Wybiórcza pamięć i przekreślone zasługi. Komentarz na temat rezygnacji Marcina Ogdowskiego |
Jak wybiórcza i łatwa do zmanipulowania jest ludzka pamięć? Jak lekko można wypowiedzieć słowa lekceważące trud pracy i tradycję pokoleń ludzi? Okazuje się, że niezwykle prosto. Poddano w wątpliwość zasługi tych, którzy kładli podwaliny pod współczesną Polskę. Opluto ich, odbierając żołnierski honor. Proszę nie traktować tego komentarza jako manifestu politycznego opowiadającego się za którakolwiek formacją polityczną. To krzyk sumienia i wołanie o prawdę. Tekst odnosi się do wpisu pt.: Niegodni opublikowanego 10 marca br. na blogu Marcina Ogdowskiego Bezkamuflazu.pl.
Trochę (a)polityki
Zaznaczmy to wyraźnie na samym początku – tekst jest apolityczny, a autorzy nie opowiadają się po żadnej ze stron konfliktu politycznego, który ma miejsce w Parlamencie. Mimo to padną tu krytyczne uwagi na temat rządzących rządzącej ekipy, zapewniamy jednak, że są one wynikiem chłodnej analizy sytuacji, nie zaś naszych sympatii czy antypatii politycznych.
Abstrahujemy także od oceniania tzw. „Dobrej zmiany”. Tekst dotyczyć będzie wyłącznie kwestii pamięci i jej znaczenia oraz skutków obserwowanych obecnie działań. Mamy nadzieję, że nasz komentarz będzie głosem rozsądku w momencie, w którym historia i pamięć stają się, bardziej niż zwykle, towarem politycznym.
W celu zapewnienia czytelności tekstu, szczególnie osobom nieobeznanym, zdecydowaliśmy się używać określenia „Ludowe Wojsko Polskie” w kontekście Wojska Polskiego okresu PRL. Prosimy o wybaczenie tego uproszczenia.
O co chodzi?
Marcin Ogdowski to korespondent wojenny z krwi i kości. Autor pierwszego w Polsce bloga wojennego, dzięki któremu tysiące osób w kraju mogło śledzić poczynania naszych żołnierzy w Iraku i Afganistanie. Pasjonat, autor książek i dziennikarz, który w pełni zasłużył na szacunek wśród żołnierzy, gdyż był z nimi w „gorących strefach” , przez co doskonale rozumie znaczenie munduru. 10 marca br. w akcie protestu przeciwko niesprawiedliwemu postrzeganiu Ludowego Wojska Polskiego odszedł z Rady Programowej Wojskowego Instytutu Wydawniczego. Powody tej decyzji zostały szczegółowo wyjaśnione we wpisie na blogu www.bezkamuflażu.pl (http://bezkamuflazu.pl/niegodni/). Stamtąd też pochodzą użyte w naszym tekście cytaty.
Sprawa jest istotna nie tylko dlatego, że znany oraz nagradzany publicysta i pisarz opuścił najbardziej szanowane krajowe wydawnictwo o tematyce militarnej. O wiele ważniejszy jest temat, który został wtedy poruszony przez Pana Marcina.
Przyczynkiem do zdecydowanej reakcji były słowa Sławomira Cenckiewicza, Dyrektora Centralnego Archiwum Wojskowego, które padły w wywiadzie udzielonym marcowemu wydaniu miesięcznika Polska Zbrojna. Powiedział on:
„nie chciałbym, żeby (…) siedziba naszego archiwum mieściła się przy ulicy Czerwonych Beretów! (…) Polska ma jedną tradycję komandosów – to cichociemni i żołnierze gen. Sosabowskiego! Im należy się nasza pamięć! (…) Pogodzenie dwóch tradycji – LWP i Wojska polskiego jest niemożliwe (…).”
Laureat Buzdyganów nie zgadza się z tymi słowami, co więcej, uważa je za niesprawiedliwe, niehonorowe i niebezpieczne. Odnieśmy się teraz do kolejnych stwierdzeń.
Niesprawiedliwość i dyshonor
Na początek dwa zdania Pana Ogdowskiego:
„Tych kilka słów obraża pamięć dziesiątków tysięcy żołnierzy WP, którzy oddali życie w walkach z Niemcami na Wschodzie. Odbiera sens służby milionom mężczyzn, poborowych i zawodowców, którzy założyli mundur po 1945 roku.”
Na tym można by było zakończyć, autor wyczerpał temat. Pozwolimy sobie jednak na kilka słów komentarza.
W klasycznym rzymskim ujęciu sprawiedliwość jest to „niezłomna i stała wola przyznawania każdemu tego, co mu się należy”. Taka sama definicja obowiązuje w religii chrześcijańskiej, przy czym sprawiedliwość ma w tym przypadku rangę cnoty moralnej. Ex definitionem sprawiedliwość społeczna jest przyznawaniem człowiekowi tego, co z tytułu jego wkładu pracy lub zasług słusznie mu się należy.
Jak się to ma do niesprawiedliwego traktowania żołnierzy LWP? Otóż tak, że ludzie, którzy oddali życie za ojczyznę zasługują na godne upamiętnienie. Ponadto należy też pamiętać, że Ci, którzy zostali powołani do służby w latach 1945-1989 także służyli ojczyźnie: służbą, pracami rolnymi i budowlanymi oraz tworzeniem podstaw normalności po wojnie1 . Niesprawiedliwe jest odmawianie im pamięci czy odbieranie sensu ich dwuletniej służbie zasadniczej tylko dlatego, że służyli Polsce „Ludowej„, ”niedoskonałej, niesuwerennej”.
Jednakże ta niesprawiedliwość zupełnie nie wytrzymuje krytyki. Po pierwsze dlatego, że był w historii Polski taki czas, kiedy potencjał ludnościowy i gospodarczy był bezlitośnie podporządkowany dyktatowi za cenę obietnic i mrzonek. Po drugie natomiast, zarówno ten okres, jak i sam dyktator są wspominani w hymnie państwowym! Powstaje, zatem pytanie: Czy ich walkę o dobro Polski również należy potępić, ze względu na to, że bardziej niż interesom Polski służyli Francji i Napoleonowi? Wątpię.
Czy należy także potępić Polaków służących w armiach państw zaborczych w czasie Wielkiej Wojny za to, że strzelali do braci po drugiej stronie barykady? Czy można zapomnieć o wysiłku żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, których trudy i krew wykorzystali Alianci – raz pod niebem Anglii w 1940, drugi raz w Tobruku, trzeci pod Monte Cassino i czwarty w kampanii w Europie Zachodniej – by w końcu kazać płacić sobie za zużyte materiały wojenne? Czy można skazać na zapomnienie tych, którzy w licznych wojnach w Trzecim Świecie służyli pomocą, jak por. Rafał Gan-Ganowicz czy as myśliwski, Jan Zumbach?
Otóż nie, nie można. Jakkolwiek w Ludowym Wojsku Polskim ważna była rola oficerów politycznych i jakkolwiek wojsko było wykorzystywane w celach partyjno-politycznych, to żołnierz en massé wykonywał obowiązek wobec kraju, nie wobec PZPR i Pierwszego Sekretarza. Kombatanci LWP podkreślają niemal jednogłośnie, że nadmierną obecność polityki w jednostkach równoważono zdrowym rozsądkiem i zwykłą przyzwoitością2 . Uderzanie w żołnierzy LWP i odbieranie im sprawiedliwości jest tym samym, czym byłoby negowanie wysiłku włożonego w powojenną odbudowę kraju – wszak prowadzoną pod rządami komunistów. Do czegoś takiego dopuścić nie można. . W tym kontekście na ponury żart zakrawa to, że w czasie, kiedy Dyrektor CAW atakuje dobre imię LWP, Instytut Pamięci Narodowej podkreśla zasługi tej samej armii dla odbudowy kraju3 .
Żołnierze przebywający na misji w Iraku i Afganistanie, są dziś oskarżani o to, że służą nie tyle polskim, co amerykańskim interesom. Czy to jest sprawiedliwe? Czy próba pomocy (podejmowana nie z inicjatywy żołnierzy, a z rozkazu demokratycznych rządów!) w rozpowszechnianiu demokracji naraża naszych misjonarzy na dyshonor? Należy zadać sobie również pytanie: co i jakim kosztem WP osiągnęło przez te kilkanaście lat4 i czy za kilkadziesiąt lat pozwolimy, aby mówić o żołnierzach PKW Irak i PKW Afganistan jako o tych, którzy splamili mundur walką za obcą sprawę?
Niebezpieczeństwo
Od kilku lat rozpowszechniany jest mit o II Rzeczypospolitej jako raju (tak: raju, nie kraju) na dorobku, któremu świetlaną przyszłość przerwały wrogie potęgi. Mit społeczeństwa zintegrowanego w dążeniu do świetlanych celów ówczesnych rządów. Mit bardzo bogoojczyźniany. Proszę nie zrozumieć tego błędnie – pewna mitologizacja jest nieunikniona i często potrzebna – jednak rzadko słyszy się głosy rozsądnej krytyki Polski międzywojennej. W tym samym czasie popularyzowany jest także pewien obraz PRL – stłamszonej przez komunistów głodującej Polski, błagającej na kolanach o demokrację.
To piękne i wyraziste obrazy. Ładnie, równo oddzielone kolory: czarny i biały – dobra II RP i zły PRL. Wolność, honor i Wojsko Polskie 1918-1939 kontra mrok, komunizm i upartyjnione LWP w latach 1944-1989. Szkoda tylko, że ten wyrazisty podział nie ma odbicia w rzeczywistości, ponieważ każda epoka ma swoje blaski i cienie, przypominane w razie konkretnej potrzeby politycznej. Szkoda tylko, że krytyczne uwagi wygłaszają najczęściej i najgłośniej ci, którzy siedzą najedzeni w wygodnych fotelach i wolnym kraju i zapominają, że nie każdy zdążył do Armii Andersa. Zapominają, że na epokę i wybory ludzi trzeba patrzeć z ich perspektywy, a nie z wygodnego dystansu kilkudziesięciu lat. Obydwaj twierdzimy, że żeby wyrwać się z łagrów i wrócić do Polski bylibyśmy w stanie maszerować pod ramię z samym diabłem i chwalić jego perfumy.
Czerń i biel istnieją tylko na dziecięcych rysunkach, na których mama i tata trzymają się za ręce i świeci piękne, uśmiechnięte słońce. W rzeczywistości jednak nie jest tak kolorowo. Nie je się wielkich idei i nie ubierze się dzieci w patriotyzm. W II RP chodziło się głodno i boso, a w PRL trzeba było uważać na wygłaszane poglądy. W II RP nie było dywizji pancernych, a w PRL byli oficerowie polityczni. Policja Państwowa zapoznawała się z organizacją niemieckich przedwojennych obozów koncentracyjnych, a Milicja i SB wysyłały ludzi do gotowych obozów w całej Rosji. Konieczność rozpatrywania wszystkiego z kilku stron wprowadza trudny i niejednoznaczny podział, a potrzeba ujednoznacznienia doprowadza do naginania faktów oraz pomijania niewygodnych zdarzeń. To pamięć o Żołnierzach Wyklętych jest dziś przykładem właśnie takich działań – otoczeni dużym szacunkiem są stawiani na piedestał, a ze względów politycznych często przemilcza się ciemne strony ich działalności w sposób identyczny, w jaki nagłaśniano ich faktyczne i rzekome zbrodnie w okresie władzy ludowej.
Nie ma jednej słusznej wersji wydarzeń. Nie ma białej II RP i czarnego PRL. Takie uproszczenia są zwykle koniunkturalne i upolitycznione (to tyczy się wszystkich formacji politycznych). Rzetelne przedstawianie przeszłości to rola historyków i publicystów. Rolą polityków jest zaś zapewnienie spokoju i możliwości działania, bogacenia się, a nie przewartościowywanie pojęć i tworzenie niezdrowych i szkodliwych dla wszystkich obrazów i interpretacji. W żaden sposób nie można pozwolić na uproszczenia, które potrafią zszargać dobre imię tysięcy ludzi, którzy za ojczyznę (bez względu na jej kondycję i orientację polityczną władzy) oddali swoją krew.
Garść wniosków i przemyśleń
Dyrektor Cenckiewicz nie widzi możliwości pogodzenia tradycji Wojska Polskiego z tradycją Ludowego Wojska Polskiego. W sposób kategoryczny, arbitralnie (!) przekreśla dorobek LWP, uznając za ważniejszą tradycję WP i PSZ. Jest to niesprawiedliwe, bo obie te siły zbrojne miały olbrzymie znaczenie dla państwa i narodu, obie walczyły o Polskę. Niedopuszczalne jest pomijanie tradycji jednej grupy kosztem drugiej.
Niepokojące jest to tym bardziej, że także podejście prezentuje osoba stojąca na czele jednej z najważniejszych instytucji kształtujących pamięć i tradycję wojskowości polskiej – CAW. Wydaje się, że osoba na takim stanowisku powinna prezentować o wiele bardziej zrównoważony pogląd, godzący tradycje wszystkich formacji oddanych krajowi- odważnych i wypełniających swoje obowiązki.
Bardzo bolesne i krzywdzące dla społeczeństwa i pamięci narodowej są słowa Dyrektora Cenckiewicza. Nie przyniosą one niczego dobrego – wbrew intencjom Dyrektora, nie wspomogą budowy pamięci narodowej, a przeciwnie – pogłębią istniejący już podział. Niestety, koniunktura polityczna wymaga jak widać ostrych słów i ostrego podziału, zgodnie z zasadą divide et impera.
Mamy w naszej historii 123-letni okres, kiedy Polski nie było na mapach. Mamy też 45-letni okres, w którym była na mapie, lecz nie była samodzielna. Ale była! Nie wolno nam tworzyć niemal półwiecznej luki, której nie da się przeskoczyć ani załatać pamięcią o międzywojniu i Żołnierzach Wyklętych. Pięćdziesięcioletnia luka w pamięci ludzi i narodu to rana, która jeśli się nie zabliźni będzie ropieć niszcząc tkankę społeczną, a słowa Dyrektora Cenckiewicza nie pomagają w leczeniu. Zbyt wielu doskonale pamięta tamten czas, wspominając go nostalgicznie (młodość, bowiem jest najlepszym okresem w naszym życiu). Zapomnienie o kraju ich młodości oraz o dwóch latach służby zasadniczej jest niczym innym, niż pozbawieniem znaczenia dużej części lub całego ich życia.
Zamiast rujnować i dzielić – budujmy i łączmy.
Korekta: Jagoda Marek
- Szeroka społeczna działalność LWP wpływała na bardzo dobre kontakty z cywilami i wysoki poziom szacunku do wojska [↩]
- Małe grupy aktywu nie nadawały tonu całej armii, choć wykorzystywano je propagandowo. [↩]
- Informacje z pakietów edukacyjnych IPN. Szczególnie podkreślana jest rola wojska w polonizacji Ziem Odzyskanych. [↩]
- Trudno jest dokonywać zimnego rachunku arytmetycznego, dzieląc życie poległych na otrzymane HMMVW i technologię, jednak faktem jest, że po kilkunastu latach obecności na misjach, WP zupełnie zmieniło swoje oblicze, zarówno w kwestii materialnej, jak i mentalności dowódców i żołnierzy. Dużo informacji o tym dostarcza blog zAfganistanu.pl autorstwa Marcina Ogdowskiego oraz wspomnienia misjonarzy, np.: G. Kaliciak, Karbala. Raport z obrony City Hall, Wyd. Czarne 2015. [↩]
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.
Na poziomie ogólnym LWP była wojskiem całkowicie zależnym i podporządkowanym ZSRR, czyli wrogowi Polski. Po drugie, LWP tworzyli zdrajcy, jak gen. Rola-Żymierski czy gen. Berling. Więc w tym zakresie faktycznie była to formacja zbrojna nie wpisująca się w polską tradycję niepodległościową. Z drugiej czyn zbrojny LWP podczas II wojny światowej to było jednak bohaterstwo tysięcy Polaków, którzy albo „nie zdążyli do Andersa”, albo zostali zmobilizowani na ziemiach polskich (m.in. AK-owcy). Oni z komunizmem i Sowietami nie mieli nic wspólnego. Dlatego słowa Cenckiewicza, choć je rozumiem, i moim zdaniem, nie uwłaczają one żołnierzom z czasów wojny, to jednak nie powinny paść. Tym bardziej, że ani Cenckiewicz, ani nikt inny, nie jest w stanie zdecydować, co po latach wejdzie do polskiej tradycji niepodległościowej.
I jeszcze co do gen. Rozłubirskiego - wprawdzie bohatersko walczył w Powstaniu Warszawskim i dostał od „Bora” Virtuti Militari, a w okresie stalinowskim wyrzucono go z wojska, ale okres późniejszy - współtworzenie wojsk powietrzno-desantowych, które miały być pierwszym rzutem w planowanej agresji na NATO, a następnie związanie się po 1990 r. ze środowiskiem postkomunistów czyni go dla mnie postacią negatywną.
Bilbo, argumentacja godna homo sapiens-inaczej.:(
Dlaczego? Przecież była to formacja zbrojna stworzona i zależna od wroga Polski, czyli ZSRR, a dowodzona przez polskich zdrajców. Natomiast masę żołnierską tej armii tworzyli po prostu Polacy, nie mający zazwyczaj nic wspólnego z Sowietami czy komunizmem.
Wreszcie jakiś normalny i rozsądny głos - proszę o więcej takich (merytorycznych) tekstów
W kwestii pisowni: „ludowe Wojsko Polskie”, tak mi się wydaje jeżeli już używamy w tym kontekście, ponieważ w całoście nie jest to nazwa własna.
jak zawsze część „prowodyrów” prowadzi manipulacje dla swoich ‚wiadomych, /J.K. na wiecach/ celów aby raz zdobytej władzy nie oddać/bo to kasa./ A cel uświęca środki i zapalonych klakierów zawsze jest dużo. Teraz też.
mam 63 lata i sluzylem w Wojsku w latach 73-75. to byla sluzba dla mojego kraju ‚! taki kutas cenckiewicz mnie obraza. jest to wyjatkowa kanalia , ktora nie ma szacunku dla takich ludzi jak ja.
Jeśli kolega aleksander służył w LWP, to niech udowodni, że służył suwerennej Polsce, a nie podległej ZSRR, a do dopiero potem wyzywa Cenckiewicza.
kolego Bilbo,
ludowe Wojsko Polskie walczyło przeciw hitlerowskim Niemcom (co wielu antykomunistów uważa za zbrodnię); jeszcze w trakcie walk obsadzało granicę na Odrze i Nysie i potem strzegło tej granicy wtedy, gdy wszystkie państwa NATO z wyjątkiem Francji kwestionowały integralność terytorialną państwa polskiego. To właśnie wtedy ZSRR był gwarantem trwałości tej granicy. Jakoś tak dziwnie składa się, że polscy antykomuniści - w odniesieniu do Polski Ludowej - lokują swoje sympatie po stronie wrogów Polski. A Polska Ludowa była państwem bardziej suwerennym, niż III Rzeczpospolita. W Polsce Ludowej żaden prikaz z Moskwy nie zabraniał Polakom tradycyjnego wędzenia szynek i kiełbas. Tak jak to parę lat temu zabroniła nam Bruksela. A jeśli chodzi o sprawy polityczne - Gierek nie poparł interwencji ZSRR w Afganistanie. A gdy prezydent Kwaśniewski został zapytany o udział III Rzeczypospolitej w agresji na Irak, to z rozbrajającą szczerością odpowiedział: „Polska nie miała innego wyjścia”.
Kolego Komar, po pierwsze, LWP nie miałaby nic do powiedzenia w kwestii zachodniej granicy PRL-u, gdyby wcześniej tego nie zatwierdził Stalin. Po drugie, twierdzenie, że „antykomuniści” uważają walkę LWP z hitlerowskimi Niemcami za zbrodnię to kompletna nieprawda (akurat większość ludzi ze środowisk prawicowych docenia czyn zbrojny LWP podczas wojny - tylko rozróżnia walkę szeregowych żołnierzy od działań wyższej kadry oficerskiej). Jeśli chodzi o suwerenność PRL i III RP to nie będę nawet komentował - podam jedynie, że jest jednak zdecydowana różnica między demokratycznym wybraniem przez Polaków wstąpienia do UE (choć osobiście głosowałem przeciw i zdania nie zmieniłem, a wręcz umocniłem się w tej opinii), a między zaprowadzeniem w Polsce ustroju niedemokratycznego siłą i kłamstwem, bo tak zachowywali się Sowieci i polscy komuniści.
„Historie pisza zwycizcy”- to jest zawsze aktualne.
Szanowny Bilbo nie służyłeś w żadnej armii ani tej która była przed 89 ani w tej która jest teraz tak jak i Cenckiewicz dlatego takie pierdoły opowiadasz . Zaręczam Ci , że gdyby dziś miało dojść do wprowadzenia stanu wojennego to pies z kulawą nogą nie stanąłby za obecną władzą bo dzisiejsza władza nie szanuje żołnierzy ani tych byłych ani obecnych przykładem jest Nangar Chel nie kto inny jak ówczesny minister przed kamerami zwyzywał ich od gówniarzy a obecny pomiata oficerami czyniąc to rękami gówniarza 25-letniego aptekarza . W razie zagrożenia zewnętrznego niestety wojsko samo się zreorganizuje i wyłoni d-ców i damy radę .
Problem jest w tym, że Pan Cenckiewicz, jak to się mówi chce być bardziej papieski od papieża.
Szanowny kolego Mic40 - owszem, służyłem w WP, aczkolwiek faktycznie nie przed 1990 r. I jestem z tego zresztą bardzo zadowolony, bo bym trafił na zjawisko tzw. fali, które było wynikiem zsowietyzowania LWP, czyli przejęcia barbarzyńskich metod rodem ze Wschodu.
A co do szanowania żołnierzy - skoro uważasz, że rzeczywistych żołnierzy, a nie biurokratów wojskowych szanowała poprzednia władza, to gratuluję Ci poczucia humoru.
I jeszcze jedno - chyba kolega nie zapoznał się jeszcze z wyjątkowo skomplikowanym systemem hierarchii najwyższego dowodzenia w WP, skoro twierdzi, że w razie wojny żołnierze wyłonią dowódców. Notabene, tego typu metody na kilometr śmierdzą bolszewizacją armii, znaną z 1917 r. z Rosji. A jak skończyły wtedy rosyjskie siły zbrojne chyba wszyscy doskonale wiedzą.
Aha, dodam jeszcze, że ten genialny system dowodzenia WP, jakoś dziwnym trafem nie doceniany przez specjalistów z dziedziny wojskowości, został wprowadzony, oczywiście, przez PO. Kłania się tu nasz ukochany szogun od Komorowskiego.
Cenckiewicz poszedł o jeden most za daleko. Polecam fajne grafiki w obronie Czerwonych Beretów:
https://www.facebook.com/PSWW.Haller/
Owszem, Cenckiewicz po części przegiął. Ale przypomnę tylko jeden fakt - jakie zadanie było przydzielone polskim czerwonym beretom w przypadku ataku wojsk Układu Warszawskiego na demokratyczne kraje NATO? Bo taka była wówczas rzeczywistość polityczno-ideologiczna.
Władze PRL-u nie tworzyły wojsk powietrzno-desantowych do obrony Polaków. Oni tworzyli te wojska, aby zniewolić społeczeństwa demokratycznego Zachodu, oczywiście, w interesie Sowietów, bo sami nie mieli tu nic do gadania.
Fakt, że te elitarne oddziały zostały odziedziczone po PRL-u i stanowią obecnie chlubę WP demokratycznej Polski to zupełnie co innego.
W pierwszym komentarzu Bilbo napisał:
„Na poziomie ogólnym LWP była wojskiem całkowicie zależnym i podporządkowanym ZSRR, czyli wrogowi Polski.”
Jeśli ktoś - w odniesieniu do lat 1941 - 1945 pisze, że ZSRR był wrogiem Polski, to wyklucza Polskę z szeregów koalicji antyhitlerowskiej i stawia państwo polskie w jednym szeregu z państwami - satelitami hitlerowskich Niemiec. Bo w latach II wojny światowej nie dało się siedzieć okrakiem na barykadzie i być trochę po stronie koalicji, a trochę przeciw niej. Przekonał się o tym Mihajlowicz w Jugosławii.
Faktem jest, że polskim antykomunistom bliżej było (i jest) do hitlerowskich Niemiec niż do stalinowskiego Związku Radzieckiego. A koncepcja wypracowana przez aliantów zachodnich - koncepcja doraźnego sojuszu z ZSRR na czas wojny dla zniszczenia hitlerowskich Niemiec - była (i jest) dla polskich antykomunistów całkowicie nie do przyjęcia.
Bo dla aliantów zachodnich taka koncepcja doraźnego sojuszu niczym wielkim nie groziła, a dla Polski oznaczała utratę niepodległości na rzecz zależności od naszego wroga, czyli ZSRR. Więc jednak jest pewna różnica między nami a Francuzami, Brytyjczykami czy Amerykanami.
A jeśli chodzi o antykomunistów, to chciałbym zauważyć, że była to cecha charakteryzująca zdecydowaną większość społeczeństwa polskiego w tym okresie. Więc drogi kolego Komar - obrażasz po prostu naród polski.
Bilbo -
co to znaczy „utrata niepodległości”? Czy w latach 1939 - 1945 Polska była niepodległa? I komory gazowe Auschwitz, Treblinki czy Sobiboru pracowały na suwerennym terytorium niepodległego państwa polskiego?
Polska była pod okupacją niemiecką. I nie było szans, aby Polska wyzwoliła się własnymi siłami. I było jasne, że Polski nie wyzwolą alianci zachodni, tylko Armia Czerwona. I każdy, kto chciał po wojnie władać Polską, musiał tę władzę otrzymać z rąk Stalina. Ale dlaczego Stalin miałby władzę nad Polską przekazać właśnie tym, którzy deklarowali się jako zawzięci wrogowie ZSRR?
Pewnie że sytuacja państw zachodnich była inna. Ale w podobnej sytuacji jak Polska - była Czechosłowacja. A jednak Benesz utrzymał dobre stosunki z ZSRR, rezydując w czasie wojny w Londynie. I w roku 1945 wrócił do Pragi jako prezydent.
Co do antykomunistycznego nastawienia polskiego społeczeństwa - piszesz po prostu nieprawdę. Pod koniec wojny większość polskiego społeczeństwa z nadzieją oczekiwała nadejścia Armii Czerwonej i wypędzenia hitlerowców. Pisze o tym Jan Nowak Jeziorański w swojej książce „Kurier z Warszawy”. Pisze o tym p. Kurdwanowski w książce „Mrówka na szachownicy”. Tylko ideologiczne oszołomy uważały, że każdy Polak ma obowiązek walczyć przeciw komunistom. Dla Polski oznaczałoby to zbiorowe samobójstwo. I wtedy dopiero antykomuniści byliby zachwyceni.
Więc nie wiem, dlaczego Bilbo zarzuca mi obrażanie narodu polskiego, podczas gdy ja po prostu piszę prawdę.
Jeśli chodzi o Czechosłowację, to po pierwsze, posiadała ona mniejsze znaczenie, niż Polska, po drugie, Czesi zawsze byli o wiele bardziej prorosyjscy, po trzecie i najważniejsze - i tak Stalin zafundował Czechosłowacji komunistyczny zamach stanu w 1948 r. I dziwnym trafem Benesz zmarł 3 miesiące później.
Co do antykomunizmu społeczeństwa polskiego - nie myl, kolego Komar, chęci wyzwolenia się społeczeństwa polskiego spod okupacji niemieckiej (a hitlerowców przepędziła, oczywiście, Armia Czerwona) od właśnie antykomunistycznego stosunku do nowej rzeczywistości. Chyba kolega nie myśli, że gdyby Polacy otrzymali szansę naprawdę wolnych wyborów parlamentarnych, to wybraliby rząd komunistyczny i sojusz z ZSRR?
A skoro kolega uważa całość podziemia niepodległościowego po wojnie i część opozycji politycznej (PSL, SP, PPS), która nieformalnie wspierała tą partyzantkę, za ideologicznych oszołomów - to gratuluję koledze doboru słów w stosunku do wielu polskich patriotów.
Nie wspomnę już o ideologicznych oszołomach w innych krajach Europy Środkowo-Wschodniej.