Kominek, zabójstwo w toalecie i wampirzyca, czyli dziwne przypadki śmierci władców europejskich. Część druga |
Miłość, tak jak i śmierć niejedno ma imię. Każdy z nas zna historię śmierci dramatopisarza ateńskiego, Ajschylosa. Według legendy został on zabity przez żółwia, którego zrzucił orzeł, myląc łysą głowę odpoczywającego Ajschylosa z kamieniem. Trudno uwierzyć w prawdziwość tej historii, ale faktem jest, że nie każdy władca miał śmierć godną powagi swojego stanowiska.
Eutanazja na królewskim dworze
W ostatnich tygodniach cały świat z zaciekawieniem przyglądał się brytyjskiej parze książęcej w związku z przyjściem na świat ich pierworodnego dziecka, któremu nadano imiona Jerzy Aleksander Ludwik. Niewiele jednak mówi się współcześnie o okolicznościach śmierci jego prapradziadka, a zarazem imiennika, Jerzego V. Sprawa ta ujrzała światło dzienne w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku i natychmiast zyskała miano skandalu, który na pewno nie przysporzył rodzinie królewskiej sympatii.
Jego panowanie to okres świetności Imperium Brytyjskiego, które osiągnęło w owym czasie swoje największe rozmiary 36,6 mln km2, stając się tym samym największym państwem pod względem wielkości terytorium w historii świata. Za panowania Jerzego V brytyjska rodzina królewska zmieniła również swoje dotychczasowe niemieckie nazwisko Coburg na znane nam współcześnie Windsor.
Król Jerzy był bardzo podobny do swojego bliskiego kuzyna ze strony matki, cara Mikołaja II. Podobieństwo było tak wielkie, że podczas ślubu Jerzego z Marią Teck, dziennikarze „The Times” mieli problem z odróżnieniem obydwu władców.
Jerzy V był władcą lubianym przez swoich poddanych, dla których był uosobieniem tradycji oraz gwarantem siły brytyjskiej monarchii. Wiódł szczęśliwe małżeństwo z królową Marią, lecz według osób z jego najbliższego otoczenia nie był dobrym i czułym ojcem. Jego surowe wychowanie odbiło się później na losach dwójki synów oraz przyszłych królów, Edwarda VIII (abdykował) oraz Alberta, znanego jako Jerzy VI (ojca królowej Elżbiety II).
Na początku stycznia 1936 roku król Jerzy znacznie podupadł na zdrowiu. Sytuacja była na tyle poważna, iż powołano Radę Państwa, która w jego imieniu sprawowała władzę. 20 stycznia Jerzy V zapadł w śpiączkę. Królowa Maria zdecydowała, że nie ma sensu przedłużać cierpień męża, w szczególności kiedy jego śmierć, według opinii lekarzy, była tylko kwestią czasu. Na podstawie notatek jednego z lekarzy królewskich, Lorda Dowson‚a wiemy, iż to on podał królowi śmiertelną dawkę morfiny i kokainy. Wstrzyknął ją królowi o godzinie 23:00, po czym Jerzy V umarł nie odzyskawszy przytomności.
Po jego śmierci nastały ciężkie czasy dla brytyjskiego tronu. Najstarszy syn, Edward VIII, po niecałym roku sprawowania władzy abdykował na rzecz swojego młodszego brata, Jerzego VI. Jego abdykację otaczała atmosfera skandalu, a jej powód (małżeństwo z podwójną rozwódką Wallis Simpson) oburzył brytyjską opinią publiczną.
Prawda o przyczynach śmierci brytyjskiego monarchy ujrzała światło dzienne dopiero po pięćdziesięciu latach od wspomnianych wydarzeń. Omawiając okoliczności śmierci Jerzego V Windsora, należy podkreślić przede wszystkim fakt, iż do dnia dzisiejszego eutanazja jest prawnie zakazana w Anglii. Najwidoczniej prawo nie zawsze obejmuje dwój królewski.
Król i kominek
Stanisław Leszczyński, król Polski i teść Ludwika XV nie miał przyjemnej śmierci. Po nieudanej wojnie o sukcesję polską z Augustem III Sasem, otrzymał dożywotnio Lotaryngię, która po jego tragicznej śmierci w 1766 roku została włączona w terytorium Francji. Każda wspaniałomyślność ma wszakże swoje granice.
Leszczyński okazał się dobrym władcą, uzyskując od swoich lotaryńskich podwładnych przydomek króla – dobrodzieja.
Do jego śmierci doszło 5 lutego 1766 roku. Schorowany Leszczyński odpoczywał przy kominku. Kiedy ogień przygasł, postanowił własnoręcznie poprawić drewno. Gdy do podszedł do kominka, skraj szlafroka zajął się od ognia, a król wpadł do niego. Stary władca nie miał sił sam podnieść się ani wzywać pomocy. Po kilkutygodniowej agonii zmarł 23 lutego z powodu rozległych oparzeń, przeżywszy 88 lat.
Morał z tej historii może być tylko jeden. Przepisy BHP ponad wszystko!
Zabójstwo w toalecie
Henryk Walezy był najmłodszym synem wspomnianego w poprzednim artykule Henryka II. Niestety, tak jak i ojciec, nie miał przyjemnej i spokojnej śmierci.
Nasz pierwszy król elekcyjny nie miał łatwego życia. Po sławnej ucieczce z Polski do rodzinnej Francji i objęciu francuskiego tronu musiał borykać się z wieloma problemami wewnętrznymi. Paryż w dalszym ciągu brodził we krwi, a Francja pogrążona była w kolejnej wojnie religijnej. Henryk, nie mając środków na dalsze prowadzenie wojny, musiał przystać na szerokie ustępstwa wobec hugenotów. Następne lata jego rządów to okres kolejnych napięć politycznych.
Zgodnie z prawem salickim po jego bezdzietnej śmierci tron objąć miał jego najbliższy krewny w linii męskiej. Był nim król Nawarry, Henryk Burbon, przywódca hugenotów. Wizja objęcia władzy we Francji przez protestantów oburzyła francuskich katolików. Kraj znów stanął w płomieniach wojny religijnej. W 1588 roku przeciwko swojemu władcy zbuntował się sam Paryż. Walezy musiał uciekać, a do stolicy wkroczył witany entuzjastycznie przez mieszkańców książę de Guise. Henryk Walezy przy najbliższej sposobności zamordował swoich oponentów, księcia Henryka oraz kardynała Ludwika de Guise, co tylko podburzyło katolicką część społeczeństwa przeciwko niemu.
Henryk III, mając wsparcie hugenotów, rozpoczął oblężenie Paryża. 1 sierpnia 1589 roku o audiencję u króla zabiegał dominikanin Jacques Clément, tłumacząc, iż ma dla niego ważne wiadomości. Walezy znajdował się wtedy w Saint-Cloud, skąd kierował oblężeniem stolicy. Król przyjął gościa według dzisiejszych standardów w dość osobliwych okolicznościach, gdyż załatwiał swoje potrzeby fizjologiczne w toalecie. Mnich przyklęknął przed królem i podał mu list. Gdy Henryk pogrążył się w lekturze, zadał mu cios nożem w podbrzusze. Zamachowiec wkrótce został pojmany przez straż królewską, po czym zadano mu kilka ciosów nożem, a ciało wyrzucono przez okno komnaty.
Walezy był poważnie ranny. Zabójca zadał mu głęboką ranę w brzuch, powodując wyjście wnętrzności na wierzch. Wezwanym lekarzom udało się ponownie umieścić je w ciele, a następnie zarządzili rannemu lewatywę. Początkowo myślano, iż udało się zapobiec śmierci, jednakże wieczorem król dostał silnej gorączki, po czym zmarł o trzeciej nad ranem następnego dnia.
Ironia losu
Karol V Habsburg, będąc u kresu swojego życia, zastanawiał się, jak będzie wyglądał jego pogrzeb. Był podobno tak bardzo tego ciekaw, iż zorganizował jego próbę generalną. Cierpiący na ataki podagry król Hiszpanii położył się na katafalku pogrzebowym zawinięty w całun. Przez całą mszę żałobną dzielnie udawał trupa i razem z innymi modlił się o zmartwychwstanie swojej duszy. Gdy ceremonia pogrzebowa dobiegła końca, postanowił odpocząć na świeżym powietrzu, pogrążając się w lekturze Tukidydesa. Tego dnia było bardzo upalnie i gorąco, a pięćdziesięcioośmioletni król doznał udaru słonecznego i wkrótce zmarł. Ciekawe, czy jego pogrzeb rzeczywiście odbył się tak, jak sobie zaplanował.
W obronie własnej
Historia zna wiele przypadków śmierci z miłości i nie tylko tej z powodów czysto duchowych. Według niepotwierdzonej historii król Francji, Ludwik II umarł, uderzając głową we framugę drzwi, gdy biegł rozochocony za uciekającą dziewczyną. Z przekazów francuskiego kronikarza cysterskiego, Alberyka z Trois Fontaines wiemy, iż książę Władysław Laskonogi również padł martwy od „złośliwej„ strzały amora. Dodajmy tylko, że w chwili śmierci miał siedemdziesiąt lat. Otóż książę zaprosił do swych komnat niemiecką dziewczynę, która jednak nie miała chęci miłować się ze starym Władysławem i jak wiemy od Alberyka „nie mogąc ścierpieć zadawanego gwałtu, przeszyła mu gwałtownie brzuch nożem, który skrycie ze sobą wzięła„. Cóż, to też w pewnym sensie śmierć z ”miłości”.
Wampirzyca z Siedmiogrodu
Każdy z nas zna historię Elżbiety Batory, siostrzenicy króla Polski, Stefana Batorego. Księżna uznawana jest za jedną z najbardziej znanych seryjnych morderczyń w historii. Do dnia dzisiejszego krąży wiele legend o czynach, jakich dopuściła się na dziewczętach mieszkających w jej włościach.
Elżbieta znana była ze swej wielkiej urody, inteligencji, napadów złości oraz okrucieństwa. Podejrzewano również, że ma skłonności biseksualne.
Rok 1604 był dla niej okresem przełomowym. Na początku stycznia straciła męża, ale również poznała niejaką Annę Darvulię. Kobieta, widząc strach księżnej przed zbliżającą się niechybnie starością, podsycała w niej chęć zachowania urody. To ona najprawdopodobniej stała się inicjatorką krwawych praktyk. Według legendy Elżbieta w przypływie złości uderzyła swą służkę w twarz tak mocno, że krew ochlapała oblicze księżnej. Anna miała wtedy pokazać magiczne właściwości krwi młodych dziewcząt, dzięki której na zawsze można zachować olśniewającą urodę. Elżbieta uległa wpływom Anny, wierząc, iż tylko dzięki temu pokona starość.
Księżna przez kilka następnych lat oddawała się krwawym praktykom. Jednakże pod koniec 1610 roku została pojmana przez swego kuzyna, hrabiego Thuza, paladyna Węgier.
Proces księżnej rozpoczął się w styczniu 1611 roku i okazał się wielką publiczną sensacją, ściągając tlumy gapiów, pragnących na własne oczy zobaczyć krwawą arystokratkę. Co ciekawe, Elżbieta sądzona była jedynie za przestępstwa kryminalne, a winą morderstwa młodych dziewcząt obarczono czwórkę jej sług. Podczas procesu zdradzili oni pod wpływem tortur, iż zostało zamordowanych od około trzydziestu kilku aż do nawet kilkuset kobiet. Nigdy nie ustalono, ile dziewczyn zostało pozbawionych życia z rąk księżnej Batory.
Słudzy księżnej zostali skazani na śmierć, jednakże Elżbieta z racji swojego urodzenia uniknęła tej kary, która niewątpliwie byłaby w jej perspektywy lepszym rozwiązaniem. Księżna nigdy nie przyznała się do stawianych jej zarzutów. Zamurowano ją żywcem w jednej z jej komnat zamkowych. Pozostawiono jedynie mały otwór w ścianie, przez który podawano żywność. Elżbieta miała pozostawać w odosobnieniu do końca swych dni, jednakże już miesiąc później znaleziono ją martwą.
I tak też zakończył się żywot kobiety, która być może nie dokonałaby tylu morderstw, znając magiczne właściwości chirurgii plastycznej.
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.