Proces Eligiusza Niewiadomskiego. Zeznawał, że chciał zabić Piłsudskiego! |
Eligiusz Niewiadomski, to zabójca prezydenta RP Gabriela Narutowicza, za co został skazany na karę śmierci. Jednak jego pierwotnym celem, nie był Narutowicz, a Józef Piłsudski. Tylko przypadek spowodował, że zaniechał zamordowania Piłsudskiego.
Proces
Proces Niewiadomskiego o zamach na życie prezydenta Gabriela Narutowicza odbył się w Sali Kolumnowej Sądu Okręgowego w Warszawie, 30 grudnia 1922 r. Prokurator w akcie oskarżenia przypominał, że Narutowicz został zabity przez Niewiadomskiego 16 grudnia 1922 r., o godz. 12.05 w gmachu warszawskiej Zachęty.
Trzy strzały padły, gdy Prezydent zatrzymał się przed obrazem Kopczyńskiego, przedstawiającym gmach Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych - „Prezydent zachwiał się, upadł i po kilku chwilach zakończył życie”. Niewiadomskiego z rewolwerem dostrzegł a po chwili zatrzymał Wice-prezes Towarzystwa Okuń. Z kolei adiutant prezydenta, rotmistrz Sołtan wyrwał zabójcy rewolwer z ręki.
Po zatrzymaniu Niewiadomski przyznał się do winy i oświadczył, że powodem zamachu było wybranie Narutowicza na urząd prezydenta głosami „wrogów państwa polskiego”. Zamiar powziął w momencie, gdy Narutowicz przyjął prezydencką godność. Od tamtej chwili szukał tylko sposobności do wykonania swojego planu.
Co zeznawał Niewiadomski?
Niewiadomski przyznał się do złamania prawa i za to był gotów ponieść najdalej idącą odpowiedzialność. Jednak swojej winy nie uznawał. Od początku swoich zeznań chciał przedstawić swoje credo i zaprezentować opinii publicznej powody swojego czynu.
Poruszenie na stali wywołały jego słowa, że kule które wystrzelił nie były przeznaczone dla Narutowicza ale dla Józefa Piłsudskiego. „Dopiero ostatnie przesunięcia na szachownicy sejmowej wysunęły siłą jakiegoś fatalizmu osobę p. Narutowicza” - mówił oskarżony. Jak powiedział zamach na Piłsudskiego planował już dawno:
„Pierwszą chwilą było powołanie rządu ludowego. Od tego czasu podlegała pewnym wahaniom i tłumaczeniom, aż do chwili sprawy z gabinetem Korfantego. Stronność o pomstę do nieba wołająca, jaką okazał się w tej sprawie i język, którym przemawiał p. Naczelnik Państwa do przedstawicieli Sejmu, grożąc im, że zejdzie na ulicę i przemówi językiem ulicy, wreszcie niedotrzymanie zobowiązań, przyjętych wobec Korfantego i Sejmu, że nie przeszkadzał tworzeniu się tego gabinetu, wyjaśniły mi ostatecznie moralne i umysłowe jego kwalifikacje”
Wykonanie tego planu uległo zwłoce ze względu na prywatne sprawy Niewiadomskiego, takie jak kończenie jego prac na temat teorii i historii sztuki - „przygotowywałem je w ciągu swojego całego życia” - mówił. Próbę zamachu na Piłsudskiego chciał finalizować w okresie wyborów na urząd Prezydenta RP lub zaraz po wyborach do Sejmu:
„Przyszedł nowy Sejm. Przyszła chwila wahań i niepewności, czy Piłsudski będzie kandydował na stanowisko Prezydenta. Sytuacja była napięta i niepewna. Postanowiłem ją rozciąć i muszę przyznać, że chodziło mi nie tylko o to, ale także o to, żeby zarazem przekłuć ten balon stronnictw socjalistycznych, wydęty popularnością Naczelnika Państwa. Raz przekłuty, sądziłem, że się okaże oczom wszystkim tem, czem istotnie jest: drobnym, nikłym woreczkiem” - wyjaśniał Niewiadomski.
Pierwsza sposobność do zabójstwa Piłsudskiego, miała nadejść 6 grudnia 1922 r. w trakcie otwarcia wystawy o Warszawie za czasów Stanisława Augusta w gmachu Baryczków. Niewiadomski sądził, że będzie otwierał ją Piłsudski. Oskarżony w rozmowie z sekretarzem Towarzystwa Opieki nad Zabytkami upewniał się, czy Piłsudski będzie. Poprosił także o zaproszenie na wernisaż.
„Wszystko było gotowe. Przeżyłem, przemyślałem wszystko. Wypróbowałem po raz setny rękę i rewolwer, ostatni raz w poniedziałek wieczór. Że Piłsudski zginie, byłem tego pewny, jak tego, że tutaj stoję.”
Od planu odszedł przypadkowo. Dzień przed otwarciem wystawy przeczytał w gazecie, że Piłsudski kategorycznie rezygnuje ze swojej kandydatury na prezydenta, co prawdopodobnie uratowało mu życie. Niewiadomski opisał sądowi uczucie jakiego wówczas doznał:
„Doznałem dwu uczuć jednoczesnych, dziwnych. Jedno - to było uczucie ulgi, że los uwalnia mnie od konieczności pozbawienia życia człowieka osobiście dobrego, szlachetnego i niepozbawionego rysów bohaterskich. Drugie uczucie - było uczuciem męki i goryczy, że oto ten człowiek, twórca Judeo-Polski, sprawca w moich oczach najgłówniejszych, wszystkich nieszczęść ostatnich lat czterech, pozostanie w dalszym ciągu i będzie dalej grał wybitną rolę w życiu Polski. Byłem rozbrojony i czułem się pobity zupełnie, pobity podwójnie”
Niewiadomski przyznał też przed sądem, że miał początkowo przyjazny stosunek do socjalizmu i Piłsudskiego. Marszałka nawet podziwiał, gdy ten odmówił złożenia przysięgi na wierność cesarzowi Niemiec. Jego zdaniem po powrocie Piłsudskiego z Magdeburga panował w Polsce wspaniały nastrój - „Piłsudski mógł wtedy zdobyć bez żadnego oporu serca całej Polski” - twierdził. Oskarżony ocenił jednak, że Piłsudski nie dorósł do tej roli, jaką mu dzieje przyznały:
„Zmarnował tę jedyną, bezpowrotną w życiu narodu chwilę. Zarazem zmarnował własną wielkość, własną nieśmiertelność. Zamiast tej komendy, której naród czekał, zamiast programu prac i gotowości bojowej, dyscypliny i rządu silnego, któryby w Państwie wstrzymał anarchję, spadły na naród dwa fakty: powołanie Kesslera w charakterze posła niemieckiego i »rząd ludowy«”
Krytykował idee wyborów pięcioprzymiotnikowych, widział w nich powody nienawiści i niepotrzebnej walki partyjnej:
„Zamiast jednej głowy, miało ich rządzić 400, a jakich głów - to te 5-cio przymiotnikowe wybory wykazały. Najzawilsze zagadnienia państwowe były w ręce fornali i pastuchów bydła.”
Wynikiem wyborów był sejm, który Niewiadomski znienawidził. Twierdził, że parlamentarzyści to umysłowi analfabeci oraz ludzie, którzy stanęli poza granicą polskości i obywatelskości.
Oskarżony był kilkukrotnie proszony przez przewodniczącego składu orzekającego o ustosunkowanie się do aktu oskarżenia. Niewiadomski jednak wolał przedstawiać jak to, określił swoje credo, polityczny manifest. Od krzywd, które jak twierdził doznał od Żydów po sprawy archiwum komunistycznego. Mimo kilku próśb, ten do kwestii zarzucanego mu czynu odnosić się nie chciał.
Wyrok
Jeszcze tego samego dnia, po jednej rozprawie Sąd Okręgowy w Warszawie w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej wydał wyrok, w którym Niewiadomskiego uznał za winnego, pozbawił praw stanu i skazał na karę śmierci. W wyroku sąd ocenił Niewiadomskiego jako:
„Fanatycznie przywiązanego do swoich poglądów, pojęć i uczuć, które jednakże mogło być i winno być hamowane przez jego wysoką inteligencję i wykształcenie (...) podsądny Niewiadomski, popełniając niniejsze przestępstwo, dopuścił się czynu na wskroś anarchistycznego, mogącego przy obecnym stanie Polski, przy braku Jej wewnętrznej konsolidacji wywołać powszechną w kraju anarchję (...) podsądny Niewiadomski, mając zupełną możliwość zamanifestowania swego stanowiska konstytucyjnie, nie poddał się obowiązującej Konstytucji, nie uszanował jej i targnął się na Majestat Najjaśniejszej Rzeczypospolitej Polskiej w osobie Jej Prezydenta.”
Kosztami sądowymi w kwocie dwóch tysięcy marek został obarczony skazany. Natomiast rewolwer Niewiadomskiego został przekazany Zakładowi Medycyny Sądowej Uniwersytetu Warszawskiego, a jego cztery listy anonimowe prokuratorowi Sądu Okręgowego.
Wyrok został wykonany 31 stycznia 1923 roku. Niewiadomski został rozstrzelany przez pluton egzekucyjny.
Bibliografia:
- S. Kijeński, Proces Eligjusza Niewiadomskiego, Warszawa 1923.
- Sprawozdanie stenograficzne z procesu Eligjusza Niewiadomskiego z dnia 30 grudnia 1922 r.
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.
O autorze powyższego artykułu przeczytałem jako o dziennikarzu, założycielu i redaktorze naczelnym niniejszego portalu. To się nazywa chyba per mieszane uczucia, bo przydałby się kto przeprowadzałby korektę tekstów tego pana.