FIFA: Wojna światów |
Kiedy na początku XX wieku, osiem europejskich federacji zakładało FIFA, nie spodziewano się, że niemal siedemdziesiąt lat później będzie ich już 120. Tak szybka ekspansja futbolu wymagała dawania wszystkim równych szans, na które podczas kadencji ówczesnego prezydenta, nacje, które dopiero wchodziły do piłkarskiej rodziny, nie mogły liczyć. Piłką nożną rządziły Ameryka Południowa oraz Europa, czego najlepszym dowodem może być fakt, że jedyne reprezentacje z Afryki i Azji swoich reprezentantów miały ledwie w trzech turniejach.
Napięte stosunki
Sir Stanley Rous, nie traktował krajów afrykańskich oraz azjatyckich jako równorzędnego partnera. Jego niechęć do przydzielenia im kwalifikacji do mistrzostw świata bez konieczności grania baraży, rodziła wrogość wśród delegatów. Owszem oficjalnie ich droga do światowego czempionatu nie była zamknięta, lecz konieczność grania dodatkowych spotkań z drużynami z Europy mocno ograniczała te szanse. Zaryzykuję stwierdzenie, że praktycznie do zera. Zatem kiedy ustalono, że na turniej w Anglii pojedzie tylko jedna drużyna spośród federacji Afryki, Azji i Oceanii, w geście protestu z eliminacji wycofała się większość z nich.
Kolejną „kością niezgody” była sprawa apartheidu. Wszyscy członkowie CAF nalegali, aby Republika Południowej Afryki, została wykluczona z Międzynarodowej Federacji do czasu rozwiązania problemu rasizmu w tym kraju. Sir Stanley był takiemu rozwiązaniu przeciwny, argumentując, że każdy kraj bez względu na politykę wewnętrzną powinien mieć prawo bycia członkiem FIFA. Aby w jakiś sposób załagodzić sytuację, zaproponował, żeby RPA w kwalifikacjach do mistrzostw 1966 wystawiła zespół składający się wyłącznie z białych zawodników, a za cztery lata tylko czarnoskórych. Z pomysłu wycofał się po ogromnym sprzeciwie wszystkich członków z Afryki.
Czara goryczy przelała się jednak podczas eliminacji Mundialu w Republice Federalnej Niemiec, kiedy to w barażu o awans miały spotkać się reprezentacje Chile i ZSRR. Po bezbramkowym remisie w Moskwie rewanż miał odbyć się w Santiago. Drużyna Związku Radzieckiego odmówiła jednak występu w Chile, motywując to napiętą sytuacją w kraju, a także względami moralnymi.
Spotkanie miało odbyć się na Stadionie Narodowym, gdzie po puczu, podczas którego do władzy doszedł Augusto Pinochet, urządzono obóz koncentracyjny dla przeciwników politycznych dyktatora. Zamordowano tam setki osób, a tysiące kolejnych torturowano. Dopiero na dwa tygodnie przed planowanym starciem, więźniów przeniesiono, a ślady krwi pospiesznie usunięto. FIFA odrzuciła propozycję ZSRR, by rozegrać mecz na neutralnym terenie, więc w ramach protestu drużyna ta na boisko nie wyszła. Pojawili się za to sędziowie i reprezentacja Chile, która awansowała do mistrzostw bez konieczności rozgrywania spotkania. Dodatkowo Komitet Wykonawczy, którego (a jakże) przewodniczącym był Anglik, ukarał ZSRR grzywną. Rous stawał się coraz mniej popularny i logiczne było, że przewrót prędzej czy później nastąpi.
Idzie nowe
Wszystkie pozaeuropejskie kraje miały świadomość, że działając wspólnie są w stanie odsunąć od władzy nielubianego i apolitycznego działacza. Potrzebowano przedstawiciela nowej idei futbolu, człowieka, który rozumie, że FIFA to także wielka polityka. Tym kimś miał być brazylijski prawnik i aktywny działacz sportowy João Havelange.
Rozpoczęła się istna wojna o najważniejsze stanowisko w Międzynarodowej Federacji. Sir Stanley Rous miał poparcie większości Europy,
a także Horsta Dasslera, syna Adolfa, twórcy Adidasa. Największym atutem, który przemawiał za jego reelekcją, było bez wątpienia oświadczenie, a także nieskalana uczciwość. Jednak brak zdecydowanej reakcji wobec sprawy RPA dawało jasny sygnał Afryce, że nie liczy się z jej zdaniem.
I właśnie to chciał wykorzystać Havelange. Jego agresywna i przebiegła kampania miała ukazać Brazylijczyka jako człowieka energicznego, chcącego budować swoje imperium we wszystkich zakątkach świata. Co oczywiste niosłoby to za sobą rozwój piłki nożnej. I ten rozwój na wielu swoich spotkaniach obiecywał. Dodatkowo chcąc nakłonić do poparcia delegatów z Czarnego Lądu, przedstawiciele Brazylijskiego Związku Piłki Nożnej podróżowali po Afryce, obiecując pokrycie kosztów podróży na kongres dwóm z przedstawicieli danego kraju, w zamian za głos. Stawka była ogromna, wszak CAF dawało 36 ze 120 możliwych głosów. Przedstawiciele Czarnego Lądu nie zwracali uwagi, że obiecująca gratyfikacje federacja Brazylii podczas rządów Havelange’a popadła w olbrzymie długi i miała powiązania z ludźmi mającymi brudne interesy na koncie. Na kontynencie powszechnej biedy potrzeba było pieniędzy, które były im obiecywane.
Kolejnym posunięciem, które miało zapewnić dodatkowe głosy, było wystąpienie João podczas kongresu, które przekonywało do ponownego przyjęcia w szeregi FIFA Chin. Pomysłowi temu przeciwnych było wielu członków, a nawet sam rząd brazylijski.
Atmosfera gęstniała. Dwóch rywali, z których tylko jeden mógł zostać zwycięzcą i decydować o kierunku ekspansji piłki poprzez kolejne cztery lata. Dzień przed decydującą batalią, która odbyła się we Frankfurcie, Horst Dassler wydał przyjęcie na cześć urzędującego prezydenta Rousa, na które pomimo zaproszenia nie chciano wpuścić jego konkurenta. Fakt ten chyba najlepiej pokazuje, jak wyglądała cała kampania.
Zaprzedanie duszy diabłu
João Havelange został pierwszym prezydentem FIFA spoza Europy, wygrywając stosunkiem głosów 68:52. Już od swojego pierwszego Mundialu rozpoczął zmienianie piłki nożnej. Aby móc w pełni wykorzystać potencjał tej gry, potrzebował pieniędzy. Tak zapoczątkowano erę sponsorów. Pierwszym wielkim partnerem Federacji, została marka Adidas. Budżet FIFA gwałtownie wzrastał, a Brazylijczyk rozpoczął reorganizację jej struktur.
Międzynarodowa Federacja Piłkarska otworzyła się na kraje, które nie mogły zaliczać się do piłkarskich potęg. Dzięki polityce Havelange’a mogły one mieć głos w ważnych sprawach. Już w kolejnych Mistrzostwach Świata zapewnione miejsce mieli przedstawiciele Afryki oraz Azji i Oceanii. Aby dać szansę występów większej ilości nacji na najważniejszej światowej imprezie, od roku 1982 stawka liczyła już 24 zespoły. Oprócz drużyn w czempionacie zaczęli też pojawiać się orientalni sędziowie, którzy niestety nie mając zbyt dużego doświadczenia, popełniali kosztowne błędy i niejednokrotnie wypaczali wyniki zawodów. Był to ogromny minus transformacji światowego futbolu, jednak mniejsze federacje zaczynały dostawać to, o co walczyły.
Do życia zostały powołane mistrzostwa świata drużyn do lat 20 (początkowo jako puchar Coca – Coli), a także mistrzostwa świata kobiet. W 1998 roku, gdy Brazylijczyk odchodził na emeryturę „oddając stery” Seppowi Blatterowi, FIFA przekroczyła 200 członków, o 15 więcej niż Organizacja Narodów Zjednoczonych.
João Havelange rozwinął futbol do niespotykanych dotychczas rozmiarów, czyniąc z niego maszynkę do zarabiania pieniędzy. Dzięki porozumieniu z Adidasem, który dysponował wartymi niewyobrażalne kwoty prawami marketingowymi do mistrzostw świata, prawa telewizyjne sprzedawane zostawały praktycznie za bezcen. Brazylijczyk budował imperium pełne korupcji i szemranych interesów, którego spuściznę mamy po dziś.
Tekst pochodzi z magazynu Retro Futbol.
Znajdziesz go również na stronie www.rfbl.pl
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.