„Kongo” – C. Perrissin, T. Tirabosco – recenzja komiksu |
Choć od podróży Josepha Conrada do serca Afryki minęło przeszło 120 lat, jego wspomnienia z tamtych wydarzeń pozostają aktualne do dziś, będąc świadectwem ogromu nieszczęść wynikających z próby udowodnienia wyższości jednej rasy nad drugą.
Kultura Gniewu znowu zaskakuje silnym akcentem, tym razem w formie komiksu na wpół historycznego i biograficznego. Niniejszą recenzję piszę także z pewnym smutkiem, wynikającym z wykreślenia z listy podstawowych lektur książki Jądro Ciemności.
Co ma jedno do drugiego? Otóż Joseph Conrad, autor Jądra Ciemności, to tak naprawdę nasz rodak – Józef Konrad Teodor Korzeniowski, syn szlachcica biorącego udział w powstaniu listopadowym, co cała rodzina przypłaciła zsyłką w głąb carskiej Rosji. Wspomniana książka jest lekturą obowiązkową, bowiem w dniu swojego wydania wstrząsnęła opinią publiczną, a wiele lat później posłuży jako inspiracja do scenariusza filmu Czas Apokalipsy, czy choćby szalenie udanej (i niedocenionej) gry Spec Ops: The Line.
Akcja komiksu Toma Tirabosco i Christiana Perrissina dzieje się jednak na wiele lat, zanim Józef stał się Josephem – autorem mającym w swym dorobku 24 pozycje książkowe, dziś zaliczane do klasyki kanonu literatury angielskiej. Nasz bohater nim poświęcił się twórczości literackiej, na życie zarabiał jako kapitan żeglug handlowych głównie pod brytyjską banderą. Będąc wykształconym człowiekiem (znał m.in. język francuski i angielski) odnalazł się w morskim fachu, spełniając również młodzieńcze marzenie o podróżach do odległych krain. Należy pamiętać, że druga połowa XIX w. to lukratywny okres dla żeglugi morskiej i oceanicznej, ale ten stan rzeczy będzie ulegać stopniowo zmianie, co finansowo odczuje także Józef.
Tym sposobem Korzeniowski zawędrował do Belgii w 1890 r., gdzie związał się trzyletnim kontraktem z kompanią odbywającą żeglugi rzeczne w Wolnym Państwie Konga. Termin „Wolne„ oczywiście wydaje się tu niesmacznym oksymoronem, bowiem cała kompania, jak i iluzoryczne państwo należało do króla Belgii Leopolda II. Józef, będąc jeszcze dzieckiem, zaczytywał się w powieściach podróżniczych Henry’ego Mortona Stanleya, którego po wyprawach w głąb Afryki witano potem w domu jak bohatera. Poprzez pryzmat tych książek nasz rodak wyobrażał sobie Czarny Ląd jako mistyczną krainę pełną przygód, co niejednokrotnie opisywał w pamiętnikach i listach do ”ukochanej wujenki”.
Prawda o Afryce była jednak znacznie mroczniejsza, a żeby ją zrozumieć, obraz pokazany w komiksie warto przenieść na standardy współczesnych korporacji. Marguerite Poradowska, wdowa po dalekim krewnym Józefa i „ukochana wujenka”, wyprawę do Afryki widziała jako krzewienie cywilizacji, niesienie postępu i oświecenia, a także jedynej słusznej wiary ludziom wciąż brodzącym w mrokach. Korzeniowski dociera do Konga jeszcze w 1890 r., po czym posuwając się w głąb kraju, przekonuje się, że wszystkie te stwierdzenia to stek bzdur.
Podczas swojego istnienia w latach 1885-1908 „Wolne” Państwo Konga było prywatną własnością króla Leopolda II, a krzewienie cywilizacji polegało na grabieżczej polityce gospodarczej, skupionej na pozyskiwaniu kości słoniowej, złota, a później kauczuku. Nie istniały żadne reguły, liczyły się jedynie zyski i możliwość szybkiego wzbogacenia się. Im bardziej Conrad posuwał się w głąb lądu, tym coraz większe odczłowieczenie dostrzegał wśród przedstawicieli cywilizacji mającej być przecież tą bardziej rozwiniętą.
Chciwość doprowadzała do niszczenia środowiska naturalnego na masową skalę, rozbicia struktur plemiennych, przesiedleń, niewolniczego wyzysku (Europa 70 lat wcześniej obaliła niewolnictwo), bestialskich aktów przemocy, aż w końcu do masowych czystek ludności etnicznej. Ziemia Konga była przesiąknięta krwią. Szacuje się, że przez nieco ponad 20 lat istnienia liczba ofiar mogła przekraczać 15 milionów ludzi w centralnej Afryce. Konrad, widząc to szaleństwo, starał się nie poddać obłędowi, ale zdołał wytrzymać w tym piekle wyłącznie rok. Po powrocie do Europy nie tylko ucierpiało jego zdrowie fizyczne, ale i psychiczne. Borykał się z ciężką depresją do końca swoich dni.
Przysiadając do tworzenia swojego dzieła Tom Tirabosco i Christian Perrissin wykonali kawał mozolnej pracy, zapoznając się nie tylko z książkami Josepha Conrada, ale także jego biografią, sięgając do pamiętników oraz korespondencji, jaką prowadził z Marguerite Poradowską. Tym sposobem autorzy uzyskali dość wyraźny rys psychologiczny, próbując wejść w buty człowieka, który na własnej skórze doświadczył obłędu. Komiks pokazuje, jak zostaje odczarowany mit europejskiego heroizmu, choćby wtedy, gdy Konrad dowiaduje się, iż idol z dzieciństwa – Henry Morton Stanley – „sprzedawał” wyidealizowany obraz swojej postaci, zaś sam był socjopatą, z którego winy zginęło niemal 300 podkomendnych.
Rysownik Tom Tirabosco podszedł do tematu dość niestandardowo. Komiks kadrowano klasyczną metodą, ale rysunki wykonano z użyciem ołówka i węgla, operując bardzo silnym kontrastem czerni, szarości i bieli. Na początku ten zabieg może nie wydać się specjalnie przyciągający, szczególnie na tle masowo wydawanych, pełnych detali i kolorów komiksów superbohaterskich. W Kongu jednak warstwa tekstu, narracji i obrazu współgra idealnie, a rysunki w sposób perfekcyjny wpasowują się w klimat tamtej epoki, czyli końca XIX w.
„To niesłychane, że sumienie Europy, która siedemdziesiąt lat temu z humanitarnych pobudek zniosła niewolnictwo, toleruje dziś państwo kongijskie. Jest tak, jak gdyby zegar moralny cofnął się o wiele godzin”1.
Powyższe słowa, a także książki Josepha Conrada odbiły się na świecie wielkim echem, wywołując skandal. Ruszyło międzynarodowe śledztwo obnażające skalę przemocy, co zmusiło króla Leopolda II do zrzeczenia się praw do Konga i sprzedaży kolonii państwu belgijskiemu sprawującemu władzę administracyjną aż do 1960 r. Podobnie jak Jądro Ciemności, tak Kongo to historia o wyzbyciu się złudzeń, a także moralnej odpowiedzialności za niewyobrażalne krzywdy. Komiks zabierając czytelnika wspólnie z Konradem w podróż w głąb Afryki, prowadzi z nim dialog, który każe się zastanawiać nad spuścizną Europy i jej demonami wciąż obecnymi w społeczeństwie i tylko czekającymi, by znów wziąć górę nad ludzkimi odruchami. Pozycja warta polecenia, według mnie obowiązkowo powinna zawędrować do szkół i programu na studiach.
Plus minus:
Na plus:
+ fantastycznie ilustrowany album
+ solidne wydanie
+ wciąga i zmusza do myślenia
Na minus:
- brak
Tytuł: Kongo
Autorzy: Christian Perrissin, Tom Tirabosco
Wydawca: Kultura Gniewu
Rok wydania: 2017
ISBN: 9788364858765
Liczba stron: 180
Okładka: miękka
Cena: 59,90 zł
Ocena recenzenta: 10/10
Redakcja merytoryczna: Marcin Petrynko
Korekta: Klaudia Orłowska
- Joseph Conrad w liście do Rogera Casementa w grudniu 1903 r., z: Joseph Conrad, The Collected Letters of Joseph Conrad, t. 3, red. Frederick R. Karl, Laurence Davies, Cambridge 1988, s. 96. [↩]
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.