„Najważniejszy dzień w historii. Jak skończyła się Wielka Wojna” - N. Best - recenzja |
Nicolas Best przygotował zgrabny, książkowy koktajl, mieszając opowieści ludzi z różnych stron wojennej barykady, cywili i żołnierzy, kobiet i mężczyzn. Znajdziesz tu nazwiska wielkich polityków, pisarzy, aktorów, ale też zapiski z pamiętników zwykłych szeregowych. Jedno, co je ze sobą wiąże, jest wspomnieniem okolic 11 listopada 1918 roku – tytułowego Najważniejszego dnia w historii. Spróbuję w skrócie przedstawić tę książkę tak, jak Best zaprezentował ostatnie dni Wielkiej Wojny.
Howard Vincent O’Brien, amerykański oficer artylerii, trafił tego dnia do wyzwolonej belgijskiej Ostendy. W notatniku zapisał:
Nagie szkielety zburzonych domów, pola wyglądające tak, jakby jakiś gigant podeptał je, a potem na nie napluł. Kraj mokradeł, zwalonych mostów i zardzewiałego drutu kolczastego wytycza najdalszy zasięg niemieckiej cywilizacji. Całe mile bez znaku życia, ludzkiego, zwierzęcego i roślinnego. Cisza, która przygniata jak ciężki plecak. Można się dziwić, że człowiek kiedykolwiek mógł tutaj żyć, a cóż dopiero walczyć przez cztery lata...
Tam, dokąd dotarł front
[...] Niemcy zrabowali wszystko, co miało jakąkolwiek wartość: meble, dywany i obrazy, które wysyłali do Niemiec w skrzyniach. Zabrali nawet klamki, mosiężne okucia, materace - wszystko, co dało się unieść. Najgorszy okazał się niemiecki dowódca, podobno książę krwi. Zagrabił, co mu sie podobało, i wysłał do kraju całe wagony obrazów i zastawy stołowej na swój prywatny użytek.
Ostatniego dnia wojny, głównodowodzący armiami alianckimi, marszałek Foch nakazał prowadzenie walk równo do godziny 11. Brytyjczycy od rana zaciekle atakowali.
Żołnierze brytyjscy rozumieli to, czego najwidoczniej nie pojmowali ich przywódcy polityczni – że Niemcy nie uświadomią sobie, iż zostali pokonani, póki ich miasta i wsie nie zostaną obrócone w gruzy, a ich żony i dzieci nie będą musiały porzucić domów i uciekać z duszą na ramieniu.
Również Amerykanie pragnęli walczyć dalej, choć z nieco innych powodów. Do wojny przystąpili późno i nie zdążyli się wykazać na polu bitwy. […]
Dlatego w poniedziałkowy poranek amerykańscy oficerowie, którzy dotychczas byli daleko od pola walki, pospieszyli na front, aby nie przegapić ostatniej okazji do zadania nieprzyjacielowi strat. W ten sposób zdobywało się wojenne laury.
Brytyjczyk Dickie Dixon płynął właśnie przez kanał na przepustkę. Statek zawinął do Folkestone, a Dixon na wieść o końcu wojny napisał:
Nie będzie więcej rzezi, nie będzie więcej ran, błota i krwi, zabijania i patroszenia koni i mułów - co osobiście znosiłem najciężej. Nie będzie już tych beznadziejnych poranków z deszczem odbierającym chęć do życia, nie będzie kucania w niewygodnych zagłębieniach wyrytych w ścianach okopów, nie będzie krycia się przed pociskami strzelców wyborowych, nie będzie już tego straszliwego ostrzału artyleryjskiego. Nie będzie zgarniania łopatami szczątków żołnierzy i pakowania ich do worków po piasku; nie będzie okrzyków: Noszeee! i nie będzie tych koszmarnych masek gazowych i ohydnego gruszkowego zapachu zabójczej dla płuc zawiesiny, i nie będzie pisania tych straszliwie trudnych listów do krewnych poległych żołnierzy... Ta okropna wojna skończyła się, skończyła sie raz na zawsze.
„Francja została wyzwolona siłą swoich wojsk...” - w długim, pompatycznym przemówieniu francuskiego premiera Georgesa Clemenceau, zabrakło miejsca na choćby jedno słowo o sojusznikach.
A więc wszystko było daremne. Daremne wszystkie ofiary i wyrzeczenia, daremny głód i pragnienie, jakie odczuwaliśmy często całymi miesiącami, daremne godziny, w których, choć chwytały nas szpony śmiertelnego strachu, spełnialiśmy swoją powinność; daremna śmierć dwóch milionów żołnierzy...
W słowach kaprala Adolfa Hitlera brzmiało rozgoryczenie, które miało Niemcom towarzyszyć aż do następnej wojny.
Książka, mimo miękkiej okładki, jest wydana solidnie. Stronice tekstowe zadrukowano na stylizowanym, kremowym papierze. Zdjęcia, umieszczone we wklejce, dostały papier kredowy. Brytyjskim sposobem, spis treści i spis ilustracji, tak jak i podziękowania odautorskie, znajdziemy na początku książki. Na końcu zaś bibliografię i indeks osób.
Polecam tę książkę wszystkim, którzy zgłębić chcą czasy I wojny światowej, u nas nieco mniej znanej, niż jej następczyni. Nie musicie być fachowcami, by zabrać sie do lektury – książka jest przystępna w użytym języku. Jej autor poprowadzi Was przez wojenne wspomnienia tak, jak dzieci za rękę. Niech się powieści chowają. Prawda wspomnień jest trudniejsza.
Plus minus:
Na plus:
+ bardzo dobry pomysł na zawężenie wojny do czasu jej zakończenia
+ duża liczba wspomnień, z których skorzystał autor
+ osadzenie historii wojennej w ludzkich losach
+ przyzwoicie solidne technicznie i jakościowo wydanie
Na minus:
- bibliografia podana została bez tłumaczenia i bez uwzględnienia polskich wydań
Tytuł: Najważniejszy dzień w historii. Jak skończyła się Wielka Wojna
Autor: Nicholas Best
Przekład: Władysław Jeżewski
Wydawca: Wydawnictwo MAGNUM
Data wydania: 2008
Okładka: miękka
ISBN/EAN: 978-83-89656-47-6
Liczba stron: 252
Cena: ok. 40 zł
Ocena recenzenta: 8/10
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.