Gorączki złota na Alasce - Klondike (1896-1900)


Złoto od dawna pobudzało wyobraźnię człowieka sprawiając, że ludzie gotowi byli ruszać w najdalsze zakątki ziemi tylko po to, by szukać tam swego szczęścia i fortuny. Do dziś w wielu rejonach Ameryki Północnej można spotkać miasta duchy, w których czas zatrzymał się lata temu. Wielu z nas patrzy na nie, na ludzi, którzy w nich kiedyś mieszkali, przez pryzmat filmowej, westernowej opowieści, w której szeryf jest uczciwy, poszukiwacz znajduje swój największy samorodek, koń traktowany jest niemal jak członek rodziny, zaś jedyną słabością zdaje się być saloon... O tym, że jest to tylko zniekształcona wizja, fałszywe wyobrażenie, przekonuje nas coś, co zostało nazwane Klondike Gold Rush – czyli gorączka złota Klondike – której ofiary liczone były w dziesiątkach tysięcy poszukiwaczy...

Kilka słów o Alasce

Alaska jest największym lecz najsłabiej zaludnionym stanem USA. Tereny te Waszyngton zakupił od Rosji dopiero w 1867 r. Z racji ich położenia i warunków, jakie tam panowały, były zwane albo „lodówką Sewarda„ [od nazwiska sekretarza stanu, wcześniej senatora, który szczególnie mocno naciskał na ich zakup], albo ”ogrodem misiów polarnych Johnsona” [od nazwiska prezydenta, który podpisał odpowiednie dokumenty i dokonał tego zakupu]. Inne określenia bywały o wiele mniej cenzuralne. Przez pierwsze kilkanaście lat władzę nad Alaską sprawowały trzy departamenty, w tym US Army. Zupełna nieznajomość tego, co tam było, a zarazem ogromna ciekawość sprawiły, że w głąb Alaski zaczęto wysyłać kolejne wyprawy kartografów, a wraz z nimi oddziałów mających wyznaczyć na mapach osiedla, rzeki – wreszcie same granice. Jeszcze pod koniec lat osiemdziesiątych przedstawiciele oficjalnych władz [m.in. gubernator] z siedzibą w Sitka, otwarcie mówili o tym, że w zasadzie nie wiedzą, co się dzieje na obszarach położonych dalej niż kontrolowane przez nich południowo-wschodnie skrawki tego rozległego terenu. Ostateczna granica z Kanadą została ustalona dopiero w roku 1903, wcześniej – zwłaszcza w latach osiemdziesiątych i początkach dziewięćdziesiątych XIX w. – była płynna, a mapy, i to oficjalne, potrafiły lokować ją nawet o ok. 100 km na wschód od rzeczywistej linii granicznej.

Najważniejszym ówczesnym szlakiem komunikacyjnym była rzeka Jukon. Liczy sobie ona niemal 3200 km [1980 mil]1, płynie szerokim łukiem od Kanady [źródła w Kolumbii Brytyjskiej] przez Alaskę i wpada do Morza Beringa [delta Jukon – Kuskokwim]. Jest to największa rzeka na terenie północnej części Ameryki Północnej. Obecnie część rzeki jest objęta ochroną – jako dziedzictwo narodowe – Klondike Gold Rush International Historical Park. Żeglowna jest aż do Whitehorse, miasta liczącego obecnie ok. 20 tys. mieszkańców, położonego w głębi terytorium Kanady. Dziś przez tę potężną rzekę przerzucone są jedynie cztery mosty drogowe. Jednym z głównych dopływów Jukonu jest rzeka Klondike, licząca ok. 100 mil [160 km]. Sam Jukon, nie wspominając o mniejszych jego dopływach, jest skuty lodem średnio przez osiem miesięcy w roku, zwykle od października do końca kwietnia.

Ślady złota

W latach siedemdziesiątych i późniejszych przeszukiwano głównie południowe tereny Alaski [Sitka, Juneau]; tylko nieliczne osoby zdecydowały się wyruszyć dalej na północ – przemieszczały się głównie wzdłuż rzeki Jukon. Tam też odkrywano na przestrzeni lat osiemdziesiątych stosunkowo niewielkie złoża złota. Znajdowały się one jednak na nieprzyjaznych terenach i nie były na tyle duże, by wywołać ogólnonarodowe szaleństwo. We wrześniu 1886 r., w jednym z dopływów Jukonu, Fortymile River, zostały odkryte pierwsze większe pokłady. Powstało miasteczko Forty Mile, liczące w okresie swej świetności [1890 r.] około tysiąca mieszkańców. Wymiana towarów odbywała się przy pomocy małych statków, które raz lub dwa razy do roku, płynęły przez St. Michael [port przeładunkowy na terenie Stanów Zjednoczonych] do ujścia Jukonu. Pierwsze oddziały Kanadyjskiej Konnej przybyły na ten teren dopiero w 1895 r. i – ze zdziwieniem zauważyły – że wszyscy poszukiwacze traktują ten rejon tak, jakby należał do USA: tam płacą podatki, handlują, wysyłają pocztę poprzez US Post. W 1896 r. zapasy złota w Forty Mile i okolicach były już na wyczerpaniu...

Początek

Górnicy i poszukiwacze wspinają się po Chilkoot Trail podczas gorączki złota Klondike w 1898 r.

Gorączka złota, jakiej nie widziała jeszcze Alaska, wybuchła w 1896 r. Lato tego roku było gorące, opadów mało, poziom rzek bardzo niski...

W sierpniu grupa kierowana przez Skookuma Jima Masona [imię indiańskie: Keish] z plemienia Tagish udała się na północ w dół rzeki Jukon na poszukiwanie jego siostry Kate [Shaaw Tla] i jej męża George’a Carmacka. Wyprawa oprócz Jima składała się jeszcze z dwóch osób – jego kuzyna – Charliego Dawsona [zwanego czasem Charliem Tagishem lub Kaa Goox] oraz Patsy’ego Hendersona. Odnaleźli oni zagubioną parę nad rzeką Klondike i, przy okazji, spotkali Roberta Hendersona, który już od wielu lat był poszukiwaczem złota. 16 sierpnia grupa Skookuma odkryła bogate złoża w okolicy Bonanza Creek (w momencie tego odkrycia rzeka zwała się nie Bonanza a Rabbit Creek – nazwę zmieniono później).

Niestety do chwili obecnej nie udało się ustalić, kto tak naprawdę odkrył pokłady szlachetnego kruszcu. Jego znalezienie i wszystkie prawa z tego wynikające przypisano George’owi Carmackowi. Stało się tak – jak niektórzy uważają – z powodu bardzo silnego rasizmu, który wykluczał Indian lub Eskimosów (Skookum Jim i jego kuzyn byli rdzennymi mieszkańcami) z wielu dziedzin ówczesnego życia. 24 września George Carmack dotarł do odległego o ok. 80 km urzędu górniczego w Forty Mile, gdzie zarejestrował działki. Oznaczało to spełnienie wymogów prawa mówiących o zapisie nowych posiadłości w ciągu 60 dni od daty ich zajęcia...

Wiadomość o złożach bardzo szybko rozeszła się wśród poszukiwaczy pracujących nad okolicznymi rzekami tj. Fortymile River i Stewart River, a także płynącą nieco dalej Sixtymile River oraz w ulokowanym nad nią miasteczku Cicrle [oryg. Circle City]. Górnicy w mgnieniu oko porzucili tamte tereny i przenieśli się nad Klondike i jej dopływy. Powstały pierwsze miasta – w tym Dawson2 [oryg. Dawson City] – położone w miejscu, gdzie Klondike wpada do Jukonu.

W połowie lipca 1897 r. zaczęto mówić głośno w tzw. szerokim świecie, czyli m.in. San Francisco i Seattle, o odkrytych pokładach złota. Stało się tak dlatego, że dopiero w tym roku Jukon stała się na tyle żeglowna, by w czerwcu mógł przez nią przepłynąć statek towarowy. Do Frisco dopłynął „Excelsior„, do Seattle – ”Portland” – który zjawił się tam 20 lipca, trzy dni po tym, jak Excelsior dotarł do Frisco.

Tylko na „Excelsiorze„ przewożono ładunek złota o wartości pół miliona dolarów. Dla porównania płaca nowojorskiego dokera wynosiła w 1907 r. przeciętnie 80 dolarów. Jeszcze przed przypłynięciem ”Portland”, oczekiwał na niego tłum, w tym reporter B. Brown z Seattle Post Intelligencer. Olbrzymie nagłówki mówiące o wartości transportu, o milionach dolarów, sprawiły, że wszyscy chcieli wyjechać w te bogate rejony. Istniał tylko jeden, niewielki problem… Tak na dobrą sprawę zaledwie kilka osób wiedziało, gdzie jest Jukon, niewielu miało pojęcie jak dotrzeć nad Klondike, a tylko wyjątki zdawały sobie sprawę z jakimi warunkami można się tam spotkać. Inny dziennikarz T. Addney napisał w jednym z artykułów, że nikt nie słuchał głosu rozsądku. Szybko zaczęły pojawiać się pierwsze przewodniki (w ilości kilkunastu) oraz tytuły, które rozmaicie opisywały to, co można było spotkać na miejscu. Jednak – biorąc pod uwagę, że nawet instytucje rządowe do końca nie wiedziały, co do kogo należy – jakość takich publikacji była, mówiąc eufemistycznie, bardzo różna. Wyścig ruszył...

Ruszył z prostego powodu… Ówczesna sytuacja gospodarcza spowodowała, że wiele osób potraciło majątki w dwóch kryzysach z lat 1893 i 1897; mnóstwo dawnych bogaczy było dotkniętych przez falę upadków banków, która nastąpiła ledwie kilka lat wcześniej – w 1890 r. Ogromne kwoty wyrażane w milionach dolarów opisywano tak, jakby były na wyciągnięcie ręki, co tym bardziej rozpalało wyobraźnię poszukiwaczy. Rok później liczba tych, którzy przybyli nad Klondike sięgnęła ok. 40 tys. osób. Są to jedynie szacunki...

Gorączka – „Gold rush”

Pierwsi poszukiwacze wyruszyli w trasę tydzień po tym, jak statki z cennym kruszcem przycumowały do przystani Zachodniego Wybrzeża. Ich celem były miejscowości, bądź osady mogące pełnić rolę portów, niezamarzających przez cały rok, lub przez jego większość – od wczesnej wiosny do późnej jesieni. Warunki te spełniały znakomicie dwie leżące obok siebie niewielkie osady: Dyea i Skagway. Raporty mówiące o dziesiątkach tysięcy mogą być zaniżone – jeden z wielu autorów ówczesnych poradników o Klondike – H. Hoffman twierdził, że kolejka chętnych do poszukiwania złota kończy się w trzech miastach: Nowym Jorku, Chicago i Frisco. Oznaczało to, że cały kraj zachorował na punkcie złota i ciągnął tam, gdzie można było je znaleźć. Równie szybko okazało się, że Klondike stała się zbawieniem dla mieszkańców zachodnich stanów.

Ze względu na niedostatki żywnościowe, od każdego poszukiwacza wymagano, by zaopatrzył się on w ok. 1000 funtów niezbędnych produktów oraz tyleż samo koniecznego sprzętu. Wielu przedsiębiorców zbijało na tym fortuny. Szacuje się, że w ciągu trzech lat samo Seattle zarobiło na sprzedaży pożądanych towarów kwoty liczone w grubych milionach ówczesnych dolarów, a więc wielokrotnie większe niż te, które poszukiwacze wywieźli jako swój dorobek z Klondike. W samym Dyea towar składowano byle jak, często gnił i tonął w błocie odpływu czy przypływu. Jeszcze dziś można zobaczyć zdjęcia pokazujące jeden z takich magazynów, znajdujących się pod gołym niebem. Całe to dobro było przenoszone na plecach przez tragarzy z First Natons lub na koniach. Koń, z racji trudności trasy, mógł być obciążony jedynie 90 kilogramami. W gazetach ukazujących się w Dyea można było przeczytać, że podczas gdy w Stanach normalną stawką za taką usługę było 10 centów, tutaj żądano dolara lub więcej...

Mimo tego, że codziennie tysiące ludzi obsługiwało masy idące na spotkanie z fortuną, nie nadążali oni z wszystkim. Trasa wyprawy była momentami tak ciężka i nie do przebycia, że zdarzały się wypadki przejścia jedynie pięciu mil w ciągu jednego dnia.

Pod koniec sierpnia, po jedenastu dniach ciągłych opadów, szlak White Pass Trail w Skagway stał się jednym wielkim grzęzawiskiem i został zamknięty. Ludzka fala napływała jednak dalej, chcąc jeszcze przed zimą dotrzeć do złóż złota. Jedynym rozwiązaniem było dojście do jeziora Bennet, potem spływ przez kilkaset mil w dół rzeki Jukon, w stronę Dawson. W tej sytuacji rzesze poszukiwaczy postanowiły płynąć na tym, czym się dało, mimo że powszechnie wiedziano, że tylko nieliczne łodzie miały szansę wytrzymać starcie z groźną rzeką. Do legend i opowieści przeszły progi w Miles Canyon, Thirtymile River czy Five Finger Rapids nazywane „cmentarzyskiem łodzi”... M. Stanford, jedna z osób opisujących to, co się działo, stwierdzał, że minuta na Five Finger Rapids sprawiła, iż nigdy ich nie zapomni i nigdy by się nie podjął przebyć ich ponownie.

Wąska, stroma ścieżka, tłumy ludzi i zwierząt – wszystko to sprawiło – że warunki podróży były bardzo złe. Ocenia się, że na trasie zostało co najmniej kilka tysięcy zwierząt, o stan których nie dbał nikt (normą było pozostawianie zagłodzonych i wyczerpanych koni). Jack London, świadek tamtych dni, jeszcze w 1897 r. przemianował ten szlak na „Dead Horse Trail” [pol. Szlak Umarłych Koni].

Chilkoot Pass Trail

Sąsiednim szlakiem był Chilkoot Pass Trail, z racji trudności przeprawy, zwany także „złotymi schodami„. Jedna z poszukiwaczek [M. L. Black] określała go jako ”wąski, śliski, przebiegający przez kaniony, pokryty głazami, miejscami bagnisty”. Trzydziestodwumilowa trasa należała do najtrudniejszych, dlatego wielu poszukiwaczy albo z niej zawracało, albo też zginęło. Ostatnie cztery mile nie nadawały się dla jucznych zwierząt. Jego początek nie zapowiadał trudności. Do Sheep Camp wiódł szeroki, dość płaski trakt na – w sumie niewielkiej wysokości – około 900 stóp3 n.p.m. [ok. 280 m.]. Kolejny dwu i półmilowy odcinek to wspinaczka na ponad 2500 stóp n.p.m. [ok. 760 m.]. Tutaj znajdował się obóz o nazwie Weight. Tworzyło go w zasadzie kilka namiotów, gdyż ostatnią osadą w pełnym tego słowa znaczeniu było Sheep Camp. W Weight podróżni mogli zatrzymać się, coś zjeść i nieco odpocząć. Mimo że ową osadę stanowiły w znacznej części namioty, to już w 1898 r. zaczęły powstawać tam hotele o szumnych i dumnych nazwach takich jak Grand Pacific Hotel czy Seattle Hotel. I. Sjolseth wspominała o niesłychanym tłoku oraz o tym, że najprostszy posiłek kosztuje 50 centów, zaś tuzin jaj – 62 centy. Kolejnym miejscem postoju było Lake Bernett. Sama Chilkoot Pass znajdowała się jeszcze dalej – na wysokości ok. 3500 stóp [ok. 1070 m.], co sprawiało, że w czasie ostatniego odcinka – o długości nieco ponad mili – droga wznosiła się o kolejne 1000 stóp [ponad 300 m.], z czego znakomitą większość, na ostatnim półmilowym fragmencie szlaku. Aby go pokonać korzystano ze schodów, zwanych złotymi, wykuwanych w skale lub lodzie, w zależności od pory roku. Używano także lin, by ułatwić wspinaczkę. Były to schody, zwane złotymi, wykuwane w skale lub lodzie, w zależności od pory roku. Używano lin, by ułatwić wspinaczkę.

Określano je także schodami 1500 kroków... Tragarze zabierali jednorazowo ładunki o wadze ok. 50-60 funtów4. Podroż z takim obciążeniem mogła trwać nawet 5–6 godzin. Jeszcze w 1900 r. – a więc w zasadzie po tym jak minął szczyt gorączki – tym szlakiem szedł dziennikarz T. Adney z Klondike Stampede. Opisywał miejsca i obrazy tak przerażające, że dzisiaj można je porównać tylko do scen rodem z horrorów, zaś samą Chlikoot Pass określił: „poszarpane kontury na tle nieba”. Ceny, jak dla niego, były horrendalne, wszystko droższe kilka razy, a pieniądze przeznaczone na tydzień potrafiły rozejść się w jeden dzień. Nie trzeba bogatej wyobraźni, by uświadomić sobie, co działo się w chwili, kiedy tysiące ludzi, krok za krokiem, szły szukać szczęścia kilkaset mil dalej – w Dawson.

Latem powolnej wspinaczce wśród głazów i torfowisk często towarzyszyły mgła i deszcz. Z tej racji, że tragarze nie godzili się na przenoszenie wszystkich rzeczy, poszukiwacze musieli po kilkanaście razy przepakowywać swoje towary. Zbędne rzeczy po prostu odrzucano.

Ludzie, którzy podróżowali Chilikoot Pass Trail, kiedy wspominali to, co widzieli na szlaku z Dyea do Dawson, powtarzali jak mantrę jedno zdanie: „Jest niemożliwością opisanie tego. To trzeba było zobaczyć„. Niekończący się potok ludzi, koni, psów, tragarzy brodząc w błocie i śniegu, szedł coraz wyżej i wyżej… Czasem stawał na długie minuty czy godziny, kiedy padł koń, splątał się zaprzęg lub coś się złamało. Potem ruszał dalej... Wspominający porównują ludzi na trasie do robaków, które bez końca pełzały w stronę odległej przełęczy, omijając jedynie trupy koni i innych padniętych zwierząt. Kości nie liczył nikt. Wśród wielu osób, szlak ten zyskał miano ”najbrzydszych (najgorszych) 32 mil”. Tragarzami byli głównie miejscowi Indianie: Chilkat, Chilkoot i Stikine.

Na przełęczach obydwu szlaków stał posterunek graniczny oraz dom celny Kanadyjskiej Konnej5.

Kolejnym przystankiem na trasie mozolnej podróży były dwa jeziora Bennet i Lindeman (przez nie przepływa w swym górnym biegu rzeka Jukon). Tam też zimowały tysiące poszukiwaczy, które nie zdążyły przed zimą – także tą 1897 r. – dotrzeć do Dawson. Początkowo namioty powstawały tylko nad jeziorem Lindeman, lecz napływ kolejnych łowców złota był tak duży, że wiosną miasteczko namiotowe rozrosło się na tereny leżące pomiędzy tymi jeziorami. Wszyscy, by móc dalej płynąc w stronę Dawson, musieli zaczekać aż puszczą lody na Jukonie. Jezioro Bennet było także końcem drugiego szlaku – White Pass – co oznaczało, że w tym miejscu spotykały się dwie ogromne grupy poszukiwaczy. Każdy starał się albo wybudować łódź, albo znaleźć drewno i kogoś, kto umiałby ją z niego wykonać. Widocznym efektem tych działań do dziś jest brak lasów wokół wspomnianych jezior. Ceny drewna i wynajmu rosły z każdym dniem. Powstawały setki łodzi, a wraz z nimi niezliczone spory kto ma rację, które nieraz kończyły się tragicznie. Raporty sporządzane jeszcze w sierpniu 1897 r. mówiły o kilkudziesięciu namiotach wokół jeziora Lindeman oraz około dwustu mieszkańcach pracujących nad budową łodzi. Wspominały także o niebezpiecznych bystrzach i przełomach między tym jeziorem a nieodległym Bennett. Zawierały również informacje o konieczności holowania łodzi na linach... Po przyjściu zimy i znacznych opadach śniegu, tej wiedzy nie mieli poszukiwacze, którzy późnią jesienią i w czasie zimy, obozowali na tym terenie. Ocenia się, że na wiosnę 1898 r. – w momencie kiedy puściły lody na Jukonie – tylko wzdłuż jeziora Bennet, koczowało co najmniej 4 tys. osób. W czasie długiej alaskiej zimy, przewoźnicy i tragarze zarabiali krocie na poczcie, transportując ją poprzez obie przełęcze do Skagway albo do Dyea. Czasem – aby zarobić więcej – tylko do najbliższych miasteczek po drugiej stronie obu przełęczy. Cena za taką przesyłkę wynosiła 15 centów. Działo się to w niecały miesiąc po przybyciu do Frisco i Seatlle statków ze złotem…

Górny Jukon czyli byle do Dawson City....

Niestety mało kto wiedział, że górny Jukon kryje w sobie wiele niebezpieczeństw, m.in. wspominane już bystrza między dwoma jeziorami, a także np. White Horse Rapids, które pochłoną wiele ofiar, zniszczą wiele łodzi budowanych niewprawnymi rękami przez ludzi chcących jak najszybciej przybyć do Dawson. Lody stopniały w maju, ale 29 maja w dół rzeki popłynęła jedynie część z wszystkich wybudowanych wówczas łodzi. Liczy się, że było ich ok. 800... W sumie oszacowano, że tylko w 1898 r. na podbój dolnego Jukonu udało się ponad 7 tys. łodzi, a na nich 30 tys. poszukiwaczy. Kanadyjska Konna wymagała tylko, by każda z nich miała swój numer oraz by pozwolono jej spisać listę pasażerów. Po pokonaniu wspomnianych bystrzy, kolejną poważną przeszkodę stanowiły progi zwane White Horse Rapids. Tylko w początkowych dniach rozbiła się na nich setka łodzi, a co najmniej dziesięć osób zginęło. Ci co ocaleli, zwykle tracili większość dobytku, a do upragnionego złota było jeszcze kilkaset mil. Po pewnym czasie Kanadyjska Konna zaczęła odmawiać wydawania zezwoleń na płynięcie w dół Jukonu łodziami bez doświadczonego sternika. White Horse pochłaniała zbyt wiele ofiar. Legenda głosi, że Jack London zarabiał na życie jako przewodnik w czasie takich właśnie wypraw.

Przeszkodą jeszcze poważniejszą było Miles Canyon. Jukon zwężała się tam jak szyjka butelki do mniej więcej jednej siódmej swej pierwotnej szerokości, tworząc na środku szlaku wodnego niewidoczne z łodzi wiry. Zdarzało się, że ludzie rzucali się w nurt rzeki, chcąc ratować własne życie i nie dać się wchłonąć przez zdradziecką wodę. Część osób wolała stracić dużo czasu i po prostu je ominąć, idąc lądem. Jedną z niewielu osób, która się ich nie przestraszyła była reporterka z Kansas City Star, E. Kelly, wysłana tam ok. 1899 r. z zadaniem opisania tego, co się działo. Podobno przepłynęła owe wiry trzy razy, uważając to za coś wspaniałego, lecz zupełnie niegroźnego. Wielu sterników, którzy przewozili po rzece osoby i ładunki wręcz zalecało, by omijać ów kanion, twierdząc, że wcześniejsze White Horse Rapids to nic trudnego.

Tłumy, które – zgodnie z zarządzeniem Kanadyjskiej Konnej – czekały na sterników, stworzyły miasteczko Canyon City, gdzie można było odpocząć i spokojnie upatrywać momentu do wyruszenia w dalszą podróż. Pewien przedsiębiorca N. Maccaulay zbudował nawet drewniane tory, po których można było się poruszać wzdłuż bystrzy, i przewozić niezbędne towary poniżej nich. Kosztowało to jedyne 25 dolarów.

Za Miles Canyon czekały kolejne niespodzianki. Tuż przed jeziorem LaBerge, znanym także jako Thirtymile, na rzece pojawiał się niewidoczny prąd, który kierował na skały. Wiadomo, że tylko w pierwszym okresie zniszczył on co najmniej kilkadziesiąt łodzi. Dodatkowym utrudnieniem były głazy, czające się tuż pod powierzchnią wody. Po tych „atrakcjach” ostatnie bystrza znane jako Five Figer Rapids nie były może spacerkiem, ale nie należały też do najgorszych. Dla tych, którzy przeszli White Horse, Miles Canyon czy Thirtymiles, nie stanowiły w większości przypadków problemu. Za nimi było już tylko Dawson. I złoto.

W rejestrze sporządzonym w jednym z małych miasteczek tuż przed Dawson jest informacja, że na 1867 statków, które wyruszyły z okolic Canyon City, dotarło tam na 15 września ok. 500 łodzi, co oznacza, iż w przybliżeniu mogło w nich być blisko 2400 osób, które przybyły szukać złota.

Dawson zimą 1897/8

Głód, mróz, śnieg, lawiny i powodzie nie potrafiły powstrzymać pędu ludzi. Poszukiwacze, którzy jeszcze przed zimą 1897/8 dostali się do Dawson, przybyli bez wystarczających zapasów pożywienia. Ostatni statek, który – pod koniec września – odpłynął w dół Jukonu, także nie dostarczył odpowiednich rezerw. Urzędnicy z Dawson stwierdzili wyraźnie, że pożywienia nie wystarczy dla wszystkich. Jedynym rozwiązaniem miało być odesłanie części ludzi do Fortu Jukon, w dół rzeki. W przeciwnym wypadku spodziewano się wielu chorób, w tym szkorbutu, oraz w śmierci z głodu. Niestety i tam zapasów było o wiele za mało. Jeden z wielu tego typu raportów z dnia 30 września 1897 r. był podpisany m.in. przez inspektora Kanadyjskiej Konnej C. Constantine’a, szefa służby celnej – D. W. Davisa oraz urzędnika górniczego – F. Thomasa. Sama fala głodu dotarła także na południe – do Skagway i Dyea. W skutek tego władze kanadyjskie wydały rozporządzenie, obowiązujące już od wiosny 1898 r., by każdy poszukiwacz idący do Klondike zaopatrzony był w zapasy pożywienia na cały rok. Stąd ów przymus posiadania 1000 funtów wyżywienia.

Drugą – trzeba przyznać dość kuriozalną metodą walki z głodem – była koncepcja władz amerykańskich. Przewidywała ona przywożenie z północnej Europy stad reniferów, które miały zapewnić samowystarczalność miejscowej ludności. Uważano, że latem będą przydatne do transportowania towarów, a zimą staną się źródłem niezbędnego pożywienia. Sprowadzone jednak za późno, nic nie mogły zmienić, ale z czasem zaczęły być wykorzystywane do przewozu poczty.

Jedna z osób, które rok wcześniej przybyły szukać szczęścia, tuż po odkryciu złota, Ethel Berry, w pewnym wywiadzie mówiła, że jakkolwiek drewna było pod dostatkiem, to aby przygotować odpowiednią ilość wody dla kilku osób, trzeba było topić śnieg i lód przez cały dzień.

Wiosna 1898

Wiosna zaznaczyła się kolejnymi tragediami – lawiną na szlaku Chilkoot Pass, która pochłonęła 63 ludzi – oraz powodziami i opadami, które zmyły sporą część miasteczek namiotowych rozłożonych wzdłuż jeziora Bennet i górnego Jukonu.

Ciepła wiosna sprawiła, że śnieg stał się zdradliwy. Miejscowi Indianie, tradycyjnie pełniący rolę tragarzy, początkowo niechętnie szli na szlak, by w końcu w ogóle się z niego wycofać. Spodziewali się najgorszego… Mimo tego, marzenia o złocie pchały poszukiwaczy do upragnionego celu.

Wieczorem 2 kwietnia 1898 r. spadła pierwsza lawina – zabrała 20 osób. Ludzie szli dalej…

O 9.30 zeszła następna, pod nią znalazło się trzech poszukiwaczy. Odratowano wszystkich. Mimo ryzyka ludzie nadal torowali ścieżkę przez lawinisko; grupa liczyła prawdopodobnie ok. 150 osób. Od Weight w stronę Sheep Camp zsunęła się jeszcze potężniejsza, której grubość sięgała miejscami 50 stóp. Część osób zdołano uratować, ale 63 zginęły. Największy namiot w Sheep Camp stał się kostnicą. Części osób nigdy nie udało się zidentyfikować.

Dawson u szczytu świetności

Efektem napływu ludzkiej masy było to, że Dawson – miasteczko liczące wiosną 1897 r. kilka domów – już jesienią tego samego roku stało się ośrodkiem mającym 4-5 tys. mieszkańców i ciągle rozrastającym się w szybkim tempie. W 1898 r. liczyło ich już 30 tysięcy... Forty Miles, wcześniej będące siedzibą urzędów, ówczesnym centrum administracyjnym, wyludniło się. W pewnym momencie jedynymi mieszkańcami byli pracownicy urzędu górniczego, ale i ten w 1897 r. został przeniesiony do Dawson.

Pieniądzem było złoto, wyceniane po około 16 dolarów za uncję6. Warunki bytowe oraz liczba ludności sprawiały, że znalezienie miejsca do życia było bardzo trudne, zaś popyt – przy znikomej podaży – powodował, że ceny były horrendalne. T. Fawcett opisuje, że deski, które w Ontario sprzedawano za ok. siedem dolarów, tutaj wyceniano na 140... Jesienią 1898 r. chata z bali o wymiarach 14 x 15 stóp kosztowała już 2 tys. dolarów, wynajęcie – 60. Dla porównania młody kot kosztował 35 dolarów za sztukę, a płaca wynosiła ok. 1,5 dolara za godzinę.

Ludzie rejestrowali działki i pracowali na nich, inni zatrudniali się jako robotnicy najemni w powstających kopalniach. Normą był handel zezwoleniami lub pozwoleniami na wydobycie w tym czy innym miejscu. Wiązało się to z faktem, że ogromny napływ poszukiwaczy złota sprawił, iż liczba wolnych działek malała wraz ze wzrostem liczby nowych przybyszów. Do 1899 r., chwili kiedy nastąpiło załamanie, w Dawson w ciągu dwóch lat wybudowano wszystkie najważniejsze budynki; powstała sieć elektryczna i telefoniczna, działały cztery gazety. Miasto posiadało także wszelkie atrybuty wielkiej metropolii, tj. teatr otwarty przez A. Pantagesa. Prostytucja była niemal jawna, a na pewno tolerowana w pewnych granicach. Jedynym dniem, kiedy zamknięte były domy publiczne czy musicale, była niedziela.

... i jego upadek

Rewolucja, która przyniosła koniec gwałtownego rozwoju miasta, przyszła z Nome. To tam w 1899 r. wybuchła kolejna gorączka złota, to tam ludzie, którzy tutaj nie mogli się dorobić lub nie mieli na to szans, przenieśli się w swoim pościgu za fortuną. Nome miało dwie zalety w porównaniu z Klondike. Pierwsza to lokalizacja – leżało nad samym wybrzeżem. Drugą były warunki – znacznie łagodniejsze od tych, które panowały w Klondike. Złoto na terenach wokół Dawson znajdowało się często nie na samej powierzchni ziemi, ale zwykle około 10 metrów pod nią (była ona wieczną zmarzliną). Oznaczało to, że wszelkie prace prowadzono w sezonie letnim. Mróz dochodzący w zimie do –60oF7 [ok. –50oC] sprawiał, że wydobycie było prawie niemożliwe. Zwykle największe pieniądze w czasie tej gorączki zarabiali spekulanci i ci, którzy przybyli na samym początku. Niemal równocześnie z odkryciem złota w Nome, sprowadzono do Klondike ogromne mechaniczne płuczki. Był to koniec okresu prosperity dla zwykłych poszukiwaczy, gdyż do gry włączyły się potężne firmy. Inwestycje w mechanizację wydobycia zwracały się w ciągu kilku lat, co spowodowało, że ich ilość rosła bardzo szybko.

Kilka miesięcy później nowego sprzętu zaczęto używać także w okolicy Seward na Alasce. W 1910 r. w sumie było go już 18, w 1914 r. – 42! Jego wydajność [pracował całą dobę] oraz czas pracy [ ok. 200 dni w roku] sprawiły, że ludne miasta stały się ośrodkami zamieszkałymi przez kilkuset, w wyjątkowych wypadkach, kilka tysięcy osób – głównie górników i inżynierów obsługujących te maszyny. To one pozwalały przez kolejne osiemdziesiąt lat funkcjonować kolei8, otwartej w 1900 r., a budowanej na fali gorączki złota... Dziś na terenie samego Klondike zachowały się cztery z wielkich płuczek: Gold Dredge nr 4, Jack Wade Dredge [nr 1, znana także jako Butte Creek Dredge], Mosquito Forg Dredge i Pedro Industries. Gold Dredge nr 4 zlokalizowana koło Dawson, działała od 1913 do 1959 r. w samym sercu złotodajnych pól. Swego czasu była to największa maszyna tego typu. Obecnie są milczącymi świadkami zmian, które następowały na przełomie wieków, kiedy to odchodziła powoli epoka gorączki złota....

Bramy do Dawson - Skagway

Bramą do Dawson, bramą do złota były dwie miejscowości Skagway, początkowo pisana jako Skaguay, i Dyea. Obie leżą na wybrzeżu, obie nie zamarzają w ogóle lub przez długi czas. Od nich prowadziły najważniejsze drogi do Jukonu. Dla wszystkich jedna lub druga były początkiem marszu po złoto. Obie rozwijały się dzięki tym, którzy nie byli w stanie iść dalej lub zawrócili z trasy. W chwili obecnej, z racji dbałości o historię związaną z gorączką złota, co roku do pierwszej z nich przybywa ok. pół miliona turystów. Stałych mieszkańców jest około ośmiuset. W tamtym okresie do miasta prowadziły dwie główne drogi lądowe. Pierwsza z Skagway, poprzez White Pass [stąd zwana White Pass Trail], lub z Dyea do Lake Bennet [czyli Chalikoot Pass Trail]. Po przebyciu tej odległości pozostawało jeszcze spłynąć lub przejść około 500 mil wzdłuż górnego Jukonu. Ocenia się, że w ciągu trzech [1897–1900] ten szlak przemierzyło ponad 100 tys. osób, z których do celu dotarło jedynie około 30-40 tys. Reszta zginęła w czasie marszu. W 1897 r. Skagway była właściwie niewielką przystanią z kilkoma domami. Dopiero latem 1897 r., w momencie przybycia pierwszej fali poszukiwaczy, zbudowano porządny parterowy dom, z przeznaczeniem na schronisko czy motel. Obok niego powstało miasteczko namiotowe. W ciągu pół roku wyrosło miasto liczące wiosną 1898 r. ok 8 tys. mieszkańców, które stało się na krótki czas największą metropolią ówczesnej [amerykańskiej] Alaski. W czerwcu liczba ludności sięgnęła 10 tys.

Samo miasto przypominało raczej jeden wielki sklep. Często były to wielkie wiaty, gdzie towar przykrywano kocem. Poszukiwacze mogli się tam zaopatrzyć we wszystko, czego potrzebowali w dalszej podróży. W tym okresie co tydzień przez miasto przechodziło około tysiąca poszukiwaczy. Rok później miejscowi przedstawiciele kościoła episkopalnego szacowali, że mieszka tam 400 dzieci; budowana była szkoła podstawowa, a bardzo poważnie myślano o średniej. W 1900 r. w mieście było pięć kościołów. W 1898 r. na fali rozwoju gospodarczego rozpoczęła się budowa torów kolejowych prowadzących do Klondike. Był to niestety koniec rozwoju miasta. Wraz z końcem gorączki złota miasto wyludniło się. W 1900 r. liczyło już tylko 3 tys. mieszkańców, dziesięć lat później – ok. 900... W dalszych latach Skagway zamieszkiwali głównie urzędnicy i pracownicy kolei. Od lat dwudziestych rozwijała się powoli turystyka, związana z gorączką złota Klondike. Dziś z tamtego okresu [1898–1910] została ok. setka budynków, zaś samo miasto stało się częścią Klondike Gold Rush National Historical Park

... i Dyea

Drugą bramą do Klondike było miasto Dyea. Charakteryzowało się ono wysokim poziomem przypływów, dlatego pełniło funkcję obozu sezonowego przy połowach. Wiosną 1898 r. z kilku namiotów przerodziło się w zwykłe miasteczko, którego ulice tonęły w błocie, zaś wzdłuż nich powstawały restauracje, zajazdy, składy i hotele. Zakreślono nawet plan rozwoju miasta, który jednakże, w wyniku nieustannego napływu poszukiwaczy, już jesienią 1898 r. przestał być aktualny. Brak jakiegokolwiek portu sprawił, że wszelki towar wyładowywany był wprost na plażę. Początkowa stawka za jego przeniesienie sięgała 20 dolarów za godzinę dla jednego tragarza, za wózek – 50 dolarów, ale w czasie przypływu potrafiła jeszcze wzrosnąć. Brak portu, a potem jego niewielka, mniejsza niż w Skagway, głębokość sprawił, że miejscowość ta była mniej popularna, i mimo że przez Chilikoot Pass szło tysiące ludzi, ludność osady nigdy nie przekroczyła 8 tys. mieszkańców. Gwoździem do trumny stała się budowa szlaku kolejowego. Jego otwarcie równało się końcu miasta. Poczta została zamknięta w 1902 r., ostatni mieszkaniec E. A. Klatt opuścił miasteczko w 1906 r. Obecnie istnieją tylko nieliczne ślady po niegdyś sporej osadzie. Natura bardzo szybko opanowała zabrany jej kiedyś teren… Dawne Dyea można dziś rozpoznać jedynie po starych drzewach rosnących tak, jakby między nimi miała przebiegać ulica… ulica nieistniejącego miasta.

Linia kolejowa ze Skagway przez White Pass do Whitehorse

Jeszcze w latach osiemdziesiątych XIX w. mieszkańcy okolic Sitki i Juneau zwracali się do Kongresu z prośbą o ułatwienia i pomoc w budowie linii kolejowej, która miała przechodzić właśnie przez jedną z dwóch przełęczy – projekt wspominał o Chilkoot Pass. Chciano, aby pomoc państwa dotyczyła głównie kwestii zabezpieczeń finansowych i wykupu ziemi. Długie lata nic się nie działo, dopiero wybuch gorączki złota w Klondike sprawił, że sprawy ruszyły z miejsca. Jeszcze w 1897 r. zostało uchwalone odpowiednie prawo. Regulowało ono wszelkie warunki budowy i wydawania na nią koncesji oraz wykupu ziemi. Początkowo chętnych było kilkudziesięciu, także na budowę kolei do Whitehorse – lecz tym razem przez White Pass. Wśród planowanych linii, oprócz tej biegnącej z Seward w głąb lądu [obecna linia kolejowa Seward – Nenana], była ona najważniejsza lecz bardzo trudna technicznie. Te dwie linie miały jeden wspólny mianownik – łączyły tereny, na których odkryto bogate zasoby złota i innych surowców mineralnych – z niezamarzającymi portami na południowym wybrzeżu Alaski.

Gorączka złota w Klondike, stopień trudności obu szlaków, długość trasy przez rzekę Jukon (rzeka przez wiele miesięcy była zamarznięta) – wszystko to sprawiło, że projekt linii Skagway – Whitehorse powstał w ciągu kilku miesięcy. Głównym wykonawcą i projektantem był Michael Heney. Tempo prac zadziwia nawet dzisiaj. Pierwsze tory położono w maju 1898 r., a w dwa lata później – pod koniec lipca 1900 – linia została oficjalnie otwarta. Z racji stopnia trudności budowy i terenów górskich przez jakie przechodziła została zbudowana jako wąskotorowa. Ma długość około 110 mil, z czego 20 mil jest na Alasce, 42 – w Kolumbii Brytyjskiej, zaś 58 – znajduje się na Terytorium Jukon. Była ona budowana z dwóch stron, od Skagway i Whitehorse. Została doprowadzona do Whitehorse z prostego powodu – aż do tego miejsca Jukon jest żeglowna, co znacznie ułatwiało transport wydobytych surowców.

Jej otwarcie, łącznie z odkryciem złota w Nome oraz mechanizacją wydobycia, ostatecznie przypieczętowało upadek Dawson. Mimo, że poszukiwaczy było coraz mniej, to sama linia zarabiała na siebie do lat osiemdziesiątych. W czasie pierwszej wojny światowej rząd USA wypożyczył część wagonów, by wykorzystać je w innych miejscach. Sama linia kolejowa została ostatecznie zamknięta dopiero w 1982 r., gdyż pod koniec lat siedemdziesiątych zaczęły się wyczerpywać się złoża surowców w okolicach górnego Jukonu. Jeszcze w 1970 r. powstał łącznik z autostradą Whitehorse Skagway w celu ułatwienia podróży.

Jej oficjalna nazwa to White Pass and Yukon Railway. Obecnie jest traktowana jako atrakcja turystyczna zaś pociągi jeżdżą po różnych jej fragmentach. Jednym z najbardziej popularnych odcinków jest fragment między Skagway a White Pass, na którym – na przestrzeni 21 mil – kolej wspina się na wysokość 2885 stóp i dociera do przełęczy.

Inne szlaki do Dawson

Oprócz dwóch, szeroko opisywanych tras, istniały także dwie inne, o wiele rzadziej uczęszczane drogi do Dawson.

Pierwszą z nich był szlak w górę Jukonu, czyli dokładnie ta droga, którą przebyli pierwsi pasażerowie dwóch statków przybyłych latem do Frisco i Seattle. Miała ona jednak kilka wad – była o wiele za długa, gdyż najpierw trzeba było dopłynąć do delty Jukonu, potem do miejscowości St. Michael, następnie w górę rzeki. Potem należało się przesiąść na mniejsze statki i dopłynąć do Dawson. Kolejnym minusem był jej koszt – należała do droższych – a także, jeśli w ogóle to możliwe, bardziej niepewnych niż szlaki z Dyea czy Skagway. Ostatnią i najważniejszą przeszkodą było to, że zarówno Morze Beringa jak i sam Jukon były długo skute lodem. Obecnie przyjmuje się, że średnio Jukon jest zamarznięty od końca października do końca kwietnia, choć w zależności od warunków atmosferycznych [np. 1898 r.] bywało, że lód puszczał dopiero w maju... Ostatni statek z Dawson do St. Michael musiał odpłynąć przed końcem września, by było pewnym, że dotrze do portu przeznaczenia, a nie utknie w lodach.

Ostatnią i najmniej uczęszczaną trasą była droga z Edmonton przez całą Kanadę. Z racji trudności potrafili się z nią zmierzyć tylko najwięksi śmiałkowie. Czasem można w opisach przeczytać, że jest to lodowa pustynia i nic więcej. Nieliczne posterunki Kanadyjskiej Konnej nie ułatwiały podróży.

Zdrowie i warunki sanitarne

Jedną z ciekawszych osób związanych z Alaską, także z gorączką złota Klondike, jest dr E. M. Reiniger. Założył on i prowadził od 1898 r. mały szpital ulokowany tuż obok Chilkoot Pass, potem przeniósł się do Dawson, w końcu do Nome. Swoje doświadczenia opisał w artykule z 1906 r. opublikowanym w Medical Journal. Jego wspomnienia są ciekawą informacją o tym, na jakie choroby zapadano w tym czasie. Zdecydowanie najpopularniejszą i najbardziej niebezpieczną był dur brzuszny. Reiniger zanotował w ciągu siedmiu lat praktyki [1898 – 1905] niemal 180 takich przypadków. Przyczyny tej dolegliwości były dla niego jasne – bagnisty teren, brak latryn, zbyt duża ilość chat czy namiotów na małym obszarze, nieprzegotowana woda. Jedyną radą dla podróżników było gotowanie wody pitnej. Kolejne miejsce zajmował tyfus. Ten szerzył się zwykle już w miejscu poszukiwań złota. Przyczyny były takie same, spotęgowane faktem, że zwykły dom poszukiwacza miał wymiary ok. 4 na 5 metrów [ok. 14 x 16 stóp], nie posiadał wentylacji, zaś przebywało w nim zwykle do sześciu osób, wraz z częścią wyposażenia, oraz w większości wypadków, z psami. O osobnej toalecie oczywiście nie mogło być mowy.

W Nome, gdzie warunki były mimo wszystko lepsze, tylko w 1900 r. zmarło 87 osób, m.in. na dur brzuszny, tyfus, zapalenie płuc, gruźlicę. Jedyną reakcją ówczesnych władz miasta była decyzja o nałożeniu kar na tych, którzy nie korzystali z publicznych, płatnych toalet. Cena za wejście wynosiła 10 centów lub 25 za trzy. Należy podejrzewać, że sytuacja w Dawson i okolicznych osadach nie różniła się od tego, co działo się wówczas w Nome.

Kobiety w czasie gorączki złota

W czasach gorączki złota większość mieszkańców budowanych miast stanowili mężczyźni. Kobiety należały do mniejszości, a te, które się tam znajdowały, były albo towarzyszkami życia poszukiwaczy, albo parały się najstarszą profesją świata lub występowały w tancbudach czy saloonach. Można czasem przeczytać wspomnienia czy dzienniki, w których zanotowano, że jedynymi kobietami w takich miastach były pielęgniarki oraz nauczycielki...

Aby ułatwić życie potencjalnym poszukiwaczkom przygód oraz uzmysłowić im, co je może tam spotkać, jeszcze w grudniu 1897 r. w Skagway News opublikował artykuł A.H. Strong pod tytułem „Wskazówki dla kobiet”. Szybko został on rozpowszechniony w wielu gazetach na Zachodnim Wybrzeżu. Większość z nich doradzała kobietom, że mają być takie, jak ich mężowie – silne, mocne i odważne. Ów felieton zniechęcił jednak do wyprawy większość kandydatek, gdyż wśród ponad stu tysięcy poszukiwaczy, którzy ciągnęli w stronę Klondike, liczba kobiet przybyłych do Dawson w latach 1897–1900 szacowana jest na ok. tysiąc... tj. 3-4 procent wszystkich, którzy tam dotarli.

W historii Klondike Gold Rush na trwałe zapisało się kilka z nich. Oto one:

Belinda Mulrooney – przeszła Chilkoot Pass [trudniejszą trasę] i poszukiwała złota, prawdopodobnie z pewnymi sukcesami, gdyż zdołała zarobić spore pieniądze otwierając motoresty [coś w rodzaju domów gościnnych] i hotele;

Kate Carmack – jedna z osób, które odkryły złoto w Klondike, żona Georga Carmacka;

Harriett Pullen – prawdopodobnie próbowała przejść do Dawson, lecz znamy ją z działalności w Skagway, gdzie osiedliła się i zarabiała na życie. Założyła hotel, jeden z najbardziej luksusowych. Gdy Skagway straciło na znaczeniu, zajmowała się gromadzeniem pamiątek związanych z gorączką złota. Zmarła w połowie XX stulecia;

Ethel i Clarence Berry – prawdopodobnie przybyli z okolic Forty Miles po odkryciu złota przez m.in. Carmacków. W lipcu 1897 r., wyglądając jak żebracy, dotarli do San Francisco z majątkiem wartym ok. 100 tys. dolarów;

Mary Hitchcock i Edith van Buren – nie były poszukiwaczkami złota sensu stricte; wyprawy traktowały raczej jako atrakcję turystyczną. W 1898 r. płynąc w górę Jukonu, jako turystki, przybyły do Dawson, aby po prostu zwiedzić i zobaczyć to, co się tam działo....

Ciekawe postacie związane z terenami ogarniętymi gorączką złota Klondike

Z samą gorączką złota nierozerwalnie związane, w bardzo rożny sposób, były takie nazwiska jak:

Jack London – właśc. John Griffith Chaney, ur. 12 stycznia 1876 r. w San Francisco w Kalifornii, zm. 22 listopada 1916 r. [prawdopodobnie z powodu mocznicy], m.in. marynarz, poszukiwacz złota, pisarz, eseista, korespondent wojenny. Zwolennik socjalizmu i praw pracowniczych. Wychowywany przez ojczyma, pseudonim literacki przyjął od jego imienia i nazwiska. W 1889 r. rozpoczyna pracę, w 1893 r. zaciąga się na szkuner płynący do Japonii, do kraju wraca w czasie kolejnego kryzysu i zostaje włóczęgą. Po różnych perypetiach powraca do Oakland i rozpoczyna naukę w Oakland High School. Tam publikuje swoje pierwsze prace. W 1896 r. dostaje się na University of California w Berkley, ale trudna sytuacja finansowa zmusza go do rezygnacji z nauki ledwie rok później. Przez cały okres nauki jest częstym gościem w tawernie „First and Last Chance„, gdzie słucha opowieści o morzu. Po śmierci Londona, jej nieoficjalną nazwą staje się „London Jack’s Rendezvous„. Jeszcze w lipcu wyrusza do Klondike, przemierza Chilkoot Trail, zapada na szkorbut, w wyniku którego traci przednie zęby. Ojciec William Judge, zwany czasem świętym z Dawson, w swoim zakładzie pomaga mu dojść do zdrowia .W czasie wyprawy poznaje ciężar złota, dowiaduje się, ile znaczy bogactwo i jak łatwo je stracić. Do Kalifornii wraca w 1898 r. z mocnym postanowieniem, że pisarstwo będzie jego źródłem utrzymania. Za pierwsze teksty otrzymuje ledwie 5 dolarów, za „A Thousand Deaths„ – okrągłe 40. W 1900 r. dzięki pisaniu zarabia już 2,5 tys. dolarów. ”Zew Krwi”, z racji kampanii promocyjnej, odnosi sukces, zaś London – staje się majętnym człowiekiem. Jego przeżycia z gorączki złota przewijały się w wielu powieściach i krótkich nowelach [m.in. ”Biały Kieł”].

„Soapy„ Smith – właśc. Jefferson Randolph „Soapy„ Smith II – oszust i gangster, właściciel saloonu, ur. 2 listopada 1860 r. w Coweta County w Georgii, zm. 8 lipca 1898 r. w Skagway na Alasce podczas strzelaniny na Juneau Warf. Był jedną z tych osób, dzięki którym okres pamiętnych lat Klondike, w amerykańskiej części tego terenu, przeszedł do historii jako Alaska Outlaw [pol. Bezprawie Alaski]. Zanim znalazł się na Alasce, okrył się ponurą sławą w całych zachodnich Stanach, od Denver po Colorado. Po ruinie, jaką jego rodzinie przyniosła wojna secesyjna, i śmierci matki, założył gang w Forth Worth, a wkrótce potem został okrzyknięty królem kanciarzy pogranicza. Sam gang zyskał rozgłos jako „Soapy„ Gang, a Smith szefował mu 22 lata. Jego pomysłowość nie znała granic – pokazywał cuda nie z tego świata – w czasie kiedy jego ludzie okradali widzów. Jednym z jego popisowych tricków były pieniądze, które rzekomo miały znajdować się opakowaniach z mydłem – pokazywał nawet jak je tam chowa [w rachubę wchodziły kwoty nawet do 100 dolarów]. Chętni kupowali je za ogromne pieniądze. Oczywiście nic nie znajdywali. W trakcie swego życia był „królem” kilku miast. Jego władza rozciągała się najpierw na Denver, potem część stanu Colorado [1886–1895], w tym także Creede [Colorado, 1892] i Skagway [1897 –1898]. Nieraz trafiał do aresztu, ale jego wpływy były olbrzymie, więc zwykle wychodził obronną ręką z wszelkich kłopotów. W 1888 r. otworzył Tivoli Club, gdzie – jak głosi legenda – nad wejściem wisiał napis: ”Let’s Buyer Beware”. Próbował nawet fałszować wybory.... Oczywiście dla biednych i ubogich był hojny i wiele ośrodków dla nędzarzy utrzymywało się z jego datków. Przypuszcza się, że to on był sprawcą wielkiego pożaru w Creed. Szczytowym osiągnięciem ”Soapy’ego” Smitha w Denver było stanowisko zastępcy szeryfa, co pozwoliło mu wywinąć się małym kosztem z tzw. City Hall War, kiedy władze zarządziły likwidację wszelkich ciemnych przybytków. Wkrótce potem stał się najbardziej poszukiwanym człowiekiem w Colorado, lecz zanim to się stało próbował przekonać prezydenta Meksyku, że za odpowiednią cenę sprawi, że Legia Cudzoziemska będzie na jego usługach. Z tej akcji został mu stopień pułkownika.

Po przybyciu do Skagway w bardzo krótkim czasie stał się po raz kolejny królem podziemia, jego biuro – rzeczywistym ratuszem, zaś fałszywy telegraf, którego kable kończyły się za najbliższym budynkiem – znakiem firmowym. Cena wiadomości – jedyne 5 dolarów. Realny telegraf dotarł w to miejsce dopiero w 1901 r. Dzięki takiemu postępowaniu Skagway stało się dla wielu poszukiwaczy – piekłem na ziemi. W czasie wojny amerykańsko-hiszpańskiej, za zgodą Departamentu Wojny USA, stworzył oddział ochotników znany jako „Skaguay Military Company„, sam zaś otrzymał stopień kapitana i oficjalne uznanie od prezydenta W. McKinleya. Zasiadał na wszelkich uroczystościach obok oficjeli jako szanowany obywatel miasta. Nikt nie spodziewał się, że kiedy górnik z Klondike, J. D. Stewart, powracający w lipcu 1898 r. ze złotem wartym ok. 2700 dolarów, przegrał je w karty z jednymi z członków gangu, stanie się to początkiem końca Smitha. Wrogowie Soapy’ego zrzeszeni w „Committee 101„ zażądali zwrotu, Smith ich wyśmiał. Wieczorem grupa czterech osób ze „101„ spotkała Smitha, który rozpoczął kłótnię. Jako że obie strony były uzbrojone, wywiązała się strzelanina. Dwie osoby – te, które zaczęły wymianę strzałów – zostały śmiertelnie ranne. Byli to jeden ze strażników F. Reid i ”Soapy” Smith… Reid dostał postrzał w pachwinę i lewą nogę, zmarł dwanaście dni później; ”Soapy’ – w serce. Członkowie gangu, którzy oszukali górnika – zostali skazani na wyroki więzienia. Był to wieczór 8 lipca.

Jego grób i saloon są obecnie atrakcjami turystycznymi Skagway. Sama postać Smitha jest szeroko znana w kulturze popularnej [Soapy Smith Wake – w Skagway, Soapy Smith Party – Hollywod, California], była wykorzystywana także w serii o Luckym Luke’u. „Soapy„ stał się bohaterem wielu powieści i opowiadań, jak również filmu z 1919 r. pt. ”Dziewczyna z Alaski”, choć z różnych powodów sądzi się, że jego pseudonim był zmieniony…

Bill „Swiftwater” Gates - [data urodzenia nieznana, rok śmierci: 1935] – typowy człowiek pogranicza ówczesnych czasów, poszukiwacz złota i skarbów. Jest jednym z wielu bohaterów opowieści o Klondike Gold Rush. Był obecny wszędzie tam, gdzie sięgała gorączka, w Nome, i możliwe, że gdzieś indziej. W ciągu swego życia stracił kilka fortun, kilka innych – zarobił. Zmarł w dość niejasnych okolicznościach w Peru w czasie kolejnych poszukiwań – tym razem srebra.

Jest o nim wiele opowieści i anegdot. Jedna z wielu mówi, że ofiarował pewnej tancerce – Gussie Lamore – tyle złota, ile sama ważyła. Inna głosi, że stać go było na kąpiel w szampanie...

Sam Steele „Lew z Jukonu„ – generał Sir Samuel Benfield Steele [ur. 5 stycznia 1849, zm. 30 stycznia 1919] – kanadyjski żołnierz, policjant, oficer w NWMP [patrz: Kanadyjska Konna], najlepiej znany jako szef oddziału Jukonw czasie gorączki złota Klondike, i dowódca Lord Strathona’s Horce w czasie wojny burskiej. Jedna z osób, która zbudowała potęgę i późniejszą legendę Kanadyjskiej Konnej. Urodzony w Purbrook w Onatario, syn kapitana, weterana wojen napoleońskich. Studiował w Royal Military College of Canada. Jego ojciec zmarł, kiedy Sam Steele miał trzynaście lat. W wojsku od 1866 r. W czasie swojej kariery pełnił rolę instruktora w Szkole Artylerii w Fort Henry w Kingston [Ontario]. W 1873 r. jako jeden z pierwszych oficerów został zaprzysiężony w NWMP i dość szybko skierowany do szkolenia rekrutów. Wziął udział w spotkaniu z indiańskim wodzem Siedzącym Bykiem, próbując go przekonać do powrotu do USA. Walczył z powstaniem [rebelią] Wielkiego Niedźwiedzia [Big Bear Rebel]. Po wybuchu gorączki złota został następcą Ch. Constantine’a na stanowisku komisarza i miał za zadanie utrzymywanie porządku na terenach ogarniętych ”gold rush”. To on wymyślił zasadę 1000 funtów pożywienia i 1000 funtów ładunku, aby przepuścić jak najmniej zdesperowanych poszukiwaczy złota chcących szukać szczęścia w okolicy Dawson. Latem 1898 r. dostał z Ottawy wolną rękę w kwestii działań, które mógł podejmować, aby zachować prawo i utrzymać spokój. Samo Dawson zostało oficjalną siedzibą NWMP od września 1898 r. wcześniej rolę te pełniła osada Forty Mile

W późniejszym okresie walczył w drugiej wojnie burskiej [od 1900 r.] jako żołnierz jednostek wystawionych przez Lorda Strathona. Po zapoznaniu się z tym, jak wojna wyglądała, nie godząc się na to, co robili Brytyjczycy, rok później wrócił do Kanady. Jeszcze w 1901 r. wrócił do RPA, by tam budować miejscową Policję. W Kanadzie ponownie znalazł się w 1907 r. Na własną prośbę wziął udział w pierwszej wojnie światowej. Otrzymał tytuł szlachecki 1 stycznia 1918 r., a rok później zmarł na grypę.

Stał się bohaterem kilku komiksów, gier i książek, choć zwykle autorzy podkreślają, że podobieństwo jest przypadkowe.

Frederic Russel Burnham [ ur.11 maja 1861 – zm.1 września 1947] – amerykański obieżyświat, uczestnik wojen z Matabelami w Afryce. Był jednym z pomysłodawców tego, co za sprawą Badden-Powella, przerodziło się w nowoczesny skauting.

W zasadzie nie miał udokumentowanego wykształcenia. Po wojnie z Matabelami opuścił Afrykę w poszukiwaniu nowych przygód. Wiadomo, że uczestniczył w „Klondike Gold Rush”. W 1900 r. – po tym jak dostał telegram od Lorda Robertsa – wyjechał z Dawson. Brał udział w drugiej wojnie burskiej jako jeden z najlepszych żołnierzy. W czasie pierwszej wojny światowej prawdopodobnie pracował na rzecz brytyjskiego wywiadu. Jeszcze między wojnami uczestniczył w wyprawach do Afryki, poszukiwał ropy w Kalifornii, zresztą z bardzo dobrym skutkiem... Potomkowie Burnhama nadal angażują się w ruch skautów.

William Judge, jezuita – w 1897 r., w czasie gorączki Klondike, otworzył Szpital św. Marii [St. Mary’s Hospital], z siedzibą w Dawson. Jako jeden z niewielu zapewniał w miarę możliwości wszystkim poszukiwaczom schronienie, żywność i opiekę lekarską w czasie choroby. Sam o. William stał się sławny dzięki Jackowi Londonowi, któremu pomógł w chorobie. London twierdził, że to ów jezuita uratował mu życie. Wśród poszukiwaczy zyskał przydomek „Świętego z Dawson”.

William Ogilvie [ ur. 7 kwietnia 1846, zm. 13 listopada 1912], członek Królewskiego Towarzystwa Geograficznego, geodeta, badacz i komisarz Terytorium Jukon, w Dawson odpowiedzialny za prawidłową pracę urzędu górniczego i rozstrzyganie sporów między górnikami, które dotyczyły m.in. zajmowania działek i ich granic.

Kanadyjska Konna – Royal Canadian Mountain Police [d. North West Mountain Police]

Od 1870 r. odpowiedzialny za badania na terenie Prairie, od 1887 r. zaangażowany w ekspedycje na obszarze późniejszej prowincji Jukon. Zbadał Chilkoot Pass, rzeki Jukon i Porcupine, a także ustalił właściwą granicę Terytorium Jukon i Alaski. Komisarzem został w 1898 r. w czasie największego nasilenia gorączki złota. Z powodu złego stanu zdrowia zrezygnował ze stanowiska w 1901 r. Jest autorem książki „Early Days on the Yukon”. Jego imieniem zostało nazwane kilka gór i rzek.

Z opisywanymi wydarzeniami nierozerwalnie związana jest historia instytucji istniejącej do dziś, a będącej symbolem porządku i uporu. Znana jest ona w Polsce jako Kanadyjska Konna, choć jej pełna nazwa to Kanadyjska Królewska Policja Konna [oryg. Royal Canadian Mounted Police/Gendarmerie Royale du Canada, w skrócie RCMP/GRC]. Mówi się o niej także Mounties. Obecnie – w ramach umów ze wszystkimi terytoriami i prowincjami Kanady, oprócz Ontario i Quebec – odgrywa rolę policji federalnej. Formalnie powstała w 1920 r. z połączenia Royal Northwest Mounted Police [zał. 1873] i Dominion Police [zał. 1868]. Prefiks Royal pojawił się w 1904 r. i został nadany przez Edwarda VII.

Historia powstania tej organizacji związana była z wydarzeniami na północno-zachodnich terytoriach, w tym z tzw. masakrą w Cypress Hill. Początkowo jednostka miała nosić nazwę North West Mounted Rifles, lecz ta – jako zbyt radykalna – została odrzucona. Jej struktura i czerwone umundurowanie były stworzone na wzór ówczesnych pułków brytyjskich. Pierwszym szefem został pułkownik George Artur French. Do zadań, które miała wykonywać należało m.in. rozpoznanie terytorium Kanady [początkowo wzdłuż kolei transkontynentalnej], zaprowadzanie porządku w różnych miastach oraz pacyfikacja nastrojów. Pierwsza wyprawa w głąb kraju wyruszyła w lipcu 1874 r. Z czasem dotarli do najdalszych zakątków lądu, walczyli z buntownikami na terenie Saskatchewan [m.in. tzw. Regina Bunt] i zaprowadzali spokój wszędzie tam, gdzie to było konieczne. W 1896 r. rząd Kanady zaniepokojony sytuacją na pograniczu ze Stanami wysłał inspektora Ch. Constantine’a, by ten ocenił, co się tam naprawdę dzieje. Na jego wezwanie przybył oddział 20 ludzi. To na jego wniosek powstał projekt, by wysłać w 1897 r. częśćosób do Fortu Jukon, żeby zapobiec przewidywanej klęsce głodu. W 1898 r. szefem NWMP w Dawson został Sam Steele. Twardą rękę zaprowadził porządek, tak że sama gorączka złota przebiegała najspokojniej z dotychczasowych. W tym samym roku Mounties wprowadziła zasady wpuszczania poszukiwaczy na terytorium Kanady; zorganizowała m.in. pobór ceł, wprowadziła księgi urodzeń i zgonów. Ciekawą rzeczą były tzw. blue ticket czyli wilcze bilety, które w zasadzie uniemożliwiały powrót. Nie tolerowano także wszelkich nielegalnych działań, takich jak choćby hazard czy wyszynk.

Działalność Kanadyjskiej Konnej wzbudzała podziw, do tego stopnia, że jej przedsięwzięcia stały się przedmiotem dyskusji w Izbie Gmin, a opisy poszukiwaczy i wrażenia, jakie o niej mieli, zapewniły jej nieśmiertelność.

W 1895 r. objęła formalnie jurysdykcję nad Terytorium Jukon, a ustawa z 1903 r. pozwoliła jej powiększyć władzę na wybrzeża, gdzie utworzono posterunek w Cape Fullertown. W czerwcu 1904 r. otrzymała przedrostek Royal. W 1905 r. rozszerzyła – już oficjalnie – działalność na prowincje Alberta i Saskatchewan, w 1912 – Manitoba. W czasie pierwszej wojny światowej przejęła patrolowanie granic oraz zajmowała się egzekwowaniem przepisów granicznych. W 1918 r., po różnych zawirowaniach, objęła nadzór nad Kolumbią Brytyjską; wzięła także udział w interwencji w Rosji. W 1920 r. połączyła się z Dominium Police, zmieniając nazwę na obecną. Pod wpływem wydarzeń z okresu wielkiego kryzysu – siłowa pacyfikacja strajków – podniosły się głosy o konieczności reform.

Pierwszymi sygnałami nowego stały się zmiany w funkcjonowaniu RCMP. Przejawiły się one m.in. w rozciągnięciu kontroli nad wywiadem i kontrwywiadem wewnętrznym, sprawowaniu opieki nad wybrzeżem kraju oraz zakupie pierwszych statków w połowie lat trzydziestych. To flota Królewskiej Konnej na początku lat czterdziestych po raz pierwszy realnie tworzyła przejście północno-zachodnie [tzw. North West Passage]. Już po wojnie i przyłączeniu do Kanady Nowej Funlandii (na pełnych prawach), włączyła w swoje struktury jej policję – Rangersów. Od 1974 r. kobiety otrzymały prawo służby w Kanadyjskiej Konnej. Pierwsze z nich pojawiły się w niej rok później. Jeszcze dziś patrole na północy wykorzystują – tak, jak w dawnych czasach – psie zaprzęgi.

Wśród uczestników obu wojen światowych można było spotkać wiele osób służących w „Mounties”.

Dawson [oryg. Dawson City] – dalsze dzieje miasta

Miasto, zgodnie z danymi spisu powszechnego z 2006 r., liczy nieco ponad 1300 mieszkańców. Powszechnie używaną nazwą jest Dawson – choć formalną – Dawson City [stało się tak z powodu istnienia także innego Dawson (Dawson Creek), w Kolumbii Brytyjskiej]. Oficjalnie funkcjonuje ona od stycznia 1897 r., a została nadana jako upamiętnienie kanadyjskiego geologa G. M. Dawsona, badającego te obszary w roku 1887. Samo miasteczko i jego okolice corocznie odwiedza ok. 60 tys. turystów.

Przed gorączką złota tereny te należały do Indian Tr’ochëk Hwëch’in i znajdowały się niemal w centrum ich posiadłości.

Po wybuchu gorączki, jak już było to wspomniane wcześniej, została tutaj przeniesiona stolica Terytorium Jukon, którą miasto pozostało do 1952 r., kiedy to zmieniono ją na Whitehorse. Szacunki dotyczące liczby ludności mówią o ok. 40 tys. w 1898 r., w 1900 r. liczba mieszkańców spadła do 8 tys. Dwa lata później, kiedy Dawson otrzymało prawa miejskie, liczba ludności wynosiła już tylko 5 tys. W tym samym czasie powstał Kościół Św. Pawła, konfesji anglikańskiej. Drastyczny spadek ludności nastąpił po przeniesieniu stolicy do Whitehorse, a samo miasto pogrążyło się w marazmie, mimo że od 1955 r. przebiegała wzdłuż niego droga zwana Klondike Highway. W zasadzie przez większość lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych liczba ludności wahała się między 600 a 900 osób. Chwilowe odrodzenie miasta było związane ze wzrostem cen złota i ponownymi inwestycjami w górnictwo. W latach osiemdziesiątych swój rozwój zawdzięczało głównie turystyce i temu, co ocalało z gorączki złota.

W 1978 r. znaleziono w wiecznej zmarzlinie około 500 zapomnianych zdjęć z okresu najlepszych dni miasta. Obecnie znajdują się one m.in. w Library and Archives Canada.

Z racji charakteru miasta, większość starych budynków ma stylowy wygląd, a od nowopowstających oczekuje się, że będą one zgrabnie wkomponowane w dawną architekturę alaskiego miasteczka. Sama osada leży na terenie National Historic Site of Canada, zaś na terenie miasta duża część zabytków zgrupowana jest w Dawson Historical Complex. Obecne pomiary wskazują, że średnia lipca to 15,6 C, zaś stycznia –26,7 C. Normą jednakże są letnie upały sięgające 30 C, a w zimie ostre mrozy poniżej –40 C. Przez miasto przebiegają obecnie Klondike Highway z Whitehorse [otwarta jest cały rok], World Highway oraz Taylor Highway. Miasto, jak wiele innych na Alasce, posiada lotnisko.

Uncje złota

W czasie gorączki złota, zwanej czasem także gorączką Jukonu, oraz w późniejszym okresie z okolic Dawson wydobyto ok. 12,5 mln uncji [390 tys. kg] kruszcu.

Yukon Quest – właściwie – Yukon Quest 1,000-mile International Sled Dog Race

Corocznie w lutym odbywa się wyścig psich zaprzęgów. W zależności od roku trasa wiedzie z Whitehorse do Fairbanks lub na odwrót. Ze względu na warunki w jakich jest rozgrywany oraz ograniczoną pomoc z zewnątrz, przez wielu uczestników jest uważany za jeden z najtrudniejszych tego typu wyścigów na świecie. Swoją tradycją nawiązuje do „Klondike Gold Rush” i szlaków przemierzanych przez poszukiwaczy. Jego trasa przebiega także przez Dawson. Maszerzy muszą mieć zapasy dla siebie i swoich psów, które, wożone na saniach, mają odpowiadać takim, jakimi dysponowano w czasie gorączki złota. Karane jest zniszczenie sań; psy mogą opuścić zespół, lecz nie mają prawa doń powrócić. Obecnie istnieje dziesięć punktów kontrolnych – w tym cztery weterynaryjne – w których bada się ich stan. W razie złamania przepisów cały zespół może zostać wykluczony z rozgrywek. Trasa obejmuje zwykle ok. 1020 mil [ok. 1630 – 1640 km]. Najszybciej została pokonana w nieco ponad 9 dni. Stało się to w 2010 r., a dokonał tego H. Gatt. Najdłużej wyścig trwał w 1988 r., kiedy zwycięzca, T. Halvorsen, potrzebował ponad 20 dni, by dotrzeć do mety. Pierwszy wyścig odbył się 1984 r. i wzięło w nim udział 26 zespołów. Wygrał S. Lindner. Oprócz samego Yukon Quest, rozgrywane są dwa krótsze wyścigi: Junior Quest i Yukon Quest 300 [początkowo był to YQ 250].

Pomysł rajdu zrodził się w 1983 r., kiedy to kilku maszerom zamarzył się wyścig trudniejszy od Iditarod Sleddog Race, mający nawiązywać do czasów potęgi psich zaprzęgów. Dla nich ilość punktów z Iditarod była zbyt duża. Miał to być po prostu wyścig wytrzymałościowy, test dla maszerów i psów, sprawdzian wiedzy oraz doświadczenia. Początkowe wpisowe to 500 dolarów, wpłacane na kilka miesięcy przed startem, który zwykle odbył się 25 lutego 1984 r. 26 zawodników, najwyżej 12 psów w zaprzęgu na początku, co najmniej 9 na końcu wyścigu, każdy z nich był zobowiązany by zabrać ze sobą po min. 25 funtów pożywienia dla psa. Była to pełna prowizorka, gdyż z różnych powodów [pogodowych – bardzo ciepła zima, logistycznych – problemy z organizacją], wedle słów S. Lindnera była to raczej przygoda niż prawdziwy wyścig. Po tych wpadkach oznakowanie sprawiło, że trasa dla wielu była zbyt łatwa, a pod koniec lat osiemdziesiątych w wyścigu uczestniczyło niemal 50 zespołów.

W połowie lat dziewięćdziesiątych wybuchły spory na temat formuły wyścigu i tego, jak ma on wyglądać, potęgowane dodatkowo problemami finansowymi. Proponowano krótsze trasy z Fairbanks do Dawson. W starym schemacie wyścig odrodził się na przełomie stuleci. Zniknęły spory i kłótnie wewnątrz organizacji, która zajmuje się samym wyścigiem. Trasa ponownie liczy ok. 1000 mil, nagrody wypacane są w pełnej wysokości. W 2000 r. wprowadzono krótsze wyścigi – YQ 250 [potem 300] i JQ – czyli coś w rodzaju kwalifikacji.

Osobą, która trzykrotnie wygrała YQ jest L. Mackey, w 2007 r. jako jedyny maszer zwyciężył zarówno w Iditarod Trail jak i Youkon Quest. Rok później po raz czwarty wygrał Youkon Quest.

Zwykle ok. jedna trzecia maszerów kończy wyścig. Rekordowy pod względem trudności atmosferycznych – rok 2011 – sprawił, że do mety dotarła tylko połowa zawodników – trzynastu z dwudziestu pięciu.

Trasa – w zależności od długości pokrywy lodowej na Jukonie – liczy od 921 mil do 1023 mil. W latach parzystych zaczyna się w Fairbanks, kończy w Whitehorse, w nieparzystych – na odwrót. Wyścig przecina cztery górskie pasma: King Solomon’s Dome, Eagle Summit, American Summit I Rosebud Summit.

Sama trasa dzieli się na etapy:

- z Whitehorse do Braeburn [start na First Avenue, w pobliżu dawnego dworca kolejowego, gdzie obecnie mieszczą się biura YQI]. Odległość to 100 mil. Kiedy rajd kończy się w Whitehorse, miejscem ośmiogodzinnego postoju i obowiązkowej kontroli psów jest Braeburn;

- z Braeburn do Pelly Crossing, choć wcześniej punkt kontrolny był w Carmacks. Odległość to odpowiednio 77 lub 73 mile. Zmiana była związana z pożarem lasów, który sprawił, że – zdaniem organizatorów – stała się ona zbyt łatwa;

- z Pelly Crossing do Dawson – jest to najdłuższy odcinek, liczący 201 mil, z tylko jednym punktem kontroli psów w Scroggie Creek (jednym z opuszczonych miejsc, gdzie wydobywano złoto, a otwieranym tylko na czas trwania YQ). Na tym etapie jest także najwyższy punkt na trasie: Salomon’s Dome King, mierzący 4002 stóp, czyli ok. 1220 m n.p. m.;

- z Dawson do Eagle – liczy 147 mil, na tym etapie przekracza się granicę amerykańsko-kanadyjską. Przez wielu maszerów uważany jest za najspokojniejszy i traktowany jako forma odpoczynku po wcześniejszych trudnościach;

- z Eagle do Central – to 223 mile, w zimie dodatkowym problemem są częsty wiatr i zamiecie śnieżne. W Eagle – z racji, iż jest to pierwsza osada na terenie USA – zawodnicy przechodzą kontrolę dokumentów. Na tym etapie znajduje się Biederman’s Cabin, dawny dom Charliego Biedermana, jednego z ostatnich maszerów, który rozwoził pocztę psimi zaprzęgami. Robił to do 1963 r. Jego sanki można zobaczyć w National Postal Museum;

- z Central do Two Rivers – 115 mil jednego z najtrudniejszych odcinków w całym wyścigu psich zaprzęgów. Na tym etapie są dwa najtrudniejsze wzniesienia na szlaku: Eagle Summit i Rosebud Summit. Dodatkowo Eagle Summit jest granicą dwóch obszarów pogodowych – ostrego i suchego na wschodzie oraz wilgotnego na zachodzie. Sprawia to, że normą są tam duże opady i silny wiatr. Samo nachylenie góry wynosi miejscami ponad 30 procent. Na tym etapie znajduje się tzw. 101 mila, będąca jednym z kilku punktów kontrolnych. Mieści się tam schronisko, dające możliwość odpoczynku dla psów i zawodników. W opracowaniach, w tym także na stronie YQ, można spotkać informację o podziale tego etapu na dwie części, przy czym to 101 mila jest końcem jednego a początkiem kolejnego fragmentu rajdu;

- z Two Rivers do Fairbanks – ok. 70 mil – na tym odcinku jest ostatni punkt kontrolny, gdzie maszerzy zobowiązani są do ośmiogodzinnego odpoczynku, bada się też psy. Jest to jeden z najłatwiejszych etapów rajdu. Największym zaś problemem jest wybór właściwej drogi, gdyż wiele innych wyścigów rozgrywanych jest na tym obszarze, każdy natomiast posiada swoje oznaczenia. Na mecie rajdu maszerów oczekuje zwykle kilka tysięcy widzów.

Oczywiście w całej historii wyścigu było wiele zmian tras i punktów kontrolnych, które powodowane były przez pogodę, zdarzenia losowe, problemy z różnymi instytucjami, czasem nawet bliskim sąsiedztwem gorących źródeł.

Warunki pogodowe bywały skrajne, prócz wspomnianych roztopów, występowały także rekordowe mrozy do –100 F, które powodowały wiele wypadków odmrożeń.

Oprócz nagrody dla zwycięzcy, przyznawane są także inne, np. dla psów [ Złota Uprząż]; wyróżnienie weterynarzy [dla maszera najbardziej dbającego o psy]; osobom, które zajmują się kultywowaniem tradycji YQ wręcza się osobne trofeum; dawana jest także nagroda fair play. Najciekawszą z nich jest przyznawana przez Dawson temu, kto pierwszy osiągnie ten punkt na trasie. Składają się na nią cztery uncje złota. Jednym z nowych punktów regulaminu jest zakaz zabijania zwierząt łownych.

Zanim zawodnicy zostaną zakwalifikowani muszą, m.in. wykazać, że brali udział w kilku innych rajdach, nie krótszych niż 200 do 400 mil; a także nie byli skazani za złe traktowanie psów. W czasie samego wyścigu – za znęcanie się nad zwierzętami – można być karnie usuniętym z rajdu, a zawsze nakładane są wysokie kary finansowe, sięgające tysięcy dolarów. Wpisowe wynosi obecnie zwykle między 1500 a 2000 dolarów.

Wspomniane wcześniej wyścigi towarzyszące to: Junior Yukon Quest, zwany Junior Quest – rozgrywany jest na trasie 135 mil – dla maszerów od 14 do 18 lat. Zawsze zaczyna się i kończy w Fairbanks. Zasady są podobne jak w YQ.

Yukon Quest 300 – jego trasa liczy 300 mil, rozgrywany jest na tych samych szlakach, co YQ. Przeznaczony dla mniej doświadczonych maszerów. Jest także eliminacją do Iditarod Sleddog Race i do samego YQ. Zaczyna się w Whitehorse, kończy zaś w Minto Landing lub w Fairbanks, a meta znajduje się w Central.

Klondike w kulturze i popkulturze

Gorączka i to, co się podczas niej działo, znalazła szerokie odzwierciedlenie w literaturze, m.in.:

  • Jack London [„Biały Kieł„, „Zew krwi„, ”Rozpalić ogień”];
  • Julius Verne [„Le volcan d’Or„ – pol. ”Wulkan złota” , napisana została ok. 1899r., lecz opublikowano ją dopiero 100 lat później];
  • Robert Service – poezje;
  • Will Hobs [Jason’s Gold, publikacja – 1999];
  • J. A. Michener – „Alaska”;
  • Pierre Berton – „Klondike”;
  • A także w filmie, m.in.:
  • „The Gold Rush” – reż. Ch. Chaplin – 1925;
  • „Trail of ’98” – 1928;
  • „Klondike Annie” – 1936 – film z Mae West;
  • „By the Law” – reż. Lew Kuleszow [1926];
  • „City of Gold” – reż. Pierre Berton, prod. NFB Canada [1957];
  • „The Far Country” – James Stewart [1955];

Inne:

  • piosenka „Saginaw, Michigan”, wyk. Lefty Frizzell [1964];
  • gra z 1994 r. o nazwie Yukon Trail;
  • Jest to także jeden z najbardziej znanych i najlepszych okresów Kanadyjskiej Konnej, wykorzystywany przez nią w wielu pokazach:
  • słuchowiska radiowe [Challende of Yukon , Dudley Do- Right];
  • coroczne letnie targi Klondike Gold Rush, które odbywają się, co ciekawe, w Edmonton...

Korekta: Agnieszka Iwaszek


Specjalne podziękowania [za prawa do zdjęć, pomoc, cierpliwość i tp.] dla:

  • Whita Haydna

  • Agnieszki Iwaszek

  • Izabeli Kasperek

  • Kerri Lathrop

  • Jeffa Smitha

  • Przemysława Szury

  • Lena Webstera

  • Boba Wooda


Na podstawie:

  1. http://en.wikipedia.org/wiki/Yukon_River
  2. http://cache.britannica.com/EBchecked/topic/320125/Klondike-River
  3. http://en.wikipedia.org/wiki/Klondike_Gold_Rush
  4. http://tc.gov.yk.ca/archives/klondike/
  5. http://www.thecanadianencyclopedia.com/index.cfm?PgNm=TCE&Params=A1ARTA0004349
  6. http://www.cr.nps.gov/nr/twhp/wwwlps/lessons/
  7. http://www.questconnect.org/ak_chilkoot_pass_map.htm
  8. http://www.archive.org/details/klondikechicagor00chic
  9. http://www.lib.washington.edu/specialcoll/exhibits/klondike/
  10. http://www.questconnect.org/ak_klondike.htm
  11. http://www.questconnect.org/ak_gold_dredges.htm
  12. http://www.postalmuseum.si.edu/gold/gold2.html
  13. http://www.akhistorycourse.org/articles/article.php?artID=176
  14. http://www.anchoragemuseum.org/galleries/alaska_gallery/ak_railroad.aspx
  15. http://en.wikipedia.org/wiki/Royal_Canadian_Mounted_Police#North-West_Mounted_Police
  16. http://cityofdawson.com
  17. http://en.wikipedia.org/wiki/Dawson_City
  18. http://en.wikipedia.org/wiki/Jack_London
  19. http://en.wikipedia.org/wiki/Soapy_Smith
  20. http://en.wikipedia.org/wiki/Bill_Gates_(frontiersman)
  21. http://seattletimes.nwsource.com/special/klondike/html97/gold_071697.html
  22. http://en.wikipedia.org/wiki/William_Ogilvie_(surveyor)
  23. http://en.wikipedia.org/wiki/William_Judge
  24. http://en.wikipedia.org/wiki/Frederick_Russell_Burnham
  25. http://en.wikipedia.org/wiki/Sam_Steele
  26. http://www.yukonquest.com/site/trail/
  27. http://en.wikipedia.org/wiki/Yukon_Quest#Pre-race_preparation

Więcej o historii Stanów Zjednoczonych przeczytasz klikając na poniższą grafikę:

  1. Mila angielska [lądowa] używana w USA miała niemal 1,61 km [dokładnie 1609,344 m.]. []
  2. Dłuższa informacja o mieście na końcu pracy. []
  3. Stopa – anglosaska miara długości. 1 stopa angielska (foot) używana w USA czy Kanadzie to ok. 30,48 cm. []
  4. Funt – anglosaska miara wagi. 1 funt lb równy jest nieco ponad 0,45 kg [dokładniej 0,4536 kg]. []
  5. Kanadyjska Konna właśc. Kanadyjska Królewska Policja Konna – więcej informacji na ten temat na końcu pracy. []
  6. Uncja – anglosaska miara wagi. 1 uncja tzw. Międzynarodowa to niecałe 28,35 grama [dokładnie 28,34952]. []
  7. Temperatura wg Fahrenheita – F, używana w krajach anglosaskich. Różna od skali Celsjusza. 0C = 32 F, przelicznik z ze skali Fahrenheita na Celsjusza tF = 32 + [9/5]*tC a w drugą stronę tC = [5/9]*[tF - 32]. []
  8. Więcej informacji i szlaku kolejowym z Seward do White Pass na końcu pracy. []

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

4 komentarze

  1. kasia pisze:

    siema

  2. lubczyk pisze:

    Wielkie dzięki.

  3. Edek pisze:

    Moja zona jest Kanadydyjka. W ogole nogi jej nie smierdza, nawet po calym dniu.

  4. Witam pisze:

    Świetna robota. Wiele ciekawych i wartych uwagi informacji. Właśnie czegoś takiego szukałem. Pozdrawiam

Zostaw własny komentarz