„Intrygi bizantyjskie” - Z. Dobrzyniecki - recenzja |
Na polskim rynku najczęściej mamy do czynienia z pracami podejmującymi bardzo ogólnie temat historii Cesarstwa Bizantyjskiego. Zdecydowanie brakuje pozycji omawiających to zagadnienie dosyć szczegółowo. Książka pt. Intrygi bizantyjskie, która ukazała się niedawno, niestety nie wypełni tej luki. Może jednak nie taki był cel jej wydania. Pytanie o celowość ukazania się recenzowanej książki towarzyszyło mi podczas jej lektury. Co takiego bowiem zawierać może tom zatytułowany w ten sposób?
Zacznijmy od tego, że mówimy tutaj o publikacji popularnonaukowej, w której autor prawdopodobnie chciał przedstawić dzieje Bizancjum przez pryzmat intryg i przewrotów pałacowych. Piszę „prawdopodobnie” ponieważ nie jestem tego pewien. Ku takiemu rozumowaniu skłaniałby tytuł, jednak z treścią bywa już różnie. Książka składa się bowiem z 25 rozdziałów, z których każdy stanowi osobną całość i osobną opowieść. Pierwszy dotyczy cesarzowej Ireny, więc VIII w., ostatni upadku Konstantynopola, czyli XV w. I faktycznie w pierwszych 10 rozdziałach (i w kilku następnych) autor opisuje głównie to, co działo się w licznych pałacach Konstantynopola, ale potem zaczyna już opowiadać dzieje polityczne cesarstwa. Jest to o tyle niezrozumiałe, że przecież wraz z kolejnymi wiekami wcale nie zaczyna brakować ciekawych źródeł, z których można by wyłuskać interesujące opisy zakulisowych rozgrywek. No chyba, że autor niechętnie korzystał ze źródeł. Trudno to stwierdzić, gdyż książka nie posiada żadnych przypisów ani bibliografii.
Przewagą tekstu popularnonaukowego nad naukowym jest to, iż autor może w nim używać żywszego i bogatszego języka. Ponadto może eksperymentować ze stylistyką, aby przyciągnąć uwagę czytelnika. Tutaj natomiast autor niespecjalnie się starał zainteresować czytelnika językiem - pisze bowiem w sposób prosty, często nieporadny, a co najgorsze rzadko utrzymuje spójność tekstu, nie tylko między akapitami, ale także wewnątrz nich. Bardzo często pojawiają się powtórzenia, np. na stronach 18-19 albo 176-177, gdzie p. Dobrzyniecki ponawia opis raz już zrelacjonowanego wydarzenia. Inne tego typu mankamenty to pojawiające się sprzeczności logiczne w prowadzonym wywodzie, a już na pewno przy charakterystykach postaci, często obdarzanych przez autora przeciwstawnymi cechami. Co ciekawe większość tych zarzutów odnosi się do pierwszych rozdziałów, które dotyczą właśnie intryg dworskich. Chyba w największej mierze były one zresztą pisane z użyciem źródeł, co akurat byłoby zrozumiałe, ponieważ np. Kronika... Michała Psellosa opisująca lata 976-1077 jest źródłem wymarzonym do kreślenia plastycznych obrazów z życia dworu bizantyjskiego. Stąd moje przypuszczenie, że autor, przyjmując narrację źródła, często gubi się. Natomiast opisując w następnych rozdziałach wieki późniejsze, korzystał prawdopodobnie z opracowań - wtedy też znacznie trudniej jest coś pomylić.
Trzeba zaznaczyć, że niektóre fragmenty mogą zainteresować czytelnika. Obawiam się jednak, że nie będzie to zasługą autora, ale po prostu historia Bizancjum bywała bardzo ciekawa i ktokolwiek by nie opowiadał, to ciekawie się czyta o spiskach, zamachach, przewrotach, zdradach. Takie postacie jak cesarzowe Irena, Teodora, Zoe, cesarze Andronik I, Bazyli I, Manuel I, które pojawiają się na kartach książki niewątpliwie pobudzają wyobraźnię. Obok tego autor najwięcej miejsca poświęca polityce zagranicznej cesarstwa w przededniu IV krucjaty, rozbiciu politycznemu w XIII w. oraz próbom odzyskania Konstantynopola oraz zmaganiom z Turkami.
Na temat warstwy technicznej wydania można się rozpisywać, i to bynajmniej nie w superlatywach. Największe zastrzeżenia trzeba mieć do tego, kto czytał ten tekst przed wydaniem - jeżeli ktoś taki w ogóle był, w co wątpię. Bowiem nagromadzenie literówek i innych błędów zatrważa. Nie będę oczywiście wszystkich, które wyłapałem, wymieniał, podam jednak kilka przykładów. Zacznę od różnic w pisowni imion: na s. 82, 84 raz pojawia się Polieuktos, a innym razem Polyeuktos; na s. 126 zamiast pisać Jerzy Paleolog, autor pisze Georgij; na s. 156 zamiast Jan jest Joannes; na s. 281 jest imię Jolanta, chociaż wcześniej autor z uporem pisał Jolanda; na s. 157 jest Andronikos zamiast Andronik; wreszcie na przestrzeni całej książki p. Dobrzyniecki naprzemiennie używa różnych wersji tego samego imienia: Nikifor albo Nicefor. Spośród licznych literówek podam dwie, które mnie najbardziej rozbawiły: na s. 126 pojawia się patriarcha oddany Dukatom – winno być oczywiście Dukasom, natomiast na s. 243 cesarzem jest niejaki Nikifor Fokus. Z ciekawszych błędów natury merytorycznej: na s. 117 autor pisze o jakimś cesarzu Manuelu, a chodzi mu najpewniej o Michała VIII; na s. 157 pojawia się jakiś Andronikos, a powinno być Izaak Komnen; na s. 224 Jan Watatzes nazywany jest księciem. Pominąłem tutaj błędy w datach, których także można by sporo wymienić.
Próbując odpowiedzieć na pytanie postawione we wstępie, dokonam krótkiego podsumowania. Książka napisana przez p. Dobrzynieckiego nie jest dobra literacko, a to, moim zdaniem, stanowi jeden z największych grzechów, jaki można popełnić, pisząc pracę popularnonaukową. Mija się to bowiem z jej celem, którym jest ciekawe i zrozumiałe dla ogółu zaprezentowanie kawałka historii. Jak można popularyzować historię. pisząc nieciekawie, do tego często się myląc, i jeszcze wydawać ten tekst w nierzetelny sposób. Do tego wszystkiego, o czym już wspomniałem, książka nie posiada przypisów, bibliografii, ilustracji, ani w ogóle niczego poza samym tekstem. Rozumiem więc, że została wydana wyłącznie dla zysku, jako że nie wnosi niczego interesującego do polskiej historiografii. Odpowiedzią na pytanie o cel wydania jest więc tylko zysk. Innych ambicji nie zauważyłem. Wszystko to, co możemy znaleźć w Intrygach bizantyjskich, znajdziemy w innych publikacjach dostępnych w Polsce, nie mówiąc już o pracach w języku angielskim - i nie mówię tu tylko opracowaniach naukowych. Nie ma więc żadnej racjonalnej przyczyny, aby zawracać sobie głowę recenzowaną tutaj książką. Autor w krótkim wstępie napisał: Jeżeli chcesz pisać książki i pragniesz, aby wzbudzały one zainteresowanie i by je czytano z zapartym tchem, to pisz o władzy, miłości i pieniądzach. Natomiast ja twierdzę, że jeżeli potrafisz dobrze i zajmująco opowiadać, to pisząc o czymkolwiek, na pewno spotkasz się z uznaniem.
Plus minus:
Na plus:
+ niektóre fragmenty mogą wzbudzić zainteresowanie;
+ czasem pojawiają się cytaty, jednak nie zawsze wiadomo skąd pochodzą.
Na minus:
- mnóstwo błędów zarówno merytorycznych, jak i edytorskich;
- prosty, czasem nieporadny język;
- liczne powtórzenia i nieścisłości pojawiające się w tekście;
- brak jakichkolwiek dodatków, np. bibliografii, ilustracji itp.
Tytuł: Intrygi bizantyjskie
Autor: Zdzisław Dobrzyniecki
Wydawca: Bellona
Rok wydania: 2013
ISBN: 978-83-11-12504-9
Liczba stron: 374
Oprawa: miękka
Cena: ok. 37 zł
Ocena recenzenta: 5/10
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.
Po tak surowej krytyce dziwi mnie tak wysoka ocena...
Przeczytałam książkę Zdzisława Dobrzynieckiego „Intrygi Bizantyjskie”, wyd. Bellona 2013. Na początku byłam nią tylko rozczarowana - nieporadna językowo i stylistycznie, liczne błędy merytoryczne, pomylone daty i postacie. Ale dzisiaj zobaczyłam, że są w niej całe rozdziały przepisane ze skrótami z „Dziejów Bizancjum” Georgija Ostrogskiego (wyd. PWN 2008) np rozdział XIV czy rozdział XXV. Autor (?) nigdzie nie wspomina nawet Ostrogskiego. To jest zwykły plagiat.