Kto zamordował premiera Jaroszewicza? |
Sprawa zabójstwa byłego premiera PRL Piotra Jaroszewicza i jego żony Alicji Solskiej-Jaroszewicz, mimo swojej ponad dwudziestoletniej historii, nadal pozostaje jedną z największych zagadek kryminalnych III RP. Niewykryci sprawcy, nieustalone motywy ich działań, nieświadome, czy też celowe błędy organów ścigania w prowadzeniu śledztwa stawiają wiele znaków zapytania. Sytuują również zbrodnię w jednym rzędzie z podobnymi, równie głośnymi morderstwami przełomu XX i XXI w.: przypadkami Marka Papały i Krzysztofa Olewnika, w których sprawy kryminalne łączone są z wątkami politycznymi.
Zabójstwo
Do zbrodni doszło w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1992 r. (z poniedziałku na wtorek) w domu Jaroszewiczów w warszawskim Aninie przy ul. Zorzy 19. Brak jest dowodów na to, o której dokładnie godzinie zabójcy mogli wtargnąć do środka. Kilkanaście godzin później, 1 września ok. godziny 23 na ul. Zorzy przyjechał syn zamordowanych - Jan Jaroszewicz, zaniepokojony faktem, iż rodzice przez kilka godzin nie odbierali telefonu. 2 września o godz. 00.30 starszy sierżant Dariusz Woźniak z miejscowego komisariatu przy ul. Grenadierów przyjął zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. W służbowej notatce zapisał: Opowiadał, że ojciec nie żyje. Matki nigdzie nie znalazł. Był spokojny i nie widać było śladów specjalnego zdenerwowania1. Ok. godz. 1.00 na miejsce przybyła ekipa policyjna z wspomnianego komisariatu przy Grenadierów, a po niej kilka następnych z Komendy Stołecznej. Oprócz zwłok Jaroszewicza, zastanych przez jego syna, policjanci na piętrze budynku, w łazience znaleźli również ciało jego żony Alicji.
Ze wstępnych oględzin wynikało, że Piotr Jaroszewicz został uduszony w fotelu we własnym gabinecie, również na pierwszym piętrze. Na szyi miał skórzany rzemień, który mordercy zaciskali wkładając między pasek a ciało góralską ciupagę znalezioną w domu i obracając nią. Przed śmiercią byłemu premierowi zadawano liczne uderzenia w głowę twardym narzędziem, przypominającym młotek lub tłuczek do mięsa. Zmarł w pozycji siedzącej. Zastanawiającym faktem jest pozostawienie nieskrępowanej prawej ręki Jaroszewicza. Lewą napastnicy przywiązali sznurem do oparcia fotela, natomiast prawa pozostawała wolna, zupełnie tak, jakby próbowano umożliwić mu napisanie czegoś lub wskazanie, kiedy zaciśnięta na szyi pętla uniemożliwiała Jaroszewiczowi mówienie. Ta kwestia zdaje się być jednym z argumentów potwierdzających tezę zwolenników politycznego motywu zabójstwa i próby wymuszenia na byłym premierze jakichś informacji.
Żona Jaroszewicza, była dziennikarka „Trybuny Ludu”, przed śmiercią również była bita i duszona. Podobnie jak jej mąż została znaleziona ze związanymi rękami. Śmierć poniosła w wyniku strzału ze sztucera, należącego do jej męża. Wystrzał oddano z najbliższej możliwej odległości, o czym świadczyła pokaźna rana postrzałowa.
Pierwsze błędy w śledztwie
Już od początku śledztwa organy ścigania dopuściły się rażących zaniedbań. W nocy z 1 na 2 września, po odkryciu zwłok, na Zorzy 19 oprócz policjantów z miejscowego komisariatu, a później Komendy Stołecznej przybyli także funkcjonariusze Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, Komendy Głównej oraz prawdopodobnie Urzędu Ochrony Państwa i reporterzy medialni. Nie pojawił się natomiast prokurator, który mógłby zabezpieczyć teren i, co najważniejsze, ewentualne dowody pozostawione przez sprawców. Bezpośrednio po odkryciu zabójstwa, na posesję i do samego mieszkania ofiar wchodziły postronne osoby, niezwiązane nawet ze śledztwem, jak np. dziennikarze, którzy mocno zaangażowali się w sprawę. Jak pisze Jerzy Jachowicz w artykule „Mord w Aninie”: Wstrząśnięta zbrodnią opinia publiczna oczekiwała wykrycia sprawców i ich ukarania. Na miejscu zbrodni pojawiali się też członkowie rodziny Jaroszewiczów. Obecność tak dużej liczby osób powodowała zacieranie śladów pozostawionych przez sprawców oraz nanoszenie nowych. Świadczyć może o tym wypowiedź policyjnego technika fotograficznego Roberta Duchnowskiego, obecnego wówczas przy zbieraniu i dokumentowaniu dowodów, który wspominał, że kiedy nastawił obiektyw na ślad buta odciśnięty w kałuży krwi ofiar, w kadrze zauważył nogi jednego z komendantów policji. Nieumiejętne podejście do śledztwa kadry kierowniczej policji powodowało bezmyślne zacieranie dowodów. Rozmazany przez komendanta odcisk buta wydawał się Duchnowskiemu istotnym dowodem, był bowiem „charakterystyczny, odpowiadający trampkom2″. Jak zauważył nikt ze śledczych, jak również domownicy nie nosili tego typu obuwia, a więc było prawdopodobne, że mógł być to but jednego ze sprawców.
Inny członek grupy policjantów zbierającej dowody, dziś emerytowany policjant, również wspomina o chaosie, jaki panował wówczas w willi byłego premiera. Wewnątrz kłębi się kilkanaście osób – technicy z policji, urzędnicy. Zadeptują ślady (…) Pierwszy raz coś takiego widziałem. Tam byli wszyscy święci. Na balkonie, przez który mogli wejść sprawcy, koledzy urządzili sobie palarnię. Potem jeden z ich petów zaliczono do materiału dowodowego3.
Nie zbadano też w jaki sposób napastnicy mogli wedrzeć się do mieszkania. Nie zbadano zamka do drzwi wejściowych, co mogłoby wyjaśnić czy właśnie tą drogą mordercy dostali się do środka oraz ewentualnie jak zostały otwarte. Wiadomo było, że klucze do mieszkania posiadały tylko ofiary i ich syn Jan. Wiadomo było też o nadmiernej ostrożności Jaroszewiczów: sami wychodzili po gości przed dom, konieczne było ustalanie z nimi wizyt, a premier nie rozstawał się z bronią, nawet podczas codziennych czynności domowych. Nie zbadano jak przestępcy poradzili sobie z psem Remusem, którego policjanci przybyli na miejsce zastali słaniającego się na nogach. Duży, obronny sznaucer został najprawdopodobniej otruty, jednak nie spowodowało to jego śmierci, a wielogodzinny paraliż. Śledczy mimo wątpliwości w tej kwestii zrezygnowali ze zbadania psa.
Policjanci zignorowali ponadto ślady na drzwiach i futrynie, przyjmując hipotezę, że zabójcy weszli do willi przez okno na pierwszym piętrze, mimo iż nie znaleziono dowodów na ich wspinanie się zarówno na ścianie, jak i na porastającej dom winorośli.
Odbiór sprawy w mediach
Zabójstwo Jaroszewiczów bardzo szybko trafiło na pierwsze strony gazet. Najwięcej uwagi sprawie poświęciły dzienniki: „Gazeta Wyborcza” i „Rzeczpospolita”. Relacje pojawiły się od razu na drugi dzień po odkryciu morderstwa i trafiły na łamy jako główne informacje. W artykułach z 3 września z powodu ograniczonych informacji, pojawiały się tylko wzmianki o samym fakcie dokonania morderstwa, bardzo często mijające się z prawdą. „Sztandar Młodych” w numerze z 3 września w artykule „Policja milczy” przekazał informacje o sposobie zamordowania Jaroszewicza, wskazując na to , że mordercy powiesili ofiarę. Pojawiały się też fałszywe informacje o miejscu znalezienia ciał, wskazujące na odnalezienie zwłok Jaroszewicza w sypialni, a nie, jak to miało miejsce w rzeczywistości, w gabinecie. Jeszcze przez kilka kolejnych dni w codziennej prasie pojawiały się kolejne teorie dziennikarzy i nowe fakty dotyczące sprawy.
Proces
Śledczy skupili swoją uwagę na włamaniach, które miały miejsce już wcześniej w tej samej okolicy. W kręgu podejrzanych znalazło się czterech znanych już policji mężczyzn o pseudonimach: Niuniek, Krzaczek, Sztywny i Faszysta. Ich mieszkania przeszukano, w domu Faszysty w Mińsku Mazowieckim znaleziono charakterystyczny fiński nóż, który Andrzej Jaroszewicz rozpoznał jako ten, który znajdował się wcześniej w posiadaniu jego ojca.
Na początku 1994 r. mężczyznom z Mińska postawiono zarzuty. Istotnym dowodem, obok wspomnianego noża, miały być zeznania konkubiny Faszysty, który w tym czasie siedział już w areszcie za zabójstwo mężczyzny biorącego udział w awanturze między nim a Jadwigą K. Faszysta miał ponoć usiłować wtedy pchnąć nożem również konkubinę.
Proces ruszył w maju 1994 r. i cieszył się wielkim zainteresowaniem opinii publicznej. Zaangażowano ok. 300 świadków: rodzinę, sąsiadów, znanych polityków współpracujących niegdyś z Jaroszewiczem. Linia oskarżenia szybko zaczęła pękać. Jadwiga K. odmówiła zeznań przed sądem, a syn Jaroszewicza zaczął powątpiewać czy jeden z dowodów w sprawie - fiński nóż - rzeczywiście jest tym samym, który widział kiedyś u swego ojca. Bezsilny prokurator, nie posiadając praktycznie żadnego niezbitego dowodu, wniósł o uniewinnienie oskarżonych. W ramach odszkodowania, po kilku latach, otrzymali od państwa po ok. 40 tys. zł.
Hipotezy
Jedną z sensacyjnych teorii dotyczących śmierci byłego premiera była tzw. „tajemnica matrioszek4„ rozpowszechniona przez dziennikarza Bohdana Rolińskiego. W wydanej w 1994 r. książce „Za co ich zabili?” będącej zapisem wywiadu z Jaroszewiczem, opisał tezę, według której premier miał poznać jedną z największych tajemnic przedstawicieli władzy PRL. Według Rolińskiego wraz z gen. Karolem Świerczewskim wszedł w posiadanie informacji dotyczących metody „matrioszek”, czyli radzieckich agentów szkolonych w ZSRR i podstawianych za niektórych ludzi będących na wysokich stanowiskach władzy PRL. Jak pisze Roliński Jaroszewicz i Świerczewski zidentyfikowali kilka takich sobowtórów, m.in. Józefa Światło czy samego Bolesława Bieruta, który miał być podmieniony już w 1943 r., a później jako sowiecki agent przejąć władzę w państwie. Według dziennikarza, Jaroszewicz wyznał mu w prywatnej rozmowie, że jego przypuszczenia dotyczące „matrioszek” potwierdzali m.in. Ochab i Cyrankiewicz oraz wskazywał, że przyczyną niespodziewanej śmierci Świerczewskiego była wiedza właśnie na ten temat.
Jedną w zasadniczych wad powyższej hipotezy jest brak możliwości jej uwiarygodnienia. Wszystkie osoby, opisane przez Jaroszewicza i mające jakikolwiek z nią związek, nie żyją. Ponadto większość historyków zdecydowanie odrzuca te rewelacje.
Inna hipoteza zakłada, że zabójstwo Jaroszewicza jest efektem działań Wojciecha Jaruzelskiego i Czesława Kiszczaka, mających na celu eliminowanie wszystkich osób, mogących stanowić zagrożenie dla przebiegu transformacji ustrojowej, ustalonej przy Okrągłym Stole5.
Piotr Pytlakowski w „Polityce” wspomina, że Jaroszewicz planował wydać swoje wspomnienia, w których ponoć zgromadził kompromitujące ekipę Jaruzelskiego materiały6. Mogło to mieć związek z internowaniem go w czasie stanu wojennego, a pogrążenie generała byłoby formą zemsty. Artykuł w Angorze „Strażnicy Okrągłego Stołu” sugeruje, że śmierć byłego premiera jest elementem szerszych działań. Przytacza inne niewyjaśnione wypadki osób związanych w różnym stopniu z działaniami związanymi z transformacja, m.in. szef NIK Walerian Pańko czy Michał Falzmann, badający aferę FOZZ. Na zainteresowanie sprawców dokumentami mogłoby wskazywać dokładne przeszukanie gabinetu, jako jedynego pomieszczenia w domu oraz pozostawienie na miejscu wartościowych przedmiotów.
Abstrahując od licznych sensacyjnych teorii należy zauważyć, że przez 22 lata, które minęły od morderstwa, odpowiednie służby, obnażając swoją nieudolność, nie były w stanie wyjaśnić okoliczności śmierci byłego premiera, a upływający czas raczej tylko oddala nas od poznania całej prawdy.
Bibliografia:
Pytlakowski P., Nigdy się nie dowiecie, „Polityka”, w: http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/1528563,1,20-lat-po-zabojstwie-jaroszewiczow.read, dostęp: październik 2014
Jachowicz J., Mord w Aninie, „Rzeczpospolita”, w: http://www.rp.pl/artykul/928412.html?p=1, dostęp: październik 2014
Cieśla W., Zabójstwo Jaroszewiczów 20 lat później: zbrodnia prawie doskonała, „Newsweek”, w: http://polska.newsweek.pl/zabojstwo-jaroszewiczow-20-lat-pozniej--zbrodnia-prawiedoskonala,95620,1,1.html, dostęp: październik 2014
Szymowski L., Strażnicy Okrągłego Stołu, „Angora”, 2009, nr 25
Markiewicz W., Zbrodnia w Aninie, „Polityka”, 1992, nr 37
Ogdowski M., Niewyjaśnione zbrodnie, „Przegląd”, 2004, nr 33
Lentowicz Z., Ordyński J., Wiadomo tylko jak zginęli, „Rzeczpospolita”, 1992, nr 209
Lentowicz Z., Ordyński J., Piotr i Alicja Jaroszewiczowie nie żyją, „Rzeczpospolita”, 1992, nr 207
Policja milczy, „Sztandar Młodych”, 1992, nr 173
Zbrodnia polityczna, „Sztandar Młodych”, 1992, nr 174
Kania D., Cień tajnych służb, Wydawnictwo M, Kraków 2013, ss. 23-36
- P. Pytlakowski, Nigdy się nie dowiecie, „Polityka”, w: http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/1528563,1,20-lat-po-zabojstwie-jaroszewiczow.read, dostęp: październik 2014. [↩]
- P. Pytlakowski, dz. cyt. [↩]
- W. Cieśla, Zabójstwo Jaroszewiczów 20 lat później: zbrodnia prawie doskonała, „Newsweek”, w: http://polska.newsweek.pl/zabojstwo-jaroszewiczow-20-lat-pozniej--zbrodnia-prawiedoskonala,95620,1,1.html, dostęp: marzec 2014. [↩]
- P. Siergiejczyk, dz.cyt. [↩]
- L. Szymowski, Strażnicy Okrągłego Stołu, „Angora”, 2009, nr 25, str.16 [↩]
- P. Pytlakowski, dz. cyt. [↩]
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.
Witam!
Dorzucam kamyczek dla zainteresowanych tematem.
http://youtu.be/p2hirQ0a2AQ
W serialu „Tajemnice III Rzeszy” pada jeszcze hipoteza, że Jaroszewicz był w posiadaniu akt Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy i planował na ich podstawie napisać książkę o relacjach wielkich koncernów przemysłowych z rządem nazistowskich Niemiec.
Andrzej Jaroszewicz twierdzi że nawet widział te dokumenty, ale nie zna ich treści.
Macierewicz zabrał i schowali z Jarkiem, lol
jeżeli sejf nie został naruszony - sprawcy musieli wiedzieć że w sejfie nie ma np poszukiwanych dokumentów lub innych rzeczy - w sejfie trzyma się kosztowności ale to chyba nie o nie chodziło... ktoś wiedział dużo co i jak „ruszyć” i ta wolna ręka.. tu nie chodzi o konto w banku tylko o papiery podobne jakie kiszczak lub lesiak mieli w sowich szafach...
Oczywistym jest, że szukano jakiś papierów.
Skro pies nie został otruty, to ktoś go wcześniej znał i polubił, nie chciał mu zrobić krzywdy. Wartościowe przedmioty nie musiały zginać, jeżeli osobom (osobie) na tym nie zależało, bo i tak wiedziały, ze je dostaną w posiadanie. Mord polityczny mógł być upozorowany.
Dlaczego Fb blokuje wasze forum, jako „wyłudzacza” danych ???
Póki co (już 25 lat), okazuje się, że mówienie, iż nie ma zbrodni doskonałej - jest bzdurą !
Artykuł dobry, zakończenie mizerne. Służby nieudolne „nie ustaliły okoliczności” dramatu - bo zbrodni dokonali fachowcy.
Nie o to do końca chodzi. Owszem, wygląda na to, że zabójstwa dokonali fachowcy, ale przede wszystkim nie było woli państwa, aby wyjaśnić tą zbrodnię. I to jest kluczowy element - brak woli politycznej. Sam proces sądowy był tego najlepszym przykładem. Niestety, taka jest rzeczywistość III RP - w wielu przypadkach, jak choćby zabójstwa gen. Papały, brak jest woli państwa, a dokładnie systemu władzy III RP.
jaruzel to b.....
od 45 r. we wszystkich rządach mamy przewagę żydow. Oni mieli swoich zołnierzy, ktorzy wykonywali wyroki przelożonych. (czarna Wołga) , byc moze wiedział coś nt. współpracy osób na stanowiskach z rosjanami
Bełkot roku, - żydzi, czarne wołgi i do tego „coś” wiedział „nt. współpracy osób na stanowiskach z rosjanami” - no nie wiem - może się dowiedział przez przypadek że wszystkie gabinety PRL były zależne od decyzji na Kremlu i każda osoba na „stanowisku” współpracowała z Rosjanami? Proponuje odstawić masło z diety.
Hitoria.wp, jak moderator może puszczać takie androny.