Kobiety i dzieci w wojsku - nowa moda czy odwieczny standard? |
W różnorodnych doniesieniach prasowych można spotkać informacje o tragedii jaką jest udział dzieci w konfliktach zbrojnych w Afryce. Z kolei organizacje feministyczne walczą o większy udział kobiet w strukturach armii. Mogłoby się zatem wydawać, że udział zarówno dzieci jak i kobiet w wojsku to nowoczesny trend. Nic bardziej mylnego. Poniżej garść przykładów, głównie XVII-wiecznych, jak to bywało dawniej.
O dzieciach tatarskich w wyprawach wojennych XVII w. informuje turecki kronikarz Czelebi donosząc, że:
Gdy tylko bowiem z koni zsiądą [Tatarzy] , wypędzają je zaraz pod dozorem swoich chłopców w pole.
Wiek chłopców podaje francuski inżynier Beauplan:
Oto jak uczą swe dzieci, by trafiały do celu. Gdy osiągną już one lat dwanaście, wysyła się je na wojnę.
Polski dyplomata z XVI w. Marcin Broniowski sugeruje nawet jeszcze młodszych:
Zatem chan dzień naznaczy wyjazdu i dworzany swe do Hord roześle. A oni tak Tatary jako i brańce z sobą biorą i chłopięta byle mógł na koniu siedzieć.
W wojsku tatarskim pojawiały się także kobiet, były to jednak pojedyncze przypadki, gdyż podczas wypraw większość pilnowała w domach niewolników. Jedna z uczestniczących w wyprawie wojennej, przebrana po męsku, poległa pod Zborowem w 1649 r.
Kobiety i dzieci występowały także w wojskach zaporoskich. Opisując osaczone przez Polaków zbuntowane siły kozackie nad Sołonicą w roku 1596 hetman Żółkiewski naliczył do boju [...] blisko 6000 ludzi, a dalej stwierdził, że z żonami i z dziećmi było w taborze tych ludzi na dwanaście tysięcy. Podobnie było pod Beresteczkiem w roku 1651, gdzie podczas ucieczki chłopstwo [...] poczęło, rzucać [...] żony nawet i dzieci, których pełno w taborze było.
Niekiedy dokumenty opisują rolę kobiet w wojsku kozackim. I tak w roku 1648 schwytana wcześniej w Tulczynie księżna Czetwertyńska czyściła konia, prała i gotowała dla kozackiego watażki Połujana, którego schwytał w bitwie pod Konstantynowem 26 lipca Jan Baranowski. Przywódca buntu Chmielnicki znany był z tego, że lubił się otaczać czarownicami. Ciekawy epizod związany z 3 z nich miał miejsce 1 czerwca 1649 r. pod Sulżyńcami. Jedna wyjechała na harce przed tabor i próbowała coś czarować. Kreślenie znaków na ziemi nie mogło oczywiście powstrzymać magii miecza, kiedy jeden z towarzyszy polskich zajechał i uciął jej głowę. Druga, wzięta w niewolę, wykazała niezwykłą wytrzymałość na tortury. Tylko trzecia czarownica uszła z życiem.
Kobiety i dzieci zdarzały się także w armii polskiej. W wojsku księcia Jeremiego Wiśniowieckiego przed bitwą piławiecką służył w poczcie Maskiewicza m. in. jeden chłopiec-czeladnik. W wyprawie piławieckiej 1648 r. obok 30 000 wojska komputowego i 30 000 czeladzi uczestniczyło także 5 000 panien lekkich obyczajów. Z kolei niejaki Jan Florian Drobysz Tuszyński zanim w wieku lat 16-tu został towarzyszem pancernym (w 1656 r.) wcześniej, od 11 roku życia, służył jako czeladnik w poczcie swojego brata.
Podane przypadki nie są odosobnione i można ich znaleźć znacznie więcej.
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.
A Niemcy w 1945 r. Dzieciaki tam walczyły po stronie niemieckiej.
Nie znam II WŚ,nie mam nic przeciwko szerszemu komentarzowi jak to bywało właśnie wtedy
Pozdrawiam
Autor
„księżna Czetwertyńska czyściła konia, prała i gotowała dla kozackiego watażki Połujana”- to ci DŻENDER pełną parą, Kazia Szczuka nie byłaby szczęśliwa 😎 Artykuł Ameryki nie odkrywa, kto choć liznął literatury historycznej na pewno czytał o rozmaitych młodych „giermkach”, „pacholętach”, czeladzi obozowej, która składała się zazwyczaj z młodych chłopców, „koniarczyków”, wiejskich dzieci pracujących w taborach za miskę zupy. Zaś makietanki i zony oporządzające nmiot landsknechta to sprawa powszechnie znana. Naprawdę walczących kobiet jakiś skromny ułamek procenta zawsze był, ale to wyjątki od normy.
Może i Ameryki nie odkrywa, niemniej co ciekawe w literaturze historycznej często, gęsto dochodzi do bagatelizowania liczby chociażby dzieciaków w wojsku tatarskim. Symptomatyczne jest ignorowania przez większość historyków zgodnych ze sobą przekazów na temat licznych wojsk tatarskich dochodzących razem do 80 000 ludzi, bo to niby za dużo. Jakoś redukujący ich liczbę do 20 000, 30 000 czy 40 000 ludzi historycy zapominają, że w te 80 000 wchodzili nie tylko wojownicy zbrojni w szable i łuki, ale także biedota z kijami, niewolnicy zabierani do posług obozowych i masa tych dzieciaków, którzy w takich wyprawach przyzwyczajali się do trudów życia żołnierskiego i oczywiście pilnowali koni na popasach. Co więcej dokumenty z epoki wyraźnie mówią że ów motłoch (tzn. niewolnicy, chłopcy, biedota z kijami) stanowił większość armii tatarskiej