamy w dodatku Wojny kupców w „Rzeczpospolitej” z 11 września  (seria Bitwy i wyprawy morskie).

Autorem głównego tekstu o rywalizacji między Niderlandami i Anglią w XVII wieku jest prof. Wojciech Morawski, kierownik katedry historii gospodarczej i społecznej SGH.  Szacuje, że 20 tysięcy statków pełnomorskich pływających po morzach 15-16 tysięcy należało do Holendrów , a tylko 3-4 tysiące do Anglików. W innym miejscu czytamy, że Holendrzy skupili w swoim ręku trzy czwarte bałtyckiego handlu zbożem, tyle samo przewozów drewna, połowę handlu szwedzkimi metalami. Cały tekst o morskiej rywalizacji dwóch potęg handlowych ilustrowany jest reprodukcjami holenderskich mistrzów malarskiej batalistyki.

W tym samym numerze dziennika (grzbiet Plus Minus) warto zwrócić uwagę na pierwszą część wspomnień znanego pisarza Marka Nowakowskiego, w których opisuje okres studiów na Uniwersytecie Warszawskim w latach 50-tych.

O Nowej to Hucie piosenka

W „Tygodniku Powszechnym” z 7 września znajdujemy cykl artykułów o Nowej Hucie. Marek Lasota, szef krakowskiego oddziału IPN, twierdzi, że zalążkiem opozycji politycznej w Nowej Hucie były kolejne komitety budowy świątyń i to już od początku lat 60-tych. Dzielnica miała być według komunistycznych władz robotniczą, ateistyczną przeciwwagą dla konserwatywnego, opozycyjnego i katolickiego Krakowa (Pasterka na placu budowy, wywiad z Markiem Lasotą). Andrzej Stawiarski opowiada jak w latach 80-tych fotografował demonstracje w Krakowie i nowej Hucie (Opowieść fotografa), a Maciej Gawlikowski pisze o zastrzeleniu 13 października 1982 r. przez Ubeka dwudziestoletniego robotnika Bogdana Włosika (Jezusie, wróć go do życia).  Dzieje niezależnych nowohuckich kapeli punkowych przypomniał Andrzej robak (W kanciapie na Tysiąclecia).

W tym samym numerze „Tygodnika Powszechnego„ niezmiernie interesujący wywiad z Piotrem Osęką, historykiem, autorem książki „Marzec’68„, twórcą scenariusza wystawy dla powstającego w Krakowie Muzeum PRL-u. W tekście pt. Mowa władzy Osęka mówi m.in. o propagandzie PRL, której ”język i symbolika wzorowane były przede wszystkim na tym, co wymyślono w ZSRR. Tym bardziej zdumiewa fakt, że pewne jej narracje wydają się kontynuacją propagandy II Rzeczypospolitej, przy czym mam tu na myśli okres po zamachu majowym, który całkowicie odmienił kulturę polityczną w Polsce”.

Rozkaz: nie ratować

Jak zawsze interesujące materiały przynoszą wrześniowe „Mówią Wieki”. Zwracam uwagę na tekst Rafała Kaczmarka „Rozkaz: nie ratować„ o zaskakujących okolicznościach zatopienia przez niemiecki U-156 statku Laconia. Tragedia miała miejsce u wybrzeży Afryki w 1942 r. Okazało się, że wśród 2700 osób (w tym ponad 100 polskich żołnierzy), na statku było 1900 włoskich jeńców transportowanych z Kapsztadu do Wielkiej Brytanii. Niemcy zorientowali się, że wśród rozbitków znajdują się włoscy sojusznicy. By ich ratować popłynęły jeszcze dwa U-Booty i włoski okręt podwodny. Komandor Hartenstein, dowódca U-156 otwartym tekstem powiadomił wszystkich, w tym Brytyjczyków, że ratuje rozbitków obu stron i proponuje ”neutralizację” obszaru wokół zatopionego statku. Przeciwstawił się temu sam Adolf Hitler, powiadomiony natychmiast o zdarzeniu  Na pomoc tonącym ruszyły trzy okręty francuskie, nie zrobili tego Anglicy, obawiając się niemieckiego podstępu. W tym zamieszaniu nad terenem  akcji  znalazł się amerykański bombowiec Liberator, startujący z Wyspy Wniebowstąpienia. Nie wiedząc nic o okolicznościach zatopienia statku, zbombardował niemiecki okręt podwodny. U –Boot holował wtedy cztery łodzie z rozbitkami, jedna z nich wywróciła się, a U-156 został poważnie uszkodzony. W końcu jednak, przy zasadniczym udziale okrętów francuskich uratowano około tysiąca osób, w tym 70 Polaków.

Polecam także artykuł Cezarego Imańskiego o Józefie Sawie – Calińskim, zapomnianym trochę zagończyku z czasów konfederacji barskiej, oraz tekst Konrada Godlewskiego „Faceci w brokacie” o tajnych służbach państwowych w średniowiecznych Chinach. W tym samym numerze Jacek Sawicki pisze o Julienie Bryanie, amerykańskim fotografie, który znalazł się w oblężonej przez Niemców Warszawie we wrześniu 1939r., a Marcin Czajkowski przypomniał nam historię lotniczej bitwy o Anglię, zaś Krzysztof Karolczak – zamachu w Sarajewie. Warto także przeczytać kolejny odcinek dodatku przygotowanego wspólnie z NBP - Polski pieniądz przez wieki. Tym razem tekst dotyczy  czasów Jana Kazimierza, Michała Korybuta Wiśniowieckiego i Jana III Sobieskiego. Wrześniowe wydanie miesięcznika kończy omówienie nowości książkowych.

Bitwa pod Wizną – wydanie poprawione

Piotr Biziuk, dziennikarz i autor książek z dziedziny wojskowości, w dziewiątym numerze miesięcznika „Focus Historia” stara się zweryfikować mit bohaterskiej obrony Wizny. Według niego straty niemieckiej podczas walk o umocnienia zostały wyolbrzymione, samobójcza śmierć kpt. Raginisa nie jest potwierdzona, a polscy obrońcy nie zachowywali się tak bohatersko, jak dotychczas uważano. Duża część numeru poświęcona jest obozowi w Oświęcimiu - Brzezince. Michał Emerych przedstawia lager jako rodzaj przedsiębiorstwa biznesowego, a Andrzej Gass opisuje codzienne życie przeciętnego więźnia. W miesięczniku zamieszczono tez fragment wstrząsających wspomnień obozowych Władysława Bartoszewskiego. Całość ukaże się niebawem w książce „Mój Auschwitz”. Interesujący jest również materiał o fortyfikacjach zaprojektowanych i wybudowanych w XVII wieku przez geniusza wojskowej inżynierii Sebastiena de Voubana (Bastiony króla słońce). Agnieszka Kamińska pisze o zarazie w XVIII - wiecznym Krakowie (Ojciec zadżumionych), a Andrzej Fedorowicz o podwójnych agentach (Mistrzowie podwójnej gry).

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz