Film Wojenny na Weekend – „Skrzydła orłów”


Dwudziestolecie międzywojenne to okres szalonego rozwoju lotnictwa i czas pionierów. To fascynacja lataniem, karkołomnymi sztuczkami i rywalizacją. O tych latach gwałtownego wzrostu znaczenia samolotów i rywalizacji pomiędzy rodzajami sił zbrojnych, które chciały je sobie podporządkować, opowiada właśnie film Skrzydła orłów.

Ten fenomenalny film jest nakręconą z epickim rozmachem historią lotnictwa amerykańskiego w okresie międzywojennym, zwłaszcza lotnictwa morskiego. Jest również opowieścią o życiu wybitnej osoby, oficera, wielkiego orędownika lotnictwa, który nieraz ryzykował śmiercią. Nazywał się Frank Wead ps. „Spig” i działał w jednym z najbardziej romantycznych okresów dziejów świata, łączącym zachwyt techniką ze straceńczą odwagą. Jego bogate w emocje życie dało mu możliwość bycia pilotem, dziennikarzem, pisarzem i scenarzystą.

Na wstępie pozwolę sobie na fanfary! Oto przed Państwem aktor nad aktorami! W roli głównej – John „The Duke” Wayne! Boże, jak ja go kocham.

Akcja filmu zaczyna się po zakończeniu la Grande Guerre, kiedy gwałtownie zmniejszająca i reformująca się US Army zastanawiała się, co zrobić z nowym dzieckiem – samolotem. Rozwój techniki lotniczej nie pozwalał na rezygnację z tego wynalazku, ale jednocześnie nie bardzo wiedziano, co z nim począć, komu go podporządkować. Rozpoczął się gwałtowny wyścig pomiędzy siłami lądowymi a marynarką, w którym „Spig” stanął po stronie US Navy, a jego głównym przeciwnikiem był James Doolittle, w filmie ukryty pod nazwiskiem kapitana Herberta Allena Hazarda. Konflikt ten pokazano w sposób dowcipny. Obie strony walczą o swoje, ale robią to z zastosowaniem, najczęściej, cywilizowanych metod. Ostatecznie wyścig skończył się kompromisem – siły lądowe otrzymały swoje samoloty, z których powstały Siły Powietrzne Armii Stanów Zjednoczonych, a flota dostała prawo budowy lotniskowców typu Lexington i dedykowanych do operowania z nich maszyn.

Bohater miał też barwne życie osobiste. Pomiędzy scenami przedstawiającymi karierę zawodową „Spiga” pojawia się jego rodzina. Od 1916 r. był w burzliwym związku z urodziwą Minnie Louise, którą w produkcji gra Maureen O’Hara. Jej ekspresyjną twarz, okoloną istną burzą miedzianorudych loków, wielokrotnie wykrzywia w Skrzydłach… złość z powodu ciągłej nieobecności męża w domu. Małżeństwo przeżywało liczne rozstania i powroty.

Prawdziwą tragedią w życiu Franka był paraliż spowodowany upadkiem ze schodów. Chociaż spodziewano się, że wypadek wykluczy go ze służby na krótko, to dwa lata później został przeniesiony do cywila. Zaangażował się wtedy w kinematografię. Przy jego współpracy do 1941 r. nakręcono około trzydziestu filmów, w większości inspirowanych lotnictwem i morzem. W chwili wybuchu wojny postanowił wrócić do służby. Dzięki licznym koneksjom zdołał załatwić sobie także powrót na oceany na pokładzie USS Yorktown, a następnie USS Essex. Wtedy też wpłynął na stworzenie tzw. Task Forces, grup bojowych lotniskowców. Odszedł ze służby w maju 1945 r., tuż przed przejściem na emeryturę. Po wojnie ponownie związał się z przemysłem filmowym. Zmarł w 1947 r.

John Ford, reżyser Skrzydeł…, w ciągu 110 minut oczarowuje widza spojrzeniem na fenomenalną historię wielkiego człowieka, ukazując go w każdym aspekcie jego burzliwego życia. Przez wszystkie szalone lata prowadzi widza płynna narracja, dzięki czemu, pomimo pokazania ponad dwudziestoletniego okresu historycznego obfitującego w wielkie i doniosłe wydarzenia, nie sposób się zgubić.

Postacie są dobrze odegrane, ale często razi pewna przesada w ruchu, minie i geście. Szczególnie mowa tu o manierze grania przez Johna Wayne’a, który w filmie nie zdołał uwolnić się od bycia sobą. Niemniej jednak wespół z Maureen O’Hara dźwigają to dzieło. Dzięki napięciu między nimi produkcję ogląda się doskonale. Z kolei role drugoplanowe nadają ciepła i kolorytu, jak choćby wspomniany konflikt z kpt. Herbertem Hazardem czy wieloletnia, choć trudna przyjaźń z podoficerem „Jughead” Carsonem.

Osobiście uwielbiam aktorskie kreacje Johna Wayne’a. Jest świetny, bo w każdym filmie jest sobą – twardym, pewnym siebie facetem, który niemal w pojedynkę podbił Dziki Zachód, zdobył niezliczone plaże i złamał tysiące niewieścich serc. Pomijając wciągającą historię, warto poświęcić te dwie godziny dla samego „Duke’a”.

 

Tytuł polski: Skrzydła orłów

Tytuł oryginalny: The Wings of Eagles

Reżyser: John Ford

Wytwórnia: Metro-Goldwyn-Meyer

Muzyka: Jeff Alexander

Premiera: 1957

Czas trwania: 110 min.

 

Redakcja merytoryczna: Marcin Tunak
Korekta: Edyta Chrzanowska

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz